Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemysław rudzki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemysław rudzki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 listopada 2019

Listopadowe premiery (cz. 2)

Wydawniczej ofensywy ciąg dalszy. Najgorętszy okres w roku także w 2019 zaowocuje wieloma ciekawymi propozycjami, przede wszystkim dla fanów futbolu. Będzie jednak też coś dla osób zainteresowanych himalaizmem i pływaniem. Zapraszam po więcej informacji!

Zaczynamy od książki, która ukaże się pod patronatem niniejszego bloga. 27 listopada nakładem Wydawnictwa Agora na półki w księgarniach trafi autobiografia Krzysztofa Wielickiego „Piekło mnie nie chciało”. O ile w ostatnim czasie na rynku ukazywało się wiele górskich publikacji, ta zapowiada się szczególnie ciekawie. W końcu główny bohater to postać wręcz ikoniczna, a jego zasługi dla polskiego wspinania są ogromne. Przypomnijmy: piąty człowiek na świecie, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, himalaista, który wytyczył nowe drogi na Dhaulagiri i Sziszapangmę oraz jako pierwszy zdobył Mount Everest, Kanczendzongę oraz Mount Everest zimą. Wielicki to bez wątpienia żywa legenda polskiego himalaizmu, kierownik wielu wypraw, chociażby ostatniej próby zimowego zdobycia K2 przez Polaków. Wspomnienia tego człowieka muszą być ciekawe, a potwierdza to zapowiedź publikacji, w której czytamy, że ma mieć formę reporterską. Zadbają o to dziennikarze katowickiej „Gazety Wyborczej”: Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski, będący współautorami biografii. To właśnie oni napisali znakomitą książkę o Jerzym Kukuczce, którą recenzowałem tutaj. Są również twórcami biografii Mirosława Hermaszewskiego „Cena nieważkości. Kulisy lotu Polaka w kosmos”. Ich dotychczasowe dzieła były znakomite, więc tym bardziej ostrzę sobie zęby na liczące 360 stron najnowsze „dziecko” tego duetu. Książka ma okładkową cenę 44,99 zł, ale w przedsprzedaży można ją znaleźć już za niespełna 30 zł. Na zakończenie warto dodać, że nie jest to jedyna wydana w ostatnich latach książka Wielickiego. W 2014 roku nakładem Góry Books ukazał się wywiad-rzeka „Mój wybór”, a dwa lata później drugi tom tej opowieści. Teraz przyszedł czas na nową publikację, która z pewnością będzie nie mniej interesująca!

Tak samo ciekawie zapowiada się nowa książka Zlatana Ibrahimovicia „Ja, Futbol”, która na półkach wyląduje 27 listopada. Fani futbolu doskonale pamiętają kultową biografię „Ja, Ibra”, która stała się światowym bestsellerem dzięki szczerości i bezkompromisowości autora. Książka oparta na głośnym konflikcie Szweda z Pepem Guardiolą odbiła się szerokim echem w piłkarskim świecie – w końcu rzadko czynni zawodnicy decydują się na tak mocne wyznania w trakcie kariery. Najnowsza pozycja, którą ponownie na rynek wypuści Wydawnictwo SQN, jest drugą oficjalną, ale zupełnie inną publikacją. To nie typowe wspomnienia, a bardziej album o życiu i karierze Zlatana. Książka w swojej formie bardzo przypomina wydaną przed kilku laty pozycję o Davidzie Beckhamie. Tam też był duży format, twarda oprawa, piękne zdjęcia i wiele ciekawostek z czasów, gdy Anglik czarował swoimi celnymi podaniami i precyzyjnymi uderzeniami z rzutów wolnych. Tamtą książkę recenzowałem na blogu, podkreślając, że jest znakomitym prezentem dla wszystkich fanów Becksa. Nie inaczej jest z książką Ibry – ona też idealnie sprawdzi się jako świąteczny podarunek dla fana futbolu. Liczy 384 strony, ma bardzo duży format (195 x 275 mm), co ma swoje odzwierciedlenie w cenie: 99,99 zł. W przedsprzedaży na LaBotiga.pl książkę można jednak znaleźć już za niecałe 74 zł lub w pakiecie z gadżetami: kubkiem, smyczą, opaską i dodatkowo niespodzianką za 109 zł. Dla fanów Szweda – pozycja absolutnie obowiązkowa! Obok głównego bohatera wypowiadają się w niej znane postaci ze świata futbolu: agent Mino Raiola, Jose Mourinho, Paul Pogba, Andrea Pirlo czy Thierry Henry. Opowiadają oni o poszczególnych etapach kariery Ibry, przedstawiając swoją ocenę tego piłkarza i człowieka, a także wspominając zabawne momenty. Całość uzupełniają infografiki prezentujące osiągnięcia i bramki strzelone przez Zlatana w kolejnych klubach: Malmo, Ajaxie, Juventusie, Interze, FC Barcelonie, Milanie, PSG, Manchesterze United i Los Angeles Galaxy oraz w reprezentacji Szwecji. Uf, trochę się tego nazbierało, co?

wtorek, 26 lutego 2019

„Szmata”, czyli jak Tomasz Łapiński został pisarzem

Nastały czasy, kiedy coraz więcej piłkarzy chwyta za pióro. Książka sportowca nie jest niczym szokującym, nawet jeśli czytelnik ma świadomość, że rola głównego bohatera ograniczała się wyłącznie do opowiedzenia swojej historii, którą spisał za niego ghostwriter (najczęściej dziennikarz). W tym wszystkim Tomasz Łapiński z powieścią „Szmata” jawi się jako chluby wyjątek od reguły. Nie dość, że stworzył coś od początku do końca sam, to jeszcze zrobił to w taki sposób, że da się to czytać. Ba, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że eks-zawodnik zawstydził niejednego pisarza. A to już duży wyczyn!

Po „Szmacie” spodziewałem się kolejnego piłkarskiego kryminału. Choć nie jest to najpopularniejszy gatunek literatury sportowej, w ostatnich latach ukazało się sporo książek tego typu, żeby wymienić tylko „Sam na sam ze śmiercią” Nikodema Pałasza, „Okrągły przekręt” Maurycego Nowakowskiego czy najbardziej znaną w tym gronie pozycję „Gracz” Przemysława Rudzkiego. Dzieło Tomasza Łapińskiego jest jednak inne i to pierwsze pozytywne zaskoczenie. Autor nie poszedł utartym szlakiem, tylko obrał własną drogę, tworząc historię zupełnie odmienną od schematu: zabójstwo – śledztwo – rozwiązanie zagadki. W „Szmacie” brak trupów i postaci policjanta/detektywa, będącej głównym bohaterem akcji. Jest za to ciekawie zbudowany świat, dobrze poprowadzona fabuła, idealnie oddany klimat piłkarskiej szatni i brudnej rzeczywistości polskiego futbolu przełomu wieków (akcja dzieje się w 2002 roku). Książka rozkręca się ze strony na stronę, im dalej w głąb, tym staje się ciekawsza, a niebanalny finał jest znakomitą puentą całego dzieło. To wszystko wystawia „Szmacie” bardzo pozytywną recenzję.

Nie daj się zeszmacić
Głównym bohaterem „Szmaty” jest obrońca Roman Dzwonecki, nieco wiekowy już kapitan stołecznego klubu Centrum, który powoli zmierza do zakończenia kariery. Wyróżnia się na tle pozostałych bohaterów rozwagą, uczciwością i twardym stąpaniem po ziemi, można powiedzieć, że nie pasuje do towarzystwa, które poznajemy na początkowych kartkach książki. W pierwszej części Łapiński opisuje bowiem świat piłki nożnej od środka: zaznajamia czytelnika z typowymi piłkarzami, którzy grają w klubie z głównym bohaterem. Mamy więc zawodnika, który lubi zaglądać do kieliszka i przychodzi na treningi na bani, jest nałogowy hazardzista, babiarz myślący tylko o seksie, facet, który ciągle przeklina, zastraszający wszystkich bramkarz, wrzeszczący trener i kilka innych typów osobowości. Przez prezentację drużyny Centrum Łapiński stara się pokazać czytelnikowi przeciętną piłkarską szatnię, stara się przekazać, jak ona wygląda od środka, jak funkcjonuje i z jakimi problemami się boryka (opóźnienia w wypłatach, niesłowny prezes, niedorzeczni kibice). To z pewnością ciekawe wprowadzenie do lektury dla osób, które nie interesują się futbolem, ale dla prawdziwych fanów, którzy mają za sobą kilka mocnych piłkarskich autobiografii, nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Pierwsza część powieści długo nie zapowiadała tak dobrej pozycji, jaką okazała się „Szmata”, ale kiedy nagle główny bohater staje przed pokusą łatwego zarobienia dużych pieniędzy, akcja zdecydowanie przyspiesza, a książka wciąga z każdą kolejną stroną.

środa, 28 grudnia 2016

Klasyczna dziesiątka: Najlepsze powieści sportowe (Ranking)

Nie jest to najpopularniejsza forma pisania o sporcie. Przez lata nazbierało się jednak na tyle dużo sportowych powieści lub powieści ze sportem w tle, że w zupełności wystarczy ich do stworzenia rankingu. Sprawdźcie, które z nich są moim zdaniem najciekawsze!

10. Przemysław Rudzki "Gracz" (Wydawnictwo Buchmann, 2013)

Zestawienie otwiera Przemysław Rudzki z pierwszą ze swoich powieści. „Gracz” to książka, której akcja dzieje się we współczesnym piłkarskim świecie. Kiedy w tajemniczych okolicznościach ginie reprezentant Polski, Michał Tkaczyk, rozpoczyna się śledztwo i dochodzenie do prawdy. Pomysł na powieść jest jak najbardziej klasyczny i charakterystyczny dla kryminałów, ale trzeba przyznać, że Przemysław Rudzki z zadaniem poradził sobie bardzo dobre. Na ponad 350 stronach redaktor „Przeglądu Sportowego” wprowadza czytelnika w brudny świat futbolu, ale nie tylko – sprawnie opisuje również chociażby środowisko dziennikarskie, swoje dzieło wieńcząc świetnymi opisami Warszawy. Całość prezentuje się niezwykle intrygująco i nie ma co się dziwić, że swego czasu powieść cieszyła się wśród kibiców ogromnym zainteresowaniem. Chociaż ja w swojej recenzji nie byłem aż tak entuzjastyczny jak większość odbiorców, książkę oceniłem pozytywnie. Miejsce w tym rankingu jak najbardziej zasłużone!

9. Maurycy Nowakowski „Okrągły przekręt” (Wydawnictwo Anakonda, 2013)

To pozycja, która ukazała się nieco ponad pół roku wcześniej od „Gracza”, ale nie odbiła się tak szerokim echem wśród czytelników. Z pewnością wpływ miała na to popularność autora – niezbyt dobrze znanego kibicom. „Okrągły przekręt” to jednak równie ciekawa powieść sensacyjna, która swoją treścią nawiązuje do afery korupcyjnej w polskiej piłce. Mamy tutaj szefa piłkarskiej mafii, Zdzisława „Cyrulika” Jakubika, młodego sędziego Macieja Bojarskiego i dziennikarza Marcina Farona. Wszyscy oni odgrywają swoją rolę w nowej piłkarskiej rzeczywistości, pozornie pozbawionej korupcji. Tam, gdzie jednak kończy się jedno bagno, zaczyna się kolejne… Warto sięgnąć także po dzieło Maurycego Nowakowskiego, gdyż to sprawnie napisana powieść, która jest inna niż „Gracz”. Każdy, kto choć trochę interesował się wydarzeniami ostatnich lat, bez problemu znajdzie w niej nawiązania do afery korupcyjnej w naszym futbolu…

czwartek, 31 grudnia 2015

Ach, co to był za rok!

Gdyby ktoś dwanaście miesięcy temu powiedział mi,
że w 2015 roku będę miał okazję poznać najlepszego piłkarza
świata i jednego z idoli dzieciństwa, popukałbym się w głowę.
A jednak marzenia się spełniają!
To już sylwestrowa tradycja, której pozostaję wierny od trzech lat. Ostatniego dnia każdego roku publikuję wpis będący podsumowaniem minionych dwunastu miesięcy. Jaki był 2015? Niezwykły, naprawdę. Zarówno jeśli chodzi o rynek książek sportowych, jak i moją zawodową karierę. Choć w zasadzie słowo „kariera” śmiało mógłbym zastąpić innym: „hobby”.

Tak się pięknie złożyło, że dziś z dumą mogę przyznać: robię to, co lubię i jeszcze mi za to płacą! Coś, co dwanaście miesięcy temu wydawało się jedynie piękną wizją, teraz jest już rzeczywistością. Nie wiem, ilu z Was wykonuje ulubiony zawód lub działa w branży, w której praca była Waszym marzeniem, ale jeśli znajdą się takie osoby, to z pewnością będą wiedziały, o co mi chodzi. Nie ma nic lepszego niż wstawanie każdego dnia z ekscytującą myślą, że przed Tobą nowe wyzwanie. Nie obowiązek, nie zadanie, ale właśnie wyzwanie, doświadczenie, którego pragniesz. Nawet kiedy pojawia się długa lista rzeczy do zrobienia i w pewnym momencie masz wszystkiego dosyć, na końcu zawsze pojawia się najważniejsze: satysfakcja. To właśnie ona sprawia, że wiesz, iż jesteś odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu.

Jak zapewne wiecie, na początku roku rozpocząłem współpracę z Wydawnictwem Sine Qua Non z Krakowa. Pisałem o tym szerzej w tym wpisie i muszę przyznać, że nie spodziewałem się aż tak pozytywnych reakcji czytelników. Było mnóstwo gratulacji, co może tylko cieszyć. I mobilizować do ciężkiej pracy nie tylko mnie, ale też wszystkich, którzy chcą spełniać swoje marzenia. Jak widać – można, trzeba tylko chcieć i próbować. Mogę tylko podziękować chłopakom z SQN za ogromne zaufanie, którym od początku mnie obdarzyli. Początkowo byłem przerażony, ale kiedy dziś patrzę na te dwanaście miesięcy, czuję dumę. Wiem, że przeszedłem długą drogę i wiele się nauczyłem. Przeżyłem też mnóstwo wspaniałych przygód. Jakich? Pozwólcie, że wymienię:

wtorek, 20 października 2015

Targi Książki w Krakowie na sportowo. Które stoiska warto odwiedzić? [Zapowiedź]

Targi Książki to wydarzenie, którego nie może przegapić
żaden szanujący się czytelnik!
Rozpoczynające się w najbliższy czwartek w Krakowie Targi Książki mają wprawdzie charakter imprezy kulturalnej, ale jak zwykle podczas ich trwania nie zabraknie sportowych akcentów. Które stoiska koniecznie powinni odwiedzić kibice? Kiedy i gdzie spotkają sportowców, dziennikarzy lub autorów piszących o sporcie? Gdzie nabędą nowości jeszcze przed premierą? Zapraszam do zapoznania się z praktycznym przewodnikiem, który ułatwi wam zwiedzanie hali EXPO.

Pierwszym zadaniem, które stoi przed odwiedzającym, jest ustalenie tego, po co przychodzi na targi. Jeśli ktoś wybiera się do Krakowa tylko po to, by kupić kilka nowości w dobrych cenach i poszukać innych ciekawych tytułów, wizytę powinien zaplanować raczej na czwartek lub piątek. Wtedy odwiedzających jest zdecydowanie mniej i można swobodnie poruszać się między stoiskami, dokładnie przeszukując targową ofertę. Nie jest to za bardzo możliwe w sobotę i niedzielę – wtedy do hali EXPO ściągają zazwyczaj prawdziwe tłumy, a kolejka do wejścia może mieć długość nawet kilkudziesięciu metrów (jak przed rokiem, o czym pisałem w tej relacji). Weekend ma jednak swoje zalety – z racji dużej frekwencji wydawnictwa właśnie wtedy organizują najwięcej spotkań, więc jeśli komuś zależy na książkach z autografem, zdjęciach z autorami oraz zamienieniu z nimi kilku słów, musi swoje odcierpieć (a w zasadzie odczekać).

Jeśli właśnie to jest głównym celem waszej wizyty, najlepiej zaplanować ją na sobotę. Odwiedzając targi 24 października, macie szansę zaliczenia aż dziesięciu spotkań autorskich! Zacznie się od małej świętej wojny, gdyż o 11.00 rozpoczną się spotkania Leszka Mazana i Mateusza Migi. Pierwszy, starszy z panów, pojawi się na targach bynajmniej nie ze sportowego powodu, ale jest przecież jednym z najbardziej znanych kibiców Cracovii i napisał o tym klubie słynną książkę zatytułowana „Pochowajcie mnie na polu karnym Cracovii!”. Jeśli więc przyniesiecie mu właśnie tę publikację do podpisu, na pewno będziecie mogli liczyć na autograf, a także pogawędkę o futbolu. Byleby nie za długą, gdyż o tej samej porze, tylko że na stoisku Wydawnictwa SQN, czekać będzie już Mateusz Miga, autor książki „Wisła Kraków. Sen o potędze”. Jak więc widać, derby Krakowa przeniosą się na moment na halę EXPO, ale trzeba zauważyć, że obaj autorzy nie startują do tego wyścigu z równych pozycji. Leszek Mazan na targach spędzi bowiem zdecydowanie więcej czasu (zakończy spotkanie dopiero o 18.00), więc szansę na autograf fani będą mieli nawet tuż przed zamknięciem imprezy w sobotę.

niedziela, 18 października 2015

Październikowe premiery (cz. 2)

W pierwszej części października działo się sporo, ale na drugą połowę tego miesiąca wydawnictwa także zaplanowały kilka ciekawych sportowych premier. Kibice swoją uwagę powinni skoncentrować na dniach 20-22 października, bo właśnie wtedy do księgarni trafią cztery nowości. Co najważniejsze, fani lektur o sporcie nie będą mogli narzekać na brak różnorodności.

W najbliższy wtorek, czyli 20 października, oficjalną premierę będzie miała książka o intrygującym tytule „Sztuka cierpienia”. Jeśli zainteresował was tytuł, opis powinien tylko zwiększyć chęć sięgnięcia po tę publikację. „Poruszająca opowieść o tym, jak nie poddawać się i walczyć o samego siebie”, czytamy w zapowiedzi. Mimo że to banalne stwierdzenie można znaleźć w opisie co piątej książki o sporcie, tym razem nie ma w nim ani krzty przesady. Zagłębiając się w opis, odkrywamy bowiem fascynujące szczegóły: „W trakcie lektury stajemy się świadkami prawdziwej przemiany autora: z narkomana w sportowca, który uparcie dąży do wyznaczonego celu. Zostawiając za plecami przeszłość, trafia do grona stu najlepszych uczestników triathlonu IRONMAN World Championship. Samobójcza próba podjęta w więzieniu miała być dla niego ucieczką od siebie i świata – stała się początkiem zmian”. Narkotyki, więzienie, próby samobójcze i sport, który okazał się ucieczką – czyż nie jest to intrygująca historia? Przykładem sportowca, który przeszedł taką drogę, może być Ronnie O’Sullivan. Jego autobiografia „Running” była bardzo ciekawa i motywująca, więc sporo obiecywać można sobie po lekturze książki Shane’a Niemeyera. Dzieło Amerykanina, które w jego ojczyźnie ukazało się w maju 2014 roku, teraz na polski rynek postanowiło wypuścić Wydawnictwo Galaktyka.

Dla kibiców poszukujących prawdziwie motywujących lektur to jedna z tych pozycji, które można brać w ciemno. Dlaczego? Ano dlatego, że rzadko widuje się książki, które w serwisie amazon.com mają tak rewelacyjne oceny. Nie bardzo dobre, ale właśnie rewelacyjne. Spośród 77 oceniających aż 97% postanowiło przyznać „Sztuce cierpienia” maksymalną notę: 5.0! Pozostałe 3% oceniło lekturę tylko trochę niżej, dające jej ocenę 4.0. Biorąc pod uwagę potencjał historii Niemeyera i powyższe opinie, nie trzeba się długo zastanawiać, czy po książkę warto sięgnąć. Sportowiec wraz z współautorem, którym jest Gary Brozek (polskie korzenie?), musieli odwalić kawał solidnej roboty, skoro ich dzieło zbiera same pochlebne recenzje. Polscy czytelnicy będą mogli przekonać się o tym już za kilka dni, jeśli oczywiście zdecydują się nabyć książkę, której okładkowa cena to 39,90 zł. W zamian otrzymają liczące 272 strony dzieło, które na język polski przetłumaczył Piotr Cieślak. Będzie hit? Wiele wskazuje na to, że biografia ma szansę doczekać się miana lektury kultowej wśród fanów biegania i sportów wytrzymałościowych.

wtorek, 11 marca 2014

Futbol (nie do końca) obnażony

To jedna z książek, które w Wielkiej Brytanii zrobiły furorę i zapowiadana jest u nas jako gorąca marcowa premiera. „Futbol obnażony”, czyli w oryginale „I Am The Secret Footballer”, do polskich księgarni trafi 19 marca. Pozycja napisana przez anonimowego piłkarza występującego w Premier League spotkała się dotychczas z wieloma entuzjastycznymi recenzjami i poważnymi rekomendacjami. Ja po jej lekturze mam jednak mieszane uczucia.

Mój odbiór „Futbolu obnażonego” to pewnie efekt wygórowanych oczekiwań. Mimo że polska wersja książki ukaże się nakładem Wydawnictwa Sine Qua Non dopiero w przyszłą środę, wielu dziennikarzy i recenzentów (w tym ja) miało już okazję przedpremierowo zapoznać się z tą pozycją. O publikacji anonimowego piłkarza pochlebnie pisał na swoim blogu Paweł Czado, a Przemysław Rudzki na twitterze określił ją słowami: „majstersztyk” i „Genialna!”. Wydawało mi się, że skoro takie autorytety w dziedzinie piłki nożnej wypowiadają się o książce w samych superlatywach, musi to być lektura absolutnie znakomita. Takie „pompowanie balona” (zupełnie jak przed występem polskiej reprezentacji na mistrzostwach!) niesie jednak za sobą pewne niebezpieczeństwo, o czym przekonałem się już trochę w przypadku powieści „Gracz” wspomnianego wyżej dziennikarza „Przeglądu Sportowego”. Kiedy czyta się same pozytywne opinie, oczekiwania czytelnika rosną i jeśli książka okazuje się nawet bardzo dobra, ale nie rewelacyjna, można odczuć rozczarowanie. Tak właśnie stało się w przypadku „Futbolu obnażonego”.

środa, 29 stycznia 2014

"Brudna gra"

Tenis to syf. Choć nie – cały współczesny, profesjonalny sport to jedno wielkie bagno. Do takiego wniosku dojdzie każdy, kto sięgnie po lekturę „Brudnej gry”. Mimo że to, co autor zawarł w swojej powieści to tylko fikcja literacka, nie jest ona zupełnie oderwana od rzeczywistości. W książce Nikodema Pałasza jest coś, co pozwala uwierzyć, że fabuła nie jest wyłącznie wymysłem bujnej wyobraźni pisarza.

Pamiętacie scenę z filmu „Dzień świra”, w której do pociągowego przedziału zajmowanego przez Adasia Miauczyńskiego wchodzi blondynka (grana przez Violettę Arlak) z otyłym, mniej więcej dziesięcioletnim dzieckiem? Chłopak zajada się chipsami i częstuje nimi matkę, a ta kilkukrotnie sięga do paczki, za każdym razem stanowczo podkreślając: „Ostatni!”. Kultowa scena jeszcze bardziej kultowego filmu Marka Koterskiego idealnie obrazuje, jak wyglądało w moim przypadku czytanie „Brudnej gry”. Za każdym razem, kiedy kończyłem rozdział, przerzucałem kilkanaście kolejnych kartek i mówiłem sobie, że następny będzie już ostatnim. Moje postanowienie miało mniej więcej taką samą wartość jak słowa wypowiadane przez blondynkę z „Dnia świra” – rzadko kiedy udawało mi się przerwać lekturę. To nic, że na zegarze już 02.15, nieważne, że zaraz będę musiał wysiąść z tramwaju. Jeszcze kilka słów, ostatnie zdanie, jeszcze strona… Od powieści Nikodema Pałasza naprawdę trudno się oderwać, a to chyba dla autora najlepsza rekomendacja.

wtorek, 7 stycznia 2014

Raport 2013: Rynek książek sportowych w Polsce

Rynek literatury sportowej w naszym kraju rozwija się w ostatnim czasie bardzo dynamicznie. Z roku na rok wzrasta liczba publikacji dotyczących sportu, a wydawnictwa coraz częściej decydują się na wydawanie pozycji o tej tematyce. Sporo działo się również w ciągu minionych dwunastu miesięcy, dlatego zapraszam do zapoznania się z obszernym raportem, będącym kompleksową analizą rynku książek sportowych w 2013 roku.

Moim początkowym założeniem było stworzenie listy wszystkich pozycji o sporcie, które ukazały się w okresie od stycznia do grudnia 2013 roku i poddanie ich szczegółowej analizie. Z kilku względów okazało się to jednak niemożliwe. Przede wszystkim dlatego, że zdobycie informacji o absolutnie każdej książce sportowej mającej premierę w ubiegłym roku graniczy niemal z cudem. Duża część publikacji, zwłaszcza dotyczących lokalnego sportu, ukazuje się bowiem w małych nakładach i często ich sprzedaż prowadzona jest wyłącznie przez klub lub samych autorów. Trudno znaleźć jakąkolwiek specyfikację takich pozycji, a jeśli już uda się ustalić tytuł i autora, i tak nie ma pewności, że gdzieś indziej nie ukazała się książka, o której nie ma najmniejszej wzmianki w internecie. Problemem innej natury jest pytanie, co można w ogóle uznać za publikację dotyczącą sportu? Czy będzie nią na przykład pozycja poświęcona wychowaniu fizycznemu w szkole lub poradnik dotyczący aktywnego stylu życia? W przypadku próby jednoznacznego rozstrzygnięcia takich sporów byłoby zapewne tyle opinii, ilu dyskutujących na ten temat.

wtorek, 31 grudnia 2013

Trzysta… ileś

"Kariera z kolcami", czyli biografia polskiego biegacza -
Zdzisława Krzyszkowiaka. Drugie wydanie książki napisanej
przez Bohdana Tomaszewskiego to prawdziwy unikat, który
udało mi się nabyć w tym roku na allegro.
Dokładnie rok temu zamieściłem na blogu wpis zatytułowany „300”, w którym napisałem o początkach swojej pasji, jaką jest literatura sportowa. Efektem zainteresowania tą tematyką było m.in. założenie bloga, który z powodzeniem prowadzę do dziś. Minione dwanaście miesięcy było w mojej działalności szczególnie udane, dlatego zapraszam do zapoznania się z ich podsumowaniem.

Już spieszę z wyjaśnieniami dotyczącymi tytułu tego postu. Rok temu w swojej kolekcji miałem dokładnie 296 pozycji o sporcie. Bardzo się starałem, żeby książek było 300, stąd też właśnie tak zatytułowałem napisany 30 grudnia 2012 roku wpis. Chciałem, żeby było to życzenie, które spełni się w nadchodzących dwunastu miesiącach i okazało się, że… spełniło się z nawiązką. I to jaką! Mimo że nie potrafię dokładnie określić, ile publikacji sportowych jest dziś w mojej kolekcji, na pewno jest to liczba przekraczająca 350 sztuk. Obok książek nowych, w 2013 roku zaopatrzyłem się w kilka unikatów, takich jak wspomnienia „Na skoczniach Polski i świata” Stanisława Marusarza, II wydanie pozycji „Kariera z kolcami” Bohdana Tomaszewskiego z 2008 roku czy autobiografia fińskiego kierowcy rajdowego Ariego Vatanena zatytułowana „Liczy się każda sekunda”. Z tej ostatniej książki jestem najbardziej dumny, gdyż dziś nabycie jej graniczy niemal z cudem. Wchodząc do księgarni Matras w kieleckiej galerii „Echo” nie spodziewałem się, że właśnie tam na nią trafię. A tymczasem biografia czekała sobie spokojnie na półce na szczęśliwego nabywcę, którym okazał się autor tego bloga. Faktem jej zakupu nie omieszkałem oczywiście podzielić się z czytelnikami na fan page’u Książki Sportowe w serwisie Facebook. Właśnie tam, gdyż zazwyczaj nie starcza mi czasu na pisanie o starszych pozycjach na blogu, nad czym mocno ubolewam. Nowości jest jednak tak dużo, że ledwo nadążam z ich lekturą i recenzowaniem.

sobota, 14 grudnia 2013

Miesięcznik „Mecz”, czyli nie samymi książkami kibic żyje

Do sklepów w całej Polsce trafił właśnie pierwszy numer
magazynu "Mecz". Czy pismo spotka się z dużym
zainteresowaniem ze strony fanów angielskiej piłki?
Zazwyczaj na blogu zamieszczam recenzje książek sportowych. Tym razem postanowiłem jednak zrobić małe odstępstwo od tej reguły. Nie co dzień przecież zdarza się, że na rynku pojawia się nowe pismo o tematyce piłkarskiej. 10 grudnia do kiosków trafił pierwszy numer magazynu „Mecz” poświęconego lidze angielskiej. Stwierdziłem, że to doby moment na to, aby sprawdzić, jak spisali się dziennikarze „Przeglądu Sportowego” - autorzy miesięcznika.

Kiedy z fan page’a bloga Przemysława Rudzkiego dowiedziałem się, że powstanie taki miesięcznik, pomyślałem: „Świetnie!”. Wprawdzie nie jestem wielkim fanem angielskiej piłki (w tym względzie pozostaję naiwnym patriotą), ale, interesując się futbolem, jakąś wiedzę na temat tamtejszych zespołów, piłkarzy i ligi posiadam. Czasem zdarzy mi się nawet obejrzeć mecz Premier League. Powstanie „Meczu” wydawało mi się więc od początku niezłym pomysłem. Od razu przypomniałem sobie, jak, będąc małym chłopcem, kupowałem „Bravo Sport” (któż z osób mojego pokolenia nie zaczynał od lektury tego dwutygodnika?) i „Giga Sport”, a później poważniejszą już „Piłkę Nożną”. Z tą ostatnią przez długie lata łączyła mnie zresztą nierozerwalna więź, do dziś mam w piwnicy kompletne roczniki 2001-2009 i to zarówno tygodnika, jak i miesięcznika „Piłka Nożna PLUS”. Jakoś trzy czy cztery lata temu przestałem jednak kupować te tytuły. Coraz łatwiejszy i szybszy dostęp do informacji w internecie w połączeniu z coraz mniejszą ilością wolnego czasu sprawiły, że mój związek z „Piłką Nożną” się rozpadł. Czasem zdarza mi się jeszcze w salonie prasowym zajrzeć do niej i zobaczyć, co u niej słychać, ale czynię to sporadycznie. Trochę jak mąż, który po rozwodzie z żoną upewnia się co jakiś czas, czy aby nic nie stracił.

piątek, 18 października 2013

Włącz się do gry

Powieść „Gracz” Przemysława Rudzkiego to jedna z tych książek, na które czeka się z niecierpliwością. Z jednej strony gatunek, który rzadko wybierany jest przez autorów piszących o sporcie, z drugiej świetne recenzje i rekomendacje dziennikarzy sportowych oraz czytelników. Po lekturze „Gracza” muszę przyznać, że literacki debiut Rudzkiego wypadł bardzo dobrze, choć do prawdziwego wejścia smoka trochę jednak zabrakło.

Niewielu jest w Polsce autorów, którzy zdecydowali się napisać powieść o tematyce piłkarskiej. Nie mam tutaj na myśli pozycji typu „Do przerwy 0:1” Adama Bahdaja, lecz książki, w których autorzy odnoszą się wprost do futbolowej rzeczywistości konkretnych czasów i starają się stworzyć jej fikcyjny obraz, zawierający prawdopodobne elementy. Ostatnią tego typu pozycją był chyba „Okrągły przekręt” Maurycego Nowakowskiego, który ukazał się na początku roku nakładem Wydawnictwa Anakonda. Generalnie jednak powieści sportowe nie są zbyt popularnym gatunkiem, dlatego dobrze, że kolejny autor zdecydował się napisać taką książkę.