poniedziałek, 1 marca 2021

Hazard wśród sportowców. Co mówią o nim książki sportowe?

Każdy kibic bez problemu potrafi wymienić kilku sportowców, którzy słynęli z zamiłowania do hazardu. Okazuje się jednak, że oprócz oczywistych przykładów, jak Andrzej Iwan, Paul Merson, Grzegorz Król czy Tomasz Hajto, wątek tego uzależnienia przewija się w zaskakująco wielu sportowych książkach. Czy można na tej podstawie wysnuć wniosek, że zawodowym sportowcom łatwiej zostać nałogowymi hazardzistami? Wiele wskazuje na to, że tak.

„Każdego miesiąca całe tysiące funtów wydawałem w domu na hazard telefoniczny, jakbym je spuszczał w sedesie”– pisał Paul Merson, reprezentant Anglii i gwiazda Arsenalu, w swojej autobiografii „Jak nie być profesjonalnym piłkarzem”. Andrzej Iwan w napisanych z Krzysztofem Stanowskim wspomnieniach „Spalony” przyznał: „Ponad milion zarobiłem w VfL Bochum i w Arisie Saloniki. Pierwszy raz na minusie znalazłem się w połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy w Warszawie w ciągu trzech dni przegrałem ponad 100 tysięcy dolarów”. Nie inaczej było z innymi piłkarzami, którzy w swoich biografiach zdecydowali się na pełną szczerość: „Uświadomiłem sobie, ile przepuściłem pieniędzy. To była jedna z moich większych przegranych – 350 tysięcy złotych. Z czego swoich 100 tysięcy złotych, a 250 tysięcy pożyczyłem na procent” – wyznał Tomasz Hajto w książce „Ostatnie rozdanie”. Wtórował mu Grzegorz Król, który w 2016 roku wydał wspomnienia „Przegrany”: „Grałem zawsze i wszędzie, o każdej porze dnia i nocy. Jeśli nie w ruletkę, to na przykład w pokera. Na obozach, w drodze na mecz, na treningach – wszędzie tam myślałem tylko o grze”. W książkach tych piłkarzy można przeczytać o milionach, które przepuścili i doskonale poznać mechanizm uzależnienia, który każdego z nich doprowadził na skraj wytrzymałości: do myśli lub prób samobójczych.

W parze z alkoholem

Merson, Iwan, Hajto i Król to chyba najbardziej jaskrawe przykłady sportowców uzależnionych od hazardu, którzy do swojego nałogu ze szczegółami przyznali się we wspomnieniach. Ich historie są bardzo podobne i mają wiele punktów wspólnych, a tym, co spaja je najbardziej, jest równoczesne uzależnienia od alkoholu. Jak się okazuje, bardzo często jest on tym, co wzmacnia hazardowy nałóg. Tomasz Hajto: „Poszedłem, niestety, w alkohol. I to megagrubo. Przytyłem, zacząłem wyglądać jak świnia”. Paul Merson: „Połączenie alkoholu i hazardu było koszmarem, ponieważ gdy byłem zalany, zawodziły wszystkie możliwe systemy awaryjne”. Andrzej Iwan: „Znalazłem się w ogniu krzyżowym – mieszanka hazardu z alkoholem zawsze daje opłakane skutki. Pijesz, więc grasz. Przegrałeś, więc pijesz”. Grzegorz Król twierdzi z kolei, że między tymi dwoma słabościami jest jedna zasadnicza różnica: „Fizycznie nie jesteś w stanie wypić 10 litrów wódki, a w hazardzie nie masz ograniczeń”. Dlatego też były piłkarz Amiki Wronki twierdzi, że drugie z uzależnień jest gorsze, choć oba uznaje za choroby śmiertelne.

Nie zawsze jest jednak tak, że hazard musi iść w parze z uzależnieniem od alkoholu. W ostatnich latach głośno jest o Dawidzie Janczyku, który w autobiografii „Moja spowiedź” wyznał, że jest nałogowym alkoholikiem. Zawodnik, który swego czasu uznawany był za największy talent w polskiej piłce, w książce zdradził, że nigdy nie ciągnęło go do kasyna. „W hazard się nie bawiłem, w kasynie byłem raz w życiu i straciłem 100 dolarów. Nie wciągnąłem się z prostej przyczyny: nienawidziłem przegrywać”, napisał. Nie jest więc tak, że osobowości skłonne do uzależnień koniecznie muszą popaść w hazardowe kłopoty. Są bowiem przykłady odwrotne – Sebastian Mila, który nigdy nie słynął ze skandali i alkoholowych ekscesów, w swojej biografii przyznał się, że był w jego życiu okres, gdy grał nie tylko na boisku: „Nie będę was (…) oszukiwał, że zawsze byłem we wszystkim taki mądry i w zasadzie bez przygotowania mógłbym zostać doradcą inwestycyjnym. Przez krótki czas, ale jednak, bywałem w kasynie”. Jeśli więc alkohol nie jest głównym powodem hazardowych problemów, a często jedynie ich następstwem, to co je powoduje? Odpowiedzi trzeba poszukać gdzieś indziej.

Adrenalina, która uzależnia

„Siedziałem przy stole i szło mi doskonale – byłem już jakieś dziesięć tysięcy dolarów na plusie. W pewnym momencie zmienił się krupier. (…) zaczął ze mną wygrywać, co wywoływało u mnie jeszcze większą chęć rywalizacji. „Ja ci pokażę! Jeszcze raz. Teraz się odkuję”, mówiłem sobie po każdym przegranym rozdaniu. W sumie czułem się dokładnie tak samo, jakbym rozgrywał finał mistrzostw świata czy Europy” – tak Andrzej Niemczyk w książce „Ostatni tie-break” opisuje pewien wieczór w kasynie, który kosztował go 15 tysięcy dolarów. Legendarny trener „Złotek” podkreślał, że choć lubił zagrać, zawsze wiedział, kiedy się wycofać. Ten jeden raz żyłka sportowca dała jednak o sobie znać i sprawiła, że nie potrafił odpuścić. Ten przykład idealnie pokazuje, dlaczego to właśnie sportowców bardziej ciągnie do hazardu. To zdanie podziela Mila w autobiografii „Słodko-gorzki świat piłki nożnej”: „W normalnych zawodach nie przeżywasz takich wahań emocji, a futbol to nieustająca adrenalina. Jesteś tak do niej przyzwyczajony, że szukasz jej także poza boiskiem – wiadomo gdzie. Szansa wygranej jest nikła, ale za to pewność, że przeżyje się intensywne chwile, że dostanie się ten potrzebny zastrzyk silnych emocji – to substytut tego, co daje mecz”. Według byłego reprezentanta Polski właśnie to sprawia, że jego koledzy po fachu częściej zaglądają do kasyn.

Hazardowe uzależnienie nie dotyczy jednak wyłącznie piłkarzy. Choć większość podanych w tym tekście przykładów pochodzi ze świata futbolu, wynika to raczej ze specyfiki rynku literatury sportowej. Biografii piłkarzy jest na nim zdecydowanie najwięcej, są one też najodważniejsze, ponieważ w futbolu przełamano już praktycznie wszystkie tematy tabu: od alkoholu (w tym tekście opisywałem chociażby „Jak piło się na kadrze”), przez nałogowe zamiłowanie do kobiet, po właśnie hazard. W innych dyscyplinach to wciąż wątek, którego raczej się nie rusza, choć za oceanem można znaleźć przykłady wielu słynnych sportowców będących niegdyś stałymi bywalcami kasyn. „Wynająłem odrzutowiec, poleciałem do Vegas, całą noc grałem w kasynie, wskoczyłem z powrotem do odrzutowca i dotarłem do hali pół godziny przed autokarem z drużyną” – to oczywiście Dennis Rodman we wspomnieniach „Powinienem być już martwy”. W jego przypadku skłonności do hazardu raczej nie były przyczyną największych życiowych problemów, ale w tamtej drużynie Chicago Bulls był inny zawodnik, dla którego hazard stał się w pewnym momencie ważna częścią życia. Tym sportowcem był Michael Jordan.

Nie tylko przegrani, ale też najwięksi

Choć dziś MJ uważany jest za najwybitniejszego koszykarza w dziejach, był czas, kiedy jego wizerunek mógł zostać mocno nadszarpnięty. Działo się to po zdobyciu przez niego pierwszego mistrzowskiego pierścienia NBA, w 1991 roku. „Tego lata Jordan i Richard Esquinas, współwłaściciel San Diego Sports Arena, rozegrali kilka hazardowych pojedynków golfowych na wysokie stawki i zaczęli zapisywać listę zwycięstw i przegranych”, nakreśla tło sytuacji Roland Lazenby w biografii „Michael Jordan. Życie”. Kilka miesięcy później obaj panowie spotkali się ponownie, by rozegrać kolejny golfowy pojedynek. Podwajanie stawek doszło do astronomicznej kwoty 626 tysięcy dolarów, które przegrał Jordan. Jego sportowa ambicja dała o sobie znać – ponownie podwoił stawkę, stawiając na szali ponad 1,2 miliona dolarów. Gwiazdor NBA znów przegrał, ale najgorsze było to, że wcale nie chciał wypłacić należnych zwycięzcy pieniędzy. „Rich, prędzej cię zastrzelę, niż wypiszę ci czek na 1,2 miliona”, relacjonował trzy lata później Esquinas.

Pierwsze doniesienia o hazardowym zamiłowaniu Jordana dotarły do opinii publicznej po premierze książki Sama Smitha „The Jordan Rules”. „Książka zawierała też wiele rewelacji na temat występującej u Jordana instynktownej wręcz potrzebie rywalizacji”, wyjaśnia Lazenby. Wszystko wydało się w pełni nieco później, kiedy przy zatrzymanym przestępcy znaleziono czek na 57 tysięcy dolarów wystawiony przez Jordana, a po włamaniu do domu egzekutora sądowego, okazało się, że w jego sejfie znajdowały się trzy czeki anonsowane przez MJ-a na kwotę ponad 100 tysięcy dolarów. Były to długi hazardowe Króla Koszykówki. W „Michael Jordan. Życie” czytamy: „Z doniesień prasowych wynikało, że Michael często organizował w swojej rezydencji na wyspie Hilton Hill małe imprezy, podczas których odbywały się rozgrywki golfowe i gry hazardowe”. Co ciekawe jednak, afera, mimo nagany udzielonej koszykarzowi przez szefa NBA, Davida Sterna, nie nadszarpnęła wizerunkiem Jordana. Sony Vaccaro, który ściągnął przyszłą gwiazdę koszykówki do Nike, argumentuje, że wynikało to z faktu, iż słabość zawodnika do hazardu nie przekładała się na jego postawę na parkiecie. „Miał pieniądze. Nigdy nie zachował się nieprofesjonalnie. Skurczybyk codziennie pojawiał się w hali, gotowy do gry”.

Lepsza słabość do kobiet niż hazard

Tezę mówiącą, że to gen rywalizacji i adrenalina dobrze znana ze sportowych aren pcha sportowców do kasyn potwierdzają praktycznie wszyscy autorzy biografii, w których pojawiły się hazardowe wątki. „Myślę, że piłkarze są bardziej podatni na hazard niż inni. Przyzwyczajają się do adrenaliny od juniora poprzez mecze, a z czasem szukają jej także poza boiskiem”, pisze Sebastian Mila. Tomasz Hajto dodaje: „Uli Hoeneß, (…) grał na spadki na giełdzie i obracał ogromnymi sumami. Po co tak ryzykował, skoro jest milionerem i pieniądze nie były mu już potrzebne? Potrzebował adrenaliny”. Potwierdza to Grzegorz Król, dodając, że tym, co wyróżnia piłkarzy i innych sportowców, są jeszcze dwie inne przyczyny ich słabości: „Ukułem teorię, że im więcej zarabiasz, tym więcej masz pokus. A jeśli do tego masz sporo wolnego czasu – jak piłkarze, którzy kończą robotę w okolicach południa – to jesteś na najlepszej drodze do popadnięcia w nałóg”. Nie wszystkim, jak Jordanowi, udaje się w porę opamiętać. Nie wszyscy po zakończeniu karier dysponują nadal porównywalnymi lub nawet większymi pieniędzmi. Dla jednych, jak Andrzej Iwan, staje się to impulsem do zmiany życia – w końcu nie mają już za co obstawiać, ale dla innych mniejsze przychody nie stanowią problemu, więc pojawiają się długi.

Jak więc nie dać się wciągnąć w hazardowy nałóg, będąc sportowcem? Pomocne może okazać się… skąpstwo. Tak twierdzi przynajmniej słynny Sir Alex Ferguson, który w książce „Być liderem” przyznaje: „Zapewne zdaniem niektórych moje zamiłowanie do koni i kart oznacza, że w głębi duszy jestem hazardzistą. To jednak nieprawda (…) Choć lubię zagrać na wyścigach, zawsze miałem awersję do trwonienia pieniędzy”. Polska myśl szkoleniowa w osobie śp. Janusza Wójcika miała na ten temat nieco inne zdanie. Były selekcjoner reprezentacji Polski twierdził, że w walce z zamiłowaniem do hazardu pomóc może… słabość do kobiet. „Chłopaki – lepsze uzależnienie od pięknych kobiet niż od stołów z ruletą! Wprawdzie i tu, i tu kasa płynie jak rwący potok, ale w łóżku, drogi piłkarzu, to ty dymasz, a w kasynie – wydymają ciebie”, pisał trener w swoim stylu w wydanej w 2016 roku książce „Wójt. Jak goliłem frajerów. O piłce, pieniądzach i kobietach”.

Współcześnie więcej do stracenia

Jak więc widać, wątek hazardu w książkach sportowych wydanych w Polsce kręci się głównie wokół grania w kasynach, bez wątków dotyczących zakładów bukmacherskich. Jedynie nieliczni piłkarze, jak wspominany na początku Paul Merson, mieli największy problem z obstawianiem wyników różnych wydarzeń, w przypadku Anglika przez telefon (grał w czasach, kiedy Internet nie był jeszcze powszechny). W zasadzie jedyna publikacja, która przedstawiła wątek hazardu w inny sposób, to „Piłkomatyka” Davida Sumptera. W ostatnim rozdziale autor opisuje, jak za pomocą czterech różnych taktyk obstawiał wyniki spotkań. Próbował w ten sposób sprawdzić, czy wykorzystując modele matematyczne można ograć bukmachera. Okazało się, że jest to możliwe, ale i ryzykowne: „Z 400 funtów odłożonych na zakłady zaryzyko­wałem ostatecznie 388,86 i zarobiłem łącznie 108,30 funta: zysk w wysokości 27% w przeciągu 8 tygodni”. Sumpter podsumowuje, że gdyby dalej tak mu szło, w skali roku dałoby to 81% zysku. Autor zastrzega jednak, że nie ma żadnej gwarancji wygranej i sugeruje, by wykorzystać swoją wiedzę w inny sposób: „Zamiast próbować pokonać bukmacherów, znajdźcie sobie pracę u nich, obliczając prawdopodobieństwa wygranych albo tworząc nowe rynki zakładów”.

Jak na razie nie było w Polsce kompleksowej pozycji poświęconej zagadnieniu hazardu wśród sportowców, która trafiłaby do powszechnej sprzedaży. Być może były na ten temat naukowe opracowania, ale żaden autor nie zdecydował się opublikować swojej pracy do szerokiego grona odbiorców. Wydaje się jednak, że jest to tylko kwestia czasu. Jakiś czas temu pojawiła się autobiografia Patricka Veitcha „Enemy Number One”. Autor to człowiek uznawany powszechnie za pogromcę bukmacherów. Sądząc po rosnącej popularności internetowych zakładów i dużej niszy, jeśli chodzi o tę tematykę, jest wielce prawdopodobne, że prędzej czy później jakiś polski wydawca weźmie się za przełożenie tej pozycji. Niewykluczone jednak, że zanim tak się stanie, kolejny sportowiec w swoich wspomnieniach poruszy wątek hazardu. Wydaje się jednak, że trend powinien być tutaj spadkowy, gdyż rosnąca profesjonalizacja sportu i większa świadomość trenerów, klubów oraz specjalistów pracujących ze sportowcami, nie pozwoli na łączenie hazardowego nałogu z występami na najwyższym poziomie. Obecni piłkarze, siatkarze czy koszykarze mają zdecydowanie więcej do stracenia niż ich poprzednicy.

CZYTAJ TAKŻE:

3 komentarze:

  1. Hazard jest bardzo popularną formą rozrywki nie tylko wśród ludzi bogatych. Teraz bardzo modne są również kasyna wirtualne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam wielu hazardzistów, którzy zniszczyli sobie życie przegrywając całe majątki w kasynach. Uzależnienie to straszna choroba, która ciężko wygrać samodzielnie.
    https://dezyderata.com/leczenie-alkoholizmu/

    OdpowiedzUsuń
  3. Uzależnienia są naprawdę coraz bardziej różnorodne. Czy to jest alkoholizm, narkomania czy też problem z giełdą to w każdym przypadku można zgłosić się do odpowiedniego ośrodka na leczenie https://krysztalowyplomyk.pl/ . Najlepiej skontaktować się ze specjalistami i poradzić w indywidualnej sprawie.

    OdpowiedzUsuń