Przez dotychczasowe życie przeszła na własnych zasadach i tak właśnie
napisała tę książkę. Zajęło jej to prawie trzy lata, ale efekt końcowy na pewno
nie jest banalny. „Najważniejsza decyzja” Iwony Guzowskiej to pozycja
wielowątkowa. Niezwykle mocna, jeśli chodzi o wątki autobiograficzne,
fragmentami drażniąca, ale przede wszystkim motywująca, co da się odczuć na
każdej niemal stronie.
Odrzucona przez biologicznych
rodziców już na starcie nie miała lekko. Świadomość Iwony Guzowskiej jeszcze
nie zdążyła się dobrze ukształtować, a już musiała być gotowa na przyswojenie
pierwszego trudnego terminu: samotność. Zanim trafiła do rodziny zastępczej,
przez cztery miesiące przebywała w domu dziecka. Adopcja nie oznaczała jednak
końca kłopotów – przybrany ojciec miał poważne problemy z alkoholem, co
kończyło się późnymi powrotami do domu w tragicznym stanie i awanturami. Mało
brakowało, by finał był jeszcze bardziej dramatyczny i na oczach nastoletniej
Iwony ojciec udusił matkę... Uciekała od tego w świat książek, malarstwa i
muzyki, ale nie uchroniło jej to od błędów młodości. Niechciana ciąża nie była
tym, o czym marzy siedemnastolatka, ale na szczęście w porę przyszło
opamiętanie, które sprawiło, że tytuł jej książki nie brzmi dziś
„Najtragiczniejsza decyzja”. Wyszła z tego wszystkiego obronną ręką, ale trauma
z dzieciństwa pozostała. Na tyle duża, że Iwona Guzowska o swojej przeszłości
opowiedziała w trzeciej osobie. Być może w ten sposób choć trochę zdystansowała
się od tego, co było złe, być może po prostu dlatego, że, jak sama twierdzi,
„żyjąc przeszłością, nie żyje się naprawdę”. Potrzeba było dużej odwagi, by
opowiedzieć o tym, co jej się przytrafiło. Przyszła mistrzyni świata w
kick-boxingu i boksie zmierzyła się ze swoimi demonami w wydanych właśnie wspomnieniach, od pierwszych stron
wbijając w fotel czytelnika. Ta historia działa dużo bardziej motywująco niż
milion haseł i komend wydawanych przez trenerów mentalnych.
„Gdy świat leżał u moich stóp, byłam najbardziej samotną istotą na
świecie”
Życie nie rozpieszczało Iwony
Guzowskiej także wtedy, gdy weszła w dorosłość. „Najważniejsza decyzja” jest
jednak kolejnym potwierdzeniem tego, że ludzie, którzy w młodości doznali wielu
krzywd, mają największą motywację do tego, by osiągnąć coś w życiu. Zdobycie
czarnego pasa w taekwondo zaledwie miesiąc po porodzie? Proszę bardzo.
Wywalczenie mistrzostwa Polski w kick-boxingu dwa tygodnie później? Da się
zrobić. Start w mistrzostwach świata z jedną sprawną nogą i sięgnięcie po złoty
medal? Pestka. Wszystko to Guzowska osiągnęła dzięki swojej niezłomności i
ogromnej wierze we własne możliwości. A przecież działo się to jeszcze zanim
podpisała pierwszy kontrakt w zawodowym boksie, czyli przed „złotym okresem”, z
którego dziś jest najbardziej znana. Pod tym względem książka polskiej
fighterki jest absolutnie wyjątkowa – rzadko się zdarza, żeby droga na szczyt
głównego bohatera była tak kręta i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Ale
właśnie biografie takie jak wspomnienia Mike’a Tysona czy Rafała Jackiewicza
czyta się najlepiej i „Najważniejsza decyzja” wpisuje się w nurt książek do
bólu prawdziwych. Przynajmniej jeśli chodzi o kilkanaście pierwszych
rozdziałów, dobrze podsumowanych słowami: „Gdy świat leżał u moich stóp, byłam
najbardziej samotną istotą na świecie”.