środa, 29 października 2014

Grzegorz Wagner, Krzysztof Mecner: „»Kat« to książka o gościu, który poświęcił kawałek życia, żeby coś osiągnąć” [Wywiad]

Grzegorz Wagner (z prawej)
i Krzysztof Mecner po spotkaniu autorskim
na 18. Targach Książki w Krakowie
„Kat”, czyli biografia Hubera Wagnera, to jedna z najbardziej wyczekiwanych sportowych premier tego roku. Z jej autorami – Grzegorzem Wagnerem i dziennikarzem Krzysztofem Mecnerem – udało mi się porozmawiać podczas 18. Targów Książki w Krakowie. Zapraszam na krótki wywiad.

- Od premiery książki „Kat” minęły już dobre dwa miesiące. Dotarło do Panów z pewnością sporo opinii na jej temat. Jakie recenzje zbiera biografia Huberta Wagnera?

Grzegorz Wagner: Dobre. Nie wiem, czy to zwykła kurtuazja, ale zdecydowana większość recenzji jest pozytywna. Otrzymaliśmy sygnały z różnych środowisk, nie tylko ze świata siatkarskiego i od znajomych, że książkę dobrze się czyta. Fajnie, że tak została odebrana.

- Wśród opinii przeważają wypowiedzi starszych kibiców, będących świadkami sukcesów drużyny Wagnera?

G.W.: Nie ma co ukrywać, że książka skierowana jest raczej do tych ludzi, którzy przeżywali mecze reprezentacji prowadzonej przez mojego ojca. Głównym odbiorcą jest kibic, który te kilkadziesiąt lat temu modlił się przed telewizorem, żeby dowalić Ruskim. To jest główna grupa czytelników, ale, z tego co wiem, młodzi też „Kata” czytali.
Krzysztof Mecner: Dostałem niedawno telefon od starszego pana, który jest wielkim fanem sportu. Powiedział, że kupił książkę, bo przekonała go do tego córka, która sportem w ogóle się nie interesuje. Przeczytała gdzieś fragment biografii, potem całą książkę i bardzo jej się spodobała. Myślę, że każdy słyszał kiedyś nazwisko Wagner i chciałby wiedzieć, kim był. Ta książka temu właśnie służy.

 - Po premierze pojawiły się jakieś głosy krytyki?

G.W.: Dotarły do mnie sygnały, że mój ojciec przez niektórych czytelników odebrany został jako straszny tyran. To były jednak sporadyczne przypadki. Być może cześć społeczeństwa, zwłaszcza młodszego, nie do końca rozumie to, co się wtedy działo. Stosowało się inne niż dziś metody treningowe. Takie były czasy.

poniedziałek, 27 października 2014

KONKURS: Wygraj Kronikę Sportu Polskiego 2013

Wyjątkowa i jedyna taka seria na polskim rynku, która ukazuje się nieprzerwanie od 2001 roku. "Kronika Sportu Polskiego" wydawana przez Fundację Dobrej Książki to cykl publikacji, które każdy kibic z dumą może postawić na półce. Zachęcam więc do udziału w konkursie, w którym do wygrania dwa najnowsze tomy poświęcone wyczynom naszych sportowców w 2013 roku.

O "Kronice Sportu Polskiego" wspominałem kilkukrotnie. W tekście o przedostatnim tomie serii przybliżyłem krótko historię całego cyklu, który został zapoczątkowany przed trzynastoma laty. Kilka miesięcy temu recenzowałem z kolei najnowszą pozycję Fundacji Dobrej Książki, czyli "Kronikę Sportu Polskiego 2013". Dwa egzemplarze tej publikacji ufundowane przez wydawnictwo możecie teraz wygrać w konkursie.

sobota, 25 października 2014

W poszukiwaniu publikacji sportowych: 18. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie (fotorelacja)

Takie jak co roku, ale jednak inne. Po raz pierwszy międzynarodowe, po raz pierwszy w nowej hali. 23 października rozpoczęły się 18. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie, które potrwają do niedzieli. W ofercie ponad 700 wystawców z 20 krajów nie zabrakło publikacji o tematyce sportowej, więc właśnie w ich poszukiwaniu wzdłuż i wszerz przemierzyłem halę EXPO drugiego dnia imprezy. Zapraszam na fotorelację!


Z daleka hala EXPO Kraków prezentuje się dosyć... specyficznie. W oddali widać potężne kominy elektrociepłowni, a drodze na miejsce targów towarzyszy mocno industrialny klimat. Na szczęście szarzyzna spotęgowana przez brzydką pogodę ustępuje, gdy podejdzie się nieco bliżej hali.


To właśnie wejście do budynku EXPO Kraków. Trzeba przyznać, że w porównaniu z namiotem, przez który wchodziło się na targi w zeszłym roku, wygląda o niebo lepiej.


Po zakupieniu biletu i wejściu na halę, odwiedzający mają dwie możliwości: mogą udać się w lewo, do sali nazwanej "Wisła"...

czwartek, 23 października 2014

Barça = pasja

„Najlepsza książka o Barcelonie, jaka kiedykolwiek powstała”. Tak pozycję „Barça. Życie, pasja, ludzie” ocenił „Sunday Times”. Nie była to opinia na wyrost, gdyż dzieło Jimmy’ego Burnsa, które 22 października miało swoją premierę w Polsce, to kapitalna publikacja, która powinna przypaść do gustu każdemu kibicowi, niezależnie od jego klubowych sympatii.

Na wstępie zaznaczę – nie jestem fanem FC Barcelony. Po książkę Burnsa sięgnąłem bardziej z „zawodowego” („hobbystycznego”?) obowiązku, ale także dlatego, że znałem wcześniej twórczość brytyjskiego autora. Kilka lat temu czytałem bowiem napisaną przez niego biografię Diego Maradony „Ręka boga”, która w Polsce ukazała się w 2004 roku. Pamiętam, że książka bardzo mi się podobała, dlatego wiele obiecywałem sobie po pozycji „Barça. Życie, pasja, ludzie”. Tym bardziej, że jej recenzje były bardzo pozytywne, co tylko zaostrzyło mój apetyt. Po skończeniu niezwykle obszernego dzieła stworzonego przez urodzonego w Madrycie, ale będącego kibicem Blaugrany Burnsa, muszę przyznać, że książka absolutnie spełniła moje oczekiwania. O ile w przypadku recenzowania biografii Carlesa Puyola oraz Gerarda Pique zaznaczałem, że są to pozycje skierowane przede wszystkich do osób sympatyzujących z Barceloną, z publikacją „Barca. Życie, pasja, ludzie” jest zgoła inaczej. Książka powinna przypaść do gustu każdemu kibicowi, gdyż to po prostu świetnie napisana lektura.

Ludzie
Co jest największą z jej zalet? Z całą pewnością fakt, że nie jest to jedynie kronika kolejnych wydarzeń składających się na dzieje klubu. Ambicje Jimmy’ego Burnsa sięgają znacznie wyżej, co udowodnił tą książką. Tym, co przewija się przez kolejne strony jego dzieła, są ludzie. Nie same nazwiska, ale przede wszystkim historie osób tworzących kataloński klub, które często możemy poznać z pierwszej ręki. Autor oddaje głos wielu bohaterom książki, dzięki czemu czytelnik ma możliwość wysłuchania słów piłkarskiego agenta Josepa-Marii Minguelli, który opowiada o sprowadzeniu do Barcelony Diego Maradony, może przeczytać, co o relacjach z prezydentem Josepem Lluisem Núñezem sądzą byli trenerzy – Johan Cruyff czy Bobby Robson, a także otrzymuje szansę zapoznania się z historią legendarnego Josepa Samitiera, o którym opowiada jego żona Tina.

wtorek, 21 października 2014

Dominik Wierski: „Moralność polskiej piłki długo kojarzona była z obrazem zawartym w »Piłkarskim pokarze«” [Wywiad]

Fot. zbiory prywatne Dominika Wierskiego
Na początku września nakładem Wydawnictwa Naukowego Katedra ukazała się książka „Sport w polskim kinie 1944-1989”. Dominik Wierski (na zdjęciu) postanowił zająć się tematem, który dotychczas nie doczekał się szerszego opracowania, czego efektem liczące ponad 500 stron dzieło. O pracach nad publikacją, a także polskiej kinematografii – zarówno tej dawnej, jak i najnowszej – autor opowiada w wywiadzie dla bloga.

- Z pańskiej notki biograficznej wynika, że interesuje się Pan "filmem polskim i amerykańskim oraz historią sportu". Można powiedzieć, że najnowsza z pańskich publikacji jest syntezą obu zainteresowań?

Zgadza się, choć przyznam, że zawsze nieco nieufnie podchodziłem do sportu w filmie fabularnym. Dotyczyło to zwłaszcza przedstawienia w kinie mojej ukochanej dyscypliny sportu – piłki nożnej. Sport widziany oczyma filmowców wydawał mi się często sztuczny i pozbawiony dramaturgii – nadawanej, na przykład w filmach amerykańskich, w sposób schematyczny i nachalny. Od dawna wszakże bardzo ceniłem wiele filmów dokumentalnych o sporcie, zagranicznych i polskich. Pomyślałem, że czas, by spróbować opisać zagadnienie i skoncentrować się na Polsce – wszak mamy zarówno fascynującą historię sportu, jak i kina.

- Końcowy efekt tego postanowienia mogliśmy poznać 8 września, kiedy ukazała się pańska książka. Jak długo pracował Pan nad tą pozycją?

Praca nad tekstem – najpierw rozprawy doktorskiej, później książki – nie trwała jakoś szczególnie długo, była jednak bardzo intensywna. Nie chodziło bowiem tylko o oglądanie filmów i pisanie na ich temat, ale też o docieranie do źródeł, łączenia treści filmów z rzeczywistością pozafilmową lat 1944-1989. Mogę chyba powiedzieć, że udało mi się narzucić sobie odpowiednią dyscyplinę w pracy, która w połączeniu z entuzjazmem i opieką promotora mojego doktoratu, prof. Piotra Zwierzchowskiego, przyniosła końcowy efekt w postaci wydanej przez WN Katedra książki.

niedziela, 19 października 2014

ZaSYPAny

Podobnie jak wielu kibiców z niecierpliwością czekałem na premierę autobiografii Igora Sypniewskiego. Książka, w której piłkarz miał opowiedzieć o swoim życiu naznaczonym zmaganiem się z chorobą alkoholową i depresją, zapowiadała się niezwykle intrygująco. „ZaSYPAny” okazał się lekturą szczerą i mocną, choć muszę przyznać, że klasyce gatunku, czyli „Spalonemu” Andrzeja Iwana, nie dorównał.

Kiedy usłyszałem o tym, że na rynku ukażą się wspomnienia Igora Sypniewskiego, od razu na myśl przyszła mi autobiografia Andrzeja Iwana. W historii życia obu piłkarzy, mimo że są zawodnikami z dwóch różnych pokoleń, można znaleźć wiele punktów wspólnych. Obaj byli wielkimi talentami i już w młodym wieku przejawiali niemałe zdolności do gry w piłkę, obaj przez alkohol nie zrobili takich karier, jakie im wróżono, obaj wreszcie, po zawieszeniu butów na kołku, znaleźli się na samym dnie, próbując odebrać sobie życie. Wyczekując premiery książki Sypniewskiego, zastanawiałem się, czy „ZaSYPAny” dorówna wspomnieniom Iwana, które okazały się wielkim wydawniczym sukcesem i doczekały się prawie samych pozytywnych recenzji. Po zapoznaniu się z najnowszą propozycją Wydawnictwa Buchmann muszę przyznać, że autorom nie udało się przebić „Spalonego”, ale to nie oznacza oczywiście, że książka jest słaba. Wręcz przeciwnie – jest dobra, nawet bardzo, ale do miana znakomitej jednak trochę zabrakło.

Najpierw powoli…
Moja ocena „ZaSYPAnego” byłaby zresztą nieco bardziej krytyczna, gdyby nie świetna druga część książki. Zagłębiając się w pierwsze kilkadziesiąt stron, myślałem sobie: „Spodziewałem się czegoś znacznie lepszego”. Wspomnienia Igora Sypniewskiego rozkręcają się bowiem bardzo powoli. Właściwie dopiero od ósmego rozdziału, który poświęcony jest przenosinom „Sypka” do Wisły Kraków, książka nabiera tempa i zaczyna czytać się ją świetnie. Nie wiem, być może to wyłącznie moje odczucie, ale dzieciństwo Sypniewskiego na łódzkich Bałutach – pobicia, kradzieże, rozboje – pierwszy alkohol i początki futbolowej przygody, jakoś nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. W początkowych fragmentach jest jednak kilka ciekawych wątków, takich jak chociażby występ na Old Trafford (oczywiście na kacu), przepuszczanie wszystkich zarobionych pieniędzy w kasynach i barach czy przygoda z greckimi klubami – Panathinaikosem Ateny i Kavalą. Początkowo jest więc dobrze, ale wrażenie psuje trochę dziwna interpunkcja (przecinki po pytajnikach) oraz teksty, które miały być chyba żartobliwe (np. fragment z psem Grzegorza Laty), a wypadły, przynajmniej w mojej ocenie, mało śmiesznie.

czwartek, 16 października 2014

Październikowe premiery (cz. 2)

Na początku października do księgarni trafiło kilka głośnych pozycji, które były jednymi z najbardziej wyczekiwanych sportowych premier nie tylko tego miesiąca, ale także całego roku. W najbliższych dniach też ukaże się parę ciekawych książek, na które warto zwrócić uwagę. Będzie przede wszystkim coś dla fanów hiszpańskiej piłki, ale pojawi się też propozycja dla kibiców pasjonujących się górskimi wyścigami na dwóch kółkach.

Co ciekawe, trzy z czterech książek o sporcie, które do sprzedaży trafią w drugiej części tego miesiąca, ukaże się tego samego dnia – 22 października. Pierwsza z nich to biografia żywej legendy Realu Madryt, piłkarza, który w barwach „Królewskich” grał przez 16 sezonów, zdobywając rekordową liczbę 323 goli i zaliczając rekordowe 741 występów. Chodzi oczywiście o Raúla, jednego z niewielu zawodników klubu ze stolicy Hiszpanii, który cieszy się szacunkiem nie tylko fanów swojego zespołu, ale także kibiców największych rywali. „Raúl. Sekrety legendy” – to tytuł książki, którą wyda nie kto inny jak Sine Qua Non. Autorem biografii jest Ulises Sánchez-Flor, hiszpański dziennikarz związany z „Marcą”, który dotychczas napisał już dwie pozycje związane z Realem. Jedna z nich nosiła tytuł „La Decima”, druga była opowieścią o karierze Gonzalo Higuaina, który do niedawno przywdziewał trykot z herbem „Królewskich”. Najnowsza z książek tego autora zapowiada jest przez polskie wydawnictwo jako „przejmująca historia życia i kariery ikony klubu z Madrytu i reprezentacji Hiszpanii”.

Jak dowiadujemy się z opisu biografii, będzie w niej można znaleźć „wspomnienia Raúla, jego rodziny, a także tych, którzy mieli zaszczyt go spotkać na swojej drodze – Vicente del Bosque, Fabio Capello, Rafaela Beníteza, Emilio Butragueño, Fernando Hierro, Zinédine’a Zidane’a, Ronaldo, Ikera Casillasa, Roberto Carlosa, Luísa Figo, Sergio Ramosa, Davida Beckhama i wielu innych”. Lista osób wypowiadających się w książce jest więc bardzo długa, co pozwala wierzyć, że pozycja „Raúl. Sekrety legendy” będzie czymś więcej niż tylko zwykłą opowieścią o życiu wieloletniego kapitana Realu Madryt. Warto dodać, że moment ukazania się tej publikacji nie jest przypadkowy. 29 października minie dokładnie 20 lat od momentu debiutu Raula w drużynie „Królewskich”, a tydzień wcześniej do polskich księgarni trafi jego biografia. Aby stać się jej posiadaczem, trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 39,90 zł, gdyż taka cena widnieje na okładce liczącej 296 stron książki. Jej tłumaczeniem zajęła się Barbara Bardadyn, która ostatnio przekładała na nasz język pozycję innego hiszpańskiego autora – książkę „Herr Pep” Martiego Perarnau.

poniedziałek, 13 października 2014

Herr Pep

Bardzo szybko, bo miesiąc po premierze w Hiszpanii, do polskich księgarni trafiła książka „Herr Guardiola”. Publikacja napisana przez katalońskiego dziennikarza Martiego Perarnau to niezwykle drobiazgowa kronika pracy Pepa Guardioli podczas pierwszego sezonu spędzonego na ławce Bayernu Monachium. Dla tych, którzy lubią czytać o kulisach wielkiego futbolu, a ponadto interesują się piłkarską taktyką, to zdecydowanie pozycja obowiązkowa.

To nie jest lektura do przeczytania w jeden wieczór. Myślę, że nawet dwa wieczory to za mało, żeby zapoznać się dokładnie z całą pozycją „Herr Guardiola”. Marti Perarnau towarzyszył trenerowi Bayernu niemal codziennie przez pierwszy rok jego pracy w Niemczech, czego efektem jest obszerne, bo liczące aż 480 stron dzieło. Autor swoją opowieść rozpoczyna 24 czerwca 2013 roku, kiedy Guardiola trafił do klubu z Bawarii, a kończy 20 maja następnego roku, kiedy szkoleniowiec dokonuje podsumowania minionego sezonu. Pozornie może się wydawać, że 11 miesięcy to okres zbyt krótki, by mógł stać się przedmiotem porządnego opracowania. Okazuje się jednak, że forma, którą przyjął Perarnau, sprawdza się. Autor bardzo skrupulatnie, z kronikarską dokładnością opisuje kolejne mecze Bayernu pod wodzą Pepa, często oddając głos głównemu bohaterowi książki, a także jego piłkarzom i współpracownikom. Dzięki temu „Herr Guardiola” staje się niezwykle interesującą pozycją dla każdego kibica zakręconego na punkcie futbolu.

Perfekcjonista
Dzieje się tak głównie dlatego, że z książki można dowiedzieć się wielu nowych (nawet dla futbolowego fanatyka) rzeczy. Czytelnik znajdzie w niej mnóstwo intrygujących informacji na temat Pepa Guardioli. Nie czytałem wprawdzie jego biografii, które dotychczas ukazały się w Polsce, wiec nie wiem, jak tam to wyglądało, ale dzięki książce Perarnau dostajemy kompletny obraz hiszpańskiego szkoleniowca, ze wszystkimi wadami i zaletami. Dowiadujemy się na przykład, że jest perfekcjonistą, dba o każdy szczegół, a o futbolu myśli 24 godziny na dobę. Celnie określa to jeden z członków jego sztabu – Manel Estiarte, który stwierdza, że bez myślenia o ostatnim lub najbliższym meczu Guardiola potrafi wytrzymać maksymalnie pół godziny. Można go oderwać od codziennych czynności i wybrać się z nim na przykład do restauracji, ale po upływie tego czasu nagle patrzy gdzieś w dal i milknie, co oznacza, że wraca myślami do futbolu.

środa, 8 października 2014

Mistrz Jerzy Kulej

Kiedy pojawiła się informacja, że Marcin Najman pisze książkę, od razu uaktywnili się ludzie, którzy wyśmiali ten pomysł. Autor nic jednak sobie nie robił z prześmiewczych komentarzy, napisał, co chciał napisać i publikację wydał. Trzeba przyznać, że wszyła mu całkiem niezła opowieść o wieloletniej przyjaźni z Jerzym Kulejem, dzięki której czytelnicy otrzymują szansę lepszego poznania dwukrotnego mistrza olimpijskiego.

Na wstępie warto zaznaczyć, że pozycja „Jerzy Kulej. Mój mistrz”, nie jest typową biografią. To opowieść o ośmiu ostatnich latach życia wybitnego pięściarza, który, właściwie nie wiedzieć czemu, postanowił pomóc Marcinowi Najmanowi w jego bokserskiej karierze. Jak przyznaje autor książki, najprawdopodobniej wpływ na decyzję mistrza miał fakt, że obaj pochodzili z tego samego miasta – Częstochowy. Nie bez znaczenia była także otwartość Kuleja i jego życzliwość wobec ludzi. Najman otrzymał numer legendy polskiego boksu od znajomego w momencie, kiedy przygotowywał się do walki z Tomaszem Górskim w 2004 roku. Do momentu spotkania z byłym sportowcem w zawodowym boksie zwyczajnie mu nie szło – przegrał pierwsze trzy pojedynki, mimo że wcześniej odnosił sukcesy w kick-boxingu. „El Testosteron” wiedział jednak, że to boks jest tą dyscypliną, którą chciałby uprawiać, więc zwrócił się o pomoc do dwukrotnego mistrza olimpijskiego. Ten bez wahania postanowił podzielić się swoją wiedzą, co pozytywnie wpłynęło na ringową postawę Najmana i pozwoliło mu bliżej poznać Jerzego Kuleja, a wkrótce zostać nawet jego przyjacielem.

Autobiograficzne wątki: fascynacja Gołotą, relacje z Saletą
Zanim jednak Marcin Najman przechodzi do wątku przyjaźni ze swoim „Mistrzem”, opowiada o fascynacji sportami walki. Przenosi czytelnika do początku lat 90., kiedy dzięki filmom z Bruce’em Lee i innymi gwiazdami kina, zapisał się na karate. Później chciał zacząć trenować boks, ale powiedziano mu, że jest już na to za późno, więc poświęcił się kick-boxingowi. Fascynacja Andrzejem Gołotą doprowadziła jednak do tego, że mimo tytułów w tej dyscyplinie (dwukrotnie był wicemistrzem Polski juniorów), postanowił spróbować sił w boksie. Temu zagadnieniu Najman poświęca pierwszy rozdział, później przechodząc już do okoliczności poznania Jerzego Kuleja. Mimo że książka w większości dotyczy dwukrotnego mistrza olimpijskiego, czytelnik znajdzie w niej sporo wątków z życia autora. Oprócz młodzieńczej fascynacji sportami walki, w publikacji szeroko przedstawione zostały chociażby relacje Najmana z Przemysławem Saletą – od sparingpartnetów i przyjaciół, po pięściarzy, którzy stoczyli ze sobą dwa pełne podtekstów pojedynki.

niedziela, 5 października 2014

Stefan I Niepokorny

Po 11 latach od premiery w Niemczech, dzięki nowemu Wydawnictwu Duch Sportu, do polskich księgarni trafiła wreszcie autobiografia Stefana Effenberga. Wiele obiecywałem sobie po tej lekturze, bo też były piłkarz Bayernu Monachium zawsze należał do zawodników, którzy mówią to, co myślą. Po raz kolejny okazało się, że szczerość to całkiem niezły przepis na dobrą książkę, gdyż „Niepokorny” zdecydowanie spełnił moje oczekiwania.

Effenberg „mówi jak było”
Nie jest to wprawdzie regułą, ale najczęściej wspomnienia piłkarskich „bad boys” czyta się dużo lepiej niż biografie ułożonych zawodników. Powód jest prozaiczny – tacy piłkarze mają więcej ciekawego do powiedzenia i zazwyczaj nie obawiają się konsekwencji tego, co napiszą. Można być pewnym, że sięgając po książkę takiego jegomościa, nie będziemy ze znużeniem przerzucać kolejnych kartek z myślą, żeby jak najszybciej mieć to już za sobą. Szczerość to podstawa sukcesu tego typu pozycji, co sprawdziło się chociażby w przypadku świetnej autobiografii Zlatana Ibrahimovicia czy wspomnień Wojciecha Kowalczyka. Oczywiście zdarza się, że zawodnicy, którzy nigdy nie wywołali większego skandalu, też napiszą świetną książkę. Udowodnił to ostatnio Andrea Pirlo, tworząc kapitalne dzieło zatytułowane „Myślę, więc gram”. Wspomnienia Stefana Effenberga raczej trudno porównać do biografii Włocha, bo to książka o zupełnie innym charakterze, ale obie czytało mi się równie dobrze, co dla „Niepokornego” jest świetną rekomendacją.

O ile w przypadku „Myślę, więc gram” można było zachwycać się językiem, ironią i samą formą narracji, z autobiografią „Effego” jest nieco inaczej. Jeśli chodzi o sposób przedstawienia swojego życia, niemiecki piłkarz nie zdecydował się na żadną rewolucję – po prostu opowiada o kolejnych etapach kariery i tym, co jej towarzyszyło. Nie pomija jednak trudnych tematów, nie boi się jasno wyrazić swojego zdania czy skrytykować wielu osób. „Niepokorny” to tytuł idealny do wspomnień Effenberga, bo odzwierciedla zarówno charakter autora, jak i samą formę książki. Jeśli ktoś podpadł Niemcowi, może być pewny, że we wspomnieniach niemieckiego zawodnika znajdzie kilka gorzkich słów na swój temat. Parafrazując słynne powiedzenie Mariusza Maksa Kolonki, Effenberg „mówi jak było” i to chyba największa wartość jego wspomnień.

czwartek, 2 października 2014

Październikowe premiery (cz. 1)

Kolejny miesiąc, następne sportowe premiery. Na początku października do księgarni trafi kilka głośnych pozycji, na które wszyscy czekają z niecierpliwością. No, może nie wszyscy, ale kibice piłkarscy na pewno, gdyż w pierwszej połowie tego miesiąca to oni będą mieli najwięcej powodów do radości. Konkretnie trzy. Nie zabraknie jednak czegoś dla fanów popularnego w ostatnim czasie biegania.

Na początek właśnie o „rodzynku” tych zapowiedzi, czyli jedynej niefutbolowej premierze początku października. Wszystko dlatego, że… to pierwsza książka o sporcie, która do sprzedaży trafi w tym miesiącu. Nie może być jednak inaczej, skoro pozycja „Maratończyk. Moja 42-kilometrowa droga od anonimowego biegacza do szczytów sławy” swoją oficjalna premierę miała już 1 października. Publikacja o takim właśnie (skądinąd – niespotykanie długim) tytule to autobiografia Billa Rodgersa. Kibicom niezbyt dobrze orientującym się w maratońskiej tematyce to nazwisko nie musi wiele mówić, dlatego już spieszę z najważniejszymi informacjami o tym sportowcu. To Amerykanin, znany także jako „Billy z Bostonu”, który wsławił się tym, że w latach 70. czterokrotnie wygrał maratony w Bostonie i Nowym Jorku. Ten wyczyn sprawił, że stał się legendarnym długodystansowcem, który jako jedyny maratończyk dwukrotnie pojawił się na okładce „Sports Illustrated”.

W zapowiedzi na stronie Wydawnictwa Galaktyka, które odpowiada za polskie wydanie autobiografii Rodgersa, czytamy, że jego sukcesy miały wpływ na życie innych mieszkańców Stanów Zjednoczonych: „tysiące zwykłych ludzi zasznurowało buty biegowe i ruszyło w pogoń za marzeniami”. Nie trzeba być geniuszem, żeby zgadnąć, iż „Maratończyk” będzie opowieścią przede wszystkim o największych sukcesach amerykańskiego biegacza, który „po raz pierwszy opisuje kulisy swego historycznego zwycięstwa i wydarzenia, które do niego doprowadziły”. Aby poczytać, jak wyglądało życie „Michaela Jordana maratonu”, jak określa Amerykanina Krzysztof Dołęgowski z polskabiega.pl, trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 39,90 zł. Właśnie taka cena widnieje na okładce liczącej 288 stron publikacji. Autobiografia długodystansowca, w której pisaniu pomagał mu Matthew Shepatin, zapowiada się całkiem nieźle, gdyż wydawcy przekonują, iż „Bill Rodgers nadal urzeka postawą kordialnego lekkoducha, która zapewniła mu miejsce w panteonie najbardziej uwielbianych amerykańskich sportowców”. Ciekawe, czy polskim czytelnikom jego historia także przypadnie do gustu.