Choć nasza ekstraklasa nie należy do najlepszych i najbardziej
emocjonujących lig świata, okazuje się, że o postaciach z nią związanych można
napisać całkiem niezłą książkę. Udowodnili to Przemysław Bator i Jakub Radomski,
którzy w publikacji „Gwiazdy ligi polskiej” niezwykle barwnie opisali 43
piłkarzy i trenerów rodzimych klubów. Wielka szkoda, że do poziomu autorów nie
dopasowali się wydawcy, opakowując ciekawą treść w nie do końca odpowiednią formę.
„Co za hipokryta! Najpierw
obejmuje nad książką patronat medialny, a później krytykuje ją w recenzji!” –
zakrzyknie ktoś, widząc gorzkie słowa we wstępie tego tekstu. Rzeczywiście,
kiedy Wydawnictwo RM zwróciło się do mnie z propozycją objęcia patronatu nad „Gwiazdami
ligi polskiej”, zgodziłem się na to bez dłuższego namysłu. Miałem okazję
zapoznać się z fragmentami publikacji przed podjęciem decyzji, ale do
współpracy przy promocji tej pozycji przekonały mnie już same nazwiska autorów.
Przemysław Bator i Jakub Radomski to wprawdzie dziennikarze młodego pokolenia
(roczniki, odpowiednio, 1989 i 1987), ale gwarantują, że ich praca nie zejdzie
poniżej pewnego poziomu. Zapewne gdyby do współpracy przy tworzeniu tej książki
zaproszono mniej znanych autorów, dłużej zastanowiłbym się nad tym, czy warto
promować takie wydawnictwo. Wiedziałem jednak, że dziennikarze „Przeglądu
Sportowego” podejdą do tematu kreatywnie i nie przeliczyłem się. Jeśli chodzi o
sylwetki zawodników i szkoleniowców, jest bardzo ciekawie i właśnie z tego
względu warto sięgnąć po „Gwiazdy ligi polskiej”, nawet jeśli „opakowanie”
niekoniecznie do tego zachęca.
Pozory mylą
Pierwszą rzeczą, której trzeba poświęcić
kilka słów, jest okładka. Cóż, o gustach się nie dyskutuje, ale daleki jestem
od stwierdzenia, żeby była to dobra wizytówka książki. Patrząc na nią, na myśl
przychodzą raczej wątpliwej jakości publikacje przeznaczone dla młodszych
czytelników, w których można znaleźć notki biograficzne piłkarzy żywcem wyjęte
z Wikipedii. Druga sprawa to okładkowe kolory – bardzo ciemne, które sprawiają,
że sylwetki zawodników i trenera Macieja Skorży niemal zlewają się z tłem. Coś też jest nie tak ze światłem, gdyż Łukasz Surma wygląda, jakby był reprezentantem
Indii (widać to przede wszystkim na żywo, projekt okładki wydawał się mieć jaśniejszy odcień). To wszystko sprawia, że okładka słabo rzuca się w oczy i raczej trudno
zakładać, że przyciągnie wzrok klienta w księgarni. Jeśli jednak ktoś zdecyduje
się już wziąć do ręki książkę i ją przejrzeć, istnieje duże prawdopodobieństwo,
że stwierdzi, iż jest to publikacja dla dzieci lub co najwyżej nastolatków.