"Skok do piekła" to druga książka o Wojciechu Fortunie. Biografia Błażyńskiego zawiera jednak informacje, których próżno szukać we wspomnieniach skoczka z 2008 roku. |
Choć niektórzy odradzali mu pisanie książki, twierdząc, że o Wojciechu
Fortunie powiedziano i napisano już wszystko, Leszek Błażyński nie zrażał się
tymi opiniami. Dalej zbierał materiały prasowe, zdobywał wypowiedzi różnych
skoczków, a także przekonywał do zwierzeń mistrza olimpijskiego z Sapporo.
Efektem starań dziennikarza „Przeglądu Sportowego” jest biografia „Skok do
piekła” – w zgodnej opinii recenzentów do bólu szczera i wciągająca książka,
ujawniająca nieznane dotąd fakty z życia byłego skoczka.
- Dlaczego właśnie Wojciech Fortuna?
Z Wojtkiem znam się od kilku lat.
Mimo różnicy wieku szybko znaleźliśmy wspólny język i opowiedział mi w tym
okresie sporo ciekawych historii, które nigdzie nie były publikowane. Również
jego znajomi wspominali o innych interesujących faktach związanych z życiem
byłego skoczka. Czytałem wcześniej wspomnienia Fortuny „Szczęście w powietrzu”
i zauważyłem, że w tej publikacji bardzo wiele rzeczy nie zostało opisanych, a
jedyny polski mistrz olimpijski w skokach narciarskich wciąż nie ma biografii. W
grudniu 2012 roku podczas jednej z telefonicznych rozmów zaczęliśmy dyskutować
na ten temat. Wspomniałem o napisaniu książki, a Wojtek błyskawicznie na to
przystał. Sam chciał ujawnić kilka rzeczy, które mu przez lata ciążyły. Poza
tym, jako stały czytelnik „Przeglądu Sportowego”, już wcześniej twierdził, że
podoba mu się mój styl pisania.
- We wspomnianej autobiografii „Szczęście w powietrzu”, która ukazała
się w 2008 roku, Fortuna pominął wiele zdarzeń ze swojego życia, przez co
książka nie ujawnia o nim całej prawdy. Były skoczek tłumaczył, dlaczego wtedy
nie zdecydował się na napisanie bez ogródek o wszystkim?
Dokładnie było to wznowienie
„Szczęścia w Powietrzu”, które ukazało się w 2000 roku w Chicago plus krótki
epilog. Wydaje mi się, że Fortuna wtedy nie był jeszcze gotowy na to, by
opisywać swoje więzienne przeżycia i inne przykre sprawy.
- Jak wyglądała współpraca z Wojciechem Fortuną podczas pisania
biografii? Były skoczek był całkowicie szczery i otwarty czy trudno było z
niego wydobyć niektóre informacje?
Wojtek nie owija w bawełnę. Jest
szczery do bólu. Może dlatego w ostatnich latach telewizja publiczna woli
zaprosić do studia linoskoczka, oceniającego próby Kamila Stocha i spółki, niż
mistrza olimpijskiego? Były jednak drażliwe tematy, które Fortuna omijał, ale w
końcu przekonałem go, że są to istotne sprawy, warte opisania. Znam setki
sportowców i mało który z nich zdecydowałby się na taką spowiedź.
Dziewięć miesięcy, czyli od
stycznia do września 2013 roku.
- Było jakieś założenie, którego ostatecznie nie udało się Panu
zrealizować czy wszystko poszło tak, jak Pan zakładał?
Chciałem, aby książka nie była
tylko opisem przeżyć Fortuny, ale również pokazała realia lat 70., życia w
PRL-u, tego, jak skoki narciarskie były w tamtym okresie niebezpieczne itd. Z
opinii czytelników, które docierają do mnie, udało się to zrealizować. Książka
ma też przesłanie. To nie jest tylko historia wzlotów i upadków sportowca. W
biografii wypowiada się bardzo wiele osób, w tym również zagraniczni mistrzowie
skoków: Walter Steiner czy Anton Innauer, ale miało być ich jeszcze więcej.
Przykładowo były skoczek Czech Leos Skoda przez pół roku nie potrafił
odpowiedzieć na pytania wysłane mailem. Kiedy zadzwoniłem do niego po raz
kolejny, zapewnił mnie, że jest właśnie w trakcie odpisywania. Do dzisiaj nie
otrzymałem od niego żadnej odpowiedzi.
- Obok opinii wymienionych skoczków, w pozycji "Skok do
piekła" znalazły się także wypowiedzi japońskich dziennikarzy. Jak udało
się do nich dotrzeć?
Jestem w stałym kontakcie z
jednym z japońskich dziennikarzy, który nazywa się Yoichi Miyashita. Poznałem
go podczas konkursu Pucharu Świata w skokach. Yoichi to poliglota,
wszechstronnie wykształcony człowiek oraz miłośnik... oscypków. Gdy wyjeżdżał z
Zakopanego, kupił kilka kilogramów oscypków, korbaczy i innych rodzajów sera, a
później napisał artykuł o polskich serach w jednej z japońskich gazet. Pomogłem
mu w tym rozmawiając z zakopiańczykami. Również moja żona Sabina przekazała mu
kilka informacji na temat naszej kuchni. Z kolei Yoichi przetłumaczył wiele
artykułów z japońskich gazet, głównie z dzienników, które ukazały się w 1972
roku podczas igrzysk olimpijskich w Sapporo. Rozmawiał również na temat Fortuny
ze swoimi rodakami. Próbował dotrzeć do Yukio Kasayi, ale wielki rywal Fortuny,
nigdy nie znosił dziennikarzy. W latach 80. w jednym z wywiadów, powiedział
nawet, że nienawidzi mediów.
- Pańska książka ukazała się nakładem Wydawnictwa FALL. Jak doszło do
współpracy z tą firmą?
Mam kilka książek, które ukazały
się z logiem Fall, między innymi wspomniane już wcześniej „Szczęście w
powietrzu” czy publikacja Wojciecha Szatkowskiego „Od Marusarza do Małysza”. To
porządnie wydane książki. Poza tym pan Jarosław Fall zaproponował dobre
warunki.
- „Skok do piekła” można zamawiać wyłącznie bezpośrednio u Pana lub
zakupić na jednej aukcji w serwisie Allegro. Nie było szans na to, żeby książka
trafiła do Empików i księgarni? Wiadomo, że wiązałoby się to z większymi
kosztami, ale jednocześnie zapewniłoby lepszą sprzedaż i promocję.
Nakład nie jest za wysoki i
zdecydowałem, że sprzedaż będzie prowadzona tylko przez internet. Po tym, jak
ukazały się recenzje książki w dziennikach i portalach internetowych, zgłosiło
się do mnie kilka księgarni, ale nie przystałem na ich warunki. Nie było to dla
mnie kompletnie opłacalne. Książka bardzo dobrze się sprzedaje i mam nadzieję,
że będzie dodruk.
- Krzysztof Stanowski na Twitterze skomentował okładkę książki, cytuję:
"Nie powinno się oceniać książki po okładce, ale... gorszej okładki to nie
widziałem". Ustosunkuje się Pan jakoś do tej opinii?
Każdy ma prawo do swojego zdania.
Początkowo na okładce miało znaleźć się jedno ze zdjęć z 1972 roku. Nie udało
mi się jednak dotrzeć do autora fotografii, a czasu było już bardzo mało.
Zapikselowana twarz to mój pomysł.
- Z tego co zauważyłem, właściwie wszystkie dotychczasowe opinie
dotyczące biografii były pozytywne. Dotarły do Pana jakieś krytyczne uwagi?
Spotkałem się z krytyką... zanim
książka się ukazała. Jedna z osób twierdziła, że Fortuna nikogo już nie
interesuje i taka pozycja będzie adresowana do pokolenia plus 60. Inni
przekonywali mnie, że o mistrzu z Sapporo napisano już wszystko. Grubo się
mylili. Nie ukazała się jeszcze ani jedna negatywna recenzja. Ludzie dzwonią,
piszą, mailują i chwalą za solidną robotę. Niedawno otrzymałem smsa od
Bronisława Stocha, taty Kamila, który pracuje jako psycholog. Pan Bronisław stwierdził,
że książkę czyta się jak interesującą powieść. Takie słowa są bardzo miłe i
motywujące.
- Jest jeszcze jakiś sportowiec, którego historię chciałby Pan spisać
lub którego losy warte są uwiecznienia w postaci książki?
Takich sportowców jest kilku. Nawet
Ci najwięksi w Polsce nie doczekali się jeszcze porządnej publikacji.
Książka ma w sobie to coś ze sam początek interesuje.Z pewnością mogę powiedzieć ze to nie pierwsza ani ostatnia książka autora.
OdpowiedzUsuń