Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tomasz smokowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tomasz smokowski. Pokaż wszystkie posty

piątek, 4 października 2019

Piątkowa afera, czyli kto ma problem z biografiami czynnych piłkarzy?

Informując o zbliżającej się premierze biografii Krzysztofa Piątka nie miałem pojęcia, jak wielkie wywoła poruszenie. Jeden tweet dotarł do kilkudziesięciu tysięcy odbiorców, o sprawie wypowiedzieli się czołowi dziennikarze piłkarscy z Mateuszem Borkiem, Tomaszem Smokowskim i Mateuszem Święcickim na czele, a na koniec oświadczenie wydał sam zainteresowany. Temat książki Pawła Sity „Być jak Krzysztof Piątek” okazał się niezwykle gorący, ale mam wrażenie, że nie wszyscy oburzali się słusznie.

Za każdym razem, kiedy wrzucam zapowiedź książki czynnego jeszcze sportowca, pojawia się lawiny podobnych komentarzy. „Skok na kasę”, „Może jeszcze książka o X?!” (tutaj pada nazwisko zawodnika, któremu akurat nie idzie) i moje ulubione: „Biografie powinno się pisać po zakończeniu kariery!”. Choć w 2014 roku wyszły u nas trzy książki 22-letniego Neymara (niemal w tym samym czasie), doczekaliśmy się trzech książek o 25-letnim Robercie Lewandowskim, gdy ten strzelił cztery gole Realowi (o czym pisałem w tym wpisie), a przed Euro 2016, oprócz kilku biografii Lewego (w tym dwóch naprawdę dobrych), doliczyłem się blisko 30 pozycji z naszym kapitanem na okładce, za każdym razem fala oburzenia jest taka sama, a może nawet większa. Przy zapowiedzi biografii Krzysztofa Piątka, którą 27 listopada ma na rynek wypuścić Wydawnictwo Znak, skala zjawiska przerosła nawet moje wyobrażenia. Myślę, że warto wyjaśnić kilka najważniejszych rzeczy, bo odniosłem nieodparte wrażenie, iż większość osób oburzała się zupełnie niepotrzebnie.

Czy Krzysztof Piątek ma coś wspólnego z tą książką?
Jak już wiecie po oświadczeniu, które piłkarz wydał na Twitterze, nie wiedział, że taka biografia w ogóle powstaje. Wydawało mi się to dosyć oczywiste, gdy zobaczyłem okładkę. Oficjalna książka o tytule „Być jak Krzysztof Piątek” wskazywałaby na ogromną megalomanię głównego bohatera, który mówi o sobie w osobie trzeciej, a do tego sam określa się „piłkarskim geniuszem”, jak wynika z podtytułu. Poza tym w zapowiedzi podkreśliłem, że ukaże się biografia, a nie autobiografia Piątka – to zasadnicza różnica. Wiele osób było jednak zdziwionych, gdy okazało się, że piłkarz nie ma z książką nic wspólnego. Jak to, to można pisać o kimś książki bez jego zgody? Otóż tak, oczywiście, bo piłkarze to osoby publiczne, tak samo jak politycy, muzycy czy celebryci.
Na osiem czy dziewięć biografii Leo Messiego, które ukazały się w Polsce, status oficjalnej miała jedna („Messi. Uwierz w siebie”), a autoryzowanej druga („Messi. Biografia” Guillema Balague). Cała reszta powstawała na podobnej zasadzie: autor prześledził powszechnie dostępne informacje o Argentyńczyku, w najlepszym wypadku porozmawiał z kilkoma osobami z jego otoczenia i zawarł to wszystko w biografii. Na całym świecie takich książek wyszło z pewnością kilkadziesiąt, a większością z nich Messi nie zaprząta sobie nawet głowy. Zresztą dlaczego miałby to robić? Fakt, nie zarobił na tych pozycjach złamanego grosza, ale one na pewno wpłynęły pozytywnie na jego wizerunek i przysporzyły mu mnóstwo fanów.

czwartek, 31 grudnia 2015

Ach, co to był za rok!

Gdyby ktoś dwanaście miesięcy temu powiedział mi,
że w 2015 roku będę miał okazję poznać najlepszego piłkarza
świata i jednego z idoli dzieciństwa, popukałbym się w głowę.
A jednak marzenia się spełniają!
To już sylwestrowa tradycja, której pozostaję wierny od trzech lat. Ostatniego dnia każdego roku publikuję wpis będący podsumowaniem minionych dwunastu miesięcy. Jaki był 2015? Niezwykły, naprawdę. Zarówno jeśli chodzi o rynek książek sportowych, jak i moją zawodową karierę. Choć w zasadzie słowo „kariera” śmiało mógłbym zastąpić innym: „hobby”.

Tak się pięknie złożyło, że dziś z dumą mogę przyznać: robię to, co lubię i jeszcze mi za to płacą! Coś, co dwanaście miesięcy temu wydawało się jedynie piękną wizją, teraz jest już rzeczywistością. Nie wiem, ilu z Was wykonuje ulubiony zawód lub działa w branży, w której praca była Waszym marzeniem, ale jeśli znajdą się takie osoby, to z pewnością będą wiedziały, o co mi chodzi. Nie ma nic lepszego niż wstawanie każdego dnia z ekscytującą myślą, że przed Tobą nowe wyzwanie. Nie obowiązek, nie zadanie, ale właśnie wyzwanie, doświadczenie, którego pragniesz. Nawet kiedy pojawia się długa lista rzeczy do zrobienia i w pewnym momencie masz wszystkiego dosyć, na końcu zawsze pojawia się najważniejsze: satysfakcja. To właśnie ona sprawia, że wiesz, iż jesteś odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu.

Jak zapewne wiecie, na początku roku rozpocząłem współpracę z Wydawnictwem Sine Qua Non z Krakowa. Pisałem o tym szerzej w tym wpisie i muszę przyznać, że nie spodziewałem się aż tak pozytywnych reakcji czytelników. Było mnóstwo gratulacji, co może tylko cieszyć. I mobilizować do ciężkiej pracy nie tylko mnie, ale też wszystkich, którzy chcą spełniać swoje marzenia. Jak widać – można, trzeba tylko chcieć i próbować. Mogę tylko podziękować chłopakom z SQN za ogromne zaufanie, którym od początku mnie obdarzyli. Początkowo byłem przerażony, ale kiedy dziś patrzę na te dwanaście miesięcy, czuję dumę. Wiem, że przeszedłem długą drogę i wiele się nauczyłem. Przeżyłem też mnóstwo wspaniałych przygód. Jakich? Pozwólcie, że wymienię: