Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prawdziwe życie w zawodowym peletonie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prawdziwe życie w zawodowym peletonie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 8 sierpnia 2021

Prawdziwe życie w zawodowym peletonie. Recenzja książki anonimowego kolarza

Już za chwilę, już za moment, dokładnie 9 sierpnia w Lublinie wystartują kolarze w 78. wyścigu Tour de Pologne. Z tej okazji proponuję wszystkim fanom kolarstwa kolejną lekturę. Tym razem na tapecie nowość na polskim rynku wydawniczym: „Anonimowy kolarz. Prawdziwe życie w zawodowym peletonie”. Opis na tylnej okładce sugeruje mocną rzecz. Miało być prawdziwie, szczerze i przede wszystkim bezkompromisowo. Czy faktycznie taka jest ta książka?

Kim jest anonimowy kolarz?

Na samym początku pragnę zaznaczyć, że pomimo, iż książka krąży po świecie już od 2019 roku, nadal nie znamy nazwiska zawodnika, który postanowił przedstawić kibicom swoją opowieść, ani nawet dziennikarza, który prawdopodobnie pomógł mu ją napisać. Nie wiemy, czy pochodzą oni z Holandii, Francji, Włoch, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy może z jeszcze innego kraju. Ta aura tajemnicy towarzyszy nam od samego początku aż do końca. Czytamy o kimś, kogo nie możemy przypisać do żadnej znanej nam postaci. Niby poznajemy życiorys, czytamy wypowiedzi żony, dowiadujemy się trochę o jego dzieciach, ale zawodnik ten pozostaje całkowicie anonimowy. Aż dziwne, że przez dwa lata czytelnikom nie udało się dociec, kto stoi za pomysłem obnażenia kolarstwa z niemal wszystkich jego tajemnic. Od startu do mety jesteśmy bombardowani szczegółowymi informacjami płynącymi prosto z peletonu. Żeby czytać tę książkę z przyjemnością, trzeba jednak dobrze czuć kolarstwo. W przeciwnym wypadku może wiać nudą.

Czy kolarze są źle traktowani przez swoich szefów?

Podczas oddawania się lekturze naszła mnie taka myśl, że być może każdy z nas mógłby napisać coś podobnego, oczywiście większość z pomocą ludzi, którzy potrafiliby te nasze wypociny ubrać w słowa. Każdy, kto pracuje w jakimkolwiek zakładzie pracy, mógłby usiąść przed komputerem i zacząć spisywać wszystko to, co dzieje się w firmie. Nadać tytuł „Anonimowy górnik” albo „Przygody nieznanego taksówkarza”, następnie odpowiednio wszystko podkoloryzować, dodać coś ekstra i mamy hit! Im gorzej o firmie będziemy pisać, tym lepiej. Tylko na ile będzie to prawdziwe? Czy jesteśmy w stanie sprawdzić, że to, co zostało zapisane na kartach książki, jest zgodne z prawdą? Trudno będzie czytelnikowi to zweryfikować. Zastanawiam się, czy jak ten anonimowy kolarz skończy już karierę, to kolejne wydania publikacji będą podpisane jego imiennie i nazwiskiem? Mocno w to wątpię. Druga myśl, która pojawiła mi się w głowie, to czy wszystko, co zostało spisane na kartach „Anonimowego kolarza”, jest aż tak bardzo zaskakujące? Ja uważam, że nie. W żadnym zakładzie pracy nie toleruje się publicznego krytykowania tego zakładu, notorycznego spóźniania się, niewykonywania swoich obowiązków, częstego kłócenia się z własnym szefem, przychodzenia do pracy pod wpływem alkoholu lub po zażyciu niedozwolonych pigułek (a nie, przepraszam…, na to akurat szefostwo w kolarstwie daje zielone światło, co często wykazują testy antydopingowe;). Już tak całkiem serio: pan kolarz anonim przedstawia to jako coś niezwykłego, jako wielki rygor, któremu zawodnicy są poddawani i muszą bardzo się pilnować, aby nie wylecieć z pracy. Tymczasem tak jest przecież wszędzie. Każdy może stracić pracę po tego typu wykroczeniach, chyba że sam jest swoim szefem. Z pewnością książka może się jednak spodobać, zwłaszcza ludziom, którzy są maniakalnymi fanami zawodowego kolarstwa i im bardziej szczegółowo o tym sporcie będzie napisane, tym dla nich lepiej.