środa, 14 lipca 2021

Adam Ondra „Ciało i dusza wspinacza”. Recenzja książki

Jest czterokrotnym mistrzem świata w prowadzeniu i boulderingu, mistrzem Europy oraz kandydatem do medalu podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio. W książce „Ciało i dusza wspinacza” Adam Ondra przedstawia swoją drogę do pierwszych sukcesów, największe osiągnięcia oraz wyjaśnia laikom, na czym polega wspinaczka sportowa. Jego książka to pierwsze w Polsce kompendium wiedzy na temat dyscypliny, która szybko zdobywa popularność i w której biało-czerwoni odnoszą coraz większe sukcesy.

Kacper Tekeli w recenzji książki „Ciało i dusza wspinacza” zamieszczonej na jej okładce porównuje Adama Ondrę do Muhammada Alego, Diego Maradony czy Michaela Jordana. To zestawienie wcale nie jest na wyrost, bowiem Czecha cechuje dokładnie to samo, co tych wielkich mistrzów: nieustępliwość, pasja (a nawet miłość) do tego, co robią lub robili, oraz tysiące godzin spędzonych na treningu. Ondra zdradza, że wspinać zaczął się już w wieku trzech lat, choć jego matka wspomina, że już dużo wcześniej podjął pierwsze wspinaczkowe wyzwanie, wychodząc samodzielnie z dziecięcej kołyski. Odtąd noce spędzał już wyłącznie w łóżku rodziców, gdyż ci obawiali się kolejnych śmiałych prób malca. Ojciec z matką odegrali w życiu i karierze Adama niezwykle ważną rolę, wspierając syna w jego dążeniach do bycia coraz lepszym. Zabierali go na weekendowe wypady m.in. do Chorwacji, skąd wracali niedzielną nocą. Jak pisze główny bohater, jego ojciec czasem nawet nie kładł się spać, idąc do pracy tuż po przyjeździe do domu. Sam również trenował wspinaczkę i już później wraz z synem wspiął się na „The Nose” w dolinie Yosemite, co było pierwszym znaczącym osiągnięciem nastolatka.

Rodzice wspierali go od początku

Ondra, jak wszyscy późniejsi wielcy mistrzowie, trenował swoje umiejętności praktycznie zawsze i wszędzie. Rodzie postawili w jego pokoju ściankę wspinaczkową. Początkowo niewielką, którą z wiekiem rozbudowali nie tylko na ściany, ale także sufit, dzięki czemu Adam mógł poruszać się po mieszkaniu wyłącznie po ścianach i suficie, szlifując swoje zdolności. Matka nie pozwalała mu zakładać butów, by nie pobrudzić powierzchni, czym również przysłużyła się synowi. Ondra wyjaśnia, że dzięki temu wyćwiczył doskonale mięśnie i ścięgna w stopach, co ułatwiło mu rywalizację z najlepszymi. Opis pierwszych lat życia wspinacza i tego, w jaki sposób wspierali go rodzice, to pierwsze ciekawe fragmenty książki. Czech jest potwierdzeniem zawartej w „Kopalniach talentów” Rasmusa Ankersena tezy, że aby być w czymś dobrym, trzeba trenować co najmniej 10 000 godzin. Im wcześniej osiągnie się ten pułap, tym większa szansa na późniejszy sukces. Ondra zrealizował też dobrze znany z innych biografii model kariery, w której ogromne znaczenie miał ktoś, kogo spotkał na swojej życiowej drodze. Takimi motywatorami bywają pierwsi trenerzy, dziadkowie, ale też rodzice, którzy zawsze byli wyrozumiali dla ryzykownej pasji swojego syna i wspierali go w tym, co robi. Początkowe fragmenty książki to świetny podręcznik dla wszystkich rodziców, którzy chcieliby wspierać swoje dziecko w dążeniu do realizacji marzeń.

Przejście „Dawn Wall”

Tym jednak, co w książce „Ciało i dusza wspinacza” jest najciekawsze, to opisy dwóch największych osiągnięć Ondry poza zawodami we wspinaczce sportowej. Pierwsze to udana wyprawa na „Dawn Wall” w dolinie Yosemite, którą to drogę, uznawaną powszechnie za najtrudniejszą wielowysięgową drogę na świecie, Czech powtórzył po Kevinie Jorgesonie i Tommy’m Caldwelu. To właśnie wtedy udowodnił wszystkim, ile jest wart jako sportowiec. Opisana na kilkudziesięciu stronach przygoda przybliżona jest w najdrobniejszych detalach, dzięki czemu przypomina klimatem wyprawy himalaistów na ośmiotysięczniki. Akcja trzyma w napięciu, bo choć czytelnik doskonale wie, jaki będzie finał, kibicuje Czechowi w zdobywaniu kolejnych wyciągów. Psująca się pogoda, konieczność przeczekania niesprzyjających okoliczności w portaledge (namiot zawieszony na ścianie), specyficzna dieta, a nawet trening na skrawku półki skalnej – to coś, co doskonale znamy z wielu lektur o wyprawach w góry wysokie. Właśnie z tego powodu fragmenty o zdobywaniu El Capitan czyta się z wypiekami na twarzy, przenosząc się wyobraźnią na ścianę i przeżywając wraz z autorem wszystkie niepowodzenia i sukcesy. To zdecydowanie najciekawsze rozdziały z całej książki, które przypadną do gustu wszystkim szukającym we wspinaczkowych lekturach adrenaliny.

Wytyczenie drogi 9c

Nie inaczej jest z drugim osiągnięciem Ondry, którym zasłynął, a więc wytyczeniem drogi wycenianej na 9c – „Silence” znajdującej się w jaskini w mieście Flatanger w Norwegii. To obecnie najtrudniejsza droga wspinaczkowa na świecie i sam Czech twierdzi, że doszedł tutaj do granicy swojej fizycznej wytrzymałości. W jej przejściu nie było może tak wielkiej dramaturgii, jak przy przejściu „Dawn Wall”, ale niezwykle ciekawe były triki, które Adam musiał zastosować, by osiągnąć sukces. Wrażenie robił zwłaszcza odpoczynek w jednym miejscu w stylu nietoperza – wspinacz musiał zaklinować nogę między stopą a kolanem i w ten sposób nabrać sił do przejścia dalszej części drogi. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Ondra wisiał głową w dół przez około dwie minuty – do takiej perfekcji dzięki współpracy z fizjoterapeutą udało mu się doprowadzić swoje mięśnie łydki (to na nich przez cały czas spoczywał ciężar ciała). Początkowo Czech wytrzymywał zaledwie kilkanaście sekund, dochodząc do wyniku dwuminutowego, który pozwolił mu w pełni naładować akumulatory na kolejną część drogi i przyczynił się do osiągnięcia pełnego sukcesu.

Przetarcie wspinaczkowej ścieżki

Co w książce znajdziemy poza opisem dzieciństwa Ondry i jego największych sukcesów poza zawodami? Oczywiście opisy zawodów – najpierw mistrzostw kraju, potem Europy i świata, w których Adam odnosił sukcesy od najmłodszych lat. Czytelnicy mogą dowiedzieć się, dlaczego główny bohater sądzi, że porażka w pierwszych mistrzostwach świata była dla niego zbawienna. Dowie się także o tym, co decydowało o nielicznych porażkach Ondry i częstszych sukcesach. Oprócz tego w „Ciało i dusza wspinacza” otrzymujemy całą porcję wiedzy na temat wspinaczki sportowej (jest nawet specjalny słownik na końcu z wyjaśnieniami kluczowych pojęć oraz obrazkami poszczególnych chwytów), dzięki czemu staje się ona lekturą przystępną nawet dla laików. Całość zwieńczona jest bardziej ogólnymi rozdziałami na temat życia wspinacza, jego popularności czy miłości, którą znalazł, a jakże, podczas treningów. To wszystko sprawia, że otrzymujemy ciekawą opowieść o drodze sportowca na szczyty, która jednak pozbawiona jest dramatycznych zwrotów akcji, mocnych historii, skandali czy cierpkich słów pod adresem rywali. To raczej grzeczna biografia, bez kontrowersji, która zainteresuje przede wszystkim osoby pasjonujące się wspinaczką sportową. W kontekście zbliżających się igrzysk olimpijskich to z pewnością cenna lektura dla takich osób, choć trudno oczekiwać, by kompletny laik znalazł w niej coś, co może go przyciągnąć. Jeśli jednak kogoś zaciekawi ta dyscyplina podczas oglądania relacji z igrzysk, z tej książki dowie się o niej wszystkich potrzebnych rzeczy na temat podstaw sportowej wspinaczki. Ciekaw jestem, czy ostatnie sukcesy Polaków (trzy złote medale podczas mistrzostw świata) pociągną za sobą większe zainteresowanie tą dziedziną w naszym kraju. O tym przekonamy się pewnie już niedługo, ale ścieżka, nomen omen, została przetarta całkiem udanie.

CZYTAJ TAKŻE:

1 komentarz: