piątek, 19 grudnia 2014

„(Sz)koła życia”

Zapewne znacie powiedzenie: „O wszystkim, czyli o niczym”. Maja Włoszczowska we wspomnieniach zatytułowanych „(Sz)koła życia” poruszyła praktycznie każdy aspekt swojej kariery, ale zrobiła to na tyle umiejętnie, że nie można jej zarzucić nudziarstwa. Autobiografia polskiej sportsmenki to bardzo dobra lektura, przede wszystkim dlatego, że to, co opisuje autorka, jest jej wielką pasją.

Przed sięgnięciem po wspomnienia mistrzyni kolarstwa górskiego miałem duże oczekiwania. O książce Włoszczowskiej słyszałem wiele dobrego, więc zasiadałem do niej z nadzieją na pasjonującą podróż przez życie niezłomnej sportsmenki, której historii nie znałem zbyt dobrze. To już samo w sobie było fascynujące, gdyż czytanie książki napisanej przez kogoś, kto bardzo często staje się bohaterem relacji prasowych, nigdy nie będzie szansą na odkrycie wielu ciekawych rzeczy. W przypadku polskiej sportsmenki było dokładnie odwrotnie – słyszałem wprawdzie o jej największym sukcesach i pechowej kontuzji przed igrzyskami olimpijskimi w Londynie, ale o jej drodze do sławy i dyscyplinie, którą uprawia, nie wiedziałem zbyt wiele. Jeżeli chodzi o te kwestie, pozycja „(Sz)koła życia” okazała się bardzo pożyteczna, choć uczciwie trzeba przyznać, że nie wszystkie jej fragmenty zainteresują kolarskiego laika.

Makabryczny prolog
Zaczyna się mało przyjemnie. Pierwszy rozdział książki to bowiem opis okoliczności wypadku, któremu Maja Włoszczowska uległa w 2012 roku we włoskim Livigno. To właśnie tam, przygotowując się do igrzysk olimpijskim w Londynie, doznała paskudnego złamania nogi, które pogrzebało jej szanse na udział w najważniejszej imprezie czterolecia. Autorka bardzo dokładnie opisuje, jak doszło do wypadku i jak wielki ból towarzyszył jej w tamtym momencie. Słownemu opisowi towarzyszą zdjęcia złamanej niemal pod kątem dziewięćdziesięciu stopni nogi, co pozwala czytelnikowi uzmysłowić sobie, co Polka musiała odczuwać. Zdecydowanie nie są to fotografie dla ludzi o słabych nerwach, a i samą narrację autorki czyta się z grymasem bólu na twarzy. Już od pierwszych stron przekonujemy się, że książka nie będzie lekką opowieścią o sielankowym życiu, ale prawdziwą lekturą, którą można scharakteryzować za pomocą trzech słów: krew, pot i łzy.

wtorek, 16 grudnia 2014

Pożyteczni idioci kontra biznesmen(i)

Ależ wojna, ale się dzieje! Za sprawą dwóch poniedziałkowych „tweetów” Krzysztofa Stanowskiego rozgorzała dyskusja na temat promocji publikacji sportowych. Dziennikarz nazwał pożytecznymi idiotami tych kolegów po fachu, którzy za darmo umieszczają na swoich profilach na Twitterze zdjęcia otrzymanych z wydawnictw książek. Dziś, wyrażoną w poniedziałkowy wieczór myśl, rozszerzył w cotygodniowym felietonie na portalu Weszło, co oczywiście spotkało się z kolejną falą komentarzy i jeszcze bardziej podsyciło dyskusję.

Warto przybliżyć, o co dokładnie w całej sprawie chodzi. Mimo że Stanowski nie pisze tego wprost, pisząc o „wydawnictwie X”, ma na myśli Wydawnictwo Sine Qua Non z Krakowa. Skąd ta pewność? Ano stąd, że kilkanaście dni temu zorganizowało ono akcję (o ile te działania można nazwać akcją, bo przecież SQN nie wysyła książek dziennikarzom od wczoraj), którą autor bloga Praca w sporcie nazwał następująco: „#darylosu”. Gdybyście chcieli przeczytać, jak przebiegała, wpis na ten temat znajdziecie tutaj. W dużym skrócie chodziło o przesłanie najpopularniejszym dziennikarzom sportowym paczki z najnowszymi premierami firmy z nadzieją, że ci w podzięce umieszczą zdjęcie książek na Twitterze.

Jak słusznie zauważa autor wymienionego wyżej bloga, „dzięki prostemu i ekonomicznemu (barter) rozwiązaniu – udało im się wypromować najnowsze książki sportowe, wykorzystując autorytet popularnych dziennikarzy i influencerów”. Fotografie umieścili m.in. mogący pochwalić się dużą liczbą „followersów” Paweł Wilkowicz (26,3 tys. obserwujących) oraz Żelisław Żyżyński (18,5 tys. obserwujących), a o otrzymanych książkach poinformował także Mateusz Borek (135 tys. obserwujących). No i tutaj właśnie dochodzimy do sedna sprawy. Zdaniem Stanowskiego dziennikarze nie powinni tego robić, gdyż takim działaniem „psują rynek”.

Wyraz swojemu niezadowoleniu założyciel portalu Weszło dał w poniedziałkowy wieczór, pisząc na Twitterze: „Nie mogę pojąć że dziennikarze w zamian za darmową książkę robią jej reklamę, wrzucają fotki, ekscytują się. Tak to kasy nigdy nie zarobicie. Generalnie to psucie rynku. Wydawnictwa za reklamę powinny płacić. Mają na to budżet. Ale nigdy nie będą, jeśli wystarczy dać egzemplarz”. Dalej działo się oczywiście jeszcze ciekawiej. Pojawiły się kolejne komentarze i wywiązała się gorąca dyskusja, w której udział wzięli także dziennikarze, do których swoje słowa adresował Stanowski. Warto jednak zaznaczyć, że nie atakował on Sine Qua Non, doceniając świetny ruch marketingowy wydawnictwa, a krytykował kolegów po fachu.

niedziela, 14 grudnia 2014

Dawid Piątkowski: „Wierzę, że moja książka zmieni oblicze sportu na całym świecie” [Wywiad]

Choć może się pochwalić ponad 20 medalami mistrzostw Polski, z różnych powodów nie został światowej sławy tenisistą. Zainspirowany pracą dra Jerzego Wielkoszyńskiego postanowił jednak pomagać innym sportowcom w osiągnięciu doskonałości, opracowując unikalną metodę osobistego rozwoju. Niedawno do księgarni trafiła jego druga książka zatytułowana „Obsesja doskonałości”, w której zdradza, jak zostać legendą sportu. Właśnie o niej Dawid Piątkowski opowiada w wywiadzie dla bloga.

- "Metoda rozwoju osobistego dla sportowców, oparta na fundamencie rozwoju duchowego" - co takiego unikatowego jest w pańskiej metodzie, że uważa się Pan za jej twórcę i prekursora?

Jako pierwszy na świecie połączyłem w sporcie dwa obszary: logikę i mistykę. Dzięki temu połączeniu sportowcy mogą po raz pierwszy w historii dosłownie wybrać swoją osobowość. Domyślam się, że nie słyszał pan nigdy hasła: „Wybierz swoją osobowość”. Uczę sportowców, jak dosłownie zmienić poszczególne cechy charakteru, by mogli stać się wybitni. Wiadomo powszechnie, że aby stać się wybitnym sportowcem, a nie tylko przeciętnym, trzeba mieć odpowiednie cechy charakteru. Gdy już uda się pokonać Ego, czyli w dużym uproszczeniu stare i niechciane nawyki, i świadomie stworzyć w ich miejsce nowe, zmienimy się. Zmieniając siebie, zmieni się z kolei nasza przyszłość. To bardzo proste, ale nie jest łatwe, bo trzeba pokonać autodestrukcyjne nawyki. Mnie zajmuje to dwie godziny rozmowy.

- Nie wiem, czy dobrze to odebrałem, ale poprzez „wybieranie własnej osobowości” rozumie Pan dążenie do doskonałości, eliminowanie słabości i pracowanie nad cechami, które decydują o zwycięstwie?

Nie dążenie do doskonałości, tylko bycie doskonałym. Nie eliminowanie słabości, tylko ich brak. Nie praca nad cechami, tylko ich stworzenie. Są dwa rodzaje ludzi: jednym byłoby miło być bogatym, mistrzem świata, czy mieć kochającą rodzinę. Na tym „byłoby miło” się przeważnie kończy, bo nie jest to poparte działaniem. Inni zaś pragną, pożądają, wierzą i robią wszystko, żeby realizować swoje wizje. Każdy niby chcę być najlepszy, jednak mało kto w to faktycznie wierzy. Za wiarą w sukces lub jej brakiem idą działania. Możemy mieć ogromną pewność siebie i być bardzo pracowitymi tylko wtedy, gdy wierzymy, że osiągniemy sukces, gdy podążamy za marzeniem. Wiara daje pewność siebie, pracowitość, determinacje i serce do walki. Wola zrealizowania wizji czy marzeń, daje niezachwianą motywację. Dopóki sporowiec nie zrozumie, że faktycznie może stać się wybitny, dopóty nie będzie w pełni wykorzystywał swojego potencjału. Sprawiam, że sportowcy zaczynają wierzyć, że mogą stać się wybitni, że mogą realizować swoje marzenia sportowe. To jest klucz do sukcesu.

piątek, 12 grudnia 2014

Ligowe gwiazdy

Choć nasza ekstraklasa nie należy do najlepszych i najbardziej emocjonujących lig świata, okazuje się, że o postaciach z nią związanych można napisać całkiem niezłą książkę. Udowodnili to Przemysław Bator i Jakub Radomski, którzy w publikacji „Gwiazdy ligi polskiej” niezwykle barwnie opisali 43 piłkarzy i trenerów rodzimych klubów. Wielka szkoda, że do poziomu autorów nie dopasowali się wydawcy, opakowując ciekawą treść w nie do końca odpowiednią formę.

„Co za hipokryta! Najpierw obejmuje nad książką patronat medialny, a później krytykuje ją w recenzji!” – zakrzyknie ktoś, widząc gorzkie słowa we wstępie tego tekstu. Rzeczywiście, kiedy Wydawnictwo RM zwróciło się do mnie z propozycją objęcia patronatu nad „Gwiazdami ligi polskiej”, zgodziłem się na to bez dłuższego namysłu. Miałem okazję zapoznać się z fragmentami publikacji przed podjęciem decyzji, ale do współpracy przy promocji tej pozycji przekonały mnie już same nazwiska autorów. Przemysław Bator i Jakub Radomski to wprawdzie dziennikarze młodego pokolenia (roczniki, odpowiednio, 1989 i 1987), ale gwarantują, że ich praca nie zejdzie poniżej pewnego poziomu. Zapewne gdyby do współpracy przy tworzeniu tej książki zaproszono mniej znanych autorów, dłużej zastanowiłbym się nad tym, czy warto promować takie wydawnictwo. Wiedziałem jednak, że dziennikarze „Przeglądu Sportowego” podejdą do tematu kreatywnie i nie przeliczyłem się. Jeśli chodzi o sylwetki zawodników i szkoleniowców, jest bardzo ciekawie i właśnie z tego względu warto sięgnąć po „Gwiazdy ligi polskiej”, nawet jeśli „opakowanie” niekoniecznie do tego zachęca.

Pozory mylą
Pierwszą rzeczą, której trzeba poświęcić kilka słów, jest okładka. Cóż, o gustach się nie dyskutuje, ale daleki jestem od stwierdzenia, żeby była to dobra wizytówka książki. Patrząc na nią, na myśl przychodzą raczej wątpliwej jakości publikacje przeznaczone dla młodszych czytelników, w których można znaleźć notki biograficzne piłkarzy żywcem wyjęte z Wikipedii. Druga sprawa to okładkowe kolory – bardzo ciemne, które sprawiają, że sylwetki zawodników i trenera Macieja Skorży niemal zlewają się z tłem. Coś też jest nie tak ze światłem, gdyż Łukasz Surma wygląda, jakby był reprezentantem Indii (widać to przede wszystkim na żywo, projekt okładki wydawał się mieć jaśniejszy odcień). To wszystko sprawia, że okładka słabo rzuca się w oczy i raczej trudno zakładać, że przyciągnie wzrok klienta w księgarni. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się już wziąć do ręki książkę i ją przejrzeć, istnieje duże prawdopodobieństwo, że stwierdzi, iż jest to publikacja dla dzieci lub co najwyżej nastolatków.

wtorek, 9 grudnia 2014

Ilustrowana historia Davida Beckhama

To nie jest kolejna biografia najpopularniejszego angielskiego piłkarza w historii. Pozycja „David Beckham”, która do księgarni trafiła w listopadzie, to album prezentujący karierę Becksa za pomocą licznych fotografii. Piłkarz wprawdzie krótko opowiada w książce o najważniejszych momentach w swoim życiu, ale to obraz jest tym, co przede wszystkim przemawia do czytelnika w publikacji wydanej przez Burda Książki.

Najnowsza książka o Beckhamie to już czwarta pozycja o tym zawodniku, która ukazuje się w Polsce. Po autobiografii „O sobie”, która premierę miała w 2004 roku, album „David Beckham” jest jednak dopiero drugą oficjalną książką Becksa. Dwie pozostałe, czyli pozycje „David Beckham. Barwy zdrady” oraz „David Beckham: piłkarz, celebryta, legenda” to klasyczne biografie pisane przez osoby trzecie. Tegoroczna publikacja ma więc nad nimi tę przewagę, że czytelnik znajdzie w niej słowa tytułowej postaci. Nie ma ich wprawdzie zbyt wiele, gdyż w albumie główną rolę ogrywają fotografie, ale można raz jeszcze przeżyć najważniejsze chwile w karierze Becksa i przekonać się, co czuł ich bohater. To z pewnością jedna z zalet najnowszej książki piłkarza Manchesteru United, Realu Madryt i Los Angeles Galaxy, ale nie jedyna, o czym można przekonać się, zagłębiając się w kolejne strony publikacji.

Ekskluzywne wydanie
Już nawet pobieżny przegląd albumu pozwala jednak zauważyć, że ma on wyjątkowo ekskluzywną formę: duży format, twarda oprawa, kredowy papier, a do tego materiałowy grzbiet, który prezentuje się wprost wyśmienicie. Okładka utrzymana w czarno-szarej kolorystyce nadaje publikacji eleganckiego wyglądu, który idealnie pasuje do zawsze dystyngowanego Davida Beckhama. Pod względem designu absolutne mistrzostwo świata, dzięki czemu książka bez wątpienia będzie wyróżniać się na sklepowej półce i sprawdzi się jako świąteczny prezent. Zapewne takie było też założenie wydawców i nie mam wątpliwości, że cel zostanie osiągnięty, nawet mimo sporej ceny okładkowej – 54,90 zł. W okresie świątecznych promocji znalezienie książki w niższej cenie nie powinno przysporzyć wielu problemów, a trzeba przyznać, że akurat w przypadku tej pozycji będą to dobrze wydane pieniądze. Świetne pierwsze wrażenie nie zostało bowiem zepsute przez niedopracowaną zawartość, co zdarzało się już w przypadku kilku publikacji sportowych, choćby opisywanej przeze mnie „Historii mundialu”.

niedziela, 7 grudnia 2014

KONKURS: Wygraj książkę "Gwiazdy ligi polskiej"

Ekstraklasa jaka jest, każdy widzi. Mimo że większość kibiców narzeka na jej poziom, amatorów polskich rozgrywek piłkarskich nie brakuje. Właśnie dla nich stworzona została książka "Gwiazdy ligi polskiej", której autorami są Przemysław Bator i Jakub Radomski. Jako że blog Książki Sportowe objął nad pozycją Wydawnictwa RM patronat medialny, jej cztery egzemplarze możecie teraz wygrać w konkursie.

piątek, 5 grudnia 2014

Mike Tyson i „Jego prawda”

To najmocniejsza autobiografia sportowca, jaką kiedykolwiek czytałem. Wulgarna, ostra, fragmentami wręcz naturalistyczna, ale od pierwszej do ostatniej strony brutalnie szczera. Mike Tyson w swoich wspomnieniach zatytułowanych „Moja prawda” postanowił rozliczyć się z dotychczasowym życiem oraz przybliżyć czytelnikom swoją fascynującą i przerażającą zarazem historię. "Najbardziej męska autobiografia w historii sportu"? Zdecydowanie tak.

Już pierwszy rzut oka na tę biografię pozwala stwierdzić, że będzie to wyjątkowa opowieść. Blisko 600 zapisanych drobnym maczkiem stron – dotychczas żaden sportowiec nie zdecydował się opowiedzieć o swoim życiu tak obszernie. Były wprawdzie pokaźne publikacje o Muhammadzie Alim czy Henryku Reymanie, ale to inni zdecydowali się napisać o nich. Żaden piłkarz, biegacz czy pięściarz nie przedstawił jeszcze swojej historii w taki sposób, ale też niewiele jest w świecie sportu postaci, które przeżyłyby tyle, co Mike Tyson. Zapewne każdy słyszał o tym pięściarzu, a wielu osobom wydaje się, że dobrze znają jego życie: tytuł najmłodszego mistrza świata wagi ciężkiej w historii, odsiadka w więzieniu za gwałt, powrót na ring, odgryzienie kawałka ucha Evanderowi Holyfieldowi, zwycięstwo z Andrzejem Gołotą. Ja też przed sięgnięciem po wspomnienia „Żelaznego Mike’a” byłem przekonany, że dosyć dobrze znam okoliczności tych wszystkich wydarzeń, tym bardziej, że czytałem kiedyś książkę Przemysława Słowińskiego „Bestia. Historia Mike’a Tysona”. Po lekturze „Mojej prawdy” przekonałem się jednak, jak niewiele wiedziałem dotychczas o życiu „ostatniego prawdziwego króla boksu”.

Młodociany przestępca
Książkę, co jest już standardem w przypadku biografii, rozpoczyna prolog. Mike Tyson opisuje okoliczności procesu i rozprawy końcowej z 1992 roku, kiedy to został przez sąd skazany na sześć lat więzienia za rzekomy gwałt na 18-letniej Desiree Washington. Już ten początkowy fragment bardzo dobrze charakteryzuje „Moją prawdę”. Tragedia łączy się tutaj z komedią, a bolesnemu doświadczeniu, jakim musiało być z pewnością przypomnienie sobie tamtych chwil, towarzyszy dystans i humor opowiadającego. Tyson przekazuje złość, którą czuł w momencie odczytywania wyroku (w myślach o sędzinie: „jebana dziwka”), ale jednocześnie potrafi żartobliwie komentować tę historię po latach („najdłuższa mineta, jaką kiedykolwiek zrobiono podczas gwałtu”). Tak, tak, właśnie takie wyrażenia znaleźć można w książce i trzeba się do tego przyzwyczaić, gdyż na kolejnych stronach nie brakuje nawet jeszcze mocniejszych tekstów. Autobiografia „Bestii” nie jest lekturą dla wrażliwych osób, a od dzieci należałoby ją trzymać z daleka. Tyson nie przemilcza absolutnie żadnej kwestii, nie ma dla niego tematów tabu, co czyni z jego książki niezwykle mocne i brutalnie szczere wspomnienia.

wtorek, 2 grudnia 2014

Grudniowe premiery

Listopad pod względem premier sportowych obfitował w wiele interesujących tytułów. Wydawnictwa zintensyfikowały działania i praktycznie w całości zrealizowały już swoje plany wydawnicze, jeśli chodzi o tegoroczne książki o tematyce sportowej. Z tego względu grudzień nie przyniesie wielu nowych publikacji, ale dwie zapowiedziane do tej pory pozycje prezentują się bardzo ciekawie.

Obie książki wydane zostaną przez to samo wydawnictwo. Tym razem nie będzie to jednak Sine Qua Non, które przyzwyczaiło kibiców do wypuszczania na rynek przynajmniej dwóch pozycji o sporcie miesięcznie. Firma z Krakowa postawiła zdecydowanie na listopad, przygotowując w ubiegłym miesiącu aż sześć nowych publikacji sportowych. SQN chciało zapewne idealnie wpasować się w gorący przedświąteczny okres, wszak nie od dziś wiadomo, że właśnie wtedy wydawnictwa mogą liczyć na najlepszy wynik sprzedażowy. W grudniu królować więc będzie Grupa Wydawnicza Foksal, a konkretnie Wydawnictwo Ole, gdyż właśnie pod tym szyldem 3 grudnia na rynku ukażą się dwie nowe pozycje o sporcie. Jak na razie to jedyne tytuły oficjalnie zapowiedziane przez większe firmy wydawnicze, co nie wyklucza oczywiście tego, że w tym miesiącu do sprzedaży mogą trafić jeszcze jakieś inne książki sportowe. Nic mi jeszcze o nich nie wiadomo, dlatego też w tym tekście ograniczę się do tego, co jest już w stu procentach pewne.

Pierwszą z książek Wydawnictwa Ole, która do księgarni trafi 3 grudnia, jest autobiografia Dennisa Bergkampa. To pozycja, którą przez warszawską firmę zapowiadana była już w sierpniu. Właśnie wtedy pojawiły się pierwsze informacje o jej wydaniu w Polsce i data premiery ustalona na 24 września. Ostatecznie nic z tych planów nie wyszło i kibice musieli poczekać na książkę Holendra kilka miesięcy. Tym razem jednak można stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że biografia trafi do sprzedaży zgodnie z zapowiedziami, gdyż jej egzemplarze pojawiły się już w Oficjalnym Sklepie Weszło, czym księgarnia nie omieszkała pochwalić się na Facebooku. W najbliższych dniach czytelnicy będą więc mogli zapoznać się z książką zatytułowaną „Moja historia”. A że jest na co czekać, przekonuje nominacja, jaką biografia Bergkampa otrzymała w ubiegłym roku. Publikacja została nominowana w prestiżowym brytyjskim plebiscycie William Hill Sports Book of the Year Award. Wygrać się nie udało, ale sam fakt wyróżnienia zasługuje na uwagę i pozwala stwierdzić, że książka musi stać na niezłym poziomie.

niedziela, 30 listopada 2014

CR7. Piłkarska maszyna

To nie jest kolejna zwykła biografia. To chyba jej największy atut, gdyż następna książka opisująca krok po kroku karierę Cristiano Ronaldo byłaby po prostu nudna. W publikacji „CR7. Maszyna” autorzy nie starali się na szczęście odtworzyć przebiegu życia głównego bohatera, a wyjaśnić jego piłkarski fenomen. Wyszła z tego całkiem niezła pozycja, z której można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy.

„CR7. Maszyna” to trzecia książka o portugalskim piłkarzu, która ukazała się w Polsce. Wcześniej, w 2012 roku, czytelnicy mogli zapoznać się z dwiema biografiami tego zawodnika: „Ronaldo. Obsesja doskonałości” Luci Caioliego wydaną przez SQN oraz niespełna 100-stronicową książeczką autorstwa Barbary Bardadyn, która ukazała się w serii „Przeglądu Sportowego” zatytułowanej „11 wspaniałych”. Przyznam szczerze – nie czytałem tych publikacji. Sądząc jednak po docierających do mnie sygnałach, nie było to dzieła wybitne, a raczej pozycje cieszące się popularnością ze względu na nazwisko głównego bohatera. Właściciele wydawnictwa SQN przyznali zresztą w wywiadzie dla bloga, że biografia Cristiano Ronaldo była jednym z ich „koni pociągowych” i rozeszła się w bardzo dużym nakładzie. Nie bez przyczyny firma z Krakowa zdecydowała się pod koniec ubiegłego roku na drugie, uzupełnione wydanie tej pozycji, a niemal dokładnie dwanaście miesięcy później wypuściła na rynek nową książkę o CR7. Wizerunek Portugalczyka na okładce bez wątpienia wpływa na zainteresowanie publikacjami na jego temat, ale na szczęście „CR7. Maszyna” ma do zaoferowania coś więcej.

Tajemnica sukcesu CR7
Tym, co wyróżnia tę książkę na tle poprzednich, jest z pewnością oryginalna koncepcja. Autorzy – Luis Miguel Pereira i Juan Ignacio Gallardo – nie poszli na łatwiznę i nie postanowili przedstawić wyłącznie kolejnych etapów życia Portugalczyka. „Cristiano Ronaldo urodził się na Maderze, w wieku 12 lat trafił do szkółki piłkarskiej Sportingu Lizbona i tak rozpoczęła się jego poważna kariera” – takich zdań na szczęście nie znajdziemy w książce. Owszem, są tam informacje dotyczące przebiegu kariery CR7, ale nie są one podane chronologicznie, a raczej przywoływane jako przykłady pasujące do opisywanych zachowań piłkarza. W najnowszej książce autorzy rozkładają bowiem postać Cristiano Ronaldo na czynniki pierwsze, tłumacząc jego fenomen i wyjaśniając przyczyny nieprawdopodobnych wręcz zdolności i umiejętności.

czwartek, 27 listopada 2014

Premiera książki "Rozgrywki piłkarskie w Łodzi 1910-1919"

Już w tę sobotę, 29 listopada w godzinach 14-18, odbędzie się promocja książki "Rozgrywki piłkarskie w Łodzi 1910-1919". Wydawcy będą promować i sprzedawać książkę na stoisku Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego podczas IV Salonu Ciekawej Książki we wnętrzach Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.

Miejsce promocji: budynek "Białej Fabryki" przy ul. Piotrkowskiej 282 

Więcej szczegółów dotyczących publikacji Leszka Śledziony i Piotra Chomickiego można znaleźć na fanpage'u pod adresem:


Krótki opis publikacji:

W 122 stronicowej publikacji opisano początki piłki nożnej na terenie miasta Łodzi. Przedstawiono najstarszą piłkarską rywalizację, w ramach rozgrywek o mistrzostwo miasta, na terenach późniejszej II Rzeczpospolitej. Odbywały się one w ramach rozgrywek organizowanych przez: Lodzer Fussball Verband, zwanych "Pucharem Smitha i Gilchrista" (lata 1910-14); Mistrzostw Łodzi i okolicy (1916-17) oraz pod egidą Łódzkiej Ligi Futbolowej (1918-19).