Autobiografie sportowców bywają różne. Czasem autorzy wspomnień
zaskakują ciekawą formą opisu swojego życia, czasem wyróżniają się zabawnym lub
ciętym językiem, zdarza się też, że nie piszą szczególnie interesująco. Okazuje
się jednak, że wcale nie trzeba być świetnym pisarzem, aby napisać wciągającą
biografię. Wystarczy przeżyć mnóstwo niesamowitych przygód, a później po prostu
napisać o nich w książce.
Tak właśnie uczynił Mo Farah w
swojej autobiografii, którą zatytułował „Siła ambicji”. Przed sięgnięciem po
lekturę napisaną przez tego biegacza, wiedziałem o nim mniej więcej tyle, ile
przeciętny kibic. Wiedziałem, że urodził się w Somalii, że startuje w barwach
Wielkiej Brytanii, do której przeniósł się w dzieciństwie i że jest podwójnym
mistrzem świata z Moskwy, a także dwukrotnym złotym medalistą olimpijskim z
Londynu. Kiedy zagłębiałem się w kolejne strony książki, zaczynałem zdawać
sobie sprawę z tego, jak powierzchowne były to informacje. Historia Mo Faraha
jest bowiem niesamowicie głęboka i intrygująca, stąd też nic dziwnego, że
czytanie o życiu brytyjskiego sportowca było zajęciem bardzo przyjemnym. Ani
się nie obejrzałem, jak przebrnąłem przez ponad 230 stron, na których o swoich
przygodach opowiada Mohamed.