Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książki sportowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książki sportowe. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 kwietnia 2022

Kwietniowe premiery

Ten miesiąc będzie wyjątkowy. Dlaczego? Ukaże się stosunkowo niewiele książek sportowych, a co ciekawsze, królować będzie nie jak zwykle piłka nożna, ale motorsport! Nie zdarza się to zbyt często, dlatego tym bardziej warto rzucić trochę więcej światła na dwie pozycje polskich autorów, które zapowiadają się świetnie.

Zaczynamy od pozycji „Szybko, szybciej, najszybciej. Formuła 1 Sokolim Okiem” Mikołaja Sokoła. Kto interesuje się F1, nie może nie znać jednego z największych znawców tego sportu w Polsce. Komentator Eleven Sports jest związany z królową motorsportu od lat, a fani kojarzą go z czasami Roberta Kubicy i „boomem” na Formułę 1 w Polsce. Książka, która ukaże się 13 kwietnia nakładem Wydawnictwa SQN, to pełen ciekawostek rzut oka na historię F1. Publikacja „opowiada o najważniejszych, najciekawszych, najbardziej emocjonujących, decydujących, nietypowych wydarzeniach i kluczowych postaciach w historii F1”, jak czytamy w opisie liczącej 608 stron (sic!) pozycji. W środku, oprócz fascynujących opowieści, na kibiców czeka ponad 150 kolorowych zdjęć, a całość zamknięta została w twardej oprawie. Nic dziwnego, że ten produkt premium nie jest tani – okładkowa cena książki to 79,99 zł, ale w zamian fani otrzymują piękne wydanie, w którym merytoryka na pewno będzie stała na wysokim poziomie (sympatycy królowej motorsportu właśnie za to cenią Mikołaja Sokoła). W przedsprzedaży na LaBotiga.pl publikację można kupić już za niecałe 56 zł z zakładką gratis lub w pakietach z naklejkami, kubkiem czy zawieszką. Jest to też dobra opcja dla mniej cierpliwych, gdyż księgarnia wydawnictwa „Szybko, szybciej, najszybciej” wysyła od ręki.

Kiedy sześć lat temu ukazywała się pierwsza książka Marka Cieślaka i Wojciecha Koerbera „Pół wieku na czarno”, całe żużlowe środowisko było ciekawe, co napisze ówczesny trener reprezentacji Polski. Było zabawnie, ciekawie, a przede wszystkim bezkompromisowo, co zapewniło autorskiemu duetowi niemały sukces. O książce huczało w środowisku, a obrazili się po niej – podobno – zarówno opisani, jak i pominięci. Jestem bardzo ciekaw, jak będzie z nową publikacją obu panów, która na półki w księgarniach ma trafić już 13 kwietnia. Pozycja „Marek Cieślak. Rozliczenie” ma zawierać to, co wydarzyło się w życiu utytułowanego szkoleniowca od momentu wydania pierwszej książki. A działo się dużo: pożegnanie z kadrą narodową, rozstanie z Włókniarzem Częstochowa, polepszenie stosunków z Tomaszem Gollobem, a z drugiej – pogorszenie relacji z Maciejem Janowskim. Bez wątpienia było więc o czym pisać i nie ma wątpliwości, że i tym razem Marek Cieślak nie pominie drażliwych kwestii. „Marek Cieślak rozlicza się z żużlowym światkiem”, czytamy w opisie i pewnie znów kilka osób w żużlowym środowisku nie będzie mogło spać spokojnie, zastanawiając się, czy zostali jednymi z bohaterów książki. O tym, czy tak będzie, wszyscy przekonamy się już za kilka dni. Na zakończenie kilka informacji technicznych – książka liczy 416 stron, a jej okładkowa cena to 44,99 zł. W przedsprzedaży na LaBotiga.pl można ją jednak kupić z 32% rabatem lub w regularnej cenie z autografem trenera. Za wypuszczenie na rynek tej pozycji odpowiada Wydawnictwo SQN, wydawca „Pół wieku na czarno”.

czwartek, 31 marca 2022

Andrzej Ostrowski „Telewizyjne imperium sportowe”. Recenzja książki

Niezbyt często sięgam po naukowe książki o tematyce sportowej, gdyż prawie zawsze mam wrażenie, że ich autorzy piszą o rzeczach prostych, wręcz banalnych, w sposób niezwykle skomplikowany, używając wielu niezrozumiałych dla mnie słów. Tematyka sportu w telewizji zawsze mocno mnie interesowała, więc mimo obaw postanowiłem przeczytać tę dość sporą objętościowo książkę. Oczywiście język jak zwykle sprawił mi nieco trudności, lecz oceniając tę pozycję całościowo, uważam, że "Telewizyjne imperium sportowe" Andrzeja Ostrowskiego to bardzo dobra książka.

Ogrom pracy, jaką wykonał Andrzej Ostrowski, wręcz zadziwia. Aż trudno uwierzyć, że wykonał ją samodzielnie: przeprowadził badania, obejrzał wiele godzin transmisji sportowych i w sposób naukowy spróbował wyjaśnić zjawisko, jakim jest transmitowanie sportu w telewizji. Ogromny nakład pracy zdecydowanie się opłacił, gdyż dostajemy dopieszczone i znakomicie uargumentowane dzieło, które z pewnością może przysłużyć się studentom dziennikarstwa sportowego.

Trudne słowa

Język, jakiego autor użył w tej książce, nie należy do łatwych. Jest on bardzo naukowy - wynotowałem ponad 50 słów, które wprawiły mnie w zakłopotanie i dla osób, które nie miały wiele wspólnego ze studiowaniem filologii słowiańskiej czy też kierunków pokrewnych, mogą wydawać się trudne. Wypiszę tylko niektóre z nich, aby zobrazować, co mam na myśli: uzus, symulakrum, genologii, szwenk, dystrakcja, rober, asertoniczność, eponizm, reranie, profesjoklety, anakolut, taksonizm. Większość z tych słów nawet mój edytor tekstowy podkreśla na czerwono. Wiedziałem jednak, na co się piszę, zasiadając do lektury - widocznie tak musi być i już.

Czy współcześni komentatorzy są słabi?

Właściwa tematyka książki rozpoczyna się w zasadzie od rozdziału drugiego. Pierwszy to teoretyczne rozważania, które można było zamknąć w jednym zdaniu. Wiadomo jednak, że opracowania naukowe rządzą się swoimi prawami i potrzebne jest w nich dłuższe wprowadzenie do tematu. Dopiero od rozdziału drugiego poznajemy historię telewizyjnych transmisji sportowych. Dowiadujemy się między innymi, że pierwsza z nich została przeprowadzona z igrzysk olimpijskich w Berlinie w 1936 roku, niestety z pominięciem naszego kraju i z zastrzeżeniem, że nie była to transmisja bezpośrednia. W Polsce czekano z pierwszą sportową relacją telewizyjną aż do roku 1951. Pierwsza w Polsce transmisja „na żywo” odbyła się dopiero w roku 1957. Autor bardzo fachowo podszedł do tematyki związanej z dziennikarzami sportowymi, przybliżając czytelnikom nazwiska komentatorów, którzy relacjonowali wydarzenia sportowe w telewizji, począwszy od lat 50., aż do lat 80. 

środa, 16 marca 2022

Marcowe premiery (cz. 2)

Nie będzie to może najbardziej intensywna część roku, ale druga połowa marca również przyniesie kilka ciekawych premier. Najważniejsze, że będzie różnorodnie, bo znajdzie się tutaj coś dla fanów futbolu, Formuły 1 i kolarstwa.

23 marca do księgarni w całej Polsce trafi nowa książka Zlatana Ibrahimovicia „Adrenalina”. Pierwsza biografia Szweda – „Ja, Ibra” – do dziś uznawana jest za jedną z najlepszych pozycji piłkarskich, jakie ukazały się na rynku. Dla wszystkich tych, którzy zachwycili się tą lekturą, mam dobrą wiadomość: nowa książka jest utrzymana w podobnym stylu. W największym skrócie można napisać, że to po prostu kontynuacja historii, która w „Ja, Ibra” zakończyła się na odejściu z FC Barcelony i dołączeniu do AC Milan. Teraz Ibra postanowił opowiedzieć o tym, co działo się później, czyli przede wszystkim porusza temat pobytu w Paris Saint-Germain, Manchesterze United, Los Angeles Galaxy i ponownie w AC Milan. „Adrenalina” jest więc podsumowaniem minionych 10 lat w wykonaniu charyzmatycznego piłkarza, który zasłynął z błyskotliwych cytatów i niekonwencjonalnych rozwiązań stosowanych na boisku. W pisaniu liczącej 288 stron pozycji pomagał Szwedowi Luigi Garlando (współautorem pierwszych wspomnień był David Lagercrantz). Okładkowa cena książki to 44,99 zł, ale w przedsprzedaży na LaBotiga.pl znajdziecie ją już za niecałe 36 zł. Za wypuszczenie publikacji na rynek odpowiada Wydawnictwo SQN, wydawca dwóch poprzednich dzieł zawodnika (oprócz „Ja, Ibra”, był jeszcze efektowny album „Ja, Futbol”, również będący oficjalnym wydawnictwem sygnowanym przez Zlatana). Tłumaczeniem książki podzielili się Barbara Bardadyn i Marcin Nowomiejski.

Tego samego 23 marca na półkach w księgarniach pojawi się książka „Lewis Hamilton. Kompletna biografia najlepszego kierowcy w historii Formuły 1”. To dobra wiadomość dla fanów F1, ale jednak nazwisko autora tego dzieła powinno skłaniać do lekkiej ostrożności. Frank Worrall, który opisał życie i karierę Brytyjczyka, ma na swoim koncie wydaną w Polsce pozycję „Salah. Narodziny gwiazdy”, która, mówiąc oględnie, nie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem ekspertów. W dużym skrócie był to raczej zbiór powszechnie znanych już faktów, nie wnoszący zbyt wiele do wiedzy kibiców. Czy tak samo będzie z biografią Hamiltona? Przyjdzie się nam o tym przekonać już niedługo, ale tytuł, który wzbudził sporo kontrowersji już podczas prezentacji zapowiedzi tej publikacji, to kolejna lampka ostrzegawcza. Nie należy tutaj jednak winić polskiego wydawcy, czyli Wydawnictwa Znak, bo to wierne tłumaczenie oryginału. Nie wszyscy fani Formuły 1 zgodzą się z osądem autora, ale to oczywiście w dużej mierze kwestia uznaniowa i w ocenie publikacji liczyć się powinna przede wszystkim jej jakość. Zaletą powinna być objętość książki (464 strony), bo nie jest to broszurka, ale pokaźne dzieło. Całą resztę przyjdzie nam ocenić już niedługo, gdyż z opisu nie dowiemy się wielu szczegółów (w zasadzie jedyna konkretna informacja to ta, że mamy do czynienia z biografią Hamiltona). Okładkowa cena publikacji to 49,99 zł, ale w przedsprzedaży na LaBotiga.pl można ją znaleźć 13 zł taniej. Tłumaczeniem książki zajął się Marek Fedyszak, który ma na rozkładzie (a w zasadzie przekładzie!) takich autorów jak Stephen King czy Charles Bukowski. Na koniec mała ciekawostka – w 2008 roku w Wielkiej Brytanii ukazała się autobiografia Lewisa Hamiltona „My story”, ale dotychczas żaden z polskich wydawców nie zdecydował się na jej przekład. Będzie to jeden z nielicznych przypadków, kiedy nieoficjalna książka sportowca ukaże się wcześniej, a być może będzie nawet jedyną dostępną pozycją.

poniedziałek, 14 marca 2022

Matti Nykanen. Życie to bal. Recenzja książki

Niezwykle mnie ucieszyło, że biografia jednego z najbardziej znanych sportowców mojego dzieciństwa została wydana w języku polskim. Wiele sobie po niej obiecywałem, gdyż jako dzieciak doskonale kojarzyłem nazwisko Nykanena, mimo że wtedy skoki narciarskie były transmitowane w Telewizji Polskiej od wielkiego dzwonu. Powstała ciekawa publikacja, którą czyta się jak beletrystykę, a nie biografię sportową. Niestety ma też swoje wady.

Brudów co niemiara

Autorzy biografii, czyli Marko Lempinen (dziennikarz) oraz Jussi Niemi (gitarzysta w zespole Nykanena), wykonali sporo pracy, przedzierając się przez życiorys jednego z najsławniejszych Finów w historii. Porozmawiali z wieloma osobami, przejrzeli stosy starej prasy, wysłuchali wywiadów z kontrowersyjnym skoczkiem i spróbowali dociec prawdy. We wstępie dostajemy zapewnienie, że celem autorów nie było plotkowanie czy wywlekanie brudów, ale przedstawienie samych faktów, tymczasem brudów mamy tutaj co niemiara i, szczerze mówiąc, „Życie to bal” czyta się jak prasę brukową.

W szkole specjalnej

Książka rozpoczyna się od opisu jednego z ostatnich dni życia Mattiego Nykanena. Szczegółowo, bez owijania w bawełnę, autorzy spróbowali zrekonstruować przebieg wydarzeń. Tamtego dnia Matti zagrał swój ostatni koncert w życiu. Zmarł na zapalenie trzustki spowodowane nadmiernym spożywaniem alkoholu. Po tym wstępie, rozpoczyna się właściwa część książki, w której odkrywamy losy głównego bohatera od najmłodszych lat. Jak już wspomniałem, nie ma się wrażenia, że jest to biografia, raczej powieść obyczajowa tocząca się w mrocznej i nieco tajemniczej Finlandii, gdzie przez kilkadziesiąt dni w roku panuje ciemność. Poznajemy więc Mattiego jako nadpobudliwego chłopca, który nie może usiedzieć w miejscu. Popisuje się przed kolegami, robi głupie kawały i ma ogromne problemy w otrzymywaniu pozytywnych stopni. Jest najsłabszy w klasie i już w pierwszym roku nauki w szkole podstawowej nie udaje mu się osiągnąć promocji do drugiej klasy. Jest tak źle, że zostaje przeniesiony do szkoły specjalnej i tam dopiero zaczyna otrzymywać nieco lepsze oceny. Dociera z trudem do ósmej, przedostatniej klasy, lecz niestety nie zalicza języka fińskiego i po raz kolejny nie otrzymuje promocji do klasy wyższej. Zamiast jednak powtarzać ósmą klasę, daje sobie spokój i kończy swoją edukację, nie mając nawet świadectwa ukończenia szkoły specjalnej. To zdobędzie dopiero w wieku 32 lat.

niedziela, 6 marca 2022

Marcowe premiery (cz. 1)

Marzec przynosi kilka ciekawych premier, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko, co najlepsze, dopiero przed nami. Kilka nowości, które na ten miesiąc przygotowały wydawnictwa, zapowiada się jednak całkiem ciekawie. Zapraszam po więcej!

Zaczynamy od książki, która już miała swoją premierę. 2 marca, dokładnie w dniu 101. rocznicy urodzin Kazimierza Górskiego, ukazał się nowy tom „Remanentu” Jerzego Chromika. Pod koniec ubiegłego roku do sprzedaży trafiła pierwsza część serii, w której obok wielu znakomitych tekstów i wywiadów znalazła się m.in. słynna rozmowa z Dariuszem Dziekanowskim (ta, która niezbyt spodobała się kibicom ówczesnego klubu „Dziekana”, Widzewa Łódź). Nowy tom w znakomitej większości zawiera pamiętniki Kazimierza Górskiego, które były publikowane w „Sportowcu” z okazji 65. urodzin najbardziej utytułowanego selekcjonera w historii polskiej piłki. Ze szkoleniowcem rozmawiał oczywiście autor książki, który swoje najnowsze dzieło uzupełnił wywiadami z piłkarzami, których Górski prowadził, a także wspomnieniami z mistrzostw świata 1990 roku we Włoszech. To wszystko składa się na 560 stron wyjątkowej lektury, która oczywiście wydana została dokładnie tak samo jak poprzedniczka – w twardej oprawie. Okładkowa cena „Remanentu II” to 49,99 zł i nie ma co liczyć na rabaty, gdyż Wydawnictwo SQN wypuściło i tę pozycję w serii SQN Originals. Oznacza to, że jest ona dostępna wyłącznie na LaBotiga.pl w cenie okładkowej. Dla kolekcjonerów i fanów dziennikarstwa w dawnym stylu to z pewnością pozycja obowiązkowa, która powinna zająć zaszczytne miejsce w ich biblioteczkach.

Na nowej książce Jerzego Chromika Wydawnictwo SQN jednak w marcu nie poprzestanie. 9 marca ukaże się książka Simona Kupera „Barca. Powstanie i upadek klubu, który kształtował nowoczesną piłkę nożną”. Tytuł rozjaśnia nieco, o czym traktować będzie ta pozycja, ale gwoli wyjaśnienia warto dodać, że będzie to połączenie historii klubu z próbą odpowiedzi na pytanie, dlaczego FC Barcelona zaliczyła tak spektakularny zjazd. Autor jest gwarantem jakości, a jeśli ktoś czytał którąś z jego poprzednich książek, które ukazały się w Polsce („Futbol w cieniu Holokaustu” lub „Futbonomia”, którą napisał ze Stefanem Szymanskim), to nie powinien mieć wątpliwości, czy warto sięgnąć po najnowsze dzieło. Ptaszki ćwierkają, że to jedna z lepszych książek o Barsie, jaka ukazała się na rynku, a przecież tylko SQN wydał ich co najmniej kilka. Aby przekonać się, w czym leży sukces tej właśnie publikacji, trzeba wysupłać z portfela 44,99 zł. Przynajmniej taka cena widnieje na okładce liczącej 512 stron pozycji. „Kuper – po kilkudziesięciu latach pisania o piłce oraz o katalońskim klubie – otrzymał niespotykany dotąd dostęp do ludzi, którzy na co dzień zabiegają, by utrzymać Barçę na szczycie” – to jedno zdanie opisu powinno przekonać do zakupu wszystkich fanów Blaugrany, ale nie tylko. Ty bardziej, że w przedsprzedaży na LaBotiga.pl znajdziecie książkę za niecałe 36 zł. Tłumaczeniem tego dzieła zajął się Bartosz Sałbut.

piątek, 4 marca 2022

Walter Hofer „An-Tin-Ji. Więcej niż sport”. Recenzja książki

Walter Hofer, będąc obecnie tylko konsultantem przy pracach nad planem organizacji konkursów skoków narciarskich na igrzyskach olimpijskich w Mediolanie w 2026 roku, postanowił wykorzystać czas wolny na napisanie książki, która nie jest do końca ani powieścią, ani opowiadaniem czy nowelą. Nie mamy też do czynienia z podręcznikiem skoków narciarskich czy nawet zbiorem reguł FIS. Rezultatem pracy jest jedna z najsłabszych publikacji, jakie miałem okazję czytać, a jej jedyną zaletą jest to, że wymyka się wszelkim ramom i ciężko ją zaszufladkować.

Od Chochołowa do Zhangjiakou

Akcja „powieści” jest umiejscowiona w różnych częściach świata. Rozpoczyna się w Polsce, a konkretnie w Chochołowie, by następnie przenieść się do Pekinu, Monachium, Planicy, kilku miast austriackich i na koniec do Zhangjiakou. Głównymi bohaterami są: polski skoczek narciarski o imieniu Michał oraz niewidoma chińska studentka pochodząca z Zhangjiakou. Ich relacja dość szybko przemienia się w płomienny romans i oprócz tego niewiele się tam dzieje. To właściwie cała fabuła. Bywa nudno lub nudniej. Mimo że dzieło Hofera liczy zaledwie 150 stron pisanych całkiem sporym fontem, to bardzo ciężko przeczytać książkę za jednym zamachem. Trzeba robić przerwy na kawę, jakiś trucht, samopoliczkowanie i tym podobne zabiegi, aby nie zasnąć.

Niewidoma przygląda się, czyli grafomania i nuda

Zetknąłem się z bardzo topornym językiem. Nie jestem pewien, czy jest to wina samego Waltera Hofera, czy tłumaczki, pani Małgorzaty Skrzydłowskej. Myślę, ze obydwoje mają trochę za uszami. Spotykamy tutaj takie stwierdzenie, jak np. „niewidoma przygląda się”, co samo w sobie jest dość osobliwe. Turniej Czterech Skoczni nazywany jest mistrzostwami, co chyba trzeba zrzucić już na konto tłumacza. Myślę, że gdyby Walter Hofer napisał książkę, w której opisałby swoje przygody, jakie przeżył przez wiele lat pełnienia funkcji dyrektora Pucharu Świata, to w odróżnieniu od „An-Tin-Ji” miałby nam dużo więcej do przekazania.

Czy Walter Hofer jest geniuszem?

środa, 2 marca 2022

Wojciech Maroszek "Moje Tokio 2021". Recenzja książki

Pisanie autobiografii przez arbitrów sportowych jest w Polsce dość mało popularne. Zwłaszcza jeśli mówimy o sędziach wciąż aktywnych. Wojciech Maroszek pierwotnie nie miał zamiaru wydawać tej książki, gdyż jej pisanie było formą terapii mającej na celu walkę z wypaleniem zawodowym. Widocznie efekty pracy autorowi się spodobały i w końcówce ubiegłego roku wydał ją własnym sumptem. Wyszło bardzo oryginalnie. Parafrazując hasło reklamowe jednego z nieistniejących już zespołów rockowych: ta książka jest taka sama jak żadna.

Trzy części

Książka jest podzielona na trzy części składające się z podrozdziałów, które zostały ponumerowane w rzymskim systemie liczbowym. Można się troszkę pogubić, gdyż w jednej z części jest ich ponad 70, co z jednej strony pozwalało przypomnieć sobie zapis liczb rzymskich, a z drugiej zmuszało czytelnika do rozmyślań, skąd pomysł na te X, V oraz I zamiast zwykłych liczb. Pierwsza cześć jest najbardziej obszerna i dotyczy losów głównego bohatera od czasów młodzieńczych aż do otrzymania powołania na igrzyska olimpijskie w Tokio. Druga część opisuje szczegółowo turniej Ligi Światowej w Rimini z 2021 roku, a trzecia to już tylko opis dwóch turniejów siatkarskich podczas letnich igrzysk olimpijskich w Tokio. Narracja jest prowadzona bardzo poprawnie i pomimo że nie pada w książce zbyt wiele nazwisk, zwłaszcza jeśli chodzi o anegdoty lub krytykę, to nieźle się to czyta. Jeśli jest już mowa o anegdotach, to wielka szkoda, że jest ich tak mało. Jestem przekonany, że pan Maroszek mógłby opowiedzieć znacznie więcej ciekawych historii, ale z racji tego, że nadal jest czynnym sędzią, możliwe, że mogłoby mu to zaszkodzić.

Od chodu sportowego do siatkówki

Autor rozpoczął swoją opowieść od czasów, gdy sam był jeszcze sportowcem i startował w zawodach chodu sportowego. Będąc nieźle zapowiadającym się zawodnikiem, wiązał  przyszłość z tą konkurencją lekkoatletyczną, a trzeba zaznaczyć, że w tamtych czasach była ona dużo popularniejsza w naszym kraju niż teraz. Po przebrnięciu przez rozdziały dotyczące sukcesów w chodzie, rozpoczyna się tematyka siatkarska, która ciągnie się już aż do ostatniej strony. Czytelnik (zwłaszcza ten z młodszego pokolenia) dowiaduje się, w jakiej rzeczywistości były rozgrywane mecze w latach 90. Nieogrzewane hale, bieda na każdym kroku, bardzo małe zainteresowanie kibiców siatkówką, co wiązało się z pustymi trybunami na większości meczów, podróżowanie na zawody pociągami po całym kraju, biesiadowanie przy alkoholu z zawodnikami, działaczami i sędziami po meczach. Krótko mówiąc: inny świat. Dla osoby wychowanej w czasach, w których Polska pod względem organizacyjnym i sportowym jest światową potęgą w siatkówce, może wydawać się to nieprawdopodobne, ale  niestety tak właśnie było. Siatkówka gościła w telewizji tylko z okazji igrzysk olimpijskich a z naszej najwyższej klasy rozgrywkowej, czyli z pierwszej ligi, nie było żadnych transmisji. Zaczęło się to zmieniać po IO w Atlancie w 1996 roku i śmiało można powiedzieć, że z roku na rok poziom organizacyjny naszej siatkówki nadal rośnie.

piątek, 25 lutego 2022

Piątka na piątek: Niezwykłe historie z książki Daniela Lisa „Stulecie przeszkód. Polacy na igrzyskach”

Właśnie tak należy opowiadać o historii sportu – nie za pomocą samych dat, liczb, statystyk i suchych faktów, ale żywo, ze swadą, opierając się na licznych źródłach i weryfikując ich prawdziwość. Tak właśnie uczynił Daniel Lis w znakomitej książce „Stulecie przeszkód”, w której opisał występy Polaków na igrzyskach olimpijskich. Przeczytajcie o pięciu niezwykłych historiach z tej właśnie publikacji!

1. Czy Maria Kwaśniewska „zgasiła” Adolfa Hitlera podczas Igrzysk Olimpijskich w Berlinie w 1936 roku?

Daniel Lis w swojej książce próbuje rozprawić się z wieloma mitami towarzyszącymi występom polskich sportowców na igrzyskach. Jedną z takich historii jest to, co miało wydarzyć się podczas dekoracji oszczepniczek na igrzyskach olimpijskich w Berlinie w 1936 roku. Maria Kwaśniewska zdobyła brązowy medal i kiedy kanclerz III Rzeszy, Adolf Hitler, przyszedł pogratulować medalistkom, mówiąc do naszej reprezentantki, że „gratuluje małej Polce”, ta miała mu odpowiedzieć: „Wcale nie czuję się mniejsza od pana”. Anegdota w takiej wersji w zasadzie do dziś funkcjonuje w wielu źródłach i przywoływana jest przez media przy różnych okazjach. Autor „Stulecia przeszkód” postanowił jednak zweryfikować tę opowieść i okazuje się, że nie znajduje ona jednoznacznego potwierdzenia w mediach, które w 1936 roku relacjonowały olimpijskie zmagania. Nie mówią one nic na ten temat, wersji nie potwierdza również cytowana Kwaśniewska, która mówi, że Hitler „pogratulował małej Polsce i życzył mistrzostwa świata”. Skąd więc wzięła się w ogóle ta historia? Sprawcą zamieszania, jak wskazuje autor książki, był Aleksander Szenajch, który w materiale „Wśród swoich i obcych. Telefoniczny felieton z Olimpiady” napisał, że na słowa Hitlera z gratulacjami „małej Polsce”, cytując: „uśmiechnęła się Kwaśniewska. Jest ona nieco wyższa od kanclerza…”. Nie jest to jednak zgodne z faktycznym stanem rzeczy, bo na zdjęciach widać, że Hitler był nieco wyższy od oszczepniczek. Dlaczego więc ta wersja zaczęła żyć swoim życiem? Być może była na tyle barwna, że z czasem potwierdzała ją nawet sama zawodniczka, widząc zainteresowanie mediów. To już moje domysły, bo Daniel Lis ocenę sytuacji pozostawia czytelnikowi. Warto jednak dodać, że w książce próbuje dociec prawdy na temat innej historii, w której to Kwaśniewska miała zostać wybrana miss ówczesnych igrzysk olimpijskich.

2. Polski wątek zamachu terrorystycznego podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 roku

Każdy, kto interesuje się historią sportu, doskonale zna tragiczne wydarzenia, które miały miejsce podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 roku. Palestyńscy terroryści przedostali się wówczas do wioski olimpijskiej i przetrzymywali, a następnie uprowadzili 11 członków reprezentacji Izraela. Danel Lis postanowił dokładnie sprawdzić historię ofiar i okazało się, że dwie z nich – Jaakov Springer i Zeev Friedman – miały polskie pochodzenie. O ile ten drugi od około roku ma notkę w polskiej wersji Wikipedii, o tyle o pierwszym nie było wiadomo zbyt wiele. Do teraz, bo autor „Stulecia przeszkód” postanowił odszukać rodzinę zamordowanego sędziego bokserskiego. Udało mu się to, dzięki czemu w książce poznajemy historię Jakuba Szpringera, który urodził się 10 czerwca 1921 roku w Kaliszu. Jako młodzieniec trenował boks, ale jego dobrze zapowiadającą się karierę przerwał wybuch II wojny światowej. Jakub uciekał i udało mu się ujść z życiem. Powrócił na polskie tereny w 1946 roku i został działaczem bokserskim oraz sędzią. Do Izraela wyjechał po wydarzeniach z roku 1956 roku, kiedy to rozpętano w naszym kraju antysemicką nagonkę. W książce – dzięki wycinkom prasowym zachowanym przez rodzinę, którą w Izraelu odwiedził Daniel Lis – dość dokładnie poznajemy losy człowieka, który pozostał przy boksie w roli sędziego również po opuszczeniu kraju, w którym się urodził. Taką właśnie funkcję pełnił podczas tragicznych Igrzysk Olimpijskich w Monachium, podczas których stał się jedną z 11 ofiar palestyńskiej organizacji Czarny Wrzesień.

wtorek, 15 lutego 2022

Lutowe premiery (cz. 2)

Druga część najkrótszego miesiąca w roku obfitować będzie w jedną mocną premierę i dwie pozycje, które z pewnością zainteresują fanów literatury sportowej. Sprawdźcie, co wydawcy przygotowali na najbliższe dni!

Zaczynamy od najbardziej wyczekiwanej pozycji dla fanów koszykówki, czyli biografii Scottiego Pippena. 23 lutego na rynek trafi książka legendy Chicago Bulls „Bez krycia”, która niedawno ukazała się w Stanach Zjednoczonych i wywołała sporo kontrowersji. Koszykarz odniósł się w niej bowiem do głośnego serialu Netflixa „The Last Dance”, przedstawiając swój punkt widzenia i nie szczędząc przy tym krytyki Michaelowi Jordanowi. Dotychczas w mediach i w świadomości kibiców NBA dominował „jordanocentryzm” – to wersja najlepszego zawodnika w historii koszykówki przyjmowana była za jedyną słuszną, czemu nie można się specjalnie dziwić. „Jego Powietrzność” doczekała się w zasadzie kościoła wyznawców, którzy z trudem znoszą słowa krytyki pod adresem swojego idola. Pippen w swoich wspomnieniach porwał się więc na ich świętość, ale z pewnością warto poznać jego punkt widzenia na legendarny zespół Byków oraz przyczyny jego rozpadu. Oczywiście autobiografia „Bez krycia”, w której pisaniu pomógł Scottiemu Michael Arkush, nie traktuje wyłącznie o tym. Sportowiec pisze też o rodzinnych tragediach, braku zainteresowania ze strony skautów uniwersyteckich oraz wyjaśnia, „dlaczego w starciu z New York Knicks w trakcie play-offów w 1994 roku tuż przed końcem spotkania odmówił powrotu na boisko”, jak przeczytać można w opisie. Fanów NBA dodatkowo zachęcać raczej nie trzeba, więc na koniec dodam tylko, że książka liczy 464 strony, a jej okładkowa cena to 54,99 zł. W przedsprzedaży na LaBotiga.pl znajdziecie ją jednak za niecałe 38 zł i z zakładką gratis, a co najważniejsze – otrzymacie ją od ręki. Za wypuszczenie na rynek tej pozycji odpowiada Wydawnictwo SQN, a tłumaczeniem autobiografii zajęli się Tymon i Michał Rutkowscy.

„Umysł mistrza. Jak myślą i trenują najlepsi sportowcy świata” to kolejna z lutowych zapowiedzi. Książka Jima Afremowa ukaże się 21 lutego nakładem Wydawnictwa Galaktyka. Tytuł oraz podtytuł mówią w zasadzie wszystko, ale na pewno warto zwrócić uwagę na nazwiska, które przewijają się w opisie. Nie, nie są to Michael Jordan, Roger Federer czy Leo Messi, ale – tutaj zaskoczenie - Kareem Abdul-Jabbar i Novak Djoković. To pozwala przypuszczać, że nie będzie to sztampowa lektura, co gwarantuje też osoba autora, psychologa sportowego. Współpracował on w swojej karierze z zawodnikami NBA, WNBA, NHL, NFL, a nawet UFC. Teraz swoim doświadczeniem dzieli się w książce, której jednak nie kieruje wyłącznie do profesjonalnych sportowców, ale do każdego. Ma w niej zdradzić przepis m.in. na to, „jak rozwijać się w zespole i jednocześnie zachować pokorę”. Licząca 288 stron pozycja ma okładkową cenę 44,90 zł, ale w przedsprzedaży spokojnie znajdziemy ją już kilkanaście złotych taniej. Tłumaczeniem publikacji zajął się Piotr Pazdej, a książka w Stanach Zjednoczonych ukazała się już w 2015 roku. Trzy lata później Afremow wypuścił na rynek podobną pozycję, ale traktującą o umysłach młodych mistrzów. Ciekawe, czy doczekamy się jej tłumaczenia na język polski.

niedziela, 6 lutego 2022

Lutowe premiery (cz. 1)

Po dość niemrawym styczniu w końcu na rynku książek sportowych zaczyna się coś dziać. Na ten miesiąc wydawnictwa przygotowały tyle ciekawych premier, że z powodzeniem można podzielić je na dwa wpisy. Dziś pierwszy z nich, który w szczególności zainteresuje fanów futbolu i historii sportu.

Zaczynamy od książki niedoszłego selekcjonera reprezentacji Polski. Nie, nie chodzi o Adama Nawałkę, ale innego kandydata, który – zdaniem dziennikarzy – do końca pozostawał w grze o najważniejsze trenerskie stanowisko w polskim futbolu. 9 lutego światło dzienne ujrzy w naszym kraju autobiografia Andrija Szewczenki „Moje życie, moja piłka”, którą legendarny zawodnik AC Milan i reprezentacji Ukrainy napisał z Alessandro Alciato. Mówi wam coś to nazwisko? Słusznie! Współautor ma na swoim koncie dwie inne pozycje, które ukazały się w naszym kraju. Mowa o wspomnieniach Andrei Pirlo („Myślę, więc gram”) i Carlo Ancelottiego („Nienasycony zwycięzca”). Obie książki były znakomite, obie ukazały się nakładem Wydawnictwa SQN i tak będzie również z biografią ukraińskiego piłkarza, a obecnie trenera. Osoba Alciato gwarantuje odpowiednio wysoki poziom, ale nie ulega wątpliwości, że po książkę ustawią się w kolejce przede wszystkim fani rossonerich. Nie byli oni dotychczas szczególnie rozpieszczani przez polskich wydawców, ale teraz raczej nie będą wstrzymywać się z zakupem. Oczywiście jeśli tylko wybaczyli już „Szewie” jego odejście do Chelsea, ale wydaje się, że bilans pozytywnych wspomnień zdecydowanie powinien zadziałać na korzyść zawodnika (biorąc pod uwagę chociażby zwycięstwo w Lidze Mistrzów w 2003 roku po pokonaniu w rzutach karnych Juventusu). W środku znajdziemy opowieść nie tylko o futbolu, ale też „o dorastaniu w środowisku przesiąkniętym alkoholem i narkotykami, o rodzinie, która wskazała mu właściwą drogę, i o determinacji w drodze na szczyt”, jak przeczytać można w opisie. Okładkowa cena publikacji to 44,99 zł, ale w przedsprzedaży na LaBotiga.pl można ją znaleźć już za niecałe 32 zł. W zamian otrzymamy liczące 376 stron wspomnienia, które Dominik Guziak z Eleven Sports określił historią, przy której „nie da się nudzić”. Tłumaczeniem książki zajęła się Barbara Bardadyn.

Tego samego 9 lutego nakładem Wydawnictwa Agora do sprzedaży trafi też coś dla fanów historii sportu. Mowa o książce Daniela Lisa „Stulecie przeszkód. Polacy na igrzyskach”, w której autor przedstawia losy naszych olimpijczyków. Choć temat ten był wielokrotnie poruszany w licznych publikacjach, wydawcy zapowiadają, że ta pozycja jest wyjątkowa. Lis ma zaprezentować „niespotykanie szeroki i świeży” wgląd w historie naszych sportowców, po raz pierwszy opisując chociażby polski wątek dotyczący jednego z najkrwawszych wydarzeń w historii igrzysk, czyli zamachu w Monachium z 1972 roku. Oprócz tego autor ma tropić wojenne losy mistrza boksu oraz z udziałem czy to narciarek, czy sztangisty Ryszarda Tomaszewskiego, opowiedzieć ich olimpijskie historie. Warto dodać, że Lis nie skupił się wyłącznie na dobrze znanych tematach, ale zajął się również historiami paraolimpijczyków. To duży plus, który może wyjść książce na dobre. Czy tak będzie, przekonamy się już niedługo. Całość jest dosyć obszerna, bo liczy 520 stron, a okładkowa cena publikacji to 54,99 zł. Książkę polecają Małgorzata Szejnert i Magdalena Grzebałkowska, czyli ma ona szansę trafić nie tylko do kibiców. Jeśli chodzi o dorobek Daniela Lista, to za rekomendację powinien wystarczyć fakt, że od 2010 roku jest redaktorem Wydawnictwa Znak, był finalistą 10. edycji Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej za najlepszy wywiad prasowy, a od sześciu lat prowadzi zajęcia o redagowaniu książek reporterskich i polskim rynku wydawniczym w ramach Polskiej Szkoły Reportażu.

środa, 26 stycznia 2022

Oddychaj. Życie w stanie flow. Recenzja książki

Biografia jednego z największych wojowników współczesnych czasów - Ricksona Gracie - pojawiła się na naszym rynku trochę niespodziewanie, ale z całą pewnością fakt ten ucieszył wielu kibiców sportów walki, a zwłaszcza tych, którzy pamiętają początki federacji UFC oraz Pride. Pokolenie dzisiejszych 40-latków, którzy w latach 90. interesowali się sportem, doskonale kojarzy to nazwisko, które zresztą do dziś można spotkać u zawodników walczących w dyscyplinach związanych ze sztukami walki. Książka może nie jest wybitna i raczej nie będzie to pozycja obowiązkowa dla współczesnych kibiców MMA, ale z całą pewnością sięgnięcie po nią nie będzie czasem straconym. Jest średnio, ale za to oryginalnie.

Dzieje rodu Gracie

Większość biografii rozpoczyna się od wspomnień z czasów młodości, a nawet z lat dziecięcych. Czasami wspomina się o rodzicach, a nawet dziadkach. Rickson Gracie wraz ze współautorem książki Peterem Maguir’em postanowili pójść kilka kroków dalej i przedstawili dzieje rodu od czasów... starożytnej Szkocji! Autorzy brną przez wieki, opowiadając czytelnikowi zawiłe rodzinne losy i przechodząc przez kolejne pokolenia. Nie jest trudno w tym wszystkim się pogubić. Koligacje rodzinne z każdą kolejną stroną stają się coraz bardziej zawiłe. Apogeum następuje w momencie, gdy dowiadujemy się, że ojciec Ricksona (Helio), wraz ze swoim bratem Carlosem spłodzili w sumie trzydzieścioro dzieci, w tym aż dwudziestu jeden synów z ośmioma kobietami! Od tego momentu sztuką jest się połapać, kto jest czyim bratem, a kto kuzynem.

Ile znaczyła kobieta w rodzinie Gracie?

Patrząc na rodzinę Gracie z naszej polskiej perspektywy, można dojść do wniosku że była to rodzina mocno patologiczna. Kobieta kompletnie nic nie znaczyła dla ojca Ricksona. Jej rolą było tylko siedzenie w domu i rodzenie dzieci, a że niestety matka Ricksona tych dzieci z powodów biologicznych mieć nie mogła, to była tylko kurą domową. Pani Gracie musiała znosić to, że jej mąż płodzi dzieci z innymi kobietami, by mieć jak najwięcej synów, po to by zrobić z nich prawdziwych wojowników. Narodziny każdej z córek były dla ojca porażką i karą od losu. To całe przedszkole dzieci wychowywała oczywiście żona Helio i robiła to bez mrugnięcia okiem. Na wszystko się zgadzała, bo nie miała nic do gadania. Wszyscy chłopcy mieli obowiązek szkolić się w sztukach walki w akademii Carlosa i Helio. Z naszego punktu widzenia brzmi to dość dziwacznie, ale dla dzieci wywodzących się z rodu Gracie było to całkowicie normalne.

środa, 5 stycznia 2022

Solo. Moje samotne wspinaczki. Krzysztof Wielicki i jego najnowsza książka

Ta książka jest jak wejście Krzysztofa Wielickiego na Broad Peak w 1984 roku: błyskawiczna i konkretna. „Solo. Moje samotne wspinaczki” czyta się dobrze, choć wytrawni znawcy tematu, którzy dokładnie śledzili karierę polskiego himalaisty, raczej nie dowiedzą się wielu nowych rzeczy. To raczej lektura uzupełniająca do biografii „Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało” i wywiadu-rzeki „Mój wybór” przeprowadzonego przez Piotra Drożdża.

Książka wymykająca się wszelkim ramom

Trudno jednoznacznie skategoryzować tę książkę. Nie jest to zdecydowanie trzymająca w napięciu lektura, w której dominują emocje i ludzkie dramaty. Widać, że Krzysztof Wielicki nabrał już dużego dystansu do swoich wypraw i nawet o sytuacjach skrajnie ekstremalnych, takich jak noc w szczelinie na dużej wysokości czy śmierć partnera, pisze, nomen omen, na chłodno („Ci, którzy odeszli, też zapewne dalej by się wspinali, gdybym to ja nie wrócił z wyprawy”). Owszem, czytamy o odmrożeniach, nocnych omamach, bólu pleców czy ekstremalnie niskiej temperaturze, ale autor traktuje je jak coś normalnego, co jest wpisane w jego zawód. Nie jest to też lektura filozoficzna i pełna przemyśleń jak książka Reinholda Messnera „O życiu” czy publikacje Rafała Froni „Anatomia góry” i „Rozmowa z górą”. Poznajemy wprawdzie kilka ciekawych przemyśleń Wielickiego (mój ulubiony cytat: „wszystkim samotnikom najtrudniej decydować, gdy nie są sami. Wszyscy obok to magnesy zakłócające przestrzeń. Trzeba przywdziać grubą skórę, by odeprzeć siłę przyciągania”), ale nie są one dominujące, raczej stanowią dodatek. Czym jest więc „Solo. Moje samotne wspinaczki”? To, jak sam tytuł wskazuje, wspomnienie siedmiu solowych prób zdobycia szczytów: Broad Peak, Lhotse, Dhaulagiri, Makalu, Annapurna, Sziszapangma i Nanga Parbat. Ale nie tylko. Znalazło się tutaj miejsce na wspomnienie akcji ratunkowej, gdy ekipa spod K2 wyruszyła na pomoc Elisabeth Revol i Tomkowi Mackiewiczowi czy egzekucji w Dolinie Diamir, kiedy terroryści zamordowali jedenastu członków wyprawy na Nanga Parbat.

O(d)puszczone szczyty

wtorek, 4 stycznia 2022

Życie z pasją Włodzimierza Szaranowicza

Włodzimierz Szaranowicz – żywa legenda polskiego dziennikarstwa. Jego głos znają zarówno starsi, jak i młodsi kibice, gdyż przez lata docierał do polskich domów, relacjonując wydarzenia z największych imprez sportowych. Teraz pan Włodzimierz postanowił otworzyć się przed kibicami, wypuszczając na rynek swoją autobiografię zrealizowaną w formie rozmowy z córką Martą. Często się zdarza, że książki napisane w formie wywiadu-rzeki nie są zbyt interesujące. Bardzo dużo zależy od osoby przeprowadzającej rozmowę. „Życie z pasją” jest jednak ciekawe, a momentami wręcz fascynujące.

Chronologicznie i ciekawie

Książka rozpoczyna się od wspomnień tego znakomitego sprawozdawcy dotyczących jego lat dziecięcych i okresu wczesnej młodości. Bardzo rzetelnie i szczegółowo zostało omówione czarnogórskie pochodzenie autora, gdyż zarówno jego mama jak i ojciec byli Jugosłowianami. Mocną stroną publikacji jest zachowanie chronologii. Wszystkie fakty są podane w sposób przystępny i uporządkowany. Narracja jest prowadzona wręcz genialnie. Sprawia to, że książkę czyta się szybko, lekko i przyjemnie, a czytając, słyszymy głos Włodzimierza Szaranowicza. Plastyczność jego wypowiedzi jest tak duża, że bardzo łatwo wyobrazić sobie wydarzenia i sytuacje opisywane w  książce. Pod tym względem „Życie z pasją” stoi na najwyższym poziomie.

Włodzimierz Szaranowicz – komentator boksu

Nie ukrywam, że spodziewałem się głównie opisywania losów autora pod kątem zawodowym. Obawiałem się, że oprócz anegdot związanych z radiowymi lub telewizyjnymi relacjami nie dowiem się wiele więcej o życiu pana Szaranowicza. Na szczęście bardzo się pomyliłem. Marta Szaranowicz-Kusz zadbała o to, aby udowodnić czytelnikom, że nie tylko pracą żyje człowiek. Komentator szczegółowo przedstawił swoje zawodowe początki, umiejętnie przeplatając je ze swoim życiem prywatnym. Niezwykle ciekawy jest rozdział o czasach pracy w Polskim Radiu, które Włodzimierz Szaranowicz wspomina z ogromnym sentymentem. Chwali swoich kolegów, z którymi przyszło mu wtedy współpracować, pisze o mentorach, którymi byli Bohdan Tomaszewski i Bogdan Tuszyński. Zajmował się tam głównie boksem i wielu ludzi ze starszego pokolenia pamięta pana Szaranowicza właśnie z tej dyscypliny sportu. Mój tata zapewnia, że jeśli chodzi o komentarz do tej dyscypliny sportu, w tamtych czasach Włodzimierz Szaranowicz nie miał sobie równych.

czwartek, 30 grudnia 2021

Listek. Michał Listkiewicz i jego autobiografia

W większości komentarzy dotyczących wspomnień Michała Listkiewicza przewijało się jedno pytanie: czy były prezes PZPN ujawni nieznane dotąd fakty na temat afery korupcyjnej w polskiej piłce? Po lekturze biografii napisanej z Piotrem Wołosikiem i Łukaszem Olkowiczem muszę przyznać, że kibice liczący wyłącznie na ten wątek, będą rozczarowani. Nie znaczy to jednak, że pozycja „Listek. Najciekawiej jest po końcowym gwizdku” jest książką złą samą w sobie – czyta się ją lekko i szybko, zawiera mnóstwo anegdot, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że autorom trochę zabrakło konsekwencji w wyborze formy.

Pierwszą rzeczą, którą warto podkreślić w przypadku wspomnień Michała Listkiewicza, jest forma książki. Historia byłego prezesa PZPN została spisana w postaci krótkich anegdot, co sprawia, że raczej trudno nazwać ją pełnoprawną autobiografią. Narracja jest prowadzona wprawdzie w pierwszej osobie, ale nie została zachowana chronologia. Książka podzielona została tematycznie: zaczyna się rozdziałem poświęconym Kazimierzowi Górskiemu (Listkiewicz był sekretarzem ds. międzynarodowych PZPN w czasach prezesury legendy polskiej piłki), potem jest o finale mistrzostw świata z 1990 roku, czyli największym sędziowskim osiągnięciu głównego bohatera, potem o kulisach pracy w FIFA, itd. Ma to swoje zalety – poznajemy spójne tematycznie obszary życia i kariery Listkiewicza, ale w kilku miejscach czytelnik może czuć się zagubiony. Zdarza się, że historie opisywane po sobie dotyczą zupełnie różnych etapów życia głównego bohatera, bywa też, że trudno znaleźć związek między kolejnymi anegdotami. Jest na przykład rozdział „Panie Michale, to ja, Roman”, w którym mamy historię z meczu z początku lat 90. (Niemcy – ZSRR), następnie dwie anegdotki z meczów sędziowanych drużynom Romana Koseckiego i Jana Furtoka, a potem nagle opowieść o Malinowskim z Polonii Warszawa (bez związku z sędziowaniem), przygotowaniach polskich klubów w latach 90. i Władysławie Żmudzie z czasów, gdy był asystentem Pawła Janasa w reprezentacji Polski.

Niczym Grzegorz Szamotulski i Janusz Wójcik

Pod tym względem miejscami zabrakło mi trochę większej selekcji anegdot, która pozwoliłaby utrzymać narrację w ryzach. Tym bardziej, że czytając niektóre z historii, byłem lekko zażenowany. Uważam, że w przypadku blisko 70-letniego mężczyzny, który przez długi czas zajmował najbardziej prominentne stanowisko w polskim futbolu, pisanie o przyrodzeniu kolegi sędziego i serwowanie opowieści prosto ze stadionowej toalety można było sobie darować. Michał Listkiewicz trochę zbliżył się przez to stylem do wspomnień Grzegorza Szamotulskiego „Szamo” czy Janusza Wójcika „Wójt. Jedziemy z frajerami! Całe moje życie” i choć nie jest to najgorsza rekomendacja (w końcu obie książki sprzedały się znakomicie), to jednak po byłym prezesie PZPN spodziewałem się większego taktu. Obie te pozycje przywołałem nieprzypadkowo – dla tych, którym podobały się owe książki, „Listek” będzie z pewnością trafioną lekturą. Są tutaj smaczki, są kulisy, są anegdotki, jest cała prawda o polskim futbolu ostatnich 30-40 lat. Na szczęście budzące niesmak opowieści to zdecydowana mniejszość i można uznać je za niedopatrzenie. Z lektury dowiadujemy się wielu ciekawych i istotnych informacji na tematy rzadko poruszane w książkach sportowych: funkcjonowanie PZPN, FIFA i UEFA, kariera sędziowska czy przyznanie Polsce i Ukrainie organizacji mistrzostw Europy. Wszystko to okraszone zostało interesującą historią rodzinną, co sprawiało, że wspomnienia „Listka” czyta się lekko i niezwykle szybko.

niedziela, 19 grudnia 2021

Igrzyska lekkoatletów. Tom 7: Paryż 1924. Recenzja książki

Daniel Grinberg i Adam Parczewski nie zwalniają tempa. Na przełomie października i listopada na rynek trafił siódmy już tom znakomitej serii „Olimpijska historia lekkoatletyki”, czyli „Igrzyska lekkoatletów. Tom 7. Paryż 1924”. Ósme igrzyska olimpijskie były pierwszymi, na których wystąpiła reprezentacja Polski, i między innymi z tego powodu liczyłem na bardzo ciekawą lekturę. Nie zawiodłem się. Jest to zdecydowanie najlepsza część cyklu, a warto podkreślić, że poprzednie tomy stały na bardzo wysokim poziomie.

Książe Lubomirski to dwie osoby

Autorzy tradycyjnie rozpoczęli od kapsuły czasu, czyli przedstawienia najważniejszych wydarzeń historycznych w Polsce i na świecie, które miały miejsce pomiędzy igrzyskami olimpijskimi w Antwerpii a igrzyskami w Paryżu. Następnie przedstawiono członków Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, którzy dołączyli do tego zacnego grona w czasie siódmej olimpiady, czyli w latach 1920-1924. Tym razem ten rozdział jest bardziej rozbudowany niż w poprzednich tomach, gdyż po pierwsze nowych członków było więcej niż zwykle, a po drugie mieliśmy wreszcie w tym gronie swoich przedstawicieli. Byli nimi Stefan Lubomirski oraz Kazimierz Lubomirski. Duet Grinberg & Parczewski znowu odkrywa prawdę i ujawnia nieznane fakty. Tym razem autorzy wreszcie wyjaśniają, że książę Lubomirski, który tak często jako ta sama osoba pojawia się w tekstach pisanych przez współczesnych historyków sportu, to tak naprawdę dwie różne persony! Wiele książek o historii igrzysk, które mam na półkach, właśnie straciło swoją wiarygodność.

Sławni dopiero po wielu latach

Bardzo spodobało mi się to, że autorzy odkurzyli dla fanów lekkoatletyki historię Pierwszego Międzynarodowego Mityngu Edukacyjnego Kobiet w Sportach Atletycznych, a przybliżenie sylwetki Alice Millat to niezwykle ważny i potrzebny ruch, bo o tej kobiecie każdy szanujący się fan królowej sportu powinien wiedzieć. Była niezwykle ważną postacią, jeśli chodzi o walkę kobiet w sprawie ich udziału w igrzyskach olimpijskich. Autorzy wyciągnęli też z głębokich szuflad nazwiska naszych sportowców, które nie funkcjonują w powszechnym obiegu, nawet wśród zagorzałych kibiców lekkiej, bo czy ktoś słyszał o takich postaciach polskiej lekkoatletyki jak Bronisława Szmendziuk, Helena Woynarowska czy Stefan Adamczak? Jeśli nie, to jest to kolejny powód, dla którego warto sięgnąć po tę książkę. Ja z wieloma nazwiskami czołowych polskich zawodniczek i zawodników spotkałem się po raz pierwszy w życiu i muszę przyznać, że z każdym kolejnym tomem jestem pod coraz większym wrażeniem pracy, jaką wykonują panowie Daniel i Adam. Wreszcie ktoś te nazwiska wyciągnął na światło dzienne i sprawił, że usłyszeliśmy o tych sportowcach.

środa, 8 grudnia 2021

Grudniowe premiery

To, co najważniejsze, na rynku książek sportowych wydarzyło się już w listopadzie. W grudniu premier będzie niewiele, ale mimo wszystko kibice nie pozostaną z niczym. Będzie coś dla fanów skoków narciarskich, Lecha Poznań i futbolu.

Zaczynamy od propozycji dla miłośników Kamila Stocha i spółki. 15 grudnia nakładem Wydawnictwa SQN ukaże się biografia „Matti Nykänen. Życie to bal” napisana przez duet Jussi Niemi & Marko Lempinen. Książka opowiada historię jednego z najsłynniejszych skoczków narciarskich w historii, który cztery razy sięgnął po olimpijskie złoto, pięć razy zostawał mistrzem świata i cztery razy zdobywał Puchar Świata. Wszystkie te sukcesy Fin osiągał w latach 80., a więc jeszcze przed małyszomanią i ogromną popularnością skoków w naszym kraju. Bardzo ciekawe, jak zostanie u nas przyjęta książka sportowca, którego sukcesy przypadły na erę przed boomem na skoki narciarskie. Biografia fińskiego zawodnika nie będzie bynajmniej opowiadać o paśmie sukcesów. Nykänen poza skocznią miał słabość do alkoholu, co ostatecznie go zgubiło i doprowadziło do przedwczesnej śmierci w 2019 roku. O tym też będzie książka, którą napisali dwaj znajomi głównego bohatera. Pierwszy z nich to dziennikarz, który poznał Mattiego w 2010 roku, drugi – gitarzysta i lider zespołu muzycznego Nykänena, który napisał dla niego wszystkie piosenki. Trzeba przyznać, że to dość osobliwy duet, ale jednocześnie możemy dzięki temu liczyć na całkiem sporo zakulisowych informacji. Czy tak będzie, przekonamy się już niedługo. Licząca 424 strony książka dostępna jest w przedsprzedaży na LaBotiga.pl za 35,99 zł. Okładkowa cena biografii to 44,99 zł. Tłumaczeniem tej pozycji zajęła się Marta Laskowska.

poniedziałek, 29 listopada 2021

Żużlowe rozmowy po bandzie. Recenzja książki

Znani dziennikarze sportu żużlowego - Łukasz Malaka oraz Przemysław Sierakowski - postanowili wypełnić lukę w książkach żużlowych, które są dostępne w szerokiej dystrybucji. Panowie wpadli na pomysł napisania książki zawierającej rozmowy z aż 67 osobami mniej lub bardziej związanymi ze speedwayem. To karkołomne zadanie wypadło całkiem przyzwoicie.

Może niewielu miłośników książek sportowych zdaje sobie z tego sprawę, ale na naszym rynku wydawniczym publikacje na temat żużla pojawiają się regularnie i jest ich bardzo dużo. Prym w tej dziedzinie wiedzie Wydawnictwo Danuta seryjnie wydające książki autorstwa Wiesława Dobruszka. Niestety są one skierowane do bardzo wąskiego grona miłośników żużlowych, którzy znają ten sport od podszewki, a nie do niedzielnych kibiców tej dyscypliny sportu. Bardzo ciężko znaleźć je w księgarniach, poza miastami, w których istnieje klub żużlowy. Jeśli chodzi o publikacje znacznie bardziej przystępne dla przeciętnego kibica, to nie mieliśmy ich do tej pory zbyt wielu. Pamiętamy biografię Tomasza Golloba, czyli „Testament diabła” (Ringier Axel Springer Polska) oraz „Pół wieku na czarno” Marka Cieślaka (Wydawnictwo SQN), ale to wszystko. Łukasz Malaka oraz Przemysław Sierakowski postanowili wypełnić tę lukę.

Więcej nie zawsze znaczy lepiej

Na wstępie muszę zaznaczyć, że z całą pewnością nie jest łatwo napisać dobrą książkę składającą się z wywiadów przeprowadzonych z tak dużą liczbą osób. Jedyną publikacją napisaną w tej konwencji, która mi się spodobała, jest książka Huberta Kęski „Zrozumieć boks” z 2019 roku. Wywiadów było mniej, ale każdy z nich był przygotowany pod konkretnego rozmówcę i zdecydowana większość z nich na swój sposób zaciekawiała czytelnika. Tutaj jest trochę inaczej. Liczba rozmów przytłacza, pytania się powtarzają, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że często powtarzają się również odpowiedzi. Prowadzi to do tego, że po dobrnięciu do końca książki, zapominamy co kto powiedział. Brakuje mi również określenia przynajmniej orientacyjnego czasu, kiedy dana rozmowa się odbyła. Bywa, że redaktorzy pytają o sytuację w tabeli Ekstraligi lub szanse na mistrzostwo świata Bartosza Zmarzlika. Jeden z rozmówców mówi wręcz, że po Tomaszu Gollobie przez wiele wiele lat żaden Polak nie będzie mistrzem świata. To trochę zaburza czasoprzestrzeń, zwłaszcza że wywiady są posegregowane alfabetycznie, a nie chronologicznie. Można się pogubić, w którym momencie zostały przeprowadzone poszczególne rozmowy.

Różnorodność dodała kolorytu

niedziela, 21 listopada 2021

Lekko o atletyce, czyli historie o polskich sportowcach. Recenzja książki Tomasza Sowy

W ostatnim czasie na rynku wydawniczym liczba publikacji dotyczących lekkoatletyki wzrasta. Oznacza to, że jest na tę tematykę zapotrzebowanie i ludzie chętnie sięgają po literaturę tego typu. Tomasz Sowa wpasował się w ten trend i napisał książkę lekką i przyjemną, która może zainteresować osoby rozpoczynające przygodę z historią polskiej lekkoatletyki, ale nie tylko.

Porządek i chronologia

Autor przybliżył czytelnikom historię królowej sportu na ziemiach polskich od XIX wieku aż po dziś. Skupił się przede wszystkim na sukcesach naszych reprezentantów z dwudziestego stulecia, opisując wydarzenia w najbardziej znanych wersjach. Nie oszukujmy się, ile publikacji, tyle wariantów wydarzeń. Pisząc to, mam na myśli historie typu: „Janusz Sidło podczas konkursu rzutu oszczepem na IO w Melbourne, oddał swój oszczep Egilowi Danielsenowi”. Wiemy doskonale, że wielu historyków sportu podważa tę wersję wydarzeń. Takich przypadków jest w książce dużo. Krótko mówiąc, Tomasz Sowa nie bawi się w obalanie mitów, tylko snuje lekkoatletyczne opowieści, zachowując przy tym chronologiczną kolejność wydarzeń, co bardzo ułatwia czytanie książki. Panuje porządek, bo jest ona napisana prostym, bardzo przystępnym językiem, co sprawia, że spokojnie może po nią sięgnąć nie tylko kibic sportu, ale także osoba na co dzień sportem się nie interesująca, lubiąca poczytać o ciekawych ludzkich historiach. Zaznaczam, że dla kibica lekkoatletyki, który śledzi na ekranie telewizora najważniejsze sportowe imprezy i słucha uważnie komentatorów, którzy bardzo często przywołują sukcesy z minionej epoki, większość faktów będzie znana, ale z całą pewnością natkną się też na takie historie, które nie są zbyt popularne w przestrzeni publicznej.

Antoni Cejzik i Witold Gerutto

czwartek, 18 listopada 2021

Listopadowe premiery (cz. 2)

Druga część listopada obfitować będzie w mnóstwo ciekawych premier sportowych. Szczególne powody do zadowolenia będą mieli kibice piłkarscy oraz fani tenisa. Nie zabraknie jednak czegoś dla miłośników gór.

Zaczynamy od książki, na którą polskim czytelnikom przyszło czekać… 28 lat. W 1993 roku Bill Buford wydał książkę „Among the Thugs” i ponad ćwierć stulecia później doczekamy się wydania na naszym rodzimym rynku. Publikację „Między kibolami” wyda 19 listopada Wydawnictwo Cyranka. Jest to opowieść o angielskich kibolach snuta przez dziennikarza prestiżowego pisma „Granta”, który postanowił przyjrzeć się im z bliska. W tym celu przeniknął do ich hermetycznego środowiska, opisując zarówno jego brutalną, jak i urokliwą stronę. Każdy, kto miał kiedyś na rozkładzie książki Martina Knighta „Hoolifan” czy „Niesforne lata 90.”, wie, czego może się spodziewać po tej lekturze. To na pewno pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy lubią klimat brytyjskich pubów i stadionów przełomu lat 80. i 90. Futbol, a także kibice, byli wtedy zupełni inny niż dziś. O tym wszystkich będzie można przeczytać na 400 stronach. Okładkowa cena publikacji to 44,90 zł. Tłumaczeniem książki zajął się Krzysztof Cieślik.

Następna z pozycji swoją premierę będzie miała 24 listopada. To coś dla fanów polskiego futbolu – autobiografia byłego międzynarodowego sędziego i prezesa PZPN, Michała Listkiewicza. Książka „Listek. Najciekawiej jest po końcowym gwizdku” wydana zostanie przez Ringier Axel Springer Polska, a jej współautorem będzie niezawodny duet znany z łamów „Przeglądu Sportowego”: Łukasz Olkowicz & Piotr Wołosik. „Ofensywni” szczerze porozmawiali z Liskiewiczem, więc w jego wspomnieniach nie ma być tematów tabu. „W tej książce odkrywamy go na nowo. Jako człowieka mocno doświadczonego życiem, mistrza anegdot, bywalca salonów, gdzie jego drogi przecinały się z Kazimierzem Górskim, Diego Maradoną, Seppem Blatterem, Ireną Kwiatkowską, a nawet... jedną czarną owcą”, przeczytać można w opisie. Kibiców szczególnie zainteresuje zwłaszcza wątek korupcji, bo też właśnie w czasach rządów „Listka” w PZPN kwitła ona w najlepsze. Ile zdradzi były sternik futbolowej centrali? Przekonamy się już niebawem. W autobiografii nie zabraknie też wątków z życia prywatnego: relacji z ojcem alkoholikiem, zabójstwa matki oraz przebaczenia morderczyni, a także molestowania przez aktora. To wszystko spisane zostało na 356 stronach, a okładkowa cena publikacji to 44,90 zł. W przedsprzedaży na LaBotiga.pl można ją znaleźć już za niecałe 32 zł.

poniedziałek, 8 listopada 2021

Listopadowe premiery (cz. 1)

Ten miesiąc upłynie pod znakiem kibicowskiego bogactwa! Widać, że wydawcy nadrabiają zaległości, bo listopad pod względem nowych premier sportowych prezentuje się naprawdę okazale. Na początek o tych pozycjach, które ukażą się najwcześniej. Będzie dobrze, a to zaledwie połowa wszystkich zapowiedzi!

Zaczynamy od książki, na która sam czekam z niecierpliwością. „Pruszków mistrz! Szalony basket przełomu wieków” to najnowsze dzieło znakomitego dziennikarza piszącego o koszykówce, Łukasza Ceglińskiego. Publikacja o słynnej Mazowszance, która w latach 90. stała się polskim „dream teamem”, dwukrotnie sięgając po mistrzostwo kraju, ukaże się 10 listopada nakładem Wydawnictwa SQN. Po autorze, który napisał tak znakomite pozycje jak „Srebrni chłopcy Zagórskiego” czy „Zieloni kanonierzy”, można się spodziewać naprawdę kapitalnej lektury. Tym bardziej, że polska koszykówka przełomu wieków nie doczekała się jak na razie zbyt bogatej bibliografii, a przecież świetnych historii tam nie brakuje. Dotychczas w zasadzie tylko książki Adama Wójcika i Andrzeja Pluty pokazały, jak wyglądał ówczesny basket, ale teraz będziemy mogli spojrzeć na ówczesną ligę z zupełnie nowej perspektywy. Będzie to o tyle ciekawe, że Mazowszanka tak szybko, jak zaczęła dominować, tak szybko zniknęła też z koszykarskiej mapy Polski, stając na skraju bankructwa. Co do tego doprowadziło? Jak wyglądały złote lata basketu w Pruszkowie? To wszystko, okraszone ciekawostkami (czy słynna mafia pruszkowska współfinansowała klub?), powinno dać naprawdę mocnego kandydata do tytułu Sportowej Książki Roku 2021. Czy tak będzie, przekonamy się już niedługo. Publikacja Ceglińskiego będzie liczyć 472 strony, a jej okładkowa cena to 44,99 zł. Nie ma co liczyć na rabat – książka ukaże się w serii SQN Originals, a więc będzie dostępna wyłącznie w internetowej księgarni kibica LaBotiga.pl i to bez rabatów (można za to liczyć na e-book gratis). Warto jednak wysupłać z portfela taką kwotę, bo autor gwarantuje, że będzie to kolejne reporterskie arcydzieło.

Inna z propozycji Wydawnictwa SQN na 10 listopada to nowa książka Guillema Balaguè „Diego Maradona. Chłopiec, buntownik, bóg”. Hiszpański dziennikarz ma na swoim koncie kapitalne biografie Cristiano Ronaldo, Leo Messiego, Pepa Guardioli czy Mauricio Pochettino, więc jego nowa publikacja poświęcona genialnemu Argentyńczykowi jawi się jako pozycja obowiązkowa dla fanów futbolu. Nawet jeśli wcześniej sięgnęli już po nowe wydanie „Ręki boga” Jimmy’ego Burnsa, za które odpowiada Wydawnictwo Albatros, lub zapoznali się z książką „Diego. Bóg futbolu” Julio Ferrera od Domu Wydawniczego Rebis, powinni z lektury Balaguè dowiedzieć się czegoś nowego. Dziennikarz ten słynie bowiem z nieszablonowego podejścia do historii piłkarzy i choć wcale nie był pierwszym, który opisał życiowe perypetie dwójki zawodników dominującej w ostatnich latach – CR7 i Messiego – uczynił to jak do tego pory najlepiej. Taka jest obiegowa opinia, choć przyznać też trzeba, że tym razem poprzeczka zawieszona została bardzo wysoko. „Ręka boga” Jimmy’ego Burnsa to znakomita lektura i trudno będzie ją przebić, ale kto miałby spróbować to zrobić, jeśli nie Balaguè? Jego dzieło liczy 528 stron, a jego okładkowa cena 49,99 zł. Na LaBotiga.pl biografię Maradony można jednak znaleźć już za niecałe 35 zł z zakładką gratis lub w pakiecie z kubkiem (są nawet do wyboru dwa wzory nawiązującego do Diego, jeden autorstwa Jana Kallwejta). Tłumaczeniem książki zajął się Bartosz Sałbut, a tym, co ją wyróżnia, ma być fakt, że jest najbardziej kompletną biografią Argentyńczyka, jaka ukazała się do tej pory w Polsce.