To najmocniejsza autobiografia sportowca, jaką kiedykolwiek
czytałem. Wulgarna, ostra, fragmentami wręcz naturalistyczna, ale od pierwszej
do ostatniej strony brutalnie szczera. Mike Tyson w swoich wspomnieniach zatytułowanych
„Moja prawda” postanowił rozliczyć się z dotychczasowym życiem oraz przybliżyć
czytelnikom swoją fascynującą i przerażającą zarazem historię. "Najbardziej męska autobiografia w historii sportu"? Zdecydowanie tak.
Już pierwszy rzut oka na tę
biografię pozwala stwierdzić, że będzie to wyjątkowa opowieść. Blisko 600
zapisanych drobnym maczkiem stron – dotychczas żaden sportowiec nie zdecydował
się opowiedzieć o swoim życiu tak obszernie. Były wprawdzie pokaźne publikacje
o Muhammadzie Alim czy Henryku Reymanie, ale to inni zdecydowali się napisać o
nich. Żaden piłkarz, biegacz czy pięściarz nie przedstawił jeszcze swojej
historii w taki sposób, ale też niewiele jest w świecie sportu postaci, które
przeżyłyby tyle, co Mike Tyson. Zapewne każdy słyszał o tym pięściarzu, a wielu
osobom wydaje się, że dobrze znają jego życie: tytuł najmłodszego mistrza
świata wagi ciężkiej w historii, odsiadka w więzieniu za gwałt, powrót na ring,
odgryzienie kawałka ucha Evanderowi Holyfieldowi, zwycięstwo z Andrzejem
Gołotą. Ja też przed sięgnięciem po wspomnienia „Żelaznego Mike’a” byłem
przekonany, że dosyć dobrze znam okoliczności tych wszystkich wydarzeń, tym
bardziej, że czytałem kiedyś książkę Przemysława Słowińskiego „Bestia. Historia
Mike’a Tysona”. Po lekturze „Mojej prawdy” przekonałem się jednak, jak niewiele
wiedziałem dotychczas o życiu „ostatniego prawdziwego króla boksu”.
Młodociany przestępca
Książkę, co jest już standardem w
przypadku biografii, rozpoczyna prolog. Mike Tyson opisuje okoliczności procesu
i rozprawy końcowej z 1992 roku, kiedy to został przez sąd skazany na sześć lat
więzienia za rzekomy gwałt na 18-letniej Desiree Washington. Już ten początkowy
fragment bardzo dobrze charakteryzuje „Moją prawdę”. Tragedia łączy się tutaj z
komedią, a bolesnemu doświadczeniu, jakim musiało być z pewnością przypomnienie
sobie tamtych chwil, towarzyszy dystans i humor opowiadającego. Tyson
przekazuje złość, którą czuł w momencie odczytywania wyroku (w myślach o
sędzinie: „jebana dziwka”), ale jednocześnie potrafi żartobliwie komentować tę
historię po latach („najdłuższa mineta, jaką kiedykolwiek zrobiono podczas
gwałtu”). Tak, tak, właśnie takie wyrażenia znaleźć można w książce i trzeba
się do tego przyzwyczaić, gdyż na kolejnych stronach nie brakuje nawet jeszcze
mocniejszych tekstów. Autobiografia „Bestii” nie jest lekturą dla wrażliwych
osób, a od dzieci należałoby ją trzymać z daleka. Tyson nie przemilcza absolutnie
żadnej kwestii, nie ma dla niego tematów tabu, co czyni z jego książki
niezwykle mocne i brutalnie szczere wspomnienia.