wtorek, 9 maja 2017

Majowe premiery (cz. 1)

No i nastał ten piękny miesiąc: maj. Pogoda wprawdzie nie rozpieszcza, ale niezależnie od tego, czy za oknem świeci słońce, czy też siąpi deszcz ze śniegiem, jedno pozostaje niezmienne – na Stadionie Narodowym organizowane są największe w Polsce Targi Książki. A to zwiastuje wiele ciekawych premier, również sportowych. O tych z pierwszej części miesiąca nieco więcej w dzisiejszym tekście, zapraszam!

Zacznie się 10 maja, kiedy to do księgarni w całej Polsce trafi książka Colina O’Briena „Giro d’Italia. Historia najpiękniejszego kolarskiego wyścigu świata”. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów kolarstwa, którzy na nadmiar publikacji o ulubionej dyscyplinie raczej nie mogą narzekać. Gdyby sięgnąć pamięcią, ostatnią pozycją o tej tematyce była chyba autobiografia Czesława Langa z października 2016 roku. Teraz sympatycy wyścigów na dwóch kółkach mają kolejną publikację, która powinna wpasować się w ich gusta. Autorem książki o Giro jest urodzony w Irlandii, ale mieszkający we Włoszech dziennikarz, który zakochał się w kolarstwie w 1998 roku. Właśnie wtedy Tour de France startował z Dublina, a jednym z kandydatów do zwycięstwa był Marco Pantani. To ten kolarz, którego historia jest równie fascynująca, co tragiczna, znalazł się na okładce (pięknej, swoją drogą!) publikacji o dziejach Giro, które w tym roku jedzie po raz setny. Okazja do wydania takiej pozycji wydawała się więc idealna i tak też musieli stwierdzić w Wydawnictwie SQN, które odpowiada za pojawienie się w Polsce tego tytułu. „Kobieta, która ścięła włosy, by ścigać się z mężczyznami. Mistrz zamordowany podczas treningu prawdopodobnie przez «Czarne Koszule» Mussoliniego. Fausto Coppi – playboy z amfetaminą w żyłach – i najbardziej tragiczna postać w historii włoskiego kolarstwa: Marco Pantani”, czytamy w opisie publikacji, do której wstęp napisali polscy komentatorzy Eurosportu: Adam Probosz i Tomasz Jaroński. Otwierający tekst tych panów, jak i ich rekomendacja na okładce, są chyba najlepszym z możliwych znaków, że warto sięgnąć po liczącą 304 strony książkę, dzięki której można poznać fascynujące dzieje Giro d’Italia. Okładkowa cena publikacji to 39,90 zł, ale w księgarni internetowej LaBotiga.pl znajdziecie ją już za niecałe 24 zł.

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Wydało się: Rafał Zaremba „Gerard Cieślik. Urodzony na boisku” (2006)

„Urodzony na boisku" to biografia Gerarda Cieślika napisana piórem Rafała Zaremby. Książka ukazała się w 2006 roku i opisuje najważniejsze wydarzenia z życia piłkarza 50-lecia PZPN, z pamiętnym meczem przeciwko ZSRR z 1957 roku na czele.

Jak zapewne pamiętają wszyscy fani futbolu, polska reprezentacja pokonała wtedy na Stadionie Śląskim w Chorzowie drużynę Związku Radzieckiego 2:1 po dwóch bramkach Gerarda Cieślika. Zwycięstwo z rywalem, który w składzie miał wielu wybitnych piłkarzy z bramkarzem Lwem Jaszynem na czele, miało podwójne znaczenie ze względu na ówczesną sytuację polityczną. Polacy po tamtym spotkaniu zostali niemal bohaterami narodowymi, a strzelec goli dla rodzimej reprezentacji został przez kibiców zniesiony na rękach z płyty boiska.

Tak właśnie narodziła się legenda Gerarda Cieślika, który jednak wielkie sukcesy święcił już wcześniej ze swoim klubem – Ruchem Chorzów. Z „Niebieskimi" trzykrotnie świętował mistrzostwo Polski, raz zdobycie Pucharu Polski, a dwukrotnie zdobywał tytuł najlepszego strzelca ligi. Wystąpił też na Igrzyskach Olimpijskich w Helsinkach, gdzie jednak polska reprezentacja odpadła szybko z rywalizacji po porażce w drugim meczu z Danią 0:2.

czwartek, 13 kwietnia 2017

Johan Cruyff "Autobiografia" [Wideo-recenzja #016]

Czego powinni nauczyć się od Cruyffa właściciele Wisły Kraków? Co może poprawić Angel Di Maria, by być lepszym piłkarzem? Czy legenda holenderskiej piłki słusznie uznawana była za symbol walki o niepodległość Katalonii? Zachęcam do obejrzenia wideo-recenzji książki Johana Cruyffa. Posłuchajcie, co sądzę na jej temat i zapoznajcie się z kilkoma ciekawymi fragmentami, które przytaczam:



poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Wydało się: Jerzy Dudała „Fani-chuligani. Rzecz o polskich kibolach” (2004)

Chuligani na polskich stadionach to temat-rzeka, o którym napisano w mediach już chyba wszystko. Ale nie tylko portale, gazety, stacje telewizyjne i radiowe chętnie podejmują tę tematykę. Na przestrzeni lat ukazało się w Polsce wiele książkowych opracowań, w których autorzy szukali odpowiedzi na pytanie: jak podczas meczów piłkarskich rodzi się agresja? Jedną z pierwszych takich książek była publikacja „Fani-chuligani. Rzecz o polskich kibolach”.

Autorem tej pozycji jest Jerzy Dudała – doktor nauk humanistycznych, który „w 2001 r. obronił na Uniwersytecie Śląskim pracę doktorską z socjologii poświęconą patologiom widowni sportowych”, jak przeczytać można w notce znajdującej się na tylnej części okładki jego książki. Twórca publikacji „Fani-chuligani” zna się więc na rzeczy i nic dziwnego, że jego dzieło jest obecnie chyba najbardziej wartościowym opracowaniem naukowym poświęconym piłkarskim kibolom. Książka, która ukazała się w 2004 roku nakładem Wydawnictwa Akademickiego „Żak” jest skróconą i zmienioną wersją pracy doktorskiej Dudały. Autor chciał ją wydać, gdyż, jak zaznacza we wstępie, „zazwyczaj w Polsce przedstawia się kibiców w fałszywym, negatywnym świetle”. Nie oznacza to jednak, że obecny wykładowca akademicki Uniwersytetu Śląskiego stawia się w roli obrońcy chuliganów. Nic z tych rzeczy. W swojej pracy stara się zachować obiektywizm i przedstawić kiboli takimi, jaki są w rzeczywistości.

W jaki sposób to czyni? Przede wszystkim dzieli książkę na dwie części. Pierwsza z nich ma charakter teoretycznych rozważań, druga z kolei jest studium przypadku. Dudała ukazuje w niej problem chuligaństwa na trybunach polskich stadionów na przykładzie kibiców Zagłębia Sosnowiec. Zanim jednak przechodzi do tej części opracowania, na ponad 170 stronach pisze o wielu ciekawych kwestiach związanych ze zjawiskiem stadionowej agresji. Między innymi kreśli obraz współczesnego kibica, wspomina o przestrzeganych przez niego wartościach, a także przybliża historię chuligaństwa czy zasady działania polskiej „ligi chuliganów”. Autor prezentuje też ciekawe kalendarium najgłośniejszych chuligańskich wybryków, które miały miejsce w naszym kraju, a na dalszych stronach teoretycznej części prezentuje również naukowe teorie, którymi można wytłumaczyć zachowanie chuliganów. Osobna część pracy poświęcona została obrazowi kiboli w mediach, a także sposobom na walkę ze stadionową agresją.

piątek, 7 kwietnia 2017

Piłkarska filozofia według Cruyffa

To jedna z tych książek, po które sięga się w ciemno. Autobiografia postaci takiej jak Johan Cruyff, który był częścią futbolowej rewolucji zarówno jako piłkarz, jak i trener, to pozycja obowiązkowa każdego kibica. Wspomnienia Holendra pozostawiają jednak pewien niedosyt. Być może to kwestia wygórowanych oczekiwań, bo od geniuszy wymaga się więcej, a książka nie jest tak wybitna jak jej autor. Co nie oznacza, że nie warto jej przeczytać.

Książka Cruyffa nie jest klasyczną piłkarską autobiografią – uporządkowaną, pisaną według wytycznych w stylu: opowiedz kilka anegdot, zdradź parę sekretów szatni, najlepiej obraź kogoś znanego. Tego typu pozycji pojawia się ostatnio na rynku całkiem sporo i gwarantują one duże zainteresowanie mediów – w końcu nic tak nie przyciąga uwagi jak głośny skandal. Wspomnienia Holendra nie są w ogóle kontrowersyjne, ale też trudno było akurat po nim spodziewać się, że wyda skandalizującą publikację. Nie musiało to być wcale minusem, bo przecież nie tylko pikantnymi historiami żyje kibic, ale u Cruyffa ciekawych anegdot jest bardzo niewiele i to jest największy problem książki. Na dłuższą metę to trochę jednak mierzi, bo Holender bardzo pobieżnie przemyka po kolejnych tematach, opis tego, co najciekawsze (kariera reprezentacyjna, gra w Ajaksie i FC Barcelonie, stworzenie „Dream Teamu” na Camp Nou) zamykając w połowie (sic!) książki.

Były piłkarz i trener opowiada o swoim życiu wybiórczo, co wynikać może z faktu, że nie przykładał dużej wagi do przeszłości. „(…) nigdy nie lubiłem oglądać się wstecz – po powrocie do domu zamykałem za sobą drzwi i wszystko zostawiałem za sobą. Właśnie dlatego zwykle nie pamiętałem za dobrze szczegółów meczów, które rozegrałem, ani strzelonych przeze mnie goli”, pisze w pewnym momencie. To widać w książce, bo podczas gdy czytelnik liczy na spory rozdział o mistrzostwach świata w Niemczech, dostaje kilka akapitów o meczach z Brazylią (zdaniem Cruyffa najlepszym, w jakim kiedykolwiek zagrał) i finale z Niemcami (z ciekawym zapewnieniem, że obyczajowy skandal, który wywołała niemiecka prasa tuż przed najważniejszych spotkaniem, nie miał wpływu na jego postawę). Podobnie jest z innymi wątkami – początki Cruyffa w Ajaksie i początek jego przygody z futbolem zostały opisane szczegółowo, ale już okres gry w Barcelonie i drużynie z Amsterdamu – dosyć pobieżnie. To powoduje spory niedosyt, bo przecież Holender był częścią legendarnych zespołów, o których każdy fan chciałby dowiedzieć się jak najwięcej.

środa, 5 kwietnia 2017

Kwietniowe premiery (cz. 1)

Wielkimi krokami zbliża się najważniejsza impreza dla rynku wydawniczego w Polsce – Targi Książki w Warszawie. W związku z tym pojawia się coraz więcej sportowych zapowiedzi na najbliższe miesiące. Już kwiecień będzie obfitował w kilka ciekawych tytułów. Czego mogą spodziewać się kibice w najbliższych dniach?

Zacznie się 11 kwietnia, kiedy to premierę będzie miała długo wyczekiwana pozycja. Kiedy tylko pojawiła się zapowiedź nowej książki Rolanda Lazenby’ego, autora świetnej biografii „Michael Jordan. Życie”, można było przypuszczać, że wkrótce zostanie ona przetłumaczona na język polski. Jeśli jej bohaterem jest w dodatku jeden z najlepszych koszykarzy w historii, wszelkie wątpliwości można było odłożyć na bok. Fani basketu czekali na nią z utęsknieniem, bo też niewielu pozostało sportowców, którzy tak rozpalaliby ich zmysły jak Kobe Bryant. Arogancki, pewny siebie, momentami bezczelny zawodnik, który stał się jednak drugim Królem Koszykówki po odejściu na emeryturę MJ-a i który z Los Angeles Lakers zdobył aż pięć mistrzowskich tytułów. Już tylko ten dorobek sprawia, że po książkę „Kobe Bryant. Showman”, którą zdecydowało się wypuścić w Polsce znane z publikacji o NBA Wydawnictwo SQN, powinien sięgnąć każdy kibic. Tym bardziej, że autor po raz kolejny napisał opasłe tomicho, liczące ponad 600 stron. W opisie książki czytamy: „Jeszcze zanim trafił do NBA, podpisał z Adidasem kontrakt na 10 milionów dolarów. I choć początki nie były łatwe, to właśnie Kobe Bryant stał się nowym Królem Koszykówki, pomimo izolacji w drużynie Lakers, konfliktu z Shaquille’em O’Nealem, oskarżenia o gwałt i zerwania kontaktów z rodziną”. Ciekawych wątków w publikacji na pewno więc nie zabraknie, a nazwisko biografa wydaje się gwarantować wysoki poziom merytoryczny tego tytułu. Jego tłumaczeniem zajął się Michał Rutkowski, a żeby przekonać się, jak sobie poradził, trzeba wysupłać z portfela 49,90 zł, bo właśnie taka kwota widnieje na okładce publikacji. W księgarni LaBotiga.pl można już ją jednak kupić z 25% rabatem, oszczędzając ponad 12 zł. Warto rozważyć tę opcję, bo dzięki temu można otrzymać plakat z Kobem gratis oraz wygrać szwajcarski zegarek marki TISSOT w konkursie na stronie www.kobeshowman.pl. Ale nie tylko drogie cacko powinno przekonać kibiców – w końcu „Czarna Mamba” to jedna z najciekawszych postaci współczesnego sportu i każdy szanujący się fan NBA powinien znać jego historię.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Wydało się: Elżbieta Duńska-Krzesińska „Zamiatanie warkoczem” (1994)

Stosunkowo niewiele wspomnień sportowców przybiera charakter do bólu szczerych i bezkompromisowych książek. Do tego wąskiego grona zaliczyć można z pewnością pozycję „Zamiatanie warkoczem”, czyli autobiografię Elżbiety Duńskiej-Krzesińskiej, mistrzyni olimpijskiej z Melbourne w skoku w dal, która zmarła 29 grudnia 2015 roku.

Wspomnienia tej wybitnej i utytułowanej sportsmenki ukazały się w 1994 roku nakładem Oficyny Ypsylon. Działo się to już kilkadziesiąt lat po tym, jak Duńska-Krzesińska święciła największe triumfy. W 1956 roku sięgnęła po mistrzostwo olimpijskie, a cztery lata później w Rzymie w skoku w dal była druga. Dwa krążki przywiezione z igrzyska są najbardziej znaczącymi z jej osiągnięć i oczywiście opisu okoliczności ich zdobycia nie mogło zabraknąć w książce. Autorka w „Zamiataniu warkoczem” wspomina o swoim olimpijskim debiucie, który miał miejsce w 1952 roku w Helsinkach. Tam Polka zajęła 12. miejsce, a to ze względu na jej charakterystyczny… warkocz. Właśnie on podczas oddawania najdłuższej próby wysunął się spod koszulki i zostawił ślad na piasku, od którego sędziowie odmierzyli skok. Gdyby nie warkocz, który zresztą stał się po zawodach przedmiotem narodowej dyskusji, Duńska-Krzesińska sklasyfikowana byłaby wyżej i najprawdopodobniej już wtedy stanęłaby na podium igrzysk.

środa, 29 marca 2017

Mamed Khalidov, Szczepan Twardoch "Lepiej, byś tam umarł" [Wideo-recenzja #015]

Zapraszam do obejrzenia recenzji książki najsłynniejszego obecnie polskiego pisarza i mistrza MMA "Lepiej, byś tam umarł". Posłuchajcie także najciekawszych moim zdaniem fragmentów publikacji. Dla mniej cierpliwych w opisie filmu zamieściłem małą agendę - możecie od razu przejść do interesujących Was wątków, nie oglądając całego nagrania:

poniedziałek, 27 marca 2017

Wydało się: Kazimierz Górski, Paweł Zarzeczny „Piłka jest okrągła” (2004)

Dwa dni temu zmarł Paweł Zarzeczny. Czytelnicy mogą znać go nie tylko z łamów prasy, a ostatnio portalu i kanału YouTube Weszło, ale także z książek, które napisał, m.in. "Jedenastka miliarderów" (1992), "Polska gola" (2002), „Zawsze byłem najlepszy” (2011) i „Mój własny charakter pisma” (2015). Nie każdy pamięta jednak, że ten dziennikarz sportowy jest także współautorem wspomnień trenera Kazimierza Górskiego zatytułowanych tak jak jedno z ulubionych powiedzonek legendarnego szkoleniowca: „Piłka jest okrągła”.

Książka Górskiego i Zarzecznego ukazała się w 2004 r. nakładem wydawnictwa Expol. Znalazły się w niej fragmenty wcześniejszych wspomnień trenera, czyli pozycji „Sekrety trenera Górskiego", „Z ławki trenera" i „Pół wieku z piłką". „Piłka jest okrągła" to obszerne dzieło liczące ponad 300 stron i wzbogacone wkładkami z wieloma kolorowymi fotografiami z życia i kariery Trenera Tysiąclecia. Obok świetnego pióra Zarzecznego, który nadał całości gawędziarski sznyt, to jeden z argumentów przemawiających za tym, że autobiografię Pana Kazimierza śmiało można uznać za najlepszą pozycję o wybitnym szkoleniowcu, jaka kiedykolwiek ukazała się w Polsce.

Jej niewątpliwą zaletą jest również fakt, że została napisana przy udziale samego Kazimierza Górskiego. Dużo lepiej czyta się wspomnienia naocznego świadka zdarzeń, który opowiada nie tylko o samych faktach, ale także swoich emocjach, myślach. Pozwala to lepiej poznać osobowość bohatera, jego charakter. Tak właśnie jest w przypadku autobiografii Trenera Tysiąclecia, z wyjątkiem rozdziału drugiego zatytułowanego „Dziecko Lwowa". Ten napisany jest przez Pawła Zarzecznego, który pisze o dzieciństwie i młodzieńczych latach Górskiego, a także przedstawia jego piłkarską i trenerską karierę do momentu objęcia posady selekcjonera narodowej kadry. Od tamtego momentu najwybitniejszy polski trener piłkarski opowiada już w pierwszej osobie. Kolejne rozdziały dotyczące pracy z reprezentacją to przedruk dzienników, które w tamtych czasach prowadził Kazimierz Górski. To niewątpliwa zaleta książki, gdyż wydarzenia nie są opisywane z perspektywy czasu, co w oczywisty sposób zwiększa ich wiarygodność. Były one rejestrowane na świeżo, dzięki czemu są bardziej precyzyjne.

środa, 22 marca 2017

Khalidov vs. Twardoch. O wierze, prawdziwej męskości i MMA

Trudno było przewidzieć, jak powiedzie się ten eksperyment. Najsłynniejszy obecnie polski pisarz w wywiadzie-rzece z gwiazdą mieszanych sztuk walki. Pogodzenie tych dwóch światów – literatury oraz brutalnego sportu – wydawało się niemożliwe. „Lepiej, byś tam umarł” okazała się jednak zaskakująco mądrą lekturą. Mamed Khalidov i Szczepan Twardoch wyszli z tego pojedynku obronną ręką. Obaj.

Polscy kibice zdążyli się już przyzwyczaić, że niemal każdy biało-czerwony sportowiec, który odnosi sukcesy, prędzej czy później wydaje książkę. Biorąc pod uwagę ogromną popularność MMA w ostatnich latach, oczywistym stało się, że Mamed Khalidov również zdecyduje się na taki ruch. „Lepiej, byś tam umarł” nie jest jednak w żadnym wypadku klasyczną autobiografią. Owszem, można dzięki niej poznać życiową historię Czeczena z polskim paszportem, ale publikacja napisana wspólnie ze Szczepanem Twardochem jest długimi fragmentami filozoficzną wręcz rozprawą na bardzo poważne tematy. Historia, Bóg, wiara, egzorcyzmy, ksenofobia, męskość, depresja, rodzina, ojcostwo mieszają się tutaj z wątkami czysto sportowymi. Pisarz przepytuje fightera i obaj prowadzą ciekawy dialog, który nie opiera się na banalnych pytaniach o to, co, gdzie, kiedy, z kim i jak. Twardoch prowadzi dyskusję znacznie głębiej, poznając tajemnice skrywane przez Mameda, choć to wcale nie one zaskakują najbardziej. Największą niespodzianką jest fakt, że obaj rozmawiają jak partnerzy, co pokazuje, iż Khalidov jest nie tylko wielkim sportowcem, ale i wyjątkowo inteligentnym człowiekiem.

Tacy sami
To ciekawe, jak bardzo obaj rozmówcy są do siebie podobni. Z pozoru nic ich nie łączy – wykonują zupełnie inne zawody, mają inne pochodzenie, różni ich wiara, rodzaj wykształcenia. Im dalej brnie się jednak w lekturę, tym więcej można znaleźć między nimi podobieństw: są w niemal takim samym wieku, każdy z nich ma dwóch synów i dopiero w ostatnich latach, po wielu trudach i przeszkodach, osiągnęli w swoim fachu wielkie sukcesy. Łączą ich jednak nie tylko metryka czy przebieg kariery zawodowej, ale przede wszystkim światopogląd. Jak się również okazuje, Twardoch trenuje amatorsko boks i choć nic nie wiadomo na temat pisarskich zapędów Mameda, wszystkie wymienione powyżej podobieństwa składają się na fakt, że „Lepiej, byś tam umarł” czyta się jak życiową pogawędkę dwóch kumpli. To zdecydowany atut, bo czytelnik nie ma wrażenia, że relacja autorów opiera się na układzie dziennikarz-rozmówca. Dyskusja jest dużo bardziej swobodna, żywa, a role od czasu do czasu się odwracają – Khalidov pyta Twardocha, a ten opowiada o swoim pradziadku Josefie Dradze, wychowaniu synów czy cenzurowaniu samego siebie przy wypowiadaniu się na polityczne tematy.

poniedziałek, 20 marca 2017

Wydało się: Władysław Komar, Ireneusz Pawlik, Jan Otałęga „Alfabet Władysława Komara” (1991)

„Alfabet Władysława Komara" to książka inna niż wszystkie te, które zazwyczaj piszą sportowcy. Polski kulomiot posłuchał podpowiedzi Ireneusza Pawlika i Jana Otałęgi i z ich pomocą stworzył pozycję, w której charakteryzuje różnych znajomych sportowców, piosenkarzy, aktorów czy dziennikarzy.

Mistrz olimpijski z Monachium po zakończeniu sportowej kariery nie zniknął wcale z życia publicznego. Występował przez wiele lat jako kabareciarz, dzięki czemu poznał ludzi związanych ze środowiskiem artystycznym. W książce wydanej w 1991 r. przez Wydawnictwo „Venus" sporządza listę osób, które spotkał w swoim życiu i charakteryzuje je poprzez przytoczenie zabawnych anegdot bądź wyrażenie o nich własnej, nie zawsze pozytywnej opinii. W pozycji „Alfabet Władysława Komara" można przeczytać m.in. o Kazimierzu Górskim, Tomaszu Hopferze czy Annie Jantar.

Władysław Komar był człowiekiem, przy którym nie można było się nudzić. Nic dziwnego, że jego książkę czyta się bardzo sprawnie i potrafi ona zaciekawić czytelnika. Sportowiec pisze o znanych osobach, ujawniając swój osobisty do nich stosunek bądź też opowiadając o nich historie, których czytelnik nie mógł poznać z innych źródeł. To niewątpliwie największa wartość tej pozycji.

czwartek, 16 marca 2017

Marcowe premiery (cz. 2)

W drugiej części miesiąca sporo dobrego czeka na fanów piłki nożnej. Ale nie tylko! Wydawnictwo SQN zadbało o to, żeby nie nudzili się także kibice niszowych w Polsce dyscyplin: snookera i hokeja. Książki legend obu sportów urozmaicą nieco mocno futbolowy krajobraz końca marca. Dobra wiadomość jest jedna – znów będzie co czytać!

Zaczynamy od książki, która swoją premierę miała dosłownie chwilę temu, bo 15 marca. „Interesting. Autobiografia legendy snookera” to druga publikacja dla fanów bil pędzących po zielonym płótnie. W maju 2015 roku ukazały się w Polsce wspomnienia Ronniego O’Sullivana, zdecydowanie najpopularniejszego obecnie snookerzysty świata. Po nim Wydawnictwo SQN zdecydowało się na kolejnego gracza, który swego czasu wiódł prym przy stole. Steve Davis był niekwestionowanym liderem światowego rankingu w latach 80. (przez siedem lat nieprzerwanie dzierżył miejsce na szczycie!) i stworzył podwaliny wielkiego snookera znanego dziś kibicom na całym świecie. Gdyby nie jego sukcesy, być może ta dyscyplina nigdy nie stałaby się międzynarodową rozrywką, tylko sportem wąskiej grupy pasjonatów w Wielkiej Brytanii. Davis wyniósł snooker na inny poziom i nic dziwnego, że to właśnie jego książka ukazuje się w naszym kraju jako następna. „W tej książce Steve Davis mówi o swojej drodze na szczyt, wspomina mecze, które przeszły do legendy, i opowiada o największych rywalach. Interesting to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chciałby poznać historię ikony tej dyscypliny i odkryć fascynujące kulisy WIELKIEGO SNOOKERA” – tak zapowiadają liczącą 432 strony pozycję wydawcy, podkreślając, że w publikacji znajdziemy coś więcej niż tylko przebieg kariery Brytyjczyka. Okładkowa cena książki to standardowe 39,90 zł, jednak w księgarni internetowej LaBotiga.pl już teraz można znaleźć ten tytuł w atrakcyjnej cenie 25,94 zł.

poniedziałek, 13 marca 2017

Wydało się: Bohdan Tomaszewski „Przeżyjmy to jeszcze raz” (1992)

Bohdan Tomaszewski to legenda polskiego dziennikarstwa sportowego. Warszawski reporter relacjonował aż dwanaście letnich i zimowych igrzysk olimpijskich, rozpoczynając od Melbourne w 1956 r., a kończąc na Moskwie 24 lata później. Wspomnienia związane z tymi imprezami Tomaszewski postanowił spisać w książce „Przeżyjmy to jeszcze raz".

Pozycja ukazała się na rynku w 1992 r. nakładem Polskiej Oficyny Wydawniczej „BGW". Choć jeszcze w czasach PRL-u Bohdan Tomaszewski wydał wiele książek odnoszących się do olimpijskich turniejów („Halo, halo, tu mikrofony Polskiego Radia w Melbourne", „Listy oldboya, czyli olimpijskie Somosierry" czy „Dziesięć moich olimpiad), to w tej wydanej w wolnej już Polsce zawarł skrót swoich wszystkich wspomnień.

„Przeżyjmy to jeszcze raz" podzielona jest na rozdziały, z których każdy dotyczy innego turnieju olimpijskiego. Tomaszewski z charakterystyczną dla siebie elegancją i poetyckością opisuje wydarzenia, których był naocznym świadkiem. Pomija jednak zimowe igrzyska, skupiając się tylko i wyłącznie na letnich. Opisuje klimat poszczególnych imprez, ich największe gwiazdy, a także przebieg najbardziej zaciętych rywalizacji między sportowcami. Niezwykle istotna w jego opisie jest narracja pierwszoosobowa. Jako naoczny świadek, dziennikarz mógł być najbliżej zawodów, zauważając to, czego nie sposób było dowiedzieć się z relacji medialnych. 

sobota, 11 marca 2017

Po drugiej stronie lustra. Historia Adama Bieleckiego

Większość Polaków poznała jego nazwisko w 2013 roku, kiedy podczas zejścia z Broad Peak zginęło dwóch jego towarzyszy: Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. To właśnie Adam Bielecki był przez wielu oskarżany o przyczynienie się do ich śmierci. Ale nie tylko o tych dramatycznych wydarzeniach himalaista opowiada w autobiografii „Spod zamarzniętych powiek”. To przede wszystkim pasjonująca opowieść o wielkiej miłości do gór, największych osiągnięciach i trudnych wyborach, przed którymi staje każdy, kto próbuje zdobywać ośmiotysięczniki.

Ogromną pokusą było postawienie na sensacyjność i rozpoczęcie tej historii od opowieści o ataku na Broad Peak. To najbardziej dramatyczne, najbardziej medialne i wywołujące najwięcej kontrowersji wydarzenie w karierze Adama Bieleckiego. Sportowiec wraz z Dominikiem Szczepańskim, współautorem książki, postanowili jednak inaczej. „Spod zamarzniętych powiek” rozpoczyna się od rozdziału poświęconego próbie zdobycia Gaszerbrum I. To z kolei największy dotychczasowy sukces himalaisty z Tychów – w 2012 roku wraz z Januszem Gołąbem dokonał pierwszego zimowego wejścia na ten szczyt w dziejach himalaizmu. Motyw tej wyprawy przewija się przez całą książkę i przeplatany jest wspomnieniami z dzieciństwa, lat młodości, pierwszych górskich wypraw, a później największych osiągnięć. Dzięki temu poznajemy całościową historię życia tyskiego wspinacza – od książki „Niepotrzebne zwycięstwa” Lionela Terraya, po której przeczytaniu postanowił, że zostanie alpinistą, po nieudany zimowy atak na Nanga Parbat z ubiegłego roku, czyli ostatnią wielką wyprawę Bieleckiego.

Minimum życia prywatnego
Tym, co wyróżnia opowieść himalaisty, jest z pewnością fakt, że niewiele zdradza on ze swojego życia prywatnego, przynajmniej tego obecnego. Na pierwszych kartkach książki jest wprawdzie sporo o dzieciństwie i rodzicach, którzy mimo strachu mocno wspierali go w realizacji pasji, ale wszystko to związane jest w mniejszym lub większym stopniu z karierą Bieleckiego. Opowiada on o tym, jak rozpoczęło się jego zainteresowanie górami i wspinaczką (co warte podkreślenia – dzięki książkom podróżniczym, które podsuwał mu mocno zainteresowany geografią i przyrodą dziadek!) i jakie przeszkody napotkał, kiedy w młodym wieku próbował rozpocząć przygodę z górami. Mimo że miał zaledwie 13 lat, chciał rozpocząć kurs skałkowy. Niestety, jak poinformowano go w Klubie Wysokogórskim w Katowicach, mógł to zrobić dopiero, gdy skończy 15 lat. Kiedy nastąpił ten moment, ponownie wybrał numer klubu, ale chciał już iść w góry – w międzyczasie sam dzięki pomocy nauczycielki nauczył się bowiem wspinać na skałkach. Po raz kolejny spotkało go rozczarowanie – kurs taternicki można było rozpocząć w wieku 16 lat. Mimo tych przeszkód, chłopak nie poddał się, co pokazuje, jak wiele miał w sobie samozaparcia. Nie mogło być zresztą inaczej, bo młody Bielecki nie widział dla siebie innej przyszłości – nie interesowała go szkoła, a na studiach nie myślał o egzaminach i zaliczeniach, tylko marzył o kolejnych szczytach.

wtorek, 7 marca 2017

Marcowe premiery (cz. 1)

Ten rok rozpoczął się dosyć spokojnie. Styczeń i luty nie zasypały czytelników sportowymi nowościami, ale wraz z poprawą pogody widać wyraźne ożywienie na rynku wydawniczym. Marzec będzie już obfitował w wiele mocnych uderzeń i w kontekście zbliżających się premier to określenie należy potraktować jak najbardziej dosłownie. W pierwszej części miesiąca królować będą bowiem sporty walki.

Polscy czytelnicy nie byli dotychczas rozpieszczani przez wydawnictwa, jeśli chodzi o publikacje poświęcone MMA. Bez wątpienia wpływ miał na to fakt, że ta dyscyplina dopiero w ostatnich latach zyskała sporą popularność. Widać to wyraźnie po marcowych nowościach, bo w pierwszej połowie miesiąca fani sportów walki będą mieli aż dwa powody, by wybrać się do księgarni. 15 marca oficjalną premierę będzie miała książka Mameda Khalidova. Jak łatwo się domyślić, największa gwiazdor w historii polskiego MMA nie napisał wspomnień sam. Mamedowi pomagał jednak nie byle kto – współautorem pozycji zatytułowanej „Lepiej, byś tam umarł” jest Szczepan Twardoch, jeden z najlepszych i najpopularniejszych pisarzy ostatnich lat. Już samo to połączenie sprawia, że wspólne dzieło obu panów zapowiada się niezwykle intrygująco. „Z rozmów z pisarzem Szczepanem Twardochem, zafascynowanym światem sportów męskich, wyłania się człowiek o niesamowitej biografii i charakterze: czeczeński wojownik świadomy swojej historii i dziedzictwa, pobożny muzułmanin, który wierzy, że islam jest jego życiową drogą oraz Polak z wyboru, który pokochał całym sercem swoją nową ojczyznę, lecz czuje się przez nią zdradzony”, przeczytać można w zapowiedzi publikacji. Muszę przyznać, że choć nigdy nie byłem fanem książek pisanych w formie wywiadu-rzeki, w tym wypadku jestem niezwykle ciekawy efektu końcowego. Z jednej strony mamy bowiem znakomitego pisarza, który gwarantuje wysoki poziom literacki, a z drugiej fascynującą życiową historię jednego z najlepszych zawodników MMA. To połączenie może się okazać strzałem w dziesiątkę, choć kibice muszą mieć na uwadze, że zdecydowanie nie będzie to pozycja wyłącznie o sporcie. „To opowieść o poczuciu tożsamości i walce o lepszą przyszłość, która toczy się nie tylko w błysku fleszy, ale i w codziennym życiu”, zapewniają w opisie książki wydawcy, czyli Wydawnictwo W.A.B. Licząca 320 stron publikacja ma na okładce wypisaną cenę 44,99 zł. Już teraz można ją jednak zamówić na Empik.com z 10% rabatem.

poniedziałek, 6 marca 2017

Wydało się: Jerzy Zmarzlik „Bij mistrza!” (1992)

Książki pisane przez wybitnych znawców tematyki zawsze czyta się świetnie. Zwłaszcza, jeśli taki autor opisuje wydarzenia, których był naocznym świadkiem, a które miały miejsce w czasach przed erą Internetu czy nawet telewizji. Tak właśnie jest w przypadku Jerzego Zmarzlika i życiorysów wybitnych polskich bokserów, których opisuje w książce „Bij mistrza!".

Pozycja wydana w 1992 przez Polską Oficynę Wydawniczą „BGW" przedstawia historię polskiego boksu i jego najwybitniejsze postaci od okresu jeszcze przedwojennego do lat 90. Jerzy Zmarzlik – dziennikarz „Sportu", a potem przez wiele lat znawca pięściarstwa piszący na łamach „Przeglądu Sportowego" – prezentuje sylwetki takich bokserów jak Antoni Kolczyński, Kazimierz Paździor, Jerzy Kulej czy Tadeusz Walasek. Każdy z nich opisany jest szczegółowo, każdemu autor poświęca jeden rozdział. Na kilkunastu zazwyczaj stronach pisze o początkach kariery, największych osiągnięciach oraz upadkach, wspomina także o tym, co ze sportowcem działo się po zakończeniu czynnej kariery.

Niewątpliwą zaletą wydawnictwa jest doskonała znajomość tematu. Zmarzlik był naocznym świadkiem większości opisywanych turniejów mistrzowskich czy olimpijskich, więc przedstawiana przez niego informacje są wiarygodne i dogłębne. Obok przebiegu kolejnych pojedynków pisze o zakulisowych zdarzeniach, emocjach, własnych odczuciach. Relacje z walk są niezwykle żywe i dynamiczne. Zmarzlik przedstawia je w taki sposób, że można poczuć, jakby było się w bokserskiej hali, w której swój pojedynek toczy właśnie Marian Kasprzyk, Leszek Drogosz lub Jan Szczepański. Atutem autora książki „Bij mistrza!" jest też osobista znajomość z większością bokserów, co pozwala mu kreślić ich rysy psychologiczne. Zmarzlik wiedział, jakimi ludźmi byli, co nierzadko miało ogromny wpływ na ich sportową postawę. Dziennikarz nie ucieka też od opisywania prywatnego życia kolejnych pięściarzy, co czyni jego opowieści jeszcze ciekawszymi.

piątek, 17 lutego 2017

Sportowa Książka Roku 2016 – kontrowersyjne rozstrzygnięcie?

Niemałe emocje wzbudziło ogłoszenie wyników plebiscytu na Sportową Książkę Roku 2016. Kilku dziennikarzy na Twitterze nie mogło się nadziwić, że w głosowaniu czytelników zwyciężyła autobiografia Thomasa Morgensterna. Paradoksalnie te protesty powinny schlebiać organizatorom – w końcu dużo gorsza od kontrowersji byłaby zupełna obojętność.

Jeśli plebiscyt wywołuje dyskusje, to wbrew pozorom bardzo dobrze – znaczy to, że wybory traktowane są poważnie. Coroczne głosowanie na zawodnika, który ma zgarnąć Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza minionych dwunastu miesięcy, są od wielu lat przedmiotem sporów, kpin i żywej wymiany argumentów. Nikt nie kwestionuje jednak, że to najbardziej prestiżowa nagroda, jaką może otrzymać kopacz. Dlatego też organizatorzy nie powinni się przejmować krytyką. Jak to się mówi w sportowym żargonie: wynik idzie w świat. Może podawanie rezultatów w wątpliwość nie jest powodem do dumy, ale z rekordowej liczby głosów należy się już jak najbardziej cieszyć. Znaczy to, że wydarzenie się rozwija i ma szansę stać się w przyszłości renomowanym konkursem, traktowanym przez wszystkich równie poważnie.

Żeby jednak wyjaśnić zdziwienie różnych osób, warto przybliżyć, jak doszło do zwycięstwa książki „Moja walka o każdy metr”. Wchodząc na stronę plebiscytu, można dowiedzieć się między innymi, w którym dniu oddano najwięcej głosów. Stało się tak 19 stycznia, kiedy to czytelnicy zagłosowali aż 2381 razy. Przy łącznej liczbie 13 060 głosów daje to wynik na poziomie ponad 18% - niemal co piąty uczestnik plebiscytu zagłosował właśnie wtedy. Skąd ten nagły skok? Żeby to zrozumieć, wystarczy odwiedzić facebookowy profil Thomasa Morgensterna. Właśnie 19 stycznia umieścił on wpis zachęcający do głosowania na jego autobiografię.

Ponad 3800 „lajków”, kilkadziesiąt komentarzy i udostępnień – taki był efekt publikacji. Nic dziwnego, że to właśnie siła fanów Morgiego zadecydowała o jego końcowym triumfie. Wynik 2729 głosów jest naprawdę imponujący. Szczególnie, gdy przyjrzeć się, ile osób przyczyniało się do zwycięstw innych tytułów w poprzednich edycjach:

środa, 15 lutego 2017

Lutowe premiery (cz. 2)

Druga część tego miesiąca przyniesie kolejne ciekawe premiery. Będzie – tradycyjnie – coś dla fanów piłki nożnej, narciarstwa w ekstremalnym wydaniu oraz himalaizmu. Na brak nowości nie będą więc mogły narzekać zwłaszcza osoby zainteresowane sportami zimowymi. Co dokładnie przygotowały wydawnictwa na nadchodzącą połowę lutego?

Zaczynamy od lektury, która swoją premierę ma właśnie dziś, 15 lutego. „Futbonomia” to książka, która powinna trafić na nasz rynek dużo wcześniej – wszak pod tytułem „Soccernomics” furorę na świecie robiła już od dobrych kilku lat! Autorzy, Simon Kuper i Stefan Szymański, „spoglądając na piłkę z perspektyw, o których wcześniej nikt nawet nie pomyślał, dochodzą do rewolucyjnych wniosków”, jak przeczytać można w opisie publikacji, która do księgarni trafi nakładem Wydawnictwa SQN. „Dlaczego skauci najczęściej wybierają blondynów? Co sprawiło, że Olympique Lyon przestał wygrywać? Dlaczego wkrótce drużyny z Londynu, Moskwy i Paryża zaczną dominować w Lidze Mistrzów?” – między innymi na te pytania ma dać odpowiedź licząca 512 stron książka. Ale nie tylko. Jak twierdzą wydawcy, gdyby Nicolas Anelka przeczytał tę pozycję, to Chelsea, a nie Manchester United, wygrałaby w 2008 roku Ligę Mistrzów. Całkiem to ciekawe, a świetne zagraniczne recenzje oraz fakt, ze publikacja została przetłumaczona na ponad 20 języków, działa wyłącznie na jej korzyść. O tym, jak prezentuje się całość, można się przekonać, wydając 39,90 zł. Przynajmniej taka kwota widnieje na okładce „Futbonomii”, bo w księgarni LaBotiga.pl jest ona do kupienia już za 29,93 zł. Tłumaczeniem książki zajął się Jakub Małecki, a wydawcy na zakończenie jej zapowiedzi piszą krótko: „Dzięki niej spojrzysz na futbol z zupełnie nowej strony”. Kto chce się przekonać, czy to prawda – do księgarni marsz! Mieszkańcy Warszawy książkę mogą nabyć nawet bezpośrednio od autorów i to już lada moment. 22 lutego Kuper z Szymańskim spotkają się z czytelnikami w stolicy. Więcej o wydarzeniu pod tym linkiem.

poniedziałek, 13 lutego 2017

Wydało się: Andrzej Stanowski, Halina Zdebska „Małysz: Bogu dziękuję” (2001)

W Polsce wydano dotychczas trzy książki o Adamie Małyszu. Pierwszą pozycją poświęconą naszemu mistrzowi był album Andrzeja Stanowskiego i Haliny Zdebskiej „Małysz: Bogu dziękuję", który ukazał się w 2001 roku nakładem Wydawnictwa Biały Kruk. Co ciekawe, to jedyna publikacja, która uzyskała aprobatę „Orła z Wisły".

Trzy książki o sportowcu, którego nazwisko znało swego czasu każde dziecko, to niewiele. Pamiętać trzeba jednak, że okres „małyszomanii" przypadał na lata 2000-2003, a wtedy rynek literatury sportowej w naszym kraju nie był tak bardzo rozwinięty jak dziś. Bez wątpienia wpływ na stosunkowo niewielką liczbę publikacji poświęconych Małyszowi miał także fakt, że wydanie książki o tym sportowcu wiązało się ze sporym ryzykiem. Skoczek z Wisły pozwał do sądu Wydawnictwo Iskry, które w 2002 roku wypuściło na rynek pozycję „Adam Małysz. Batman z Wisły". Zdaniem skoczka i osób dbających o jego wizerunek, naruszono w publikacji jego dobra osobiste, zamieszczając zdjęcia z życia prywatnego Małysza bez jego zgody, a także próbując wykorzystać popularność sportowca w celach komercyjnych. Żądano od wydawców 50 tys. złotych na cel społeczny, a także przeprosin, o czym powołując się na Polską Agencję Prasową informował portal skokinarciarskie.pl. Ostatecznie skończyło się na pięciu tysiącach złotych zadośćuczynienia i nakazie umieszczenia przeprosin w „Gazecie Wyborczej", jak przeczytać można na portalu Wirtualna Polska.

Pod górkę miało też Wydawnictwo M, które na książkę o Małyszu zdecydowało się w 2004 roku. Pozycja „Adam Małysz. Moje życie" była w zasadzie wywiadem-rzeką z polskim skoczkiem narciarskim, rozmową, którą przeprowadzili dziennikarze TVP: Maciej Kurzajewski i Sebastian Szczęsny. Wydawca wydrukował 60 tys. egzemplarzy tej pozycji, ale sprzedał zaledwie kilkanaście tysięcy. Jak można przeczytać w tekście na stronie sport.pl, promocję publikacji miał zablokować agent Małysza, Edi Federer. Jak twierdzi przedstawiciel wydawnictwa, okazać miało się także, że fani niekoniecznie chcą czytać o polskim mistrzu, więc książka była wielką klapą i przez długi czas wyprzedawana była za grosze. Po latach, przed igrzyskami w Vancouver, jej bohater skarżył się, że został oszukany i rozważał nawet wniesienie pozwu do sądu. Skoczek z Wisły zapowiedział także, że kiedyś napisze swoją autobiografię, ale do dnia dzisiejszego nie doczekaliśmy się wspomnień naszego orła.

niedziela, 12 lutego 2017

Legia mistrzów

Drużyna Legii Warszawa, która w 1995 roku wywalczyła awans do Ligi Mistrzów, była nietuzinkowa. W ówczesnym składzie „Wojskowych” nie brakowało ciekawych osobowości, trudnych charakterów i piłkarzy z niebanalnym życiorysem. Sukces tamtej drużyny, a za taki należy uznać występ w ćwierćfinale elitarnych europejskich rozgrywek, wydawał się więc idealnym tematem na książkę. Dobrze, że po latach taka powstała. Szkoda tylko, że „Legia mistrzów” nie do końca spełnia oczekiwania.

Kiedy usłyszałem o książce „Legia mistrzów”, spodziewałem się lektury na miarę „Wielkiego Widzewa” Marka Wawrzynowskiego czy pozycji "Wisła Kraków. Sen o potędze" Mateusza Migi – świetnych pod względem reporterskim, dogłębnych, odkrywczych. Liczyłem na to tym bardziej, że autor publikacji o stołecznym zespole – Piotr Jagielski – jest synem znanego i cenionego reportażysty, Wojciecha Jagielskiego. Niestety, dzieło 31-letniego autora mocno mnie rozczarowało. Nie jest zbyt obszerne (liczy 270 stron), a pomysł na książkę ze względu na swoją niejednoznaczność mocno rzutuje na jej odbiór. Jagielski postanowił bowiem nie tylko ustami piłkarzy, który grali w Lidze Mistrzów, opisać zespół Legii z połowy lat 90., ale zdecydował się także na dodanie do tej opowieści tła w postaci przemian w polskim futbolu po transformacji ustrojowej, całość ozdabiając wątkami autobiograficznymi, mającymi ukazać jego osobiste odczucia jako młodego kibica. Moim zdaniem to połączenie nie sprawdziło się zbyt dobrze, gdyż rozmyło główny temat książki – historię drużyny, która w 1995 roku wywalczyła awans do Champions League.

O wszystkim i o niczym
Do „Legii mistrzów” idealnie pasuje znane powiedzenie, że jak coś jest o wszystkim, to traktuje tak naprawdę o niczym. Piotr Jagielski spróbował połączyć w książce trzy zupełnie różne tematy, co lekturze zdecydowanie nie wyszło na dobre. Wątków autobiograficznych jest w tej opowieści tak niewiele, że stanowią one absolutnie zbędne fragmenty – nie poznajmy autora na tyle dobrze, by móc się z nim utożsamić, bliżej związać, co stawia pod znakiem zapytania wtrącanie tego typu dygresji (np. o tym, że jako kibic urodzony w 1986 roku miał dosyć życia piłkarską przeszłością i oczekiwał z utęsknieniem na sukces, jakim okazał się awans Legii do Ligi Mistrzów). Gdyby publikacja była pamiętnikiem kibica, który z własnej perspektywy opisuje miłość do klubu z Warszawy i prezentuje sukces Legii ze swojego punktu widzenia, mogłoby to być całkiem ciekawe. Rzeczywistość lat 90., opisy Warszawy, wprowadzenie do książki kilku bohaterów w postaci członków rodziny, kolegów – to mogło się udać. Powstałaby w ten sposób ciekawa powieść w stylu „Futbolu i całej reszty” Przemysława Rudzkiego, mająca sentymentalny wymiar dla czytelników w wieku 30, 40 lat. Nie wiem natomiast, co autor zamierzał osiągnąć, tylko w kilku miejscach prezentując swoją osobistą kibicowską historię – moim zdaniem bez tego książka nie straciłaby na wartości.

wtorek, 7 lutego 2017

Lutowe premiery (cz. 1)

Coś dla kibiców piłkarskich, fanów szczypiorniaka i boksu. Tak w skrócie prezentuje się oferta wydawnictw na pierwszą część lutego. Na początku tego miesiąca do księgarni w całej Polsce trafiły trzy nowości, o których warto wspomnieć. Każda z nich kierowana jest bowiem do innego odbiorcy, każda zapowiada się ciekawie i każdej należy poświęcić kilka słów. Po jakie lutowe premiery można już teraz wybrać się do sklepu?

Zaczynamy od nowej książki Ronalda Renga. Tego niemieckiego dziennikarza czytelnicy mogą kojarzyć z pozycji „Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk”, która na polskim rynku ukazała się niemal dokładnie dwa lata temu. Biografia bramkarza reprezentacji Niemiec, który cierpiał na depresję i popełnił samobójstwo, odbiła się szerokim echem nie tylko w ojczyźnie piłkarza, ale na całym świecie. W Polsce pozycja wydana nakładem Wydawnictwa SQN została uznana przez jury Sportową Książką Roku 2015. Całkiem słusznie, bowiem jest to absolutnie świetna lektura, o czym przekonywałem w tej recenzji. Wielka w tym zasługa autora, który wykazał się ogromnym talentem, wyczuciem i finezją. Nic dziwnego, że wydawca tej publikacji zdecydował się wypuścić na rynek kolejne dzieło Renga. „Bundesliga. Niezwykła opowieść o niemieckim futbolu” to ponownie ciekawa ludzka historia. Autor, opisując życie Heinza Hoehera, piłkarza i trenera związanego z Bundesligą od początku jej założenia, tworzy opowieść o rozwoju niemieckich rozgrywek piłkarskich. „To nie naszpikowana datami, nazwiskami i pustymi liczbami historia niemieckich rozgrywek piłkarskich. Ta opowieść sięga znacznie głębiej – do samego wnętrza ligi. I pokazuje ją oczami człowieka związanego z nią od momentu jej założenia”, czytamy w opisie liczącej 416 stron publikacji. Zapowiedź sugeruje, że to nie tylko idealna propozycja dla fanów piłki nożnej zza naszej zachodniej granicy, ale też uniwersalna opowieść o futbolu w Niemczech. Okładkowa cena książki to 39,90 zł, natomiast w księgarni LaBotiga.pl można ją nabyć ze sporą zniżką, oszczędzając prawie 14 zł. Tłumaczeniem pozycji, która na naszym rynku ukazała się 1 lutego, zajęli się Michał Jeziorny oraz Tomasz Urban.

sobota, 21 stycznia 2017

Wojna o prawdę? Owsiański kontra Gowarzewski

Rzadko się zdarza, żeby powodem wydania książki była… premiera innej publikacji! Tak jednak stało się pod koniec ubiegłego roku, kiedy niespełna miesiąc po ukazaniu się na rynku pozycji Andrzeja Gowarzewskiego „Mistrzostwa Polski. Ludzie. 1918-1939”, światło dzienne ujrzało dzieło Jarosława Owsiańskiego „Prawdziwe i nieprawdziwe historie piłkarzy Warty Poznań w mistrzostwach Polski 1921-1939”. Ciekawe? Interesująco robi się dopiero, gdy zajrzy się do środka drugiej z książek…

Żeby nakreślić tło sytuacji, na wstępie kilka słów o obu autorach. Andrzeja Gowarzewskiego nikomu przedstawiać nie trzeba. To najbardziej znany w Polsce dokumentalista futbolowych dziejów, twórca Encyklopedii Piłkarskiej Fuji, autor prawie 100 książek i człowiek, który niemal całe życie poświęcił tworzeniu wyjątkowego archiwum. Pochodzący z Poznania Jarosław Owsiański nie jest aż tak znany, ale fani historii futbolu z pewnością co najmniej kojarzą jego dzieła. Ten twórca także ma się czym pochwalić – dotychczas jako współautor wydał trzy książki („Piłkarską lokomotywę” w 1987 roku o dziejach Lecha Poznań, pokaźną „Historię futbolu wielkopolskiego” w 2013 roku i „Encyklopedię ekstraklasy” dwa lata później), a w ubiegłym roku pozycją „Rozgrywki piłkarskie w Wielkopolsce do roku 1919” zadebiutował jako solista.

Jak łatwo zauważyć, Owsiański jako poznaniak interesuje się i bada od lat historię piłki nożnej w Wielkopolsce. Nic więc dziwnego, że po ukazaniu się najnowszego dzieła Gowarzewskiego postanowił prześledzić zawarte tam informacje dotyczące zawodników Warty Poznań. Sprawdzenie danych oraz wyrażenie swoich wątpliwości poszło mu niezwykle szybko. Niemal dokładnie cztery tygodnie po ukazaniu się książki Wydawnictwa GiA, czytelnicy mogli zamówić już jego odpowiedź na tę pozycję. Publikacja „Prawdziwe i nieprawdziwe historie piłkarzy Warty Poznań” nie jest zbyt obszerna (liczy 112 stron), ale pokrótce traktuje o każdym z sezonów 1921-1939, podczas których Warta Poznań walczyła o tytuł mistrza Polski. Przede wszystkim jednak książka wskazuje na nieścisłości oraz błędy Gowarzewskiego, które ten, zdaniem autora, popełnił w najnowszym opracowaniu.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Wydało się: Stanisław Marusarz „Na skoczniach Polski i świata” (1955)

Wydawanie wspomnień sportowców ma w Polsce długą tradycję. Prekursorem był Janusz Kusociński, który swoją biografię napisał i udostępnił do sprzedaży jeszcze w okresie międzywojennym, w 1933 roku. Na kolejne tego typu książki kibice musieli poczekać do lat 50., kiedy to na rynku pojawiły się m.in. wspomnienia Stanisława Marusarza „Na skoczniach Polski i świata".

Pozycja napisana przez legendę polskiego narciarstwa miała kilka wydań. W 1955 roku ukazała się premierowo nakładem Wydawnictwa Literackiego z Krakowa, natomiast dwa lata później wydało ją Wydawnictwo Sport i Turystyka z Warszawy. Ta sama firma w 1974 roku zdecydowała się kolejny raz wypuścić na rynek książkę „Na skoczniach Polski i świata", tym razem w zmienionej okładce i nowym formacie. Dwa pierwsze wydania wspomnień skoczka narciarskiego zwanego „Dziadkiem" musiały cieszyć się dużą popularnością, skoro zdecydowano się wydać je po raz trzeci. Nakład obu książek z lat 50. wynosił łącznie ok 20 tysięcy egzemplarzy. Dziś na takie wyniki sprzedażowe może liczyć w Polsce niewielu autorów.

Stanisław Marusarz swoich wspomnień nie napisał sam. Pomagał mu w tym Zbigniew K. Rogowski – dziennikarz „Expressu Wieczornego" i „Stolicy", korespondent „Przekroju" w Hollywood, a także autor kilkunastu publikacji książkowych. Jedną z jego pierwszych książek były właśnie wydane pierwotnie w 1955 roku wspomnienia skoczka z Zakopanego. Rogowski zajął się ich opracowaniem i tak powstała licząca sześć rozdziałów pozycja. Marusarz opowiada w niej o swoich przeżyciach nie tylko związanych ze sportem, ale także życiem osobistym i trudnym okresem II wojny światowej. Książkę czyta się bardzo dobrze, a wpływ ma na to bez wątpienia nietuzinkowa historia zakopiańskiego skoczka.

niedziela, 15 stycznia 2017

Historia koszykarskiej Legii Warszawa

Pierwszą książką – „Srebrni chłopcy Zagórskiego” – Marek i Łukasz Ceglińscy zawiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Genialna pod względem reporterskim publikacja zapewniła im uznanie czytelników, ale też zaostrzyła apetyty. Ich najnowsze dzieło w mojej ocenie nie jest aż tak znakomite jak poprzedniczka, ale to wciąż lektura z najwyższej półki. Dla fanów koszykówki i historii sportu „Zieloni Kanonierzy” to zdecydowanie książka z gatunku „must read”.

Książka została wydana z okazji 100-lecia Legii i 60. rocznicy pierwszego mistrzostwa Polski zdobytego przez koszykarską sekcję tego klubu. Jak się łatwo domyślić, opowiada o historii basketu pod znakiem „eLki”. To zasadnicza różnica w porównaniu ze „Srebrnymi chłopcami Zagórskiego”  - ramy czasowe opowieści są tutaj znacznie szersze i obejmują niemal 90 lat. W poprzedniej książce głównym opisywanym wydarzeniem były rozgrywane we Wrocławiu w 1963 roku mistrzostwa Europy, w których reprezentacja Polski zajęła drugie miejsce. „Zieloni Kanonierzy” są pozycją znacznie szerszą, a do tego wydawnictwem oficjalnym, które ukazało się na rynku we współpracy z klubem. To niejako narzuciło autorom konieczność choć cząstkowego opisania całych dziejów sekcji koszykarskiej Legii. Publikacja zaczyna się więc od rozdziału poświęconego początkom legijnego basketu jeszcze przed wojną (w większości w oparciu o materiały prasowe), potem traktuje o złotym okresie największych sukcesów w latach 50. i 60. (główna i najobszerniejsza część książki), by następnie przedstawić powolny spadek sportowej jakości sekcji i jej reaktywację w ostatnich latach.

Legia to ludzie
Na szczęście oficjalność publikacji nie ma wielkiego wpływu na jej jakość. Widać, że autorzy dostali swobodę w pisaniu, bo książka przedstawia dzieje koszykarskiej Legii nie w formie opisów meczów, statystyk i tabel, ale poprzez ukazanie historii najważniejszych zawodników. To właśnie dzięki temu pozycja „Srebrni chłopcy Zagórskiego” była tak wyjątkowa – mimo że traktowała o odległych czasach, losy reprezentantów zostały przedstawione w niej niezwykle ciekawie i stanowiły największą wartość publikacji. Podobnie jest z „Zielonymi Kanonierami”, którzy w większości stanowią opowieść o gwiazdach Legii i tym, co je spotkało w życiu. Mamy całe rozdziały poświęcone Andrzejowi Pstrokońskiemu, Januszowi Wichowskiemu, Edwardowi Jurkiewiczowi, Włodzimierzowi Tramsowi, Marcinowi Michalskiemu czy Władysławowi Pawlakowi. W pozostałych rozdziałach przybliżone zostały sylwetki innych legionistów. To właśnie największa wartość książki. Można nie znać tych postaci, można nie interesować się w ogóle koszykówką, a fragmenty te i tak zainteresują każdego czytelnika. Bo pomimo że przedstawiają życie koszykarzy, to jednak ukazują ich „ludzką” stronę, a autorzy w kreśleniu portretów wykazują się znakomitym warsztatem reporterskim i wyczuciem.

piątek, 13 stycznia 2017

Piątka na piątek: Dialogi z książki Andrzeja Szarmacha i Jacka Kurowskiego „Diabeł nie anioł”

Ta książka pojawiła się na rynku dosyć niespodziewanie. Andrzej Szarmach przez dłuższy czas stronił od mediów, ale kiedy w końcu postanowił wspólnie z dziennikarzem Jackiem Kurowskim opowiedzieć historię swojego życia, wyszła mu do bólu szczera i pełna anegdot autobiografia. Poznajcie pięć dialogów z książki legendy polskiego futbolu!

1. Piechniczek do Szarmacha: „Przyjechałeś tu na mistrzostwa za zasługi dla polskiej piłki. Ale u mnie grać już nie będziesz”.

Takie słowa od selekcjonera miał usłyszeć Andrzej Szarmach tuż po przylocie reprezentacji Polski na mundial do Hiszpanii w 1982 roku. Jak pisze w książce piłkarz, Piechniczek odwiedził go w hotelowym pokoju w momencie, gdy dopiero rozpakowywał walizki. Trener nie odpowiedział już na pytanie „Diabła” o to, dlaczego w takim razie zabierał go na turniej? Selekcjoner miał obrócić się na pięcie i wyjść z pokoju. Ta relacja Szarmacha wydaje się znajdować potwierdzenie w rzeczywistości – w końcu napastnik od początku mistrzostw grzał ławę, nawet w półfinałowym starciu z Włochami, w którym z powodu nadmiaru kartek nie mógł zagrać Zbigniew Boniek. „Diabeł” wystąpił dopiero w meczu o trzecie miejsce z Francją i zdobył bramkę, przyczyniając się do zwycięstwa Polski 3:2. Było to jednocześnie jego ostatnie spotkanie w reprezentacji. „To był największy koszmar w mojej karierze” – tak Szarmach wspomina po latach hiszpański mundial.

2. Deyna do Gmocha: „Jacek, nie lubię, jak węże pierdzą”.

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Wydało się: Jadwiga Jędrzejowska, Kazimierz Gryżewski „Urodziłam się na korcie” (1955)

Jest jedną z pierwszych polskich sportsmenek, które zdecydowały się na wydanie wspomnień. Nic dziwnego, gdyż zwyczajnie miała o czym pisać i co wspominać. Do niedawna była jedną Polką, którą dotarła do finału Wimbledonu. Jej wyczyn powtórzyła Agnieszka Radwańska, ale to Jadwiga Jędrzejowska jeszcze przed wojną przecierała szlaki na największych tenisowych turniejach świata.

W 1955 roku nakładem warszawskiego wydawnictwa Iskry ukazała się autobiografia polskiej tenisistki zatytułowana „Urodziłam się na korcie”. W pierwszych słowach wspomnień autorka tłumaczy, ze tytuł wcale nie jest nadużyciem, gdyż późniejsza finalistka Wimbledonu przyszła na świat w domku, który znajdował się tuż obok kortów Akademickiego Związku Sportowego. Krakowianka najmłodsze lata swojego życia spędziła właśnie na nich, najpierw podając piłkę starszym i ukradkiem w przerwach między meczami próbując ją odbijać czyimiś rakietami, co skrzętnie odnotowuje w swojej książce. Pochodziła z ubogiej rodziny, więc nie stać jej było na kupno własnego sprzętu. Przełom nastąpił w momencie, kiedy jej ojciec wystrugał jej własną rakietę z drewna. „Nie rozstaję się odtąd ani na chwilę z rakietką; idąc spać, wkładam ją pod poduszkę, tak jak inne dziewczynki ukochaną lalkę” – wspomina tamte chwile w swojej autobiografii.

Na dalszych stronach książki Jędrzejowska pisze o początkach kariery – kiedy w wieku 10 lat wraz z kolegami z podwórka założyła własny klub i rozgrywała pierwsze mecze starą, zniszczoną już piłką, kiedy rok później otrzymała pierwszą profesjonalną rakietę, a także kiedy wkrótce grała już z dorosłymi i otrzymywała za to wynagrodzenie. Pieniądze oddawała matce, z dumą podkreślając, że to ona je zarobiła. Jak zaznacza w swoich wspomnieniach przyszła mistrzyni Polski, jej dobrze rozwijające się kariera stanęła pod znakiem zapytania, kiedy matka zachorowała i trafiła do szpitala. Po dwóch miesiącach z niego wyszła, ale to na Jadwigę spadł obowiązek opiekowania się domem, gdyż „poczciwe matczysko”, jak określa rodzicielkę w swojej książce Jędrzejowska, nie mogło już wszystkim się zajmować. Na szczęście ostatecznie okazało się, że ta sytuacja nie zahamowała sportowego rozwoju tenisistki.

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Wydało się: Bogadan Tuszyński "Tytani mikrofonu" (1992)

Wojciech Trojanowski, Bohdan Tomaszewski, Jan Ciszewski oraz Tomasz Hopfer, czyli legendy polskiego dziennikarstwa sportowego, mają szczęście. Mają szczęście, że pojawił się ktoś taki jak Bogdan Tuszyński, który postanowił pochylić się nad ich życiorysami i uwiecznić je w książce „Tytani mikrofonu”. Czy wkrótce ktoś stworzy dzieło poświęcone pamięci samego autora, który odszedł od nas wczoraj rano? Oby znalazł się godny następca...

Publikacja Tuszyńskiego "Tytani mikrofonu", notabene autorstwa dziennikarza sportowego, ukazała się w 1992 roku nakładem Polskiej Oficyny Wydawniczej „BGW”. „Był Mikołajem Rejem radiowego reportażu sportowego! Pamięci Wojciecha Trojanowskiego książkę tę poświęcam” - na pierwszej stronie można znaleźć taką adnotację autora. Właśnie od przedstawienia sylwetki Trojanowskiego swoje dzieło rozpoczyna Tuszyński, na kolejnych stronach przybliżając czytelnikowi życiorysy innych żurnalistów: oprócz wymienionych we wstępie także Witolda Dobrowolskiego i Jacka Żemantowskiego.

Ale nie tylko o redaktorach, których nazwiska znalazły się w tytułach rozdziałów, traktują „Tytani mikrofonu”. Przy okazji opisu poszczególnych osób Tuszyński wspomina również o innych dziennikarzach pracujących w redakcjach Polskiego Radia czy Telewizji. Są chociażby fragmenty o Konradzie Grudzie, Tadeuszu Pyszkowskim czy Stefanie Rzeszocie. Wspominają ich nawet sami bohaterowie, gdyż książka z 1992 roku nie składa się wyłącznie z narracji Tuszyńskiego. Często i gęsto wypowiadają się w niej dziennikarze, którym publikacja jest poświęcona, a autor z dużą częstotliwością cytuje także opinie ich kolegów z branży (m.in. Daniela Passenta, Marka Ołdakowskiego czy Jerzego Cierpiatki). Po części publikacja reportera Polskiego Radia jest więc zbiorem wspomnień Tomaszewskiego, Trojanowskiego czy Hopfera oraz ludzi, z którymi pracowali.