Ależ wojna, ale się dzieje! Za sprawą dwóch poniedziałkowych „tweetów”
Krzysztofa Stanowskiego rozgorzała dyskusja na temat promocji publikacji
sportowych. Dziennikarz nazwał pożytecznymi idiotami tych kolegów po fachu,
którzy za darmo umieszczają na swoich profilach na Twitterze zdjęcia otrzymanych
z wydawnictw książek. Dziś, wyrażoną w poniedziałkowy wieczór myśl, rozszerzył
w cotygodniowym felietonie na portalu Weszło, co oczywiście spotkało się z
kolejną falą komentarzy i jeszcze bardziej podsyciło dyskusję.
Warto przybliżyć, o co dokładnie
w całej sprawie chodzi. Mimo że Stanowski nie pisze tego wprost, pisząc o „wydawnictwie
X”, ma na myśli Wydawnictwo Sine Qua Non z Krakowa. Skąd ta pewność? Ano stąd,
że kilkanaście dni temu zorganizowało ono akcję (o ile te działania można
nazwać akcją, bo przecież SQN nie wysyła książek dziennikarzom od wczoraj),
którą autor bloga Praca w sporcie nazwał następująco: „#darylosu”. Gdybyście
chcieli przeczytać, jak przebiegała, wpis na ten temat znajdziecie tutaj. W
dużym skrócie chodziło o przesłanie najpopularniejszym dziennikarzom sportowym paczki
z najnowszymi premierami firmy z nadzieją, że ci w podzięce umieszczą zdjęcie
książek na Twitterze.
Jak słusznie zauważa autor
wymienionego wyżej bloga, „dzięki prostemu i ekonomicznemu (barter) rozwiązaniu
– udało im się wypromować najnowsze książki sportowe, wykorzystując autorytet
popularnych dziennikarzy i influencerów”. Fotografie umieścili m.in. mogący
pochwalić się dużą liczbą „followersów” Paweł Wilkowicz (26,3 tys.
obserwujących) oraz Żelisław Żyżyński (18,5 tys. obserwujących), a o otrzymanych
książkach poinformował także Mateusz Borek (135 tys. obserwujących). No i tutaj
właśnie dochodzimy do sedna sprawy. Zdaniem Stanowskiego dziennikarze nie
powinni tego robić, gdyż takim działaniem „psują rynek”.
Wyraz swojemu niezadowoleniu założyciel
portalu Weszło dał w poniedziałkowy wieczór, pisząc na Twitterze: „Nie mogę
pojąć że dziennikarze w zamian za darmową książkę robią jej reklamę, wrzucają
fotki, ekscytują się. Tak to kasy nigdy nie zarobicie. Generalnie to psucie
rynku. Wydawnictwa za reklamę powinny płacić. Mają na to budżet. Ale nigdy nie
będą, jeśli wystarczy dać egzemplarz”. Dalej działo się oczywiście jeszcze
ciekawiej. Pojawiły się kolejne komentarze i wywiązała się gorąca dyskusja, w
której udział wzięli także dziennikarze, do których swoje słowa adresował
Stanowski. Warto jednak zaznaczyć, że nie atakował on Sine Qua Non, doceniając
świetny ruch marketingowy wydawnictwa, a krytykował kolegów po fachu.