Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lekkoatletyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lekkoatletyka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 listopada 2021

Lekko o atletyce, czyli historie o polskich sportowcach. Recenzja książki Tomasza Sowy

W ostatnim czasie na rynku wydawniczym liczba publikacji dotyczących lekkoatletyki wzrasta. Oznacza to, że jest na tę tematykę zapotrzebowanie i ludzie chętnie sięgają po literaturę tego typu. Tomasz Sowa wpasował się w ten trend i napisał książkę lekką i przyjemną, która może zainteresować osoby rozpoczynające przygodę z historią polskiej lekkoatletyki, ale nie tylko.

Porządek i chronologia

Autor przybliżył czytelnikom historię królowej sportu na ziemiach polskich od XIX wieku aż po dziś. Skupił się przede wszystkim na sukcesach naszych reprezentantów z dwudziestego stulecia, opisując wydarzenia w najbardziej znanych wersjach. Nie oszukujmy się, ile publikacji, tyle wariantów wydarzeń. Pisząc to, mam na myśli historie typu: „Janusz Sidło podczas konkursu rzutu oszczepem na IO w Melbourne, oddał swój oszczep Egilowi Danielsenowi”. Wiemy doskonale, że wielu historyków sportu podważa tę wersję wydarzeń. Takich przypadków jest w książce dużo. Krótko mówiąc, Tomasz Sowa nie bawi się w obalanie mitów, tylko snuje lekkoatletyczne opowieści, zachowując przy tym chronologiczną kolejność wydarzeń, co bardzo ułatwia czytanie książki. Panuje porządek, bo jest ona napisana prostym, bardzo przystępnym językiem, co sprawia, że spokojnie może po nią sięgnąć nie tylko kibic sportu, ale także osoba na co dzień sportem się nie interesująca, lubiąca poczytać o ciekawych ludzkich historiach. Zaznaczam, że dla kibica lekkoatletyki, który śledzi na ekranie telewizora najważniejsze sportowe imprezy i słucha uważnie komentatorów, którzy bardzo często przywołują sukcesy z minionej epoki, większość faktów będzie znana, ale z całą pewnością natkną się też na takie historie, które nie są zbyt popularne w przestrzeni publicznej.

Antoni Cejzik i Witold Gerutto

piątek, 16 lipca 2021

"Igrzyska lekkoatletów. Antwerpia 1920. Tom 6". Recenzja książki

Siódme Letnie Igrzyska Olimpijskie w Antwerpii odbyły się 101 lat temu. Miały one być pierwszą szansą na występ dla naszych olimpijczyków pod biało-czerwoną flagą, jednak z powodu wojny prowadzonej przez Polskę z Rosją Radziecką, Polski Komitet Igrzysk Olimpijskich podjął decyzję o wycofaniu naszych sportowców z rywalizacji. Europa po wojnie była biedna i raczej mało kto myślał o sporcie, ale na szczęście Belgii udało się zorganizować tę imprezę na całkiem wysokim poziomie.

Panowie Daniel Grinberg i Adam Parczewski nie pozwalają o sobie zapomnieć. Właśnie wypuścili na rynek szósty już tom olimpijskiej historii lekkoatletyki zatytułowany „Igrzyska lekkoatletów. Antwerpia 1920”. Po obszernym dziele, jakim był tom piąty opisujący igrzyska olimpijskie z roku 1912, które odbyły się w Sztokholmie, teraz autorom przyszło się zmierzyć z nieco trudniejszym zadaniem, bowiem nie wiedzieć czemu z belgijskich igrzysk zachowało się niewiele materiałów, nie tylko pisanych, ale również filmowych i dźwiękowych. Tym bardziej autorom należą się wielkie brawa, że podołali temu zadaniu i odtworzyli olimpijską rywalizację z dużą dokładnością, a efektem ich pracy jest kolejna bardzo udana książka. Mimo mniejszej niż zwykle dostępności materiałów źródłowych z samych igrzysk, autorzy wypuścili na rynek ponad czterystustronicową publikację.

Szerokie tło historyczno-polityczne

Czy warto nabyć tę książkę? Jeśli ktoś lubi literaturę historyczną, szuka faktów a nie mitów, a do tego jest fanem lekkoatletyki, to na to pytanie może odpowiedzieć tylko twierdząco. Tak jak w poprzednich tomach cyklu, „Antwerpia 1920” rozpoczyna się od rozdziału zatytułowanego „Kapsuła czasu”. Tym razem rozdział ten jest monstrualnych rozmiarów i liczy ponad 80 stron. Stało się tak, gdyż autorzy postanowili przybliżyć czytelnikowi wydarzenia historyczne z Polski i ze świata, jakie miały miejsce w latach 1912-1919, czyli między Sztokholmem a Antwerpią. Pozwala to czytelnikowi zorientować się, jak wyglądała sytuacja na świecie w tamtych czasach i w jakich okolicznościach politycznych odbywały się siódme igrzyska olimpijskie. Autorzy opisali w pigułce, a właściwie w wielkiej pigule, wydarzenia historyczne, te oczywiste, a także te nie do końca poprawne politycznie. Mam na myśli część poświęconą Polsce. Kilka faktów mocno mnie zaskoczyło i zapewniam, że o wielu wspomnianych tam wydarzeniach nie uczą się w szkołach. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do rozmiarów tego rozdziału. Będąc w połowie lektury, czytelnikowi daty i wydarzenia mieszają się jak warzywa w garnku z zupą i ciężko je zapamiętać. Gdyby było o połowę krócej, z całą pewnością byłoby ciekawiej, a tak trochę wieje nudą.

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Wydało się: Władysław Dejewski „Nasz Bronek. Rzecz o Bronisławie Malinowskim” (1998)


31 lipca 1980 roku został mistrzem olimpijskim, uzyskując w finale biegu na trzy kilometry z przeszkodami czas 8.09,7 min. Rok później – 27 września 1981 roku – zginął w wypadku samochodowym na moście wiślanym w Grudziądzu, zderzając się z ciężarówką. Tragiczną historię Bronisława Malinowskiego opisuje w książce „Nasz Bronek” Władysław Dejewski.

Pozycja ukazała się w 1998 roku, a jej wydawcą jest P.H. „JU-WO” Sp. z o.o. Autor to kolega Malinowskiego z klubu GKS „Olimpia”, a także były wiceprezydent Grudziądza. Na tylnej stronie okładki napisał, kim dla niego był bohater książki. Te kilka słów idealnie oddaje charakter wydawnictwa, które ma formę wspomnienia wspaniałego sportowca i człowieka. Dejewski pisze:

"Kim był dla mnie Bronek?
Wówczas - o rok starszym kolegą klubowym.
Później - niedoścignionym wzorem cnót i osiągnięć sportowych. Obecnie - osobliwym wspomnieniem, doprowadzającym do wściekłości, że to już tylko wspomnienie.
Zawsze - grudziądzaninem."

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Wydało się: Bohdan Tomaszewski „Kariera z kolcami” (2008)

Mistrz olimpijski z Rzymu, podwójny mistrz Europy ze Sztokholmu, rekordzista świata w biegu na 3000 metrów z przeszkodami. Zdzisław Krzyszkowiak był jednym z najlepszych polskich biegaczy długodystansowych. W 1962 roku, rok przed zakończeniem przez niego czynnej kariery, książkę jemu poświęconą wydał Bohdan Tomaszewski.

Pozycja zatytułowana „Kariera z kolcami" ukazała się nakładem Wydawnictwa Sport i Turystyka i była podsumowaniem przygody długodystansowca ze sportem. Książka po blisko 50 latach doczekała się drugiego, poprawionego wydania. W 2008 roku Krystyna Krzyszkowiak, żona mistrza olimpijskiego z Rzymu, postanowiła przypomnieć kibicom sylwetkę męża, który odszedł pięć lat wcześniej. Bohdan Tomaszewski dopisał nowe słowo wstępne i biografia dzięki firmie Wystawy i Wydawnictwo K.K. im. Zdzisława Krzyszkowiaka ponownie trafiła na rynek. Co ciekawe, dziś łatwiej zdobyć jej pierwsze wydanie z lat 60. niż znaleźć nowsze, które musiało ukazać się w niskim nakładzie.

„Kariera z kolcami" to chronologiczny zbiór wydarzeń z życia dawnego mistrza. Przede wszystkim tych dotyczących sportu, a nie życia prywatnego. Autor tłumaczy taką formę biografii we wstępie, zadając czytelnikowi filozoficzne pytanie: „Czy wyczynowiec tej klasy, stale wojażujący i trenujący ponad miarę wytrzymałości zwyczajnego człowieka, w istocie ma osobiste życie?". Rzeczywiście, w książce trudno znaleźć coś o tych wydarzeniach, które nie byłyby związane ze sportem. Pozycja pióra Tomaszewskiego jest więc publikacją w dawnym stylu – nie nastawioną na skandal czy ujawnianie „brudów" z życia osobistego, a biografią mającą stanowić udokumentowanie najważniejszych osiągnięć sportowca.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Wydało się: Elżbieta Duńska-Krzesińska „Zamiatanie warkoczem” (1994)

Stosunkowo niewiele wspomnień sportowców przybiera charakter do bólu szczerych i bezkompromisowych książek. Do tego wąskiego grona zaliczyć można z pewnością pozycję „Zamiatanie warkoczem”, czyli autobiografię Elżbiety Duńskiej-Krzesińskiej, mistrzyni olimpijskiej z Melbourne w skoku w dal, która zmarła 29 grudnia 2015 roku.

Wspomnienia tej wybitnej i utytułowanej sportsmenki ukazały się w 1994 roku nakładem Oficyny Ypsylon. Działo się to już kilkadziesiąt lat po tym, jak Duńska-Krzesińska święciła największe triumfy. W 1956 roku sięgnęła po mistrzostwo olimpijskie, a cztery lata później w Rzymie w skoku w dal była druga. Dwa krążki przywiezione z igrzyska są najbardziej znaczącymi z jej osiągnięć i oczywiście opisu okoliczności ich zdobycia nie mogło zabraknąć w książce. Autorka w „Zamiataniu warkoczem” wspomina o swoim olimpijskim debiucie, który miał miejsce w 1952 roku w Helsinkach. Tam Polka zajęła 12. miejsce, a to ze względu na jej charakterystyczny… warkocz. Właśnie on podczas oddawania najdłuższej próby wysunął się spod koszulki i zostawił ślad na piasku, od którego sędziowie odmierzyli skok. Gdyby nie warkocz, który zresztą stał się po zawodach przedmiotem narodowej dyskusji, Duńska-Krzesińska sklasyfikowana byłaby wyżej i najprawdopodobniej już wtedy stanęłaby na podium igrzysk.

sobota, 27 września 2014

Błyskawica

W połowie sierpnia do polskich księgarni trafiły wspomnienia Usaina Bolta zatytułowane „Szybszy niż błyskawica”. Książka napisana przez Jamajczyka nie okazała się może najlepszą sportową autobiografią, jaką kiedykolwiek czytałem, ale była całkiem przyjemna. Odsłania kulisy zawodów, w których startował najszybszy człowiek świata, ale przede wszystkim pozwala dobrze poznać jego osobowość i charakter.

Pozycja wydana przez Bukowy Las to już druga autobiografia Bolta, która ukazała się w Polsce. Rok wcześniej dzięki Wydawnictwu Sine Qua Non kibice mieli okazję zapoznać się ze wspomnieniami Jamajczyka zatytułowanymi „9.58”. Tamta książka miała jednak nieco inną formę. Nie była to klasyczna biografia, a raczej bogato ilustrowany album o podejściu Bolta do życia, jego pasjach, rodzinnej miejscowości, znajomych, trenerach. Owszem, zawierała się w nim także opowieść o kolejnych etapach lekkoatletycznej kariery jamajskiego sprintera, ale publikacja różniła się od pozycji „Szybszy niż błyskawica”. Książkę recenzowałem zresztą na blogu w tradycyjnej, pisemnej formie oraz opowiadałem o niej w recenzji wideo, więc można zapoznać się z oboma materiałami i przypomnieć sobie, jak się prezentowała. Choć, co normalne, sporo wątków w tych wydawnictwach się powtarza, obie pozycje są inne. Czytając nowszą książkę nie miałem wrażenia, że „gdzieś to już słyszałem”, dlatego spędziłem z nią kilka całkiem miłych godzin.

Książka jak bieg
„Szybszy niż błyskawica” rozpoczyna się od opisu wypadku samochodowego, który przeżył Bolt. Działo się to w 2009 roku, kiedy Jamajczyk, spiesząc się na mecz Manchesteru United, wypadł z drogi podczas ulewy, a jego BMW M3, po kilkukrotnym przekoziołkowaniu, wylądowało na dachu. Jakimś cudem jemu oraz dwóm przyjaciółkom, które podróżowały razem z nim, nic poważnego się nie stało, ale całe zdarzenie wyglądało bardzo groźnie. Autor postanowił otworzyć książkę okolicznościami tego właśnie wypadku, gdyż, jak sam twierdzi, zmieniło ono jego podejście od życia. Zrozumiał, że czuwała nad nim opatrzność boska i odtąd postanowił w stu procentach wykorzystywać talent, który otrzymał od Boga. Dobre wprowadzenie do lektury, która w kolejnych rozdziałach cofa się do pierwszych lat życia przyszłego rekordzisty i mistrza świata.

środa, 20 sierpnia 2014

Po prostu „Champion”

Choć na rynku pojawił się w styczniu tego roku, dopiero teraz postanowiłem przyjrzeć mu się nieco bliżej. „Champion. Sport and More” to magazyn, jakiego w Polsce brakowało. Po lekturze trzeciego numeru muszę przyznać, że pismo ma naprawdę spory potencjał, a jego wysoka wizualna jakość absolutnie idzie w parze z merytoryczną zawartością.

„Champion” jest kwartalnikiem. Premierowe wydanie magazynu trafiło do kiosków i salonów prasowych w lutym i poświęcone było przede wszystkim zbliżającym się igrzyskom olimpijskim w Soczi. Na okładce widniała postać Justyny Kowalczyk w białej, puchowej czapce, a w środku wiele miejsca poświęcono sportom zimowym. Drugi numer ukazał się w maju i także miał swój motyw przewodni. Była nim piłka nożna, a to oczywiście w związku mundialem, który wkrótce miał rozpocząć się w Brazylii. Obie gazety przeglądałem w Empiku, ale ostatecznie, głównie ze względu na sporą liczbę książek czekających w kolejce, nie zdecydowałem się na zakup. Dopiero kiedy kontaktowałem się z wydawcami w sprawie konkursu organizowanego na ich fan page’u (drugi raz w życiu coś wygrałem – piłkę z autografem Roberta Lewandowskiego!) i padła propozycja zrecenzowania pisma, na którą przystałem, magazyn trafił w moje ręce. Wziąłem się za czytanie i wychodzi na to, że „Champion. Sport and More” zyskał w mojej osobie stałego czytelnika.

Kwartalnik z pomysłem
Trzeci numer magazynu, który otrzymałem od redakcji, w większości poświęcony jest królowej sportu. Lekkoatletyka okazała się w nim dyscypliną dominującą, co wiąże się z dwoma wydarzeniami – mistrzostwami Europy w Zurychu, które już za nami i Memoriałem Kamili Skolimowskiej (23 sierpnia), na którym zjawi się sam Usain Bolt. To właśnie twarz Jamajczyka widnieje na okładce, a czytelnik, który sięgnie po najnowszy numer pisma, znajdzie w nim między innymi obszerny artykuł Grzegorza Mikuły poświęcony temu sprinterowi. Od razu warto dodać, że bardzo ciekawy, co w przypadku autorów piszących dla „Championa” jest raczej regułą. Mimo że w magazynie, z małymi wyjątkami, próżno szukać bardzo znanych dziennikarskich nazwisk, podejście twórców jest rzetelne i kreatywne. Już na pierwszy rzut oka widać, że pismo robione jest z pomysłem, co staje się główną z jego zalet.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Mo Farah i jego „Siła ambicji”

Autobiografie sportowców bywają różne. Czasem autorzy wspomnień zaskakują ciekawą formą opisu swojego życia, czasem wyróżniają się zabawnym lub ciętym językiem, zdarza się też, że nie piszą szczególnie interesująco. Okazuje się jednak, że wcale nie trzeba być świetnym pisarzem, aby napisać wciągającą biografię. Wystarczy przeżyć mnóstwo niesamowitych przygód, a później po prostu napisać o nich w książce.

Tak właśnie uczynił Mo Farah w swojej autobiografii, którą zatytułował „Siła ambicji”. Przed sięgnięciem po lekturę napisaną przez tego biegacza, wiedziałem o nim mniej więcej tyle, ile przeciętny kibic. Wiedziałem, że urodził się w Somalii, że startuje w barwach Wielkiej Brytanii, do której przeniósł się w dzieciństwie i że jest podwójnym mistrzem świata z Moskwy, a także dwukrotnym złotym medalistą olimpijskim z Londynu. Kiedy zagłębiałem się w kolejne strony książki, zaczynałem zdawać sobie sprawę z tego, jak powierzchowne były to informacje. Historia Mo Faraha jest bowiem niesamowicie głęboka i intrygująca, stąd też nic dziwnego, że czytanie o życiu brytyjskiego sportowca było zajęciem bardzo przyjemnym. Ani się nie obejrzałem, jak przebrnąłem przez ponad 230 stron, na których o swoich przygodach opowiada Mohamed.

środa, 14 sierpnia 2013

Autobiografia najszybszego człowieka świata

Usain Bolt – najszybszy człowiek świata to nie tylko wyjątkowy sportowiec, ale też wielki showman. Na bieżni sprawia wrażenie bardzo pewnego siebie, momentami aroganckiego. Nie do końca jest to prawdą, o czym można się przekonać po lekturze całkiem niezłej autobiografii Jamajczyka zatytułowanej „9.58”.

Książka swoją premierę ma w dniu dzisiejszym, a za jej wydaniem stoi Sine Qua Non. Wydawnictwo z Krakowa zdecydowało się wypuścić na polski rynek autobiografię Usaina Bolta po 3 latach od ukazania się oryginalnej wersji. Okazja do tego nadarzyła się znakomita, gdyż w niedzielę Jamajczyk ponownie potwierdził status najszybszego człowieka globu, zdobywając na Mistrzostwach Świata w Moskwie złoty medal w biegu na 100 m, a przed nim przecież jeszcze zawody na dystansie dwukrotnie dłuższym i udział w sztafecie 4x100 m. Wszystko wskazuje na to, że Bolt po raz kolejny zakończy rywalizację z trzeba złotymi medalami.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Co tam, Panie, w księgarniach?

Dużo dzieje się ostatnio na rynku książek sportowych. Nie ma co się dziwić. Za nami dwie wielkie imprezy – Euro 2012 i Igrzyska Olimpijskie w Londynie, które mocno ożywiły dosyć leniwe dotychczas, zwłaszcza pod względem tematyki sportowej, wydawnictwa. Na które pozycje warto zwrócić szczególną uwagę?

David Miller jest autorem najlepszej książki
o igrzyskach, która ukazała się dotychczas
na polskim rynku.
Z pewnością książką, która robi ogromne wrażenie jest „Historia Igrzysk Olimpijskich i MKOl. Od Aten 1894 do Londynu 2012”. Pozycja autorstwa Davida Millera ukazała się przed londyńską imprezą i bez wątpienia można przyznać, że jeśli chce się zaczerpnąć fachowych i dokładnych informacji na temat narodzin i przebiegu nowożytnych igrzysk olimpijskich, to ta książka jest do tego idealna. Wydawnictwo Rebis po raz drugi zdecydowało się na wypuszczenie jej na rynek. Pierwsze wydanie ukazało się cztery lata temu, tuż przed Igrzyskami w Pekinie. Wrażenie robi nie tylko merytoryczna wartość dzieła – opis historii powstawania najważniejszej imprezy sportowej na świecie, szczegóły przebiegu poszczególnych igrzysk, sylwetki najważniejszych postaci, informacje o kryzysach, jakie przeżywał ruch olimpijski czy wywiady z działaczami z całego świata. Sam fakt, że książka liczy ponad 700 stron i waży co najmniej dobre 3 kilogramy zapiera dech w piersiach! Przy sporym formacie wydawnictwa czcionka jest naprawdę niewielka, ilustracje nie stanowią większości dzieła, więc sam tekst prezentuje się naprawdę okazale. To na pewno pozycja dla fanów sportu, którzy chcą dogłębnie poznać historię igrzysk olimpijskich. Można wręcz powiedzieć, że to książka dla prawdziwych koneserów, bowiem nie każdego na nią stać.

niedziela, 5 sierpnia 2012

O dwóch takich, którzy potrafili pokonać każdą przeszkodę. Część II: BRONISŁAW MALINOWSKI

Fot. Alex Kazakhov, źródło: www.wikimedia.org
31 lipca 1980 roku został mistrzem olimpijskim, uzyskując w finale biegu na 3 km z przeszkodami czas 8.09,7 min. Rok później – 27 września 1981 roku zginął w wypadku samochodowym na moście wiślanym w Grudziądzu, zderzając się z ciężarówką. Tej ostatniej przeszkody nie udało mu się pokonać…

Bronisław Malinowski, bo o nim mowa, przyszedł na świat 4 czerwca 1951 roku. Urodził się w miejscowości Nowe. Jego ojciec – Anastazy Malinowski był żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, walczył pod Monte Casino. Podczas drugiej wojny światowej poznał w Edynburgu Irene Dovell, która, po przyjeździe za ukochanym do Polski w 1948 roku, została jego żoną. Młode małżeństwo rozpoczęło ciężką pracę w Państwowym Gospodarstwie Rolnym. W 1949 roku na świat przyszedł ich pierwszy syn – Robert. Bronisław był następny, a po nim rodzina powiększyła się jeszcze o czworo dzieci: Helenę, Maksymiliana, Piotra i Joannę. Od 1956 roku Malinowscy mieszkali już w Kończycach, niedaleko Nowego. Młody Bronek od najmłodszych lat pracował na roli, aby pomóc rodzicom.

piątek, 3 sierpnia 2012

O dwóch takich, którzy potrafili pokonać każdą przeszkodę. Część I: ZDZISŁAW KRZYSZKOWIAK

3 km z przeszkodami. Na tym dystansie w Londynie wystartuje Łukasz Parszczyński oraz Matylda Szlęzak i Katarzyna Kowalska. Trudno jednak liczyć, żeby Polacy nawiązali do pięknych tradycji w tej konkurencji lekkoatletycznej. Na medalowy olimpijski dorobek w biegu z przeszkodami złożyły się dotychczas osiągnięcia dwóch wielkich sportowców – Zdzisława Krzyszkowiaka i Bronisława Malinowskiego.

Obu biegaczy wiele łączy. Zarówno Krzyszkowiak jak i Malinowski byli mistrzami olimpijskimi. Temu pierwszemu udało się wywalczyć złoto w Rzymie w 1960 r., drugiemu – dokładnie 20 lat później w Moskwie. Obaj mają też na koncie po dwa tytuły mistrza Europy, z tym, że Krzyszkowiak zdobył dwa tytuły podczas jednych mistrzostw, startując przy tym… na 5 i 10 km. Malinowski nigdy nie był rekordzistą świata na dystansie 3 000 m z przeszkodami, a Krzyszkowiak dwa razy – w 1960 i 1961 r., bił najlepszy na świecie wynik. Mistrz olimpijski z Moskwy ma jednak na swoim koncie jeszcze jeden medal – srebro, które zdobył na Igrzyskach w Montrealu w 1976 r.

poniedziałek, 9 lipca 2012

Trzej niepokorni mistrzowie. Część II: WŁADYSŁAW KOZAKIEWICZ

Fot. Ja Fryta, www.wikimedia.org
Każdy z pewnością słyszał o słynnym „geście Kozakiewicza” pokazanym radzieckim kibicom na Olimpiadzie w Moskwie w 1980 r.. Autorem „wała” był polski tyczkarz – Władysław Kozakiewicz, który w konkursie skoku o tyczce zdobył złoto, pokonując reprezentanta ZSRR – Wołkowa i ustanawiając jednocześnie rekord olimpijski i świata – 5,78 m. Zachowanie polskiego sportowca wymagało dużej odwagi, ale „Kozak” należał do osób z silnym charakterem.

Jak sam zresztą stwierdził w książce „Gest Kozakiewicza”, której autorem jest Ireneusz Pawlik, działał pod wpływem silnych emocji. Na stadionie znajdowało się 80 tys. kibiców, z czego gwizdało podczas jego skoku ok. 50 tys. Można zatem sobie wyobrazić, jak gęsta była atmosfera podczas konkursu. Kozakiewicz rywalizował z Wołkowem, kandydatem ZSRR do złota, stąd też wzbudzał w kibicach niechęć, co jest w miarę zrozumiałe. Niezrozumiałym jest jednak, dlaczego rosyjscy kibice gwizdali, kiedy wiadomo już było, że to Polak zdobędzie złoty medal. „Kozak” postanowił zaatakować rekord olimpijski i świata. Mimo przeraźliwych gwizdów zaliczył wysokość! „Wała” pokazał jednak widzom wcześniej, po skokach na wysokość 5,70 i 5,75 m. Mówiono mu o tym po konkursie, ale dopiero dzień po rywalizacji Kozakiewicz przypomniał sobie wszystko, kiedy francuski fotoreporter pokazał mu zdjęcia z zawodów.

sobota, 7 lipca 2012

Trzej niepokorni mistrzowie. Część I: ELŻBIETA DUŃSKA-KRZESIŃSKA

Fot. Jarosław Roland Kruk, www.wikimedia.org
Co łączy Elżbietę Duńską-Krzesińską, Jerzego Pawłowskiego i Władysława Kozakiewicza? Wszyscy byli mistrzami olimpijskimi. To jednak nie jedyny wspólny punkt w ich życiorysach. Całej trójce pozasportowe wydarzenia i krnąbrny charakter stanęły na drodze do osiągnięcia jeszcze większych sukcesów.

Takie wnioski można wysnuć po przeczytaniu poświęconych im książek. W przypadku „Złotej Eli”, jak nazywana była mistrzyni skoku w dal, chodzi o autobiografię „Zamiatanie warkoczem” wydaną w 1994 roku przez Oficynę Ypsylon. Historie szablisty wszech czasów i skoczka o tyczce kojarzonego ze słynnym „wałem” spisał swego czasu Ireneusz Pawlik – dziennikarz m.in. krakowskiego „Tempa”. Pierwsza biografia – „Jerzy Pawłowski – szpieg w masce” ukazała się na rynku w 1993 roku, a książka „Gest Kozakiewicza” wydana została rok później. Mimo niewielkiego odstępu czasu, jaki upłynął od wydania jednej do ukazania się drugiej, wydawca w obu przypadkach jest inny. Pozycję o Pawłowskim wydał Dom Wydawniczy Szczepan Szymański, a dzieło o „Kozaku” – Wydawnictwo Skorpion.