Jedno z ostatnich zdjęć Andrzeja Niemczyka zrobione podczas Warszawskich Targów Książki |
To było udane dwanaście miesięcy. Zarówno dla polskiego sportu, jak i
dla rynku książek sportowych. Dla mnie osobiście mijający rok przyniósł mnóstwo
kolejnych zawodowych wyzwań, ale dał też wiele satysfakcji. Szkoda tylko, że
nie wszyscy doczekali jego końca – odejście Andrzeja Niemczyka pozostaje
wydarzeniem, które położyło się cieniem na 2016 roku…
To była jedna z najwybitniejszych
postaci w historii siatkówki. Charyzmatyczny szkoleniowiec, silna osobowość,
człowiek z ogromnym doświadczeniem – trenerskim, ale i życiowym. Andrzej
Niemczyk odszedł 2 czerwca, przegrywając kolejną batalię z nowotworem. Dla
środowiska sportowego w Polsce to był ogromny cios. Dla mnie szczególny, bo w
ostatnich miesiącach jego życia miałem z trenerem dosyć częsty kontakt. Przykro
było patrzeć, jak po powrocie do świetnej formy i wydaniu autobiografii znów
dopadł go rak… Szerzej o moich relacjach z Andrzejem Niemczykiem pisałem już w osobistym wpisie opublikowanym tuż po jego śmierci. Odsyłam do tekstu i mogę
zapewnić, że pamięć o tej wielkiej postaci nigdy w wydawnictwie nie zaginie. To
był zaszczyt, móc z trenerem współpracować! Właśnie dlatego jego odejście
sprawia, że rok 2016 trudno uznać za w pełni udany. Mijające dwanaście miesięcy
już na zawsze pozostawi po sobie gorzki smak…
Jeśli chodzi o moją pracę w
Wydawnictwie SQN, był to udany okres. Od początku intensywny i pełen wyzwań,
ale też niezwykle satysfakcjonujący. Były podczas tego roku dwa momenty, kiedy
poczułem, że zrobiliśmy coś wielkiego. Pierwszy z nich miał miejsce podczas
wizyty Thomasa Morgensterna w Polsce. O tym, jak przebiegały jego odwiedziny,
pisałem tutaj. Dwa miasta, napięty grafik, przylot śmigłowcem, wypożyczony
samochód – pod względem logistycznym nie było to łatwe przedsięwzięcie, ale
prawie wszystko przebiegło tak jak to zaplanowaliśmy. Wypadło na tyle dobrze,
że Thomas chętnie odwiedzi Polskę kolejny raz – być może już niedługo! Wracając
jednak do tegorocznej wizyty – do końca życia zapamiętam, jak stanął na scenie
pod Wielką Krokwią, a ponad 23 tysiące kibiców razem z Morgim zatańczyło do
piosenki „So ein schöner Tag”, którą całe Zakopane śpiewało po jego fatalnym
upadku w 2014 roku. Wspaniała chwila, w której dotarło do mnie: „To my
sprawiliśmy, że znalazł się na tej scenie i zatańczył wraz ze stolicą polskich
Tatr!”. Coś niesamowitego, zobaczcie zresztą sami, jak to wyglądało: