niedziela, 23 marca 2014

„Chciałbym napisać kiedyś tak dobrą książkę jak »Wielki Widzew«” – wywiad z Dariuszem Leśnikowskim

Dariusz Leśnikowski na co dzień pisze o piłce nożnej
w katowickim "Sporcie", a swoją pasję rozmawiania z ludźmi
realizuje także poprzez tworzenie książek
Dariusz Leśnikowski to jeden z tych dziennikarzy, którzy uwielbiają rozmawiać z ludźmi i niekoniecznie zafascynowani są sportową statystyką. Każdy, kto sięgnie po jedną z książek redaktora katowickiego "Sportu" - a jest ich kilka - znajdzie w niej wiele fascynujących historii opowiadanych przez byłych sportowców, takich jak Stanisław Oślizło, Kazimierz Trampisz, zawodnicy Ruchu Radzionków czy AKS-u Chorzów. Na potrzeby tego wywiadu role zostały jednak odwrócone - to ja słuchałem i zadawałem pytania, a Dariusz Leśnikowski mówił o swojej sportowej pasji.

- „Żółto-czarna ojczyzna. 90 lat Ruchu Radzionków”. Ta pozycja z 2009 roku to chyba pierwsza książka sportowa pańskiego autorstwa?

W tamtym czasie pracowałem jeszcze nad innymi książkami, więc trudno mi to dokładnie umiejscowić, ale jeśli dobrze pamiętam, to tak. W przypadku tej monografii muszę oddać to co należne ówczesnemu prezesowi Ruchu Radzionków – Tomaszowi Baranowi. Podszedł on z wielkim sercem nie tylko do klubu, ale też do jego historii. Trzeba pamiętać, że Ruch jest klubem bardzo środowiskowym, regionalnym, wręcz dzielnicowym, a przez to związanym z lokalną grupą kibiców. W dodatku przy dzisiejszych podziałach gmin ma fatalnie umiejscowiony stadion, który znajduje się na terenie Bytomia, co sprawia, że fanów na meczach radzionkowian jest znacznie mniej, niż mogłoby być. Pan Tomasz starał się jednak wspierać ten klub z całych sił i nie zaniedbywać żadnej działki związanej z jego funkcjonowaniem. Na okres jego prezesury przypadał jubileusz 90-lecia Ruchu Radzionków i wtedy pojawił się pomysł napisania klubowej monografii.

- Inicjatywa powstania tej książki wyszła więc od klubowych władz?

Zdecydowanie tak. Od początku mojej dziennikarskiej działalności, najpierw na studiach, a później już zawodowo w redakcji katowickiego „Sportu”, „opiekę” nad Ruchem Radzionków miałem w zakresie swoich obowiązków, niemalże codziennych. Bardzo często pojawiałem się nie tylko na meczach, ale także na treningach czy wywiadach z ówczesnymi piłkarzami i działaczami tego klubu. Tak nawiązałem znajomości, które bardzo przydały mi się przy pracy nad książką. W momencie, kiedy pojawiła się w Radzionkowie idea stworzenia książki, zwrócili się do mnie, jako do dziennikarza, którego znali z licznych wizyt, z propozycją jej napisania. Zgodziłem się, a ważne było dla mnie to, że nie musiałem mozolnie wypisywać tabelek ze starych roczników gazet i przeszukiwać archiwów. Nie jestem wielkim zwolennikiem statystyk i liczb, a raczej rozmawiania z ludźmi i przekazywania tego, co mają do powiedzenia.

czwartek, 20 marca 2014

Akcja "Lubię książki sportowe". Pochwal się swoją kolekcją!

Posiadasz w domowej biblioteczce mnóstwo książek sportowych? W Twojej kolekcji znajduje się wiele unikatów? A może masz jedynie kilka publikacji dotyczących sportu, ale z ich pozyskaniem wiążą się jakieś ciekawe historie? Weź udział w akcji "Lubię książki sportowe", pochwal się swoją biblioteczką i wygraj kolejną pozycję, którą z dumą będziesz mógł postawić na półce! Pokaż, że kibic czyta!

Jeżeli trafiłeś na ten blog, to bardzo prawdopodobne, że posiadasz chociaż jedną publikację o sporcie. To wystarczy, aby dołączyć do akcji! Jak postępować, aby stać się jej uczestnikiem?

1. Zrób zdjęcie swojej biblioteczki lub kolekcji książek o sporcie, dołączając do niej kartkę z napisem "Lubię książki sportowe" - znak rozpoznawczy akcji.
2. Napisz kilka zdań o sobie oraz o swoich książkach - od kiedy stałeś się czytelnikiem pozycji sportowych, która książka była Twoją pierwszą, z których publikacji jesteś najbardziej dumny, do których masz największy sentyment lub z zakupieniem których wiążą się jakieś ciekawe historie.
3. Zdjęcie oraz tekst prześlij na adres ksiazki.sportowe@gmail.com, w tytule wpisując "Lubię książki sportowe". W treści e-maila nie zapomnij podać podstawowych danych - imienia, wieku (proszę o wybaczenie wszystkie kobiety), a także miejscowości, w której mieszkasz.

wtorek, 18 marca 2014

Wspomnienia Hannawalda

Tuzinkowa książka? Zdecydowanie nie. Kolejna sztampowa biografia sportowca? Na pewno nie można tak powiedzieć o wspomnieniach Svena Hannawalda. Pozycję napisaną przez niemieckiego skoczka narciarskiego czyta się z dużym zaciekawieniem i po przerzuceniu ostatniej kartki jednego można być pewnym – to nie jest lektura, jakich wiele.

Ktoś powie: „no tak, autobiografia Hannawalda jest intrygująca, ale ilu sportowców w jednej chwili było na szczycie, a zaledwie kilkanaście miesięcy później leczyło się z syndromu wypalenia w specjalistycznej klinice?”. Owszem, bez wątpienia historia życia „Hanniego” sprawiła, że napisana przez niego książka zaciekawia. Pewnie nie każdy potrafiłby w swoich wspomnieniach pisać otwarcie o momentach załamania. Wielu skoczków, piłkarzy czy tenisistów na miejscu Niemca wolałoby się skupić na sukcesach, o słabościach jedynie zdawkowo wspominając albo bagatelizując ich znaczenie. Hannawald zachowuje się inaczej. Nie mógł oczywiście pominąć okresu depresji i leczenia się z dolegliwości, gdyż wiedzieli o nich wszyscy kibice. Dużą zaletą książki „Triumf. Upadek. Powrót do życia” jest jednak fakt, że autor nie czyni ze swojej choroby głównego tematu, determinującego całą resztę. Wypaleniu poświęca obszerne fragmenty, jednak jest ono przedstawiane po prostu jako kolejny etap jego życia – podobnie jak dzieciństwo, początki kariery czy pierwsze sukcesy. Takie ujęcie życiorysu jest jednym z ważnych czynników pozytywnego odbioru książki.

sobota, 15 marca 2014

Książki o kibicach

W przeciągu lat ukazało się w Polsce wiele publikacji poświęconych kibicom piłkarskim. Część z nich to wspomnienia fanów bez pamięci zakochanych w futbolu, lecz większość tego typu książek to pozycje dotyczące chuliganki. To zjawisko od zawsze budziło spore emocje, dlatego nic dziwnego, że wielu autorów zdecydowało się o nim napisać, tworząc ciekawe i cenne opracowania.

Pisząc o literaturze kibicowskiej, nie sposób nie wspomnieć o kilku pozycjach, które z chuliganką nie mają wiele wspólnego. Paru autorów zdecydowało się bowiem ująć fenomen „bycia fanem” w odmienny sposób. Pierwsze nazwisko, które przychodzi do głowy, to oczywiście Nick Hornby. Kibic Arsenalu Londyn napisał swego czasu znakomitą książką zatytułowaną „Fever Pitch: A Fan’s Life”, która w Polsce znana jest bardziej pod przetłumaczonym tytułem „Futbolowa gorączka”. Publikacja będąca wyrazem przeżyć kibica ślepo zakochanego w swojej ulubionej drużynie to literacki klasyk. Zawarte w tej książce przeżycia nie są obce ludziom, których serce zarezerwowane jest dla wyłącznie jednego klubu. Warto dodać, że mimo upływu lat (Hornby wydał „Fever Pitch” po raz pierwszy w 1992 roku), pozycja Brytyjczyka nic nie traci na swojej aktualności. Dlatego też książka doczekała się w Polsce dwóch wydań – pierwszego w 2003 roku, a kolejnego dziewięć lat później. Za wypuszczenie obu odpowiada Wydawnictwo Zysk i S-ka z Poznania.

wtorek, 11 marca 2014

Futbol (nie do końca) obnażony

To jedna z książek, które w Wielkiej Brytanii zrobiły furorę i zapowiadana jest u nas jako gorąca marcowa premiera. „Futbol obnażony”, czyli w oryginale „I Am The Secret Footballer”, do polskich księgarni trafi 19 marca. Pozycja napisana przez anonimowego piłkarza występującego w Premier League spotkała się dotychczas z wieloma entuzjastycznymi recenzjami i poważnymi rekomendacjami. Ja po jej lekturze mam jednak mieszane uczucia.

Mój odbiór „Futbolu obnażonego” to pewnie efekt wygórowanych oczekiwań. Mimo że polska wersja książki ukaże się nakładem Wydawnictwa Sine Qua Non dopiero w przyszłą środę, wielu dziennikarzy i recenzentów (w tym ja) miało już okazję przedpremierowo zapoznać się z tą pozycją. O publikacji anonimowego piłkarza pochlebnie pisał na swoim blogu Paweł Czado, a Przemysław Rudzki na twitterze określił ją słowami: „majstersztyk” i „Genialna!”. Wydawało mi się, że skoro takie autorytety w dziedzinie piłki nożnej wypowiadają się o książce w samych superlatywach, musi to być lektura absolutnie znakomita. Takie „pompowanie balona” (zupełnie jak przed występem polskiej reprezentacji na mistrzostwach!) niesie jednak za sobą pewne niebezpieczeństwo, o czym przekonałem się już trochę w przypadku powieści „Gracz” wspomnianego wyżej dziennikarza „Przeglądu Sportowego”. Kiedy czyta się same pozytywne opinie, oczekiwania czytelnika rosną i jeśli książka okazuje się nawet bardzo dobra, ale nie rewelacyjna, można odczuć rozczarowanie. Tak właśnie stało się w przypadku „Futbolu obnażonego”.

sobota, 8 marca 2014

Wojciecha Fortuny „Skok do piekła”

Przez ponad 30 lat był jedynym Polakiem, któremu udało się wywalczyć złoto na zimowych igrzyskach olimpijskich. Zwycięstwo w Sapporo okazało się jednak dla Wojciecha Fortuny nie furtką do wielkiej kariery, a początkiem końca. O drodze przez prawdziwe piekło polski skoczek szczerze opowiada w biografii napisanej przez Leszka Błażyńskiego.

W 2008 roku nakładem Wydawnictwa FALL ukazały się wspomnienia Wojciecha Fortuny. W książce „Szczęście w powietrzu” mistrz olimpijski z 1972 roku nie był jednak z czytelnikami do końca szczery. Pominął wiele faktów ze swojego życia, które stawiałyby go w niezbyt dobrym świetle. – Wydaje mi się, że Fortuna wtedy nie był jeszcze gotowy na to, by opisywać swoje więzienne przeżycia i inne przykre sprawy – mówił w wywiadzie dla bloga autor nowej książki o skoczku z Zakopanego, Leszek Błażyński. Dziennikarz „Przeglądu Sportowego” zna się z opisywanym bohaterem od kilku lat, co jest niezwykle istotne w kontekście biografii. Trudno byłoby bowiem liczyć na to, że Wojciech Fortuna otworzy się przed kimś, do kogo nie ma zaufania. Błażyński nakłonił byłego skoczka do podzielenia się historiami, które wcześniej nie zostały nigdzie indziej opublikowane i tak właśnie powstała szczera, a zarazem wciągająca lektura.

czwartek, 6 marca 2014

Trenerzy, o których się pisze

Przed dwoma tygodniami pisałem na blogu o sportowcach, którzy mogą pochwalić się największą liczbą publikacji na swój temat. Bardzo często bohaterami książek stają się jednak trenerzy, zwłaszcza ci wybitni, którzy nierzadko swoją popularnością przebijają nawet samych zawodników. Postanowiłem więc przyjrzeć się również temu zagadnieniu i zaprezentować zestawienie trenerów, na temat których w polskiej literaturze sportowej znaleźć można najwięcej pozycji.

O ile rankingu sportowców nie zdominowali piłkarze, w przypadku tego zestawienia sytuacja wygląda zgoła inaczej. Na sześciu trenerów tylko jeden nie jest związany z futbolem – pozostała piątka to szkoleniowcy piłkarscy. Istotną zmianą jest także narodowość osób, które zajęły miejsca na podium. W poprzedniej klasyfikacji najlepsi okazali się zagraniczni zawodnicy – Lance Armstrong, Lionel Messi oraz Michael Jordan. W przypadku trenerskiego „Top 6” na samej górze hierarchii w komplecie usadowili się Polacy. Choć o rodzimej myśli szkoleniowej rzadko mówi się obecnie pozytywnie, często obsadzając najważniejsze trenerskie stanowiska ekspertami zza granicy, kilku szkoleniowców znad Wisły zapisało się w historii polskiego sportu złotymi zgłoskami. Dwóch z nich triumfowało w tym zestawieniu z dosyć wyraźną przewagą nad resztą stawki.

Miejsce 5.: Jose Mourinho i Pep Guardiola (2,5 książki)

Ranking otwierają dwaj trenerzy, których w ostatnich latach śmiało można uznać za najlepszych w swojej dyscyplinie. Świadczy o tym chociażby fakt, że obaj doczekali się książki będącej porównaniem ich metod szkoleniowych. W zeszłym roku na rynku pojawiła się pozycja „Mourinho vs. Guardiola”, w której Juan Carlos Cubeiro i Leonor Gallardo zestawili Portugalczyka z Hiszpanem. Kiedy powstawała książka wydana w Polsce przez Sine Qua Non, obaj szkoleniowcy toczyli bezpośrednie boje w Primera Division, Pucharze Króla i Lidze Mistrzów. Po lekturze tej pozycji kibic może wyrobić sobie własną opinię na temat tego, który z trenerów jest lepszy w tym fachu. W książkowym rankingu obaj panowie wypadają na remis, gdyż za wspomnianą wyżej publikację otrzymują po połówce książki, a wcześniej o każdym z nich ukazały się u nas po dwie inne pozycje.

wtorek, 4 marca 2014

Autobiografia wariata

Jak już kiedyś zaznaczałem, uwielbiam czytać wspomnienia sportowych „bad boys”. Sięgając po autobiografię Bodego Millera byłem przekonany, że godziny poświęcone na lekturę tej pozycji nie będą czasem zmarnowanym. Tak rzeczywiście było, choć to nie kontrowersje są największą zaletą książki napisanej przez amerykańskiego narciarza.

To, co zaintrygowało mnie w „Autobiografii wariata”, ujęte zostało w jej pierwszej części. Autor spożytkował ją na opis rodzinnych dziejów oraz obszerne przedstawienie lat swojego dzieciństwa. W przypadku większości sportowców taki zabieg rzadko kończy się powodzeniem. Pisanie o prywatnym życiu na ponad 100 stronach dla czytelnika może okazać się nużące. Na szczęście nie jest tak w przypadku Bodego Millera, a zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to właśnie te fragmenty książki sprawiają, iż czytelnik lekturę kończy bez poczucia zmarnowanego czasu. Wpływ na to ma oczywiście wyjątkowa historia amerykańskiego sportowca, która z powodzeniem nadawałaby się nawet na film. Na tle wielu biografii, w których kibice mogą przeczytać o zwyczajnym życiu bohatera, często opisywanym według tego samego schematu (bieda – trudności – sport – wielka kariera), książka Amerykanina zdecydowanie się wyróżnia.

niedziela, 2 marca 2014

Marcowe premiery

Co można powiedzieć o książkach sportowych, które ukażą się w marcu? Na pewno to, że część z nich będzie pozycjami, na które z niecierpliwością czekają kibice. Na ten miesiąc wydawnictwa przygotowały bowiem kilka głośnych premier. Prawdziwy ból głowy będą mieli w szczególności fani piłki nożnej.

Pierwszy tytuł do księgarni trafi w najbliższą środę. Będzie to autobiografia Svena Hannawalda, którego doskonale kojarzy każdy, kto swego czasu śledził karierę Adama Małysza. Niemiecki skoczek był w latach 2001-2003 jednym z głównych rywali naszego „Orła z Wisły”. W sezonie 2001/2002 i 2002/2003 zajmował w klasyfikacji generalnej miejsce tuż za Polakiem, który zdobywał wtedy Kryształową Kulę. Hannawald w następnym sezonie nagle zniknął jednak ze skoczni, gdyż zaczął notować słabsze wyniki. Powracał, wycofywał się znowu, aż w końcu w 2004 roku zawiesił sportową karierę. Przyczyną tej decyzji było wypalenie zawodowe, a także depresja, w którą popadł. Przez kolejne pięć lat Niemiec nie walczył już o powrót do sportu, a o powrót do normalnego życia. W końcu udało mu się tego dokonać i właśnie o tej trudnej drodze Hannawald postanowił napisać w autobiografii.

piątek, 28 lutego 2014

"Chciałbym kiedyś skrobnąć coś o śląskiej piłce" - wywiad z Pawłem Czado

Z Pawłem Czado spotkałem się w katowickiej redakcji
"Gazety Wyborczej", w której na co dzień pracuje
jeden z najbardziej znanych śląskich dziennikarzy sportowych
Paweł Czado od najmłodszych lat zbiera książki i różne inne rzeczy poświęcone futbolowi. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" dorobił się nawet własnego pokoju piłkarskiego, w którym trzyma sportową literaturę i prasę. Oprócz kolekcjonowania różnych pozycji, twórca popularnego "Czadobloga" zajmuje się także ich pisaniem, choć sam stworzone przez siebie dzieła nazywa skromnie "broszurkami". W wywiadzie dla bloga autor m.in. biografii Edwarda Szymkowiaka opowiada, że intensywnie myśli nad porządną książką o śląskim futbolu, ale na razie nie chce składać żadnych deklaracji.

- Pamięta Pan swoją pierwszą książkę sportową?

Pierwsza książka sportowa? Hmm… zastrzelił mnie Pan tym pytaniem (śmiech). To musiało być dosyć dawno, pewnie na początku lat osiemdziesiątych. Ale co to mogło być…? Wiem! Pierwszą książkę sportową kupiłem przy okazji mistrzostw świata w 1982 roku. Nie pamiętam już autora, ale na pewno było to coś o rozgrywanym w Hiszpanii mundialu. Uwielbiałem tę książkę, przeczytałem ją chyba z pięćdziesiąt razy – skończyłem i zaczynałem od nowa, potem jeszcze raz i kolejny… Tak się przez to zniszczyła, że musiałem oddać ją do introligatora. Mam ją zresztą do dziś, gdyż wręcz „zasysam” wszystko, co dotyczy piłki nożnej: literaturę czy różne pamiątki, często właśnie z czasów dzieciństwa. Dorobiłem się nawet własnego pokoju piłkarskiego, w którym trzymam te wszystkie rzeczy. Nikt nie ma tam wstępu, nawet mój pies wie, że ma tam nie wchodzić. Książka o mistrzostwach świata w Hiszpanii była więc tą pierwszą. Pamiętam też, że dawno temu było coś takiego jak kolekcje samoprzylepnych ilustracji. Dotyczyły one różnych dziedzin – biologii, historii, motoryzacji, ale także piłki nożnej. Kupowało się paczki, w których znajdowało się sześć takich nalepek i następnie wklejało się je do specjalnego albumu. Je też zbierałem. A potem „zasysałem” już wszystko jak leci. Wychowałem się na prasie, głównie „Sporcie” i „Piłce Nożnej”, więc kupowałem kolejne roczniki i je oprawiałem. „Piłka Nożna” z lat 80. i 90. to było i w dalszym ciągu jest dla mnie mistrzostwo świata.