Zaczynamy od książki, na którą polskim czytelnikom przyszło czekać… 28 lat. W 1993 roku Bill Buford wydał książkę „Among the Thugs” i ponad ćwierć stulecia później doczekamy się wydania na naszym rodzimym rynku. Publikację „Między kibolami” wyda 19 listopada Wydawnictwo Cyranka. Jest to opowieść o angielskich kibolach snuta przez dziennikarza prestiżowego pisma „Granta”, który postanowił przyjrzeć się im z bliska. W tym celu przeniknął do ich hermetycznego środowiska, opisując zarówno jego brutalną, jak i urokliwą stronę. Każdy, kto miał kiedyś na rozkładzie książki Martina Knighta „Hoolifan” czy „Niesforne lata 90.”, wie, czego może się spodziewać po tej lekturze. To na pewno pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy lubią klimat brytyjskich pubów i stadionów przełomu lat 80. i 90. Futbol, a także kibice, byli wtedy zupełni inny niż dziś. O tym wszystkich będzie można przeczytać na 400 stronach. Okładkowa cena publikacji to 44,90 zł. Tłumaczeniem książki zajął się Krzysztof Cieślik.
czwartek, 18 listopada 2021
Listopadowe premiery (cz. 2)
wtorek, 5 października 2021
Październikowe premiery (cz. 1)
Zaczynamy od książki, która została zapowiedziana właśnie dziś. „Hiszpańskie drużyny, które zachwyciły świat” to piąta już pozycja w dorobku Leszka Orłowskiego, dziennikarza „Piłki Nożnej” i komentatora CANAL+ Sport. Po przybliżeniu legendarnych współczesnych drużyn FC Barcelony, Realu Madryt, Atletico Madryt i Sevilli, przyszedł czas na trzy inne kluby, które zapisały się złotymi zgłoskami w historii hiszpańskiej piłki. Najnowsza publikacja pana Leszka traktuje o Valencii, Villarealu i Deportivo La Coruna, a właściwie o konkretnych zespołach, które osiągały sukcesy na krajowym podwórku i w Europie. Dobrze pamiętamy Valencię z Canizaresem czy Mendietą, która dwukrotnie dotarła do finału Ligi Mistrzów, a po odejściu tego drugiego sięgała po mistrzostwa Hiszpanii. Mniej więcej w tym samym czasie El Depor triumfowało w lidze, a później grało swoje słynne mecze w Europie, odrabiając chociażby trzybramkową stratę w meczu z Milanem. Młodsi kibice mogą z kolei pamiętać marsz Villarealu do półfinału Ligi Mistrzów, którzy zakończył się po tym, jak Juan Roman Riquelme nie wykorzystał rzutu karnego w ostatnich minutach rywalizacji z Arsenalem. 20 października, czyli dzień premiery książki, będzie więc świętem wszystkich tych, którzy z sentymentem wspominają dawne czasy, gdy Kanonierzy grali jeszcze na Highbury, a Diego Forlan występował w ataku z numerem 5. Najnowsza publikacja Leszka Orłowskiego liczy 392 strony, a jej okładkowa cena to 39,99 zł. Wydana zostanie przez Wydawnictwo SQN w serii SQN Originals, a oznacza to, że będzie dostępna wyłącznie na LaBotiga.pl w okładkowej cenie. Nie ma co liczyć na obniżki, ale można otrzymać gratis zakładkę do książki i wersję elektroniczną „Hiszpańskich drużyn”.
czwartek, 30 września 2021
„Lucjan Trela. Pancernik kieszonkowy ze Stalowej Woli”. Recenzja książki
Janusz Stabno to były pięściarz, a obecnie bokserski sędzia międzynarodowy, który w wolnych chwilach zajmuje się pisaniem książek o tej dyscyplinie sportu. Po biografiach Mariana Kasprzyka i Tadeusza Grzelaka oraz po dwutomowej książce o kaliskim boksie przyszedł czas na postać Lucjana Treli, jednego z najbardziej znanych polskich zawodników wagi ciężkiej w boksie olimpijskim.
Opis walk zamiast prawdziwej biografii
Tytuł i okładka publikacji mogą sugerować, że jest to biografia tego znakomitego zawodnika, a ponieważ statystyczny współczesny kibic niewiele wie o życiu pana Lucjana, nastawiałem się na bardzo ciekawą lekturę i zacierałem ręce z radości, że dowiem się wielu nowych informacji. Niestety niczego o prywatnym życiu pana Lucjana się nie dowiedziałem. Gdyby tytuł brzmiał: „Pozbawiony emocji spis wszystkich walk Lucjana Treli”, to nie miałbym zbyt wielu krytycznych uwag, ale spodziewałem się, że poczytam trochę o pięciokrotnym mistrzu Polski, a nie tylko o jego walkach. Żeby jeszcze opis tych pojedynków był ciekawy, gdyby były one sportretowane z dużo większą precyzją, można by to przełknąć, ale niestety czytelnik otrzymuje coś w stylu fragmentów: „w tej walce Lucjan Trela przegrał, a w tamtej wygrał, a w następnej znowu wygrał, mimo że w pierwszej rundzie był liczony”. I tak, niestety, cały czas. Miałem wrażenie, że autor przeglądał starą prasę i przepisywał z niej wyniki poszczególnych zawodów. Nie tego oczekiwałem po tej książce, ale może po prostu mam za duże wymagania.
wtorek, 14 września 2021
Wrześniowe premiery (cz. 2)
Zaczynamy od książki, która ukaże się 15 września. Każdy z kibiców piłkarskich doskonale zna Michaela Owena. Anglik nigdy nie był postacią specjalnie kontrowersyjną i nie brylował w mediach. Przylgnęła do niego raczej łatka grzecznego chłopca, choć niektóre decyzje, jak przejście do Manchesteru United, narobiły mu wrogów wśród kibiców jednego z poprzednich klubów, a mianowicie Liverpoolu. Dokładnie w połowie miesiąca nakładem Wydawnictwa SQN ukaże się u nas autobiografia napastnika zatytułowana „Michael Owen. Reset”. Piłkarz ma w niej po raz pierwszy zabrać głos na wiele ważnych tematów i, jak widać po recenzjach w Wielkiej Brytanii, udało mu się wywołać poruszenie niektórymi fragmentami. Chodzi chociażby o krytykę legendy Newcastle, Alana Scheara, i kibiców tego klubu. Nie są to jedyne mocne wątki w biografii, bowiem Owen ma się w niej odnieść do wszystkich nietrafionych decyzji (przejście do United, Realu Madryt), opowiedzieć o swoich problemach ze zdrowiem oraz innych przyczynach, które sprawiły, że złote dziecko angielskiej piłki nie spełniło pokładanych w nim nadziei. Wspomnienia zawodnika liczą 392 strony, a ich okładkowa cena to 42,99 zł. Tak już pozostanie, gdyż książka ukazuje się w serii SQN Originals, czyli będzie dostępna wyłącznie na LaBotiga.pl i to w okładkowej cenie. Zamawiając biografię, możemy jednak liczyć na specjalny gratis – podstawkę pod piwo nawiązującą do reprezentacji Anglii. Tłumaczeniem książki zajął się Radosław Chmiel, który wcześniej przełożył już kilka publikacji skierowanych do fanów Liverpoolu, m.in. autobiografię Stevena Gerrarda.
niedziela, 29 sierpnia 2021
Wrześniowe premiery (cz. 1)
Zaczynamy od mocnego uderzenia – dosłownie i w przenośni. W miniony piątek do kin trafił film „Mistrz” inspirowany historią Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego, więźnia obozu koncentracyjnego w Auschwitz. 1 września ukaże się książka o tym samym tytule „Mistrz. Tadeusz 'Teddy' Pietrzykowski” przygotowana przez Eleonorę Szafran, córkę Pietrzykowskiego. Fani sportu jego historię mogą poznać nie po raz pierwszy. W 2012 roku ukazała się książka Marty Bogackiej „Bokser z Auschwitz: losy Tadeusza Pietrzykowskiego”. Tym razem niesamowitą historię przedwojennego boksera, który w obozie stoczył kilkadziesiąt zwycięskich walk, również z obozowymi kapo, poznamy z pierwszej ręki. Autorka w swojej książce cytuje bowiem odkryte zapiski ojca, dzięki czemu publikacja nabiera absolutnie unikatowego charakteru. Dotychczas historię Pietrzykowskiego znaliśmy głównie z relacji osób trzecich, a on sam stał się inspiracją do powstania dziesiątek dzieł literatury czy kinematografii. Teraz wreszcie będziemy mieli szansę poznać punkt widzenia głównego bohatera, co będzie niezwykle cennym doświadczeniem. Książka będzie liczyć 304 strony, a jej okładkowa cena to 39,99 zł. W przedsprzedaży na LaBotiga.pl można ją jednak znaleźć już za niecałe 30 zł. Publikację wydaje Ringier Axel Springer Polska.
niedziela, 22 sierpnia 2021
"Pod prąd. Prawdziwa historia Martina Lewandowskiego i federacji KSW". Recenzja książki
środa, 18 sierpnia 2021
„Kama”, czyli Kamila Skolimowska. Recenzja książki o mistrzyni olimpijskiej z Sydney
Pisanie książek o postaciach takich jak Skolimowska czy wcześniej Arkadiusz Gołaś („Przerwana podróż” Piotra Bąka) wymaga dużego wyczucia. Łatwo stworzyć laurkę, bo w końcu przyjęło się, że o zmarłych mówi się w naszym kraju dobrze albo wcale. Zwłaszcza o ludziach, którzy odeszli młodo w dramatycznych okolicznościach, jak właśnie utalentowany siatkarz czy pierwsza mistrzyni olimpijska w rzucie młotem. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” – Beata Żurek i Tomasz Czoik – uniknęli jednak stworzenia hagiografii. W biografii „Kama” ustami swoich rozmówców nie przedstawiają Kamili Skolimowskiej jako wielkiej sportsmenki pozbawionej wad. Piszą o jej sportowym talencie, ale jednocześnie młodzieńczej bezczelności, którą cechowała się na początku swojej kariery. Choć książka nie jest szczególnie obszerna (da się ją przeczytać w 2-3 godziny), warto po nią sięgnąć. Dobra reporterska robota autorów sprawiła, że poznajemy różne oblicza „Kamy” i jej charakter, który objawiał się nie tylko w kole, ale również w życiu prywatnym.
Rodzice wyznaczyli sportową
drogę
Mocną stroną wszystkich biografii wypuszczanych przez Wydawnictwo Agora jest odpowiednie rozłożenie akcentów między życiem prywatnym a sukcesami zawodowymi: sportowymi czy górskimi. Tak było m.in. z książką o Antonim Piechniczku czy portretami polskich himalaistów: Krzysztofa Wielickiego, Jerzego Kukuczki czy Macieja Berbeki. Tak jest również z „Kamą”, w której to publikacji na początku poznajmy historię rodziców Kamili (poznali się, a jakże, na zgrupowaniu). Jest ona niezwykle istotna dla losów głównej bohaterki, bo fakt, że matka Teresa trenowała rzut dyskiem, a ojciec Robert był sztangistą, uwarunkował jej życiową drogę. Rodzice Kamili są zresztą jedyni z ważniejszych narratorów tej opowieści, prowadząc czytelnika przez wszystkie etapy kariery późniejszej mistrzyni olimpijskiej. Ale nie jedynymi.
Jaka była Kamila Skolimowska?
niedziela, 8 sierpnia 2021
Prawdziwe życie w zawodowym peletonie. Recenzja książki anonimowego kolarza
Kim jest anonimowy kolarz?
Na samym początku pragnę
zaznaczyć, że pomimo, iż książka krąży po świecie już od 2019 roku, nadal
nie znamy nazwiska zawodnika, który postanowił przedstawić kibicom swoją
opowieść, ani nawet dziennikarza, który prawdopodobnie pomógł mu ją napisać.
Nie wiemy, czy pochodzą oni z Holandii, Francji, Włoch, Niemiec, Wielkiej
Brytanii czy może z jeszcze innego kraju. Ta aura tajemnicy towarzyszy nam od
samego początku aż do końca. Czytamy o kimś, kogo nie możemy przypisać do
żadnej znanej nam postaci. Niby poznajemy życiorys, czytamy wypowiedzi żony,
dowiadujemy się trochę o jego dzieciach, ale zawodnik ten pozostaje całkowicie
anonimowy. Aż dziwne, że przez dwa lata czytelnikom nie udało się dociec, kto
stoi za pomysłem obnażenia kolarstwa z niemal wszystkich jego tajemnic. Od startu
do mety jesteśmy bombardowani szczegółowymi informacjami płynącymi prosto z
peletonu. Żeby czytać tę książkę z przyjemnością, trzeba jednak dobrze czuć
kolarstwo. W przeciwnym wypadku może wiać nudą.
Czy kolarze są źle traktowani przez swoich szefów?
Podczas oddawania się lekturze naszła mnie taka myśl, że być może każdy z nas mógłby napisać coś podobnego, oczywiście większość z pomocą ludzi, którzy potrafiliby te nasze wypociny ubrać w słowa. Każdy, kto pracuje w jakimkolwiek zakładzie pracy, mógłby usiąść przed komputerem i zacząć spisywać wszystko to, co dzieje się w firmie. Nadać tytuł „Anonimowy górnik” albo „Przygody nieznanego taksówkarza”, następnie odpowiednio wszystko podkoloryzować, dodać coś ekstra i mamy hit! Im gorzej o firmie będziemy pisać, tym lepiej. Tylko na ile będzie to prawdziwe? Czy jesteśmy w stanie sprawdzić, że to, co zostało zapisane na kartach książki, jest zgodne z prawdą? Trudno będzie czytelnikowi to zweryfikować. Zastanawiam się, czy jak ten anonimowy kolarz skończy już karierę, to kolejne wydania publikacji będą podpisane jego imiennie i nazwiskiem? Mocno w to wątpię. Druga myśl, która pojawiła mi się w głowie, to czy wszystko, co zostało spisane na kartach „Anonimowego kolarza”, jest aż tak bardzo zaskakujące? Ja uważam, że nie. W żadnym zakładzie pracy nie toleruje się publicznego krytykowania tego zakładu, notorycznego spóźniania się, niewykonywania swoich obowiązków, częstego kłócenia się z własnym szefem, przychodzenia do pracy pod wpływem alkoholu lub po zażyciu niedozwolonych pigułek (a nie, przepraszam…, na to akurat szefostwo w kolarstwie daje zielone światło, co często wykazują testy antydopingowe;). Już tak całkiem serio: pan kolarz anonim przedstawia to jako coś niezwykłego, jako wielki rygor, któremu zawodnicy są poddawani i muszą bardzo się pilnować, aby nie wylecieć z pracy. Tymczasem tak jest przecież wszędzie. Każdy może stracić pracę po tego typu wykroczeniach, chyba że sam jest swoim szefem. Z pewnością książka może się jednak spodobać, zwłaszcza ludziom, którzy są maniakalnymi fanami zawodowego kolarstwa i im bardziej szczegółowo o tym sporcie będzie napisane, tym dla nich lepiej.
niedziela, 1 sierpnia 2021
Sierpniowe premiery
Anita Włodarczyk jest jedną z głównych polskich kandydatek do zdobycia w Tokio złotego medalu. Podwójna mistrzyni olimpijska kontynuuje wspaniałe tradycje zapoczątkowane w 2000 roku w Sydney przez Kamilę Skolimowską. Właśnie tragicznie zmarłej w 2009 roku sportsmence poświęcona zostanie pierwsza z sierpniowych premier. Mowa o książce „Kama. Historia Kamili Skolimowskiej”, która ukaże się 11 sierpnia. Autorami biografii są Beata Żurek i Tomasz Czoik, dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Czytelnicy publikacji sportowych mogą kojarzyć Żurek z napisanej wspólnie z Pawłem Czado książki „Piechniczek. Tego nie wie nikt”. Dla Czoika będzie to literacki debiut, więc zobaczymy, jak ten duet spisze się w praktyce. Zadanie na pewno nie będzie łatwe, bowiem pisanie o zmarłych, zwłaszcza w takich okolicznościach, jak zator tętnicy płucnej, wymaga ogromnego wyczucia. Wydawnictwo Agora, które odpowiada za wypuszczenie tej publikacji, zapewnia jednak, że „nie jest to jednak tylko tragiczna opowieść”, ale też historia „dziewczyny z warszawskiego blokowiska, o za dużej posturze i nieco nieokrzesanej”, która „stawia wszystko na jedną kartę”. Przypomnijmy, Skolimowska została mistrzynią olimpijską w rzucie młotem w wieku zaledwie 18 lat. Zmarła, mając niespełna 27 lat i całe życie przed sobą. Wydaje się, że książka może mieć podobny charakter do pozycji „Arkadiusz Gołaś. Przerwana podróż” Piotra Bąka. Warto również dodać, że nie będzie to pierwsza biografia Skolimowskiej, która się u nas ukazuje. W 2012 roku Edycja Świętego Pawła wypuściła na rynek książkę Rafała Bały „Kamila Skolimowska. Dziewczyna na medal”. Zobaczymy, jak nowsza pozycja, licząca 320 stron i mająca cenę okładkową 44,99 zł, wypadnie na tle tamtej. Biografię w przedsprzedaży za niecałe 33 zł można znaleźć na LaBotiga.pl.
piątek, 16 lipca 2021
"Igrzyska lekkoatletów. Antwerpia 1920. Tom 6". Recenzja książki
Panowie Daniel Grinberg i Adam Parczewski nie pozwalają o sobie zapomnieć. Właśnie wypuścili na rynek szósty już tom olimpijskiej historii lekkoatletyki zatytułowany „Igrzyska lekkoatletów. Antwerpia 1920”. Po obszernym dziele, jakim był tom piąty opisujący igrzyska olimpijskie z roku 1912, które odbyły się w Sztokholmie, teraz autorom przyszło się zmierzyć z nieco trudniejszym zadaniem, bowiem nie wiedzieć czemu z belgijskich igrzysk zachowało się niewiele materiałów, nie tylko pisanych, ale również filmowych i dźwiękowych. Tym bardziej autorom należą się wielkie brawa, że podołali temu zadaniu i odtworzyli olimpijską rywalizację z dużą dokładnością, a efektem ich pracy jest kolejna bardzo udana książka. Mimo mniejszej niż zwykle dostępności materiałów źródłowych z samych igrzysk, autorzy wypuścili na rynek ponad czterystustronicową publikację.
Szerokie tło historyczno-polityczne
Czy warto nabyć tę książkę? Jeśli ktoś lubi literaturę historyczną, szuka faktów a nie mitów, a do tego jest fanem lekkoatletyki, to na to pytanie może odpowiedzieć tylko twierdząco. Tak jak w poprzednich tomach cyklu, „Antwerpia 1920” rozpoczyna się od rozdziału zatytułowanego „Kapsuła czasu”. Tym razem rozdział ten jest monstrualnych rozmiarów i liczy ponad 80 stron. Stało się tak, gdyż autorzy postanowili przybliżyć czytelnikowi wydarzenia historyczne z Polski i ze świata, jakie miały miejsce w latach 1912-1919, czyli między Sztokholmem a Antwerpią. Pozwala to czytelnikowi zorientować się, jak wyglądała sytuacja na świecie w tamtych czasach i w jakich okolicznościach politycznych odbywały się siódme igrzyska olimpijskie. Autorzy opisali w pigułce, a właściwie w wielkiej pigule, wydarzenia historyczne, te oczywiste, a także te nie do końca poprawne politycznie. Mam na myśli część poświęconą Polsce. Kilka faktów mocno mnie zaskoczyło i zapewniam, że o wielu wspomnianych tam wydarzeniach nie uczą się w szkołach. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do rozmiarów tego rozdziału. Będąc w połowie lektury, czytelnikowi daty i wydarzenia mieszają się jak warzywa w garnku z zupą i ciężko je zapamiętać. Gdyby było o połowę krócej, z całą pewnością byłoby ciekawiej, a tak trochę wieje nudą.
środa, 14 lipca 2021
Adam Ondra „Ciało i dusza wspinacza”. Recenzja książki
Kacper Tekeli w recenzji książki „Ciało i dusza wspinacza” zamieszczonej na jej okładce porównuje Adama Ondrę do Muhammada Alego, Diego Maradony czy Michaela Jordana. To zestawienie wcale nie jest na wyrost, bowiem Czecha cechuje dokładnie to samo, co tych wielkich mistrzów: nieustępliwość, pasja (a nawet miłość) do tego, co robią lub robili, oraz tysiące godzin spędzonych na treningu. Ondra zdradza, że wspinać zaczął się już w wieku trzech lat, choć jego matka wspomina, że już dużo wcześniej podjął pierwsze wspinaczkowe wyzwanie, wychodząc samodzielnie z dziecięcej kołyski. Odtąd noce spędzał już wyłącznie w łóżku rodziców, gdyż ci obawiali się kolejnych śmiałych prób malca. Ojciec z matką odegrali w życiu i karierze Adama niezwykle ważną rolę, wspierając syna w jego dążeniach do bycia coraz lepszym. Zabierali go na weekendowe wypady m.in. do Chorwacji, skąd wracali niedzielną nocą. Jak pisze główny bohater, jego ojciec czasem nawet nie kładł się spać, idąc do pracy tuż po przyjeździe do domu. Sam również trenował wspinaczkę i już później wraz z synem wspiął się na „The Nose” w dolinie Yosemite, co było pierwszym znaczącym osiągnięciem nastolatka.
Rodzice wspierali go od początku
Ondra, jak wszyscy późniejsi wielcy mistrzowie, trenował swoje umiejętności praktycznie zawsze i wszędzie. Rodzie postawili w jego pokoju ściankę wspinaczkową. Początkowo niewielką, którą z wiekiem rozbudowali nie tylko na ściany, ale także sufit, dzięki czemu Adam mógł poruszać się po mieszkaniu wyłącznie po ścianach i suficie, szlifując swoje zdolności. Matka nie pozwalała mu zakładać butów, by nie pobrudzić powierzchni, czym również przysłużyła się synowi. Ondra wyjaśnia, że dzięki temu wyćwiczył doskonale mięśnie i ścięgna w stopach, co ułatwiło mu rywalizację z najlepszymi. Opis pierwszych lat życia wspinacza i tego, w jaki sposób wspierali go rodzice, to pierwsze ciekawe fragmenty książki. Czech jest potwierdzeniem zawartej w „Kopalniach talentów” Rasmusa Ankersena tezy, że aby być w czymś dobrym, trzeba trenować co najmniej 10 000 godzin. Im wcześniej osiągnie się ten pułap, tym większa szansa na późniejszy sukces. Ondra zrealizował też dobrze znany z innych biografii model kariery, w której ogromne znaczenie miał ktoś, kogo spotkał na swojej życiowej drodze. Takimi motywatorami bywają pierwsi trenerzy, dziadkowie, ale też rodzice, którzy zawsze byli wyrozumiali dla ryzykownej pasji swojego syna i wspierali go w tym, co robi. Początkowe fragmenty książki to świetny podręcznik dla wszystkich rodziców, którzy chcieliby wspierać swoje dziecko w dążeniu do realizacji marzeń.
wtorek, 6 lipca 2021
Lipcowe premiery
Na początek o nowym numerze magazynu „Kopalnia. Sztuka futbolu”. Dokładnie 5 lipca miała miejsce premiera szóstej już części wydawnictwa tworzonego przez Piotra Żelaznego. Nowy numer to druga publikacja z serii SQN Originals wydana we współpracy z Wydawnictwem SQN. Widać już pierwsze pozytywne aspekty tej współpracy – po długim czasie oczekiwania na „piątkę” (ponad trzy i pół roku), „szóstka” trafia w nasze ręce ledwie dziewięć miesięcy później. Nowy numer poświęcony został latom 90., co przejawia się już na okładce – ta zaprojektowana została w stylu Telegazety. Oznacza to również odejście od dotychczasowych białych okładek, co pewnie nie spodoba się kolekcjonerom, ale widocznie spójność tematyczna numeru miała tym razem wyższy priorytet. Kto tym razem znalazł się w gronie znamienitych autorów? Oprócz Żelaznego są to: Rafał Stec, Leszek Jarosz, Tomasz Łapiński, Wojciech Jagielski, Stefan Szczepłek, Michał Okoński, Paweł Czado, Iza Koprowiak, Tomasz Lipiński, Adam Drygalski, Leszek Milewski, Joanna Wiśniowska, Piotr Wesołowicz, Zbigniew Mucha, Olgierd Kwiatkowski, Michał Zachodny, Piotr Jagielski i Michał Trela, a także reprezentacja zagraniczna: Sas Ibrulj, Emanuel Rosu i Manuel Veth. Zespół autorski na papierze wygląda naprawdę zacnie, a spektrum tematów, które postanowili poruszyć dziennikarze (i nie tylko, bo jest tutaj chociażby piłkarz Tomasz Łapiński), jest niezwykle szerokie: od "citkomanii", przez aferę korupcyjną nad Sekwaną, a na dopingowej wpadce Diego Maradony skończywszy. Jak więc widać, autorzy nie ograniczają się wyłącznie do polskich tematów, będzie naprawdę światowo! Całość magazynu liczy 304 strony i kosztuje 55 zł w internetowej księgarni sportowej LaBotiga.pl. Tam w cenie 250 zł można również znaleźć pakiet wszystkich sześciu tomów. Dla tych, którzy jeszcze nie mają żadnego numeru, to idealna okazja do nadrobienia zaległości!
środa, 16 czerwca 2021
Czerwcowe premiery (cz. 2)
Zaczynamy od książki, która ukaże się 30 czerwca. „Ciało i dusza wspinacza” Adama Ondry i Martina Jarosa to wakacyjna propozycja Wydawnictwa Agora. Nie jest to jednak typowa pozycja himalajska, do jakich przyzwyczaiła ta firma. Owszem, są to wspomnienia wspinacza, ale Ondra specjalizuje się w sportowym wdrapywaniu się po ścianach wspinaczkowych i właśnie w tej dyscyplinie wystartuje już niedługo w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Czech ma na koncie sukcesy głównie w boulderingu (wspinaczka po zazwyczaj wolnostojących, kilkumetrowych blokach skalnych bez użycia asekuracji liną) i prowadzeniu – został w tych konkurencjach mistrzem świata – ale staruje też we wspinacze łącznej i klasycznej. W książce opowie o tym, jak wyglądała jego droga „z Kotliny Czeskiej na szczyty najtrudniejszych skał świata”, jak przeczytać można w opisie. Całość nie jest szczególnie obszerna, gdyż liczy 240 stron (autor jest też stosunkowo młody – ma ledwie 28 lat), a okładkowa cena wspomnień Ondry to 44,99 zł. Jestem bardzo ciekaw, jakim zainteresowaniem w Polsce cieszy się wspinanie skałkowe. Być może sukces na igrzyskach stanie się motorem napędowym sprzedaży książki? O tym przekonamy się już w lipcu. W przedsprzedaży „Ciało i dusza wspinacza” dostępne jest od niespełna 29 zł. Jednym z patronów medialnych wspomnień Czecha jest niniejszy blog, więc wkrótce możecie spodziewać się recenzji tego tytułu.
poniedziałek, 7 czerwca 2021
TOP10: Najbardziej oryginalne piłkarskie zwroty z całego świata
10. Palto (kurtka) – Grecja
Na początek oryginalne określenie piłkarza, którego u nas nazwalibyśmy „niewypałem transferowym”. Dlaczego w Grecji na nowego zawodnika, który nie spełnia pokładanych w nim nadziei, mówi się „palto”, co oznacza to samo co w języku polskim, czyli ciepłą kurtkę? Ma to związek z występującą w tym kraju pogodą. Jak wiadomo, w Grecji jest raczej ciepło i palto jest tam niemal zbędną częścią garderoby. W najlepszym wypadku nosi się je przez miesiąc lub dwa, a potem ląduje zapomniane w szafie. Teraz już rozumiecie, skąd to porównanie?
9. Kai teek (rozbić jajko) – Tajlandia
Kolejny ciekawy piłkarski zwrot to „rozbicie jajka” w Tajlandii. Przyznam szczerze, że zupełnie nie spodziewałem się, co może oznaczać, ale po przeczytaniu wyjaśnienia sprawa stała się oczywista, a określenie bardzo trafne. „Rozbić jajko” oznacza w tym kraju otwarcie wyniku spotkania dla swojej drużyny. Jak łatwo się domyślić, „jajko” to zero na tablicy wyników, a jego rozbicie oznacza, że ktoś właśnie strzelił pierwszą bramkę spotkania. Całkiem przyjemne określenie, które z powodzeniem można by zastosować również u nas!
8. Pelopina (bobrówka) – Hiszpania
Miejsce ósme dla chyba najdziwniejszego zwrotu, jaki znalazł się w „Językach futbolu”. Wszyscy doskonale wiedzą, jak wspaniałym piłkarzem był Xavi, ale sądzę, że niewielu miało pojęcie, iż jego firmowe zagranie (zwrócenie się z piłką w kierunku własnej bramki, a potem przełożenie jej na bok i ruszenie na bramkę rywala) określane było w ojczyźnie zawodnika mianem „pelopiny”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż pochodzi ono od ksywki „pelopo”, którą ponoć w La Masii przezywali się nawzajem Xavi z Miguelem Angelem. Pseudonim oznaczał… włosy łonowe, gdyż ówczesne uczesanie obu piłkarzy miało je przypominać. Ksywka przylgnęła do Xaviego i tak właśnie coś, co wspaniale wyglądało na boisku, określane było raczej mało chlubnym zwrotem.
sobota, 29 maja 2021
Mowa trawa 2:0. Marcin Rosłoń i nowe wydanie jego książki
Czym nowe wydanie, za które odpowiada Ringier Axel Springer, różni się od poprzedniego? Przede wszystkim formą. Wydana w 2011 roku książka miała twardą oprawę i kwadratowy format, wyglądała bardziej na encyklopedię. Nowsza publikacja jest stworzona typowo do czytania od deski do deski, ale wydawca nie zrezygnował z urozmaiconej oprawy graficznej: każda kolejna litera alfabetu przedstawiona jest w formie rysunku nawiązującego do piłki nożnej (np. „c” to odpowiedni wygięta noga piłkarza, a „e” tworzą ręka golkipera i bramka). W „Mowie trawie” autor – niegdyś piłkarz m.in. Legii Warszawa, a obecnie komentator CANAL+ Sport – przedstawił i wyjaśnił alfabetycznie 231 futbolowych zwrotów funkcjonujących w Polsce, całość uzupełniając słownikiem blisko 90 „starych piłkarskich prawd i powiedzeń”. Marcin Rosłoń z pewnością był idealnym kandydatem do napisania takiej książki, gdyż w trakcie kariery dobrze poznał klimat szatni piłkarskich i funkcjonujący tam język, a jako komentator dołożył do swojego arsenału wiele zwrotów, które stosują dziennikarze sportowi. Choć „Mowę trawę” czyta się nieźle, trudno oprzeć się wrażeniu, że oczywistych haseł jest w niej zbyt wiele, przez co dla kibica interesującego się futbolem od lat lektura długimi fragmentami może okazać się nużąca.
Więcej anegdot!
środa, 19 maja 2021
100 okładek na stulecie „Przeglądu Sportowego”. Recenzja albumu
Nie będę ukrywał, że album przygotowany przez redakcję „Przeglądu Sportowego” idealnie trafia w moje gusta. Uwielbiam historię, jestem absolwentem dziennikarstwa i od kiedy tylko zacząłem interesować się sportem, dużo czytałem, również „PS”. Bardzo ucieszyłem się na wieść o tym, że z okazji zacnej rocznicy polskiego dziennika sportowego ukaże się album ze zbiorem najważniejszych w dziejach gazety okładek. Publikacja nie rozczarowała mnie ani trochę, bo jest po prostu genialna w swojej prostocie. Autorzy, czyli Bartosz Gębicz, Cezary Piotrowski, Rafał Tymiński i Lech Ufel wybrali 100 okładek, przeglądając, jak zapewnia we wstępie redaktor naczelny „PS”, Paweł Wołosik, absolutnie wszystkie ówczesne wydania gazety (do lutego 2021 roku). Domyślam się, jak ciężko było wybrać jedynie 100 z blisko 19 000 okładek, ale twórcy albumu poradzili sobie z tym bardzo dobrze. Przede wszystkim dlatego, że nie starali się streszczać historii polskiego sportu, a raczej skupiali się na milowych krokach „Przeglądu Sportowego”. Powstało dzięki temu coś nie tylko dla oka (piękne wydanie!), ale przede wszystkim fascynująca podróż przez dzieje najstarszego polskiego dziennika sportowego.
Stalin i Bierut ważniejsi niż
sportowcy
Każda z okładek, które znalazły się w książce, doczekała się dobrej jakości reprodukcji oraz krótkiego opisu. Na wstępie pochwalić trzeba duży format wydawnictwa – to właśnie on sprawił, że każda reprodukcja jest czytelna i można dosyć swobodnie przeczytać każdy tekst na okładce. To niezwykle ważne, bo praktycznie do końca XX wieku na frontach „PS” znajdowało się stosunkowo dużo zajawek, relacji czy nawet całych artykułów. Czytelnik ma więc okazję przekonać się, jak na przestrzeni 100 lat ewoluował sposób pisania o sporcie. Dobra jakość reprodukcji pozwala również na dłużej skupić się na każdej okładce, gdzie oprócz rzeczy, do których odnoszą się autorzy albumu w dołączonym tekście, wyłapać można mnóstwo ciekawostek. A tych naprawdę nie brakuje, bowiem autorzy wyciągnęli z archiwów mnóstwo smaczków związanych z „PS”. Mamy na przykład historię o tym, skąd wzięło się popularne na polskich stadionach zawołanie „Sędzia, kalosz” (nie miałem pojęcia, że zaczęło się od… prawdziwego kalosza, który wylądował na lodowisku w trakcie hokejowych mistrzostw świata w 1931 roku), w jaki sposób uzyskiwano pozornie kolorowe okładki czy kiedy pod tytułem gazety pojawił się funkcjonujący do dziś dopisek „Rok założenia: 1921”.
niedziela, 16 maja 2021
Majowe premiery (cz. 2)
Zaczynamy od książki już niemalże kultowej dla fanów futbolu. W 2011 roku Wydawnictwo Bukowy Las wydało publikację dziennikarza CANAL+ Sport i byłego piłkarza Legii Warszawa, Marcina Rosłonia. Pozycja zatytułowana „Mowa trawa” była słownikiem piłkarskiej polszczyzny i spotkała się z ciepłym przyjęciem czytelników. Jak się okazuje, po 10 latach przyszedł czas na nowe, rozszerzone wydanie książki, które dokładnie 19 maja na rynek wypuści Ringier Axel Springer Polska. „Mowa trawa 2:0” otrzyma nowy layout (inna okładka oraz oprawa graficzna), ale główny cel publikacji – możliwość poznania języka, którym na co dzień posługują się piłkarze – pozostanie bez zmian. Nowe wydanie liczyć będzie 312 stron (przy 272 stronach pierwszego wydania), mieć miękką oprawę oraz nowy, bardziej tradycyjny format (poprzednia książka wydana została w twardej oprawie i kwadratowym formacie). Okładkowa cena książki to 38 zł, ale w przedsprzedaży na Literia.pl lub Empik.com tę pozycję znajdziecie już za ok. 24 zł. Niedługo na blogu recenzja efektu pracy Marcina Rosłonia, co cieszy mnie tym bardziej, że nie miałem okazji zapoznać się z pierwszym wydaniem (do dziś się dziwię, dlaczego). Dla takich jak ja premiera nowego wydania będzie więc idealną okazją do uzupełnienia sportowej biblioteczki.
poniedziałek, 3 maja 2021
Majowe premiery (cz. 1)
wtorek, 13 kwietnia 2021
Kwietniowe premiery
Na początek o książce, która mimo czerwcowej daty premiery do czytelników trafiła już na początku kwietnia. Chodzi o publikację napisaną przez włoskiego szkoleniowca Arrigo Sacchiego „AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny”. Ta pozycja na półki w księgarniach trafi nakładem Wydawnictwa SQN 24 czerwca, ale do tego momentu można ją zamawiać i otrzymać od ręki wyłącznie w księgarni krakowskiej firmy LaBotiga.pl. Za liczącą 312 stron pozycję trzeba zapłacić niecałe 35 zł, co przy okładkowej cenie 42,99 zł daje 20% rabat. Gratis otrzymacie zakładkę do książki, a w nieco wyższej cenie możecie dorzucić do koszyka pakiet z pięcioma innymi zakładami w formie… piłkarzy. Jeśli chcecie zaznaczyć Sacchim, Van Bastenem, Gullitem, Rijkaardem lub Maldinim, gdzie skończyliście czytać, teraz macie niepowtarzalną okazję. Zakładki i wybór postaci nie jest przypadkowy – w końcu „Nieśmiertelni” to opowieść o konkretnej drużynie AC Milan, która w 1989 roku w wielkim stylu sięgnęła po Puchar Europy Mistrzów Krajowych. Właśnie temu teamowi poświęcona jest książka jego szkoleniowca, w której pisaniu pomagał Sacchiemu Luigi Garlando. Nie mam wątpliwości, że będzie to pozycja obowiązkowa każdego milanisty – wszak nie było dotąd w Polsce książki o ich ukochanym klubie. Dla kibiców rossonerich mam dobre wieści, bo na tym nie koniec. 7 maja ukażą się w Polsce wspomnienia Marco Van Bastena, które już teraz można dorzucić do zamówienia na LaBotiga.pl. Wysyłka takiego pakietu od 30 kwietnia, ale więcej o autobiografii „Basta. Moje życie, moja prawda” w kolejnym tekście z premierami.
niedziela, 7 marca 2021
Marcowe premiery (cz. 1)
Zaczynamy od nowej książki Stefana Szczepłka „Mecze polskich spraw”, która ujrzy światło dzienne 10 marca. Dzieła autorstwa dziennikarza „Rzeczpospolitej” to zawsze pozycje godne uwagi i nie inaczej będzie tym razem. Autor postanowił wziąć na warsztat kilkanaście meczów reprezentacji Polski – tych słynnych, jak i mniej oczywistych – i stworzyć z nich opowieść o tym, jak otoczenie społeczne i polityczne wpływało na te spotkania oraz jak te rozgrywki oddziaływały na naród. Wyszło z tego 336 stron, a podtytuł „Jak Cieślik ogral Chruszczowa, Lubański uciszył Anglików, a Nawałka zatrzymał Niemców” wskazuje przynajmniej kilka tropów, którymi podążył dziennikarz. Styl Stefana Szczepłka można lubić lub nie, ale jedno muszą przyznać nawet jego najwięksi przeciwnicy – potrafi wspaniale opowiadać o futbolu i choćby dlatego warto będzie sięgnąć po książkę wydaną przez Wydawnictwa SQN. Jej okładkowa cena to 42,99 zł, ale w przedsprzedaży na LaBotiga.pl „Mecze polskich spraw” można znaleźć już za niecałe 30 zł z wysyłką od ręki. O tym, co znajdzie się w książce, najlepiej opowie sam autor, więc na zakończenie tej zapowiedzi to jemu oddaję głos (miałem przyjemność gościć osobiście w biurze Pana Stefana – kolekcja różnych wydawnictw, którą tam zgromadził, robi ogromne wrażenie!):