Zaczynamy od książki, która już miała swoją premierę. 3 maja Antoni Piechniczek skończył 80 lat i właśnie w tym dniu ukazała się książka o jego życiu i karierze „Antoni Piechniczek. Bezkompromisowa biografia”. Autorami publikacji są Paweł Czado i Beata Widłok-Żurek, więc wprawni czytelnicy literatury sportowej zakrzykną teraz zapewne: „Ale to już było!”. Macie absolutną rację – ten dziennikarski duet napisał już jedną pozycję poświęconą byłemu selekcjonerowi reprezentacji Polski w piłce nożnej. Było to w 2015 roku, a książkę zatytułowaną „Piechniczek. Tego nie wie nikt” wydało Wydawnictwo Agora. Jak łatwo się domyślić, nowa lektura, którą na rynek wypuściło Wydawnictwo SQN, to zaktualizowane i uzupełnione wydanie tej właśnie publikacji. To dobra wiadomość, bo książka nie była już dostępna na rynku, a zebrała naprawdę znakomite recenzje, m.in. autorstwa niżej podpisanego (moją opinię znajdziecie pod tym linkiem). Autorzy postanowili dopisać nowe rozdziały, poprawić kilka rzeczy we wcześniejszych i zaserwować czytelnikom trochę nowych zdjęć. Efektem tego biografia z zupełnie nową okładką, która liczy 576 stron. Jako że publikacja wydana została w serii SQN Originals, nie ma co szukać jej w tradycyjnych księgarniach, trzeba wejść na LaBotiga.pl. Raczej nie ma co oczekiwać rabatów – pozycje wydane w tej serii sprzedawane są w cenie okładkowej, która w tym przypadku wynosi 42,99 zł. To przede wszystkim coś dla tych, którzy jeszcze nie mają biografii Piechniczka w swojej kolekcji i chcieliby ją uzupełnić. Ta pozycja obowiązkowo powinna się znaleźć na półce każdego fana polskiego futbolu.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą antoni piechniczek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą antoni piechniczek. Pokaż wszystkie posty
środa, 4 maja 2022
Majowe premiery
Zazwyczaj maj obfitował w
wiele sportowych premier i tak byłoby zapewne i w tym roku, gdyby nie fakt, że
mistrzostwa świata w piłce nożnej odbędą się później niż zwykle. Choć kibice w
najbliższym czasie mogą liczyć na chwilę oddechu, nie znaczy to, że zupełnie
nie będą mieli co czytać. Przeczytajcie, co czeka nas w pierwszej części
miesiąca!
Kolejna z premier tego miesiąca to
długo wyczekiwana biografia "Vince Carter. Half man, half amazing”. O
powstawaniu tej książki można by napisać… książkę (pandemia, zmiany
właścicielskie w wydawnictwie, złamana ręka autora), ale koniec końców 6 maja
nakładem Wydawnictwa Arena publikacja Tomasza Gawędzkiego ma ujrzeć światło
dzienne. To dobra informacja dla wszystkich fanów Toronto Raptors i zawodnika,
który zasłynął kapitalnymi wsadami. Autor spłodził 414 stron, a zdecydowanie
zna się na rzeczy – prowadził m.in. profil Historia NBA na Facebooku i choć
będzie to jego pierwsza pozycja o baskecie na koncie, nie da się ukryć, że to
temat, w którym czuje się najlepiej (wcześniej Gawędzki napisał m.in. „Cracovia
znaczy Kraków. Historia w Pasy”, „Być najlepszym. Jak zostaje się gwiazdą”, „Jak
oni komentują?!” czy ostatnio „Euro 1960-2020. Historia piłkarskich mistrzostw
Europy”). „Air Canada zachwycał swoimi popisami w powietrzu od 1998 roku i grał
w NBA przez 22 sezony - żaden inny gracz w historii tego nie dokonał. Mogę się
nazwać szczęściarzem, ponieważ widziałem całą jego karierę i tego nikt mi nie
zabierze. Dlatego zdecydowałem się Wam opowiedzieć o nim z perspektywy
polskiego fana NBA, który wychował się na koszykówce lat ’90”, przeczytać
możemy w opisie, co powinno wystarczyć za najlepsze podsumowanie tego, czego
spodziewać się po „Half man, half amazing”. Okładkowa cena książki to 59,90 zł,
ale w przedsprzedaży na LaBotiga.pl znajdziecie ją za równe 45 zł.
piątek, 13 stycznia 2017
Piątka na piątek: Dialogi z książki Andrzeja Szarmacha i Jacka Kurowskiego „Diabeł nie anioł”
Ta książka pojawiła się na rynku dosyć niespodziewanie. Andrzej
Szarmach przez dłuższy czas stronił od mediów, ale kiedy w końcu postanowił
wspólnie z dziennikarzem Jackiem Kurowskim opowiedzieć historię swojego życia,
wyszła mu do bólu szczera i pełna anegdot autobiografia. Poznajcie pięć dialogów
z książki legendy polskiego futbolu!
1. Piechniczek do Szarmacha: „Przyjechałeś tu na mistrzostwa za zasługi
dla polskiej piłki. Ale u mnie grać już nie będziesz”.
Takie słowa od selekcjonera miał
usłyszeć Andrzej Szarmach tuż po przylocie reprezentacji Polski na mundial do
Hiszpanii w 1982 roku. Jak pisze w książce piłkarz, Piechniczek odwiedził go w
hotelowym pokoju w momencie, gdy dopiero rozpakowywał walizki. Trener nie
odpowiedział już na pytanie „Diabła” o to, dlaczego w takim razie zabierał go
na turniej? Selekcjoner miał obrócić się na pięcie i wyjść z pokoju. Ta relacja
Szarmacha wydaje się znajdować potwierdzenie w rzeczywistości – w końcu
napastnik od początku mistrzostw grzał ławę, nawet w półfinałowym starciu z
Włochami, w którym z powodu nadmiaru kartek nie mógł zagrać Zbigniew Boniek.
„Diabeł” wystąpił dopiero w meczu o trzecie miejsce z Francją i zdobył bramkę,
przyczyniając się do zwycięstwa Polski 3:2. Było to jednocześnie jego ostatnie
spotkanie w reprezentacji. „To był największy koszmar w mojej karierze” – tak
Szarmach wspomina po latach hiszpański mundial.
2. Deyna do Gmocha: „Jacek, nie lubię, jak węże pierdzą”.
poniedziałek, 20 czerwca 2016
Diabelska biografia! Andrzej Szarmach i jego wspomnienia
W ostatnich latach nie było o nim zbyt głośno. Podczas gdy inne „Orły
Górskiego” brylowały w mediach, on zaszył się we Francji i tam wiódł spokojne
życie z dala od futbolu. Ale kiedy przemówił, wydając przed kilkoma dniami
swoje wspomnienia, spuścił prawdziwą bombę. Autobiografia Andrzeja Szarmacha
„Diabeł nie anioł” napisana wspólnie z dziennikarzem TVP, Jackiem Kurowskim, to
kopalnia anegdot na temat ludzi polskiej (i nie tylko!) piłki. Żaden kibic nie
powinien jej przeoczyć!
W dyskusjach na temat książek
sportowych bardzo często pojawia się zarzut, że wciąż aktywni piłkarze spisują
swoje wspomnienia. Zdaniem niektórych wydawanie takich książek nie ma sensu,
gdyż „prawdziwą biografię” powinno się pisać po zawieszeniu butów na kołku. Dla
wszystkich, którzy tak twierdzą, mam zatem idealną lekturę, którą muszą
przeczytać: „Andrzej Szarmach. Diabeł nie anioł”. Byłem bardzo ciekaw, co po
latach powie o sobie i swoich kolegach ten właśnie zawodnik. Inni nie dali
kibicom o sobie zapomnieć: Grzegorz Lato został prezesem PZPN, Jan Tomaszewski
stał się ulubieńcem mediów, który zawsze powie coś ciekawego, Kazimierzom:
Deynie i Górskiemu stawiano pomniki, a Andrzej Strejlau z Jackiem Gmochem
często gościli w telewizji w roli komentatorów lub piłkarskich ekspertów. O
Szarmachu, zapewne z tego względu, że mieszka we Francji, nie było tak głośno.
Był wprawdzie twarzą Euro 2012, pojawił się na losowaniu, od czasu do czasu
udzielił jakiegoś wywiadu, ale gdyby zapytać młodszych kibiców, kto kojarzy im
się z „Orłami Górskiego”, wskazaliby pewnie na Latę, Tomaszewskiego lub Deynę.
Być może dzięki tej książce w końcu dowiedzą się, kim był pan z wąsem, który
zwykł głowę wsadzać tam, gdzie inni bali się włożyć nogę…
Jeden z dziesięciu
Na początek kilka słów o formie
autobiografii „Andrzej Szarmach. Diabeł nie anioł”. Jest to w zasadzie
wywiad-rzeka, który przeprowadza Jacek Kurowski, ale nie w stylu chociażby
książki „Kici”. Tam autorzy zadawali Lucjanowi Brychczemu wiele pytań,
zachowując chronologię, a ten po prostu krótko na nie odpowiadał. We
wspomnieniach Szarmacha zostało to rozwiązane znacznie lepiej – pytań jest
zdecydowanie mniej, dzięki czemu książkę czyta się de facto jak tradycyjną
autobiografię, w której główny bohater opowiada w pierwszej osobie. Trudno
nawet nazwać te wspomnienia wywiadem, bo Jacek Kurowski usuwa się w cień. Nie
próbuje robić z siebie pierwszoplanowej postaci, opowiadając czytelnikom część
historii „Diabła”, tylko od czasu do czasu nadaje ton narracji, poddając pod
dyskusję jakiś temat lub dopytując o szczegóły. Jest jak dobry sędzia piłkarski
– nie widać go podczas czytania, a świetnie wykonuje swoją robotę. To duża
zaleta książki, bo wywiad-rzeka zazwyczaj wypada blado. Zdecydowanie wolę, gdy
dziennikarz spisuje i układa w całość wypowiedzi piłkarza, tworząc z nich
spójną opowieść. Kurowskiemu tę spójność udało się zachować, za co należą mu
się duże brawa. Książkę czyta się świetnie, z dużą uwagą. Trudno powiedzieć,
żeby miała słabsze momenty.
wtorek, 2 lutego 2016
Żywot Antoniego Poczciwego
To nie jest skandalizująca autobiografia, w której główny bohater pali
mosty i rozlicza się z przeszłością. To bardzo dobra reportersko opowieść nie
tylko o Antonim Piechniczku, ale też Śląsku, śląskiej piłce, reprezentacji
Polski i mundialu w Hiszpanii. Paweł Czado i Beata Żurek wykonali kawał dobrej
roboty, dlatego ich książkę – „Piechniczek. Tego nie wie nikt” – można polecić każdemu kibicowi piłkarskiemu.
Jakoś tak się porobiło, że w
ostatnim czasie najgłośniej jest o książkach skandalizujących. Jeśli ktoś,
mówiąc kolokwialnie, „dowali” paru osobom, niemal obnaży się przed
czytelnikiem, zdradzając we wspomnieniach intymne szczegóły ze swojego życia
prywatnego, ludzie chętniej po taką pozycję sięgną. Wiadomo, sensacja dobrze
się sprzedaje, ale jeśli liczycie, że biografia Antoniego Piechniczka taka
będzie, grubo się mylicie. To w żadnym wypadku nie jest publikacja nastawiona
na tanią sensację. Najlepszym przykładem jest opis meczu z ZSRR w eliminacjach
mistrzostw Europy 1984, a w zasadzie tego, co działo się po spotkaniu.
Selekcjoner polskiej kadry wspomina, że po ostatnim gwizdku popijał koniaczek z Henrykiem Celakiem i Dariuszem Szpakowskim, ale po północy
zdecydował się zrobić obchód po pokojach piłkarzy. W jednym z łóżek zastał
reprezentanta zabawiającego się z blondynką, która wcześniej kręciła się wokół
drużyny. I tutaj ciekawostka – trener nie zdradza nazwiska delikwenta,
informuje tylko, że kazał damie się ubrać i opuścić hotel. Tyle.
Już widzę te nagłówki gazet i
główne strony portali, gdyby Piechniczek podał nazwisko „bohatera” tamtego
wieczoru, a okazał by się nim któryś ze znanych piłkarzy (a przecież
niewykluczone, że tak właśnie było). Z pewnością przysłużyłoby się to promocji
książki, ale nie byłoby w stylu szkoleniowca. Ta sytuacja chyba najlepiej
określa charakter biografii. To przede wszystkim opowieść o futbolu, dopiero
później o prywatnej stronie życia byłego selekcjonera. Najlepiej świadczy o tym
fakt, że książkę rozpoczyna rozdział poświęcony mundialowi w Hiszpanii. Wiadomo,
to największy sukces w trenerskiej karierze Pana Antoniego, więc wydaje się to
całkiem zrozumiałe. Gdybyśmy jednak nie znali tytułu i zaczęli lekturę,
moglibyśmy pomyśleć, że to wcale nie jest biografia Piechniczka. Bo też długimi
fragmentami „Piechniczek. Tego nie wie nikt” jest po prostu książką piłkarską,
w której wiodącą rolę odgrywa jeden z najwybitniejszych trenerów w historii.
Autorzy nie skupiają się wyłącznie na głównym bohaterze, dzięki czemu ich
dzieło aspiruje do miana czegoś więcej niż tylko prostej biografii jednej
postaci.
wtorek, 3 listopada 2015
Listopadowe premiery (cz. 1)
No i nastał ten piękny dla wszystkich czytelników okres – koniec roku. To jak zwykle obfitujący w wiele nowości czas, ale uczcicie trzeba przyznać, że przed rokiem sportowych premier było zdecydowanie więcej. Liczy się jednak jakość, nie ilość, a pod tym względem listopad będzie wręcz hitowy. Każda z książek, które trafią do sprzedaży w najbliższych dniach, zapowiada się bowiem znakomicie, a szczególne powodu do radości mogą mieć zwłaszcza fani FC Barcelony.
Jeśli ktoś planuje w zbliżającym się tygodniu wizytę w księgarni, powinien wybrać się do niej 4 listopada. Właśnie wtedy oficjalną premierę będą miały aż trzy nowości, wszystkie spod szyldu Wydawnictwa Sine Qua Non. Na początek o książce, o której już jest głośno. Ale czy mogło być inaczej, skoro jej autorem jest Andrzej Niemczyk? Trener „Złotek” do pokornych nigdy nie należał – zawsze mówił to, co myśli, nie bał się krytyki, ostrych ocen i szczerości. Ale też mógł sobie na to pozwolić, bo przemawiają za nim liczne sukcesy – nie tylko podwójne złoto mistrzostw Europy, ale też zwycięstwa z drużynami z Niemiec i Turcji. Do dziś jest jednym z niewielu polskich szkoleniowców, którzy wygrywali nie tylko w ojczyźnie, ale i za granicą. Dokładając do tego burzliwą życiową historię – walkę z nowotworem, zamiłowanie do kobiet, hazardu i whisky, jednego można być pewnym: nie ma prawa być nudno!
Mogę to potwierdzić w stu procentach, bo lekturę wspomnień zatytułowanych „Andrzej Niemczyk. Życiowy tie-break” mam już za sobą. Autobiografię czyta się jednym tchem, w czym duża zasługa współautora, Marka Bobakowskiego. Dziennikarz Wirtualnej Polski niedawno napisał biografię Grzegorza Laty, ale z książki napisanej wspólnie z Niemczykiem jest na pewno dużo bardziej zadowolony. W liczącej 344 strony pozycji nie brakuje bowiem niczego, o czym przekonamy się, zagłębiając się w opis: „Nowotwór pokonany za pomocą litrów whisky i setek wizyt w kasynach. Burzliwe relacje z kobietami. Milion dolarów stracony w kilka sekund. Kulisy pracy z reprezentacją Polski, metody, dzięki którym doprowadził »Złotka« do podwójnego mistrzostwa Europy, oraz cała prawda o PZPS”. Kamil Drąg z „Przeglądu Sportowego” napisał o biografii krótko: „W tej książce Andrzej Niemczyk – jak wielokrotnie w swoim życiu – pojechał po bandzie”. Jak mocno, przekonać będzie się można, wydając 39,90 zł, gdyż taka właśnie cena widnieje na okładce wspomnień.
wtorek, 27 marca 2012
Skazany na sport
Źródło: www.24opole.pl |
"Odra Opole Antoniego Piechniczka w latach 1975-1979" to jedna z niewielu książek dotyczących opolskiego sportu, jakie ukazały się ostatnio na rynku. O jej pisaniu, nawiązaniu współpracy z wydawnictwem Sendsport, Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Historyków i Statystyków Piłki Nożnej, miłości do Odry Opole oraz zbieraniu książek sportowych opowiada jej autor - Sebastian Bergiel. Zapraszam do przeczytania wywiadu.
Co sprawiło, że zaczął interesować się Pan sportem?
- Tuż po narodzinach zostałem ponoć ubrany w ciuszki z postaciami… sportowców, więc byłem skazany na sport. Tak naprawdę to trudno jednoznacznie stwierdzić, skąd wzięła się pasja do sportu, a w szczególności do piłki nożnej, której poświęciłem dobry kawałek swojego życia. Tak się jakoś złożyło, że, mimo braku sportowych tradycji w rodzinie, musiał nastąpić pewien wyjątek i padło na mnie. Od małego chętnie uganiałem się za piłką, a efektem było namówienie mojej mamy, aby zaprowadziła mnie na pierwszy trening trampkarzy Odry Opole. Miało to miejsce w 1992 roku, a miałem wówczas niespełna 10 lat. Z miejsca trafiłem pod opiekę trenerską byłego znakomitego napastnika opolskiej Odry, Pana Wojciecha Tyca i tak to się właściwie wszystko zaczęło.
Pamięta Pan pierwszy mecz Odry Opole, który oglądał?
- Tak szczerze mówiąc, to…nie pamiętam! Zapewne obejrzałem pierwszy mecz Odry na samym początku lat 90., ale tego pierwszego nie mogę sobie przypomnieć... Mimo wszystko od samego początku, wspólnie z kolegami z osiedla przygotowywaliśmy każdorazowo „oprawę” na miarę naszych możliwości w postaci serpentyn, które rzucaliśmy po każdej strzelonej bramce przez Odrę. Gdybym miał jednak odpowiedzieć, który mecz zapamiętałem najbardziej, to byłoby to zwycięski spotkanie Odry Opole z Rymerem Niedobczyce z sezonu 1996/97. Odra w walce o awans do drugiej ligi pokonała 3:1 Rymer, a w ostatecznym rozrachunku awansowała na zaplecze ekstraklasy. To było wielkie święto na trybunach. Pierwszy raz widziałem ponad 2 tysiące widzów na trybunach stadionu Odry.
Subskrybuj:
Posty (Atom)