Książe Lubomirski to dwie osoby
Autorzy tradycyjnie rozpoczęli od
kapsuły czasu, czyli przedstawienia najważniejszych wydarzeń historycznych w
Polsce i na świecie, które miały miejsce pomiędzy igrzyskami olimpijskimi w Antwerpii
a igrzyskami w Paryżu. Następnie przedstawiono członków Międzynarodowego Komitetu
Olimpijskiego, którzy dołączyli do tego zacnego grona w czasie siódmej olimpiady, czyli w latach 1920-1924. Tym razem ten rozdział jest bardziej rozbudowany
niż w poprzednich tomach, gdyż po pierwsze nowych członków było więcej niż
zwykle, a po drugie mieliśmy wreszcie w tym gronie swoich przedstawicieli. Byli
nimi Stefan Lubomirski oraz Kazimierz Lubomirski. Duet Grinberg & Parczewski znowu
odkrywa prawdę i ujawnia nieznane fakty. Tym razem autorzy wreszcie wyjaśniają,
że książę Lubomirski, który tak często jako ta sama osoba pojawia się w tekstach pisanych przez
współczesnych historyków sportu, to tak naprawdę dwie różne persony! Wiele książek o historii
igrzysk, które mam na półkach, właśnie straciło swoją wiarygodność.
Sławni dopiero po wielu latach
Bardzo spodobało mi się to, że autorzy odkurzyli dla fanów lekkoatletyki historię Pierwszego Międzynarodowego Mityngu Edukacyjnego Kobiet w Sportach Atletycznych, a przybliżenie sylwetki Alice Millat to niezwykle ważny i potrzebny ruch, bo o tej kobiecie każdy szanujący się fan królowej sportu powinien wiedzieć. Była niezwykle ważną postacią, jeśli chodzi o walkę kobiet w sprawie ich udziału w igrzyskach olimpijskich. Autorzy wyciągnęli też z głębokich szuflad nazwiska naszych sportowców, które nie funkcjonują w powszechnym obiegu, nawet wśród zagorzałych kibiców lekkiej, bo czy ktoś słyszał o takich postaciach polskiej lekkoatletyki jak Bronisława Szmendziuk, Helena Woynarowska czy Stefan Adamczak? Jeśli nie, to jest to kolejny powód, dla którego warto sięgnąć po tę książkę. Ja z wieloma nazwiskami czołowych polskich zawodniczek i zawodników spotkałem się po raz pierwszy w życiu i muszę przyznać, że z każdym kolejnym tomem jestem pod coraz większym wrażeniem pracy, jaką wykonują panowie Daniel i Adam. Wreszcie ktoś te nazwiska wyciągnął na światło dzienne i sprawił, że usłyszeliśmy o tych sportowcach.
Prawdziwa wioska olimpijska
Całkiem sporo miejsca autorzy poświęcili
przygotowaniom do paryskich igrzysk. Dzięki temu czytelnik może dowiedzieć się, z jakimi problemami mierzyły się w tamtych czasach kraje organizujące największą
sportową imprezę świata. Bardzo ciekawym zabiegiem było zamieszczenie zdjęć
paryskiej wioski olimpijskiej. To była wioska w pełnym tego słowa znaczeniu. Rzędy
prostych baraków, przed wejściem błoto, w środku cztery ściany i prycza. Gdyby
obecni olimpijczycy mieli do dyspozycji takie warunki, prawdopodobnie wszyscy
zamieszkaliby na własny koszt w hotelach lub zbojkotowaliby te wspaniałe zawody.
Kiedyś olimpijczycy byli znacznie mniej kapryśni.
Prasa kontra radio
W dalszej części książki pogromcy sportowych mitów postanowili opisać przygotowania sportowców do najważniejszych zawodów sezonu. Tym razem opisani zostali również reprezentanci naszego kraju. Rozdział ten w mojej opinii jest jednym z najciekawszych w całej książce. Mamy tutaj całe mnóstwo ciekawostek, a uważny czytelnik może dowiedzieć się między innymi o tym, że w ekipie kolarzy USA był niejaki Ignatius Gronkowski: Mazur z pochodzenia i pradziadek fenomenalnego futbolisty amerykańskiego Roba Gronkowskiego. Dowiadujemy się także, że nasz kraj reprezentowało siedemnastu dziennikarzy z czterech miast: Krakowa, Warszawy, Lwowa i Katowic. W tamtych czasach radio mocno już konkurowało z prasą i w wielu krajach był zakaz przeprowadzania relacji radiowych, aby dziennikarze prasowi nie stracili pracy. Zainteresowanie paryskimi igrzyskami było ogromne. Media na co dzień nie zajmujące się sportem nagle chciały o nim pisać. Nasz trzyletni „Przegląd Sportowy” po raz pierwszy zmierzył się z aż tak wielką imprezą. Sport zaczął trafiać do mas. Dziennikarze pisali artykuły, fotografowie robili zdjęcia, a operatorzy kamer kręcili filmy z Paryża. Daniel Grinberg i Adam Parczewski w siódmym tomie zamieścili mało dziś znane tytuły filmów dokumentujących wydarzenia z Paryża, co może czytelnikowi znacznie umilić czytanie książki. Ja często lubię sobie włączyć rywalizację sportowców, o której czytam.
„Rydwany ognia” a fakty
Główna część książki to blisko
trzystustronicowy opis wszystkich konkurencji lekkoatletycznych. Autorzy jak
zwykle bardzo skrupulatnie opisali całą rywalizację odbywającą się na stadionie
Colombes, począwszy od eliminacji, aż po finały. Panowie odtworzyli przebieg
poszczególnych konkurencji nie tylko na podstawie starych artykułów prasowych, ale również przeglądając archiwalne materiały filmowe. Oczywiście nie będę tego
wszystkiego streszczał, gdyż zabiłoby to radość z czytania, ale muszę głośno bić obu autorom brawa za to, jak znakomitą pracę
wykonali. Bardzo fajnie została opisana rywalizacja w sprintach i mam nadzieję,
że Grinberg i Parczewski raz na zawsze rozprawili się z mitami powstałymi na podstawie
filmu „Rydwany ognia”. Autorzy pieczołowicie i z dużą cierpliwością wymieniali, co w filmie jest faktem, a co wymysłem scenarzysty i reżysera. Dla osoby
pasjonującej się historią sportu ta książka to prawdziwy skarb.
Polacy na stadionie lekkoatletycznym
Wielkie brawa należą się też
autorom również za opisanie startu Polaków. Wreszcie ktoś zamieścił to wszystko w
jednej książce i nie musimy już grzebać po różnych stronach internetowych, aby
sprawdzić, jak nasi lekkoatleci spisali się w Paryżu. Oczywiście dostajemy również króciutkie
biografie każdego z naszych reprezentantów. Wielką zaletą książek genialnego
duetu jest to, że dowiadujemy się o życiu zawodników nie tylko w chwili ich
startu na igrzyskach, ale także wiemy, jak potoczyły się ich dalsze losy.
Dotyczy to nie tylko naszych zawodników, ale zdecydowanej większości uczestników
paryskich zawodów lekkoatletycznych.
Promocja do poprawy
CZYTAJ TAKŻE:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz