niedziela, 30 grudnia 2012

300

Zaczęło się niewinnie, a skończyło na czterech półkach,
które uginają się od książek o sporcie...
Nie, to nie będzie wpis o popularnym swego czasu filmie o Spartanach, nie ta tematyka. Nie jest to też numer wpisu na tym blogu, bo musiałbym teksty „wypluwać” z szybkością karabinu maszynowego, a cenię jakość, niekoniecznie ilość. Dlaczego zatem taki tytuł? Już śpieszę z wyjaśnieniem.

Chciałem, żeby tytuł tego posta oznaczał liczbę książek o sporcie, które są obecnie w moim posiadaniu. Chciałem, więc jak łatwo się domyślić, nic z tego nie wyszło. Niestety, mimo moich szczerych chęci, do tej pełnej liczby jeszcze trochę brakuje. Z okazji kończącego się roku postanowiłem zliczyć wszystkie książki, zwłaszcza, że w ostatnim czasie moja kolekcja nieco się wzbogaciła. Zacząłem więc liczyć i skończyłem na 294 pozycjach. Nieźle, liczba może zrobić wrażenie, chociaż dla wielkich fanów książek sportowych zgromadzenie takiej kolekcji nie będzie jakimś wielkim wyczynem. Taki Sebastian Bergiel, autor książki „Odra Opole Antoniego Piechniczka w latach 1975-1979”, z którym wywiad możecie przeczytać tutaj, ma w swojej kolekcji ponad 700 książek o sporcie! A mogę się założyć, że w Polsce znajdą się tacy pasjonaci, którzy mogą pochwalić się posiadaniem różnych publikacji liczonych nie w sektach, a tysiącach egzemplarzy! Od czegoś jednak trzeba zacząć, a poza tym, jak już wspominałem, cenię sobie jakość, nie ilość i tą zasadą kieruję się też przy kupowaniu wydawnictw o sporcie. Dzięki temu mogę pochwalić się kilkoma perełkami, których zdobycie dziś nie jest już sprawą łatwą.

czwartek, 27 grudnia 2012

Książka z kiełbasą i serkiem wiejskim

Źródło: zbiory prywatne Ł.F.
Co zrobić, jeśli chcecie kupić książki o sporcie, a nie za bardzo macie gdzie? Założyć własną księgarnię kibica! Z takiego założenia wyszedł przed pięcioma laty ŁUKASZ FRYDEL (na zdjęciu) i dzisiaj jest właścicielem największego internetowego sklepu z pozycjami wyłącznie o sporcie. Zapraszam do przeczytania rozmowy z założycielem Sendsportu.


- Jak wygląda przeciętny dzień pracy właściciela internetowej księgarni kibica?

W zasadzie każdy dzień jest trochę inny. Jedyne co niezmiennie to poranna kawa. Jest kilka stałych punktów jak: wystawienie faktur, odpisanie na maile, przygotowanie listów przewozowych, ale nie są one zbytnio czasochłonne (no, chyba, że jest grudzień i wszyscy rzucają się do nas na zakupy prezentów).

- Można powiedzieć, parafrazując znane ostatnio powiedzenie, że książki o sporcie to nie praca, to styl życia?

Swoją pracę trzeba lubić. Ja mam wielkie szczęście - moja praca to prawdziwa przyjemność. Wiadomo, że czasami trafiają się nerwowe sytuacje, ale mimo wszystko, nie zamieniłbym swojej pracy na żadną inną. Styl życia z pewnością też, "pracuję" długo, min. 10 godz. dziennie, ale jakoś nie odczuwam tego, żebym był w "pracy".

czwartek, 29 listopada 2012

Więcej znaczy lepiej?

Rynek książek sportowych ciągle się rozwija. Ukazuje się coraz więcej dzieł, są one dostępne w wielu miejscach, w Polsce wydawane są także przekłady książek zagranicznych autorów. Czy jednak większy popyt na sportowe wydawnictwa idzie w parze z podejmowaniem tego tematu przez media? Wydaje się, że niekoniecznie.

"Smolar. Piłkarz z charakterem" to jedna
z tych pozycji, które można było kupić
w Empiku z 25% rabatem tuż po wydaniu.
Książki o sporcie nie są szczególnie interesującym tematem. Zdaję sobie z tego sprawę, że czytanie lub też zbieranie wydawnictw tego typu nie stanowi hobby dużej liczby osób. Owszem, przeciętny kibic sięgnie od czasu do czasu po jakąś pozycję dotyczącą piłki nożnej, koszykówki czy lekkiej atletyki, ale nie zdarza się to zapewne często. Czytelnictwo w Polsce nie powala na kolana, a książki stają się coraz droższe, co z pewnością nie polepsza sytuacji. Gdyby zapytać paru kibiców, po jaką sportową pozycję sięgnęli w ostatnim czasie, pewnie mieliby trudności z wytypowaniem kilku tytułów. Myślę jednak, że sytuacja i tak jest lepsza niż jeszcze kilka lat temu. W porównaniu z czasami, kiedy zacząłem na dobre interesować się tym, co ukazuje się na rynku książek sportowych, jest dużo, dużo lepiej. Przede wszystkim pozycje sportowe stały się bardziej dostępne. Już nie trzeba szukać tylko i wyłącznie w stacjonarnych księgarniach czy nielicznych sklepach internetowych, które oferowały głównie to, co ich fizyczne odpowiedniki. Wybór miejsca, w którym można dokonać zakupu jest o wiele większy. Przed EURO 2012 wydawnictwa o piłce nożnej pojawiły się przecież nawet w… Biedronce! I to w niższej cenie niż w księgarniach! Większa konkurencja jest pozytywnym zjawiskiem dla czytelnika. Sklepy muszą walczyć o klienta, więc organizują różnego rodzaju promocje bądź wyprzedaże, na których można zaoszczędzić sporo pieniędzy, kupując, na przykład, nową książkę z 25-cio procentową zniżką, jak często bywa w Empiku (tak było chociażby z nowym wydaniem „Deyny” Stefana Szczepłka czy książką „Smolar. Piłkarz z charakterem” Jacka Perzyńskiego).

poniedziałek, 12 listopada 2012

Jedyna taka encyklopedia

Andrzej Gowarzewski - twórca,
pomysłodawca, autor i wydawca
Encyklopedii Piłkarskiej Fuji.
Żródło: www.sportowetempo.pl
Zaczęło się w 1991 roku. To wtedy ukazał się „pierwszy w historii polski oficjalny ROCZNIK piłkarski”. Prosta szata graficzna, 192 czarno-białe strony, niewiele zdjęć, ale za to multum tabel, wyników i statystyk, kolorowe wkładki z fotografiami drużyn na kredowym papierze i ciekawe teksty znakomitych dziennikarzy. Cena książki? 48 tysięcy ówczesnych złotych.

Właśnie tak prezentował się pierwszy tom Encyklopedii Piłkarskiej Fuji, czyli „Rocznik ‘91”. Na początku lat 90. została stworzona seria wydawnictwa GiA, którą śmiało można uznać za jedyną tego typu inicjatywę w Polsce. Do tamtego momentu brakowało w kraju publikacji, które w tak dokładny i systematyczny sposób opisywałyby dzieje polskiego i światowego futbolu. Rola pomysłodawcy i głównego autora serii – Andrzeja Gowarzewskiego i jego zespołu jest nie do przecenienia, zwłaszcza, jeśli chodzi o rodzimą piłkę nożną. Próba usystematyzowania meczów polskiej reprezentacji – oddzielenie tych oficjalnych od nieoficjalnych, wprowadzenie stałych kryteriów podziału, dokumentacja wyników wszystkich (!) polskich lig, od ekstraklasy po „C”-klasę, czy dogłębna analiza zmagań o Mistrzostwo Polski, to tylko niektóre z osiągnięć twórców Encyklopedii Piłkarskiej Fuji. Zacznijmy jednak od początku.

niedziela, 21 października 2012

Pierwsza kronika EURO 2012

EURO 2012 to bez wątpienia największa sportowa impreza, jaka odbyła się dotychczas w Polsce. Z tej okazji na rynku książek sportowych pojawiła się duża liczba pozycji związanych z tym turniejem, o czym zresztą pisałem tutaj. Mistrzostwa się jednak skończyły, minął miesiąc, dwa, gorączka EURO opadła i wszystko, wydawać by się mogło, wróciło do normy.

Z takiego założenia wyszły też chyba wydawnictwa, bo po zakończeniu zmagań najlepszych piłkarzy Europy szału na wydawanie książek o piłce nożnej nie było. A przecież EURO 2012 było naprawdę udanym turniejem (pomijając wynik reprezentacji Polski), mecze oglądało się z przyjemnością, a wielu powodów do radości dostarczali kibice, którzy chwalili nasz kraj i świetnie się w Polsce bawili. Koniunkturę na książki sportowe z pewnością napędziłby sukces naszych piłkarzy, bo każdy wolałby poczytać o przyczynach świetnej dyspozycji i wyjściu z grupy lub chociażby jednym, legendarnym meczu (np. wysokie zwycięstwo z Rosją), niż po raz kolejny być świadkiem serialu pod tytułem „szukanie winnych”. Sukcesu jednak nie było, więc na rynku książek zapanowała posucha. Do niedawna.

sobota, 6 października 2012

Sport i polityka

Polityka i sport. Sport i polityka. Te dwie dziedziny życia bardzo często występują obok siebie bądź też wzajemnie się przeplatają. Nic zresztą dziwnego, ich związki są stare jak świat. Ma to również proste przełożenie na literaturę sportową. Wprawdzie w każdej książce o sporcie znajdzie się coś z polityki, nie sposób bowiem nazwać czegokolwiek mianem „apolitycznego”, ale są wydawnictwa w całości poświęcone związkom sportowej rywalizacji i polityki. Dzisiaj kilka słów o najciekawszych z nich.

"Igrzyska w Berlinie" to jedna z tych
pozycji, których czytanie jest czystą
przyjemnością.
Pierwszą tego typu pozycją, którą przeczytałem, była zdaje się książka „Igrzyska w Berlinie. Jak Hitler ukradł olimpijski sen”. Dzieło autorstwa Guya Waltersa ukazało się w Polsce nakładem wydawnictwa Rebis w 2008 roku. Było to na krótko przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie, które, jak zapewne wszyscy doskonale pamiętają, były bardzo mocno związane z polityką. Krytykowano przyznanie Chinom prawa do organizacji najważniejszej sportowej imprezy świata, argumentując to nagminnym łamaniem przez to państwo praw człowieka. Głośna była również sprawa wolnego Tybetu i nawoływania do bojkotu igrzysk w imię jedności z Tybetańczykami. Skończyło się tak, jak się skończyć musiało – olimpijskie zmagania odbyły się zgodnie z planem, od czasu do czasu dostarczając jedynie politycznych kontrowersji, jak chociażby podczas ceremonii otwarcia, kiedy to śpiewającą dziewczynkę zastępowała na stadionie inna, gdyż tamta była według organizatorów „zbyt brzydka”, aby pokazać ją światu. Kwestie polityczne pojawiają się przy okazji każdych igrzysk olimpijskich, ale cztery lata temu było ich rzeczywiście bardzo dużo. Nic to jednak w porównaniu z Igrzyskami, które odbyły się w 1936 roku w Berlinie.

wtorek, 25 września 2012

Prawda o Jerzym Pawłowskim (Michał Pawłowski vs. Ireneusz Pawlik)

Fot. archiwum prywatne rodziny
Pawłowskich
Jakiś czas temu w cyklu „Trzej niepokorni mistrzowie” zamieściłem na blogu wpis opisujący Jerzego Pawłowskiego. Opierając się na dostępnych książkach, spisałem portret szablisty wszechczasów. Po pewnym czasie pod tekstem pojawił się komentarz Michała Pawłowskiego – syna zmarłego szermierza, który napisał, że „tekst powiela komunistyczne oszczerstwa”. Jaka jest więc prawda o Jerzym Pawłowskim?

Pisząc artykuł o szabliście wszechczasów, kierowałem się głównie informacjami zawartymi w książce Ireneusza Pawlika „Szpieg w masce”. Konfrontowałem je z autobiografią Pawłowskiego „Najdłuższy pojedynek”, co zresztą zaznaczyłem w tekście. Skoro jednak znalazł się ktoś, kto zwrócił uwagę na kłamstwa zawarte we wpisie, postanowiłem to wyjaśnić. Tym bardziej, że postać Jerzego Pawłowskiego jest różnie odbierana, a na jego temat krąży wiele niesprawdzonych informacji. Zapytałem więc Michała Pawłowskiego i Ireneusza Pawlika, czy zgodzą się odpowiedzieć na kilka moich pytań. Obaj na to przystali, przedstawili własne punkty widzenia, dlatego zapraszam do zapoznania się z obiema rozmowami. Mimo tego, że cały wpis jest dosyć długi, warto zapoznać się z wywiadami, bo są naprawdę bardzo ciekawe i rzucają wiele światła na życie Jerzego Pawłowskiego. Z pewnością nie rozwieją wszystkich wątpliwości, ale wyciągnięcie wniosków i ocenę pozostawiam czytelnikom. Zapraszam do lektury.

Wywiad z Michałem Pawłowskim:

- Jakiś czas temu na moim blogu pojawił się tekst dotyczący pańskiego ojca - Jerzego Pawłowskiego. Napisał Pan w komentarzu, że powiela on komunistyczne oszczerstwa. Historię życia szablisty wszechczasów pisałem głównie na podstawie książki Ireneusza Pawlika "Szpieg w masce", którą określił Pan jako paszkwil. Skąd taka ocena?

To nie jest ocena. Książka Pawlika jest paszkwilem skonstruowanym na kłamstwie i nienawiści. To jest fakt. Oprócz tej żałosnej publikacji powstawały też inne. Na przykład książka "Wolnoamerykanka" - napisana na polecenie Kiszczaka. To był warunek komunistów, żeby w ogóle doprowadzić do wymiany agentów CIA-KGB, w której byłby uwzględniony mój ojciec. Książka powstała, ale okazało się, że to za mało. Nie dotrzymując warunku komuniści zażądali więcej. Musiał powstać jeszcze sfingowany film dokumentalny, w którym Jerzy Pawłowski wyraziłby skruchę. Film nosił tytuł "Po dziewięciu latach". Ojciec nie chciał nawet słyszeć o tej realizacji za żadną cenę. Wolał siedzieć. Gdyby nie naciski mojej mamy i jej walka o wolność dla niego, nie doszłoby więc do żadnej wymiany...

- Autor na jej początku pisze o kilku wizytach w domu Jerzego Pawłowskiego, przywołuje również słowa pańskiego ojca. Czy prace nad książką były konsultowane cały czas z jej bohaterem?

Pamiętam, że była to tylko jedna wizyta. Pożegnanie było dość chłodne, ojciec był zdegustowany tym spotkaniem. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że prace były konsultowane z bohaterem.

środa, 12 września 2012

Sportowy ideał sięgnie bruku?

Źródło: www.wikimedia.org
Najlepszy kolarz w historii, rekordowy, 7-krotny triumfator najważniejszego kolarskiego wyścigu świata – Tour de France, medalista olimpijski, wielki sportowiec, który wygrał walkę z rakiem i we wspaniałym stylu powrócił do sportu. Idol milionów dzieci zaczynających przygodę z dwoma kółkami, wzór sportowca, człowiek, który dawał nadzieję na to, że można skutecznie walczyć z nowotworem. Tak w największym skrócie można było scharakteryzować Lance’a Armstronga. Wiele zmieniło się pod koniec sierpnia.

Wtedy to Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA) zdyskwalifikowała dożywotnio Amerykanina i anulowała jego wszystkie wyniki od sierpnia 1998 roku. Było to efektem decyzji Armstronga, który stwierdził, że nie będzie bronił się dłużej przed decyzjami USADA, której postępowanie uznał za niesprawiedliwe. Na dokumenty potwierdzające zarzuty czeka na razie Międzynarodowa Unia Kolarska, decyzję w tej sprawie ma wydać również Międzynarodowy Komitet Olimpijski, jednak biorąc pod uwagę oświadczenie Armstronga, można założyć, że nałożone na niego sankcje staną się wkrótce faktem i straci siedem tytułów wywalczonych w Wielkiej Pętli.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Co tam, Panie, w księgarniach?

Dużo dzieje się ostatnio na rynku książek sportowych. Nie ma co się dziwić. Za nami dwie wielkie imprezy – Euro 2012 i Igrzyska Olimpijskie w Londynie, które mocno ożywiły dosyć leniwe dotychczas, zwłaszcza pod względem tematyki sportowej, wydawnictwa. Na które pozycje warto zwrócić szczególną uwagę?

David Miller jest autorem najlepszej książki
o igrzyskach, która ukazała się dotychczas
na polskim rynku.
Z pewnością książką, która robi ogromne wrażenie jest „Historia Igrzysk Olimpijskich i MKOl. Od Aten 1894 do Londynu 2012”. Pozycja autorstwa Davida Millera ukazała się przed londyńską imprezą i bez wątpienia można przyznać, że jeśli chce się zaczerpnąć fachowych i dokładnych informacji na temat narodzin i przebiegu nowożytnych igrzysk olimpijskich, to ta książka jest do tego idealna. Wydawnictwo Rebis po raz drugi zdecydowało się na wypuszczenie jej na rynek. Pierwsze wydanie ukazało się cztery lata temu, tuż przed Igrzyskami w Pekinie. Wrażenie robi nie tylko merytoryczna wartość dzieła – opis historii powstawania najważniejszej imprezy sportowej na świecie, szczegóły przebiegu poszczególnych igrzysk, sylwetki najważniejszych postaci, informacje o kryzysach, jakie przeżywał ruch olimpijski czy wywiady z działaczami z całego świata. Sam fakt, że książka liczy ponad 700 stron i waży co najmniej dobre 3 kilogramy zapiera dech w piersiach! Przy sporym formacie wydawnictwa czcionka jest naprawdę niewielka, ilustracje nie stanowią większości dzieła, więc sam tekst prezentuje się naprawdę okazale. To na pewno pozycja dla fanów sportu, którzy chcą dogłębnie poznać historię igrzysk olimpijskich. Można wręcz powiedzieć, że to książka dla prawdziwych koneserów, bowiem nie każdego na nią stać.

niedziela, 5 sierpnia 2012

O dwóch takich, którzy potrafili pokonać każdą przeszkodę. Część II: BRONISŁAW MALINOWSKI

Fot. Alex Kazakhov, źródło: www.wikimedia.org
31 lipca 1980 roku został mistrzem olimpijskim, uzyskując w finale biegu na 3 km z przeszkodami czas 8.09,7 min. Rok później – 27 września 1981 roku zginął w wypadku samochodowym na moście wiślanym w Grudziądzu, zderzając się z ciężarówką. Tej ostatniej przeszkody nie udało mu się pokonać…

Bronisław Malinowski, bo o nim mowa, przyszedł na świat 4 czerwca 1951 roku. Urodził się w miejscowości Nowe. Jego ojciec – Anastazy Malinowski był żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, walczył pod Monte Casino. Podczas drugiej wojny światowej poznał w Edynburgu Irene Dovell, która, po przyjeździe za ukochanym do Polski w 1948 roku, została jego żoną. Młode małżeństwo rozpoczęło ciężką pracę w Państwowym Gospodarstwie Rolnym. W 1949 roku na świat przyszedł ich pierwszy syn – Robert. Bronisław był następny, a po nim rodzina powiększyła się jeszcze o czworo dzieci: Helenę, Maksymiliana, Piotra i Joannę. Od 1956 roku Malinowscy mieszkali już w Kończycach, niedaleko Nowego. Młody Bronek od najmłodszych lat pracował na roli, aby pomóc rodzicom.

piątek, 3 sierpnia 2012

O dwóch takich, którzy potrafili pokonać każdą przeszkodę. Część I: ZDZISŁAW KRZYSZKOWIAK

3 km z przeszkodami. Na tym dystansie w Londynie wystartuje Łukasz Parszczyński oraz Matylda Szlęzak i Katarzyna Kowalska. Trudno jednak liczyć, żeby Polacy nawiązali do pięknych tradycji w tej konkurencji lekkoatletycznej. Na medalowy olimpijski dorobek w biegu z przeszkodami złożyły się dotychczas osiągnięcia dwóch wielkich sportowców – Zdzisława Krzyszkowiaka i Bronisława Malinowskiego.

Obu biegaczy wiele łączy. Zarówno Krzyszkowiak jak i Malinowski byli mistrzami olimpijskimi. Temu pierwszemu udało się wywalczyć złoto w Rzymie w 1960 r., drugiemu – dokładnie 20 lat później w Moskwie. Obaj mają też na koncie po dwa tytuły mistrza Europy, z tym, że Krzyszkowiak zdobył dwa tytuły podczas jednych mistrzostw, startując przy tym… na 5 i 10 km. Malinowski nigdy nie był rekordzistą świata na dystansie 3 000 m z przeszkodami, a Krzyszkowiak dwa razy – w 1960 i 1961 r., bił najlepszy na świecie wynik. Mistrz olimpijski z Moskwy ma jednak na swoim koncie jeszcze jeden medal – srebro, które zdobył na Igrzyskach w Montrealu w 1976 r.

niedziela, 15 lipca 2012

Trzej niepokorni mistrzowie. Część III: JERZY PAWŁOWSKI

Wielki sportowiec, szablista wszech czasów, 5-krotny medalista olimpijski, 7-krotny mistrz świata, 14-krotny mistrz Polski, najlepszy sportowiec XXV i XXX-lecia PRL. Czy człowiek z taką laurką może mieć jakąś skazę na życiorysie? Tak, jeśli był jednocześnie agentem polskich służb specjalnych i CIA.

Tak właśnie wygląda życiorys Jerzego Pawłowskiego. Złoty medalista z Meksyku zmarł wprawdzie 11 stycznia 2005 roku, ale jego osoba wciąż wzbudza kontrowersje i odbierana jest przez kibiców dwuznacznie. Z jednej strony pamiętają oni o jego sukcesach i ogromnych umiejętnościach szermierczych, z drugiej trudno jest im zapomnieć o tym, że donosił polskim służbom na swoich kolegów i koleżanki z reprezentacji, a potem współpracował z amerykańskim wywiadem. Sympatii nie przysporzył mu też fakt, że mógł pozwolić sobie na poziom życia, który był nieosiągalny nie tylko dla zwykłych ludzi w czasach PRL-u, ale także dla wielu innych sportowców. O zmarłych powinno się mówić dobrze albo wcale, ale postaram się krótko przedstawić sylwetkę tego niezwykłego człowieka.

poniedziałek, 9 lipca 2012

Trzej niepokorni mistrzowie. Część II: WŁADYSŁAW KOZAKIEWICZ

Fot. Ja Fryta, www.wikimedia.org
Każdy z pewnością słyszał o słynnym „geście Kozakiewicza” pokazanym radzieckim kibicom na Olimpiadzie w Moskwie w 1980 r.. Autorem „wała” był polski tyczkarz – Władysław Kozakiewicz, który w konkursie skoku o tyczce zdobył złoto, pokonując reprezentanta ZSRR – Wołkowa i ustanawiając jednocześnie rekord olimpijski i świata – 5,78 m. Zachowanie polskiego sportowca wymagało dużej odwagi, ale „Kozak” należał do osób z silnym charakterem.

Jak sam zresztą stwierdził w książce „Gest Kozakiewicza”, której autorem jest Ireneusz Pawlik, działał pod wpływem silnych emocji. Na stadionie znajdowało się 80 tys. kibiców, z czego gwizdało podczas jego skoku ok. 50 tys. Można zatem sobie wyobrazić, jak gęsta była atmosfera podczas konkursu. Kozakiewicz rywalizował z Wołkowem, kandydatem ZSRR do złota, stąd też wzbudzał w kibicach niechęć, co jest w miarę zrozumiałe. Niezrozumiałym jest jednak, dlaczego rosyjscy kibice gwizdali, kiedy wiadomo już było, że to Polak zdobędzie złoty medal. „Kozak” postanowił zaatakować rekord olimpijski i świata. Mimo przeraźliwych gwizdów zaliczył wysokość! „Wała” pokazał jednak widzom wcześniej, po skokach na wysokość 5,70 i 5,75 m. Mówiono mu o tym po konkursie, ale dopiero dzień po rywalizacji Kozakiewicz przypomniał sobie wszystko, kiedy francuski fotoreporter pokazał mu zdjęcia z zawodów.

sobota, 7 lipca 2012

Trzej niepokorni mistrzowie. Część I: ELŻBIETA DUŃSKA-KRZESIŃSKA

Fot. Jarosław Roland Kruk, www.wikimedia.org
Co łączy Elżbietę Duńską-Krzesińską, Jerzego Pawłowskiego i Władysława Kozakiewicza? Wszyscy byli mistrzami olimpijskimi. To jednak nie jedyny wspólny punkt w ich życiorysach. Całej trójce pozasportowe wydarzenia i krnąbrny charakter stanęły na drodze do osiągnięcia jeszcze większych sukcesów.

Takie wnioski można wysnuć po przeczytaniu poświęconych im książek. W przypadku „Złotej Eli”, jak nazywana była mistrzyni skoku w dal, chodzi o autobiografię „Zamiatanie warkoczem” wydaną w 1994 roku przez Oficynę Ypsylon. Historie szablisty wszech czasów i skoczka o tyczce kojarzonego ze słynnym „wałem” spisał swego czasu Ireneusz Pawlik – dziennikarz m.in. krakowskiego „Tempa”. Pierwsza biografia – „Jerzy Pawłowski – szpieg w masce” ukazała się na rynku w 1993 roku, a książka „Gest Kozakiewicza” wydana została rok później. Mimo niewielkiego odstępu czasu, jaki upłynął od wydania jednej do ukazania się drugiej, wydawca w obu przypadkach jest inny. Pozycję o Pawłowskim wydał Dom Wydawniczy Szczepan Szymański, a dzieło o „Kozaku” – Wydawnictwo Skorpion.

piątek, 22 czerwca 2012

Jak to po (nieudanych) turniejach bywało

"Prosta gra" nie przyniosła odpowiedzi
na wszystkie pytania dotyczące
nieudanego mundialu w 2002 roku
Mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie wprawdzie ciągle trwają, ale reprezentacja Polski odpadła już z rywalizacji. Skończyło się jak zwykle w ostatnich latach – na trzech meczach w fazie grupowej i, zgodnie z tradycją, w naszym kraju rozpoczęto rozliczanie piłkarzy i selekcjonera. Sytuacja analogiczna do tej sprzed czterech, sześciu i dziesięciu lat. Czy to spowoduje, że ponownie na rynku książek sportowych ukażą się pozycje, w których autorzy pokuszą się o znalezienie przyczyn porażki drużyny narodowej?


Cztery turnieje w ciągu ostatnich dziesięciu lat, czterech różnych selekcjonerów – Jerzy Engel, Paweł Janas, Leo Beenhakker i Franciszek Smuda. Wielkie nadzieje i apetyty polskich kibiców, a na koniec jeszcze większe rozczarowanie. Tak w najmniejszym skrócie opisać można ostatnie mistrzowskie turnieje polskiej reprezentacji. Do tej pory tylko jeden trener – Jerzy Engel, postanowił wytłumaczyć się osobiście z nieudanego występu jego podopiecznych.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

„Śpiewający Ptaszek” vs. „Bestia”

W meczach Brazylii, w których grał
Garrincha, "Canarinhos" przegrali tylko raz.
Źródło: www.wikipedia.pl
Garrincha i Mike Tyson to sportowcy wyjątkowi. Mimo iż żyli w różnych latach, uprawiali inne dyscypliny sportu i urodzili się na różnych kontynentach, w ich życiorysach można doszukać się wielu podobieństw. Obaj wychowali się w biedzie, a sport stał się dla nich szansą na lepsze życie. Obaj z tej szansy nie do końca skorzystali.

Przedstawienie pełnej historii życia Garrinchy i Tysona zajęłoby sporo miejsca. W przypadku obu sportowców mamy bowiem do czynienia z wieloma ciekawymi, choć nierzadko tragicznymi wydarzeniami, które zbudowały ich legendę. Tyson pisze swoją historię w dalszym ciągu, skupiając się jednak obecnie na odcinaniu kuponów od sławy. Funkcjonuje jako gwiazda show-biznesu. Garrincha do swojej legendy nic dodać już niestety nie może, gdyż odszedł z tego świata przed blisko trzydziestoma laty. Żeby udowodnić, że życie brazylijskiego piłkarza i amerykańskiego boksera było pełne wzlotów i upadków, zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu opisującego ich życiorysy, który stworzyłem na podstawie materiałów filmowych i zdjęć pochodzących z YouTube i innych serwisów:

niedziela, 13 maja 2012

"EURO dla orłów" - Encyklopedia Piłkarska Fuji tom 40.

Zapraszam, tym razem, do obejrzenia recenzji/prezentacji najnowszej Encyklopedii Piłkarskiej Fuji. "EURO dla orłów" to z pewnością najlepsza książka dotycząca historii zmagań o tytuł najlepszej drużyny Starego Kontynentu. Tak dokładnych informacji nie znajdziecie w żadnej innej pozycji, która pojawiła się na rynku przed Mistrzostwami Europy w Polsce i na Ukrainie.Więcej w videoprezentacji:

Zachęcam do oglądania w jakości 720p HD - najlepsza jakość dźwięku i przede wszystkim obrazu

piątek, 11 maja 2012

Ale to już było…

Stary "Okoń" Ryszarda Chomicza...
Pisałem ostatnio o nowościach wydawniczych, które pojawiły się na rynku książek sportowych. Do EURO coraz bliżej, stąd też tempo wydawania pozycji o piłce nożnej nie maleje. Najciekawiej zapowiadają się biografie polskich piłkarzy – Kazimierza Deyny, Andrzeja Iwana i Mirosława Okońskiego. Co ciekawe, wydawcy w kilku przypadkach postanowili postawić na sprawdzone i trafne pomysły.

... i nowa książka Radosława Nawrota.
Tak jest w trzech przypadkach. Biografia Mirosława Okońskiego – piłkarza m.in. Lecha Poznań i HSV Hamburg, pojawiła się w Polsce już dawno. W 1995 roku nakładem Polskiego Domu Wydawniczego „Ławica” ukazał się „Okoń”, czyli książka opisująca barwne życie i sportową karierę jednego z najlepszych futbolistów powojennej Polski. Jej autorem jest Ryszard Chomicz – nieżyjący już dziennikarz sportowy, swego czasu redaktor naczelny „Gazety Poznańskiej”. Do bieżącego roku wspomnienia Okońskiego były białym krukiem na aukcjach internetowych. Od czasu do czasu pojawiał się egzemplarz, którego zakup był jednak trudny ze względu na dużą liczbę chętnych. Ceny nie były może wywindowane – można było trafić na książkę za niecałe 30 zł, ale na aukcjach wystawiana była rzadko, więc trzeba było na bieżąco sprawdzać dział z książkami o sporcie. Pozycja była szczególnie atrakcyjna ze względu na charakter piłkarza, który nie należał do świętoszków, potrafił się bawić, co opisał w swoim dziele Chomicz. Że po taką książkę chętnie sięgną kibice, szczególnie przed EURO, wiedzieli też w Wydawnictwie Red Box, które 3 lutego 2012 roku wypuściło na rynek drugą biografię Mirosława Okońskiego. Tym razem wspomnienia spisał Radosław Nawrot z „Gazety Wyborczej”, który uzupełnił historię Okonia o dodatkowe historie i wydarzenia ostatnich lat. Wyszło z tego blisko 500 stron! Poniżej możecie zobaczyć, jak swoją lewą nogą zawinąć potrafił bohater książki:

środa, 11 kwietnia 2012

Słów kilka o nowościach

Jakiś czas nie zamieszczałem wpisów, więc pora nadrobić zaległości. Tym bardziej, że sporo się dzieje. Gorączka Euro dała się we znaki również wydawnictwom, stąd też od jakiegoś czasu na rynku pojawia się sporo pozycji związanych z piłką nożną. 

Książki sportowe pojawiły się nawet w... Biedronce! Tutaj pozytywne zaskoczenie - nie były to książki dla dzieci przedstawiające podstawowe informacje o futbolu, ale biografie i autobiografie znanych piłkarzy wydane przez Sine Qua Non. Atrakcyjna była zwłaszcza cena - 24,99 zł za egzemplarz, podczas gdy cena w księgarniach oscyluje ok. 40 zł. Widać także w kwestii książek Biedronka chce kojarzyć się z najniższymi cenami. Miło, bo sam zaopatrzyłem się w trzy pozycje - autobiografie Zlatana Ibrahimovićia, Wayna Rooney'a oraz Ryana Giggsa. Książek było więcej, m.in. historie najlepszych obecnie piłkarzy świata - Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo czy innych zawodników Barcelony - Andresa Iniesty i Xaviego.

wtorek, 27 marca 2012

Skazany na sport

Źródło: www.24opole.pl
"Odra Opole Antoniego Piechniczka w latach 1975-1979" to jedna z niewielu książek dotyczących opolskiego sportu, jakie ukazały się ostatnio na rynku. O jej pisaniu, nawiązaniu współpracy z wydawnictwem Sendsport, Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Historyków i Statystyków Piłki Nożnej, miłości do Odry Opole oraz zbieraniu książek sportowych opowiada jej autor - Sebastian Bergiel. Zapraszam do przeczytania wywiadu.

Co sprawiło, że zaczął interesować się Pan sportem?

Tuż po narodzinach zostałem ponoć ubrany w ciuszki z postaciami… sportowców, więc byłem skazany na sport. Tak naprawdę to trudno jednoznacznie stwierdzić, skąd wzięła się pasja do sportu, a w szczególności do piłki nożnej, której poświęciłem dobry kawałek swojego życia. Tak się jakoś złożyło, że, mimo braku sportowych tradycji w rodzinie, musiał nastąpić pewien wyjątek i padło na mnie. Od małego chętnie uganiałem się za piłką, a efektem było namówienie mojej mamy, aby zaprowadziła mnie na pierwszy trening trampkarzy Odry Opole. Miało to miejsce w 1992 roku, a miałem wówczas niespełna 10 lat. Z miejsca trafiłem pod opiekę trenerską byłego znakomitego napastnika opolskiej Odry, Pana Wojciecha Tyca i tak to się właściwie wszystko zaczęło.

Pamięta Pan pierwszy mecz Odry Opole, który oglądał?

Kadr z meczu Odra Opole - Rymer Niedobczyce z 1997 roku,
po którym Odra awansowała do II ligi. To spotkanie,
które najbardziej zapadło w pamięci Sebastiana Bergiela.
Źródło: www.historia-odry.opole.pl
Tak szczerze mówiąc, to…nie pamiętam! Zapewne obejrzałem pierwszy mecz Odry na samym początku lat 90., ale tego pierwszego nie mogę sobie przypomnieć... Mimo wszystko od samego początku, wspólnie z kolegami z osiedla przygotowywaliśmy każdorazowo „oprawę” na miarę naszych możliwości w postaci serpentyn, które rzucaliśmy po każdej strzelonej bramce przez Odrę. Gdybym miał jednak odpowiedzieć, który mecz zapamiętałem najbardziej, to byłoby to zwycięski spotkanie Odry Opole z Rymerem Niedobczyce z sezonu 1996/97. Odra w walce o awans do drugiej ligi pokonała 3:1 Rymer, a w ostatecznym rozrachunku awansowała na zaplecze ekstraklasy. To było wielkie święto na trybunach. Pierwszy raz widziałem ponad 2 tysiące widzów na trybunach stadionu Odry.

sobota, 24 marca 2012

Pojedynek dziadków

Andrzej Gołota wraca na ring! Taką informację podał wczoraj "Przegląd Sportowy". Powołując się na źródła takie jak TOK.FM i serwis wroclaw.sport.pl, dziennik poiformował, że Gołota miałby zmierzyć się z... Riddickiem Bowe'em! Nie będzie to jednak walka bokserska, ale pojedynek wrestlingowy! Do walki miałoby dojść, jak zapowiada Michael Brill, wiceprezes SMG - spółki zarządzającej kilkudziesięcioma arenami sportowymi na świecie, we wrocławskiej Hali Stulecia. Smaczku pojedynkowi z pewnością dodaje historia bojów "Ostatniej Nadzei Białych" z Bowe'em. 

Dwie walki tych pięściarzy stoczone w 1996 roku kończyły się dyskwalifikacją Polaka po ciosach poniżej pasa. W obu Gołota prowadził w konfrontacji. Poniżej film prezentujący ostatnią rundę pierwszej walki, nieczyste zagrania Polaka i bójkę po pojedynku, w której mocno ucierpiał trener Gołoty - Lou Duva:



sobota, 17 marca 2012

"Jestem szczęściarzem - mój zawód to moja pasja i hobby"

Pasjonat sportu i filmu, dziennikarz radiowy z 20-to letnim doświadczeniem. W Radiu Opole przeszedł modelową karierę od współpracownika przez reportera po redaktora naczelnego. Obecnie zajmuje się w nim dziennikarstwem sportowym. Zapraszam do przeczytania wywiadu z Donatem Przybylskim (na zdjęciu z lewej), w którym opowiada o swoim podejściu do książek sportowych.

- Często sięga Pan po literaturę sportową?

Staram się. Niestety praca i obowiązki oraz inna literatura "obowiązkowa" powodują, że nie zawsze czytam to, co chcę. Po za tym lubię czytać, a książek są tony, więc wybieram coś za coś. Codzienna "literatura" to prasa sportowa i rubryki sportowe na łamach prasy i internetu.

- Wiąże się to głównie z wykonywanym przez Pana zawodem, czy jest związane też z zainteresowaniami i hobby? 

I jedno i drugie. Mój zawód to moja pasja i hobby. Czyli jestem szczęściarzem, bo to przyjemne z pożytecznym.

niedziela, 26 lutego 2012

Moja pierwsza książka o sporcie

Był marzec 2002 roku. Obchodziłem akurat swoje 11 urodziny i w prezencie od rodziców otrzymałem książkę. Na okładce znajdowało się zdjęcie faceta w średnim wieku, z wąsem, który trzymał w ręku piłkę z godłem Polski. Jako że od jakiegoś czasu interesowałem się już sportem, nie miałem problemu z rozpoznaniem twarzy. To był Jerzy Engel, ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski w piłce nożnej. Spojrzałem niżej i odczytałem tytuł: "Engel. Futbol na tak".

Prezent okazał się strzałem w dziesiątkę! Z pewnością moja ocena tej książki nie będzie obiektywna. Był to czas, kiedy zaczynałem interesować się sportem. Piłkarze reprezentacji byli dla mnie bohaterami, podobnie jak ich trener. Chyba dla każdego chłopca, który w tym czasie interesował się futbolem, kadrowicze Engela byli kimś. Przecież po 16 latach udało im się w końcu przełamać niemoc i awansować z reprezentacją Polski do mistrzostw świata! Każdy mecz eliminacji był wielkim przeżyciem. Spotkanie z Ukrainą, kiedy to z powodów technicznych transmisja rozpoczęła się z opóźnieniem i widzowie w Polsce zaczęli oglądać mecz od stanu 1-0 dla Polski, popis Kałużnego w spotkaniu z Białorusią, emocje w Oslo i zwycięska bramka Karwana w końcówce, pogrom Armenii, szczęśliwe zwycięstwo z Walią w Cardiff, cenny punkt zdobyty po istnej wojnie w Erewaniu czy wreszcie fantastyczny mecz z Norwegią na Stadionie Śląskim i awans! Te wydarzenia miałem ciągle w pamięci, więc, gdy dostałem okazję poznania ich od kuchni, przeczytałem książkę jednym tchem. Dla przypomnienia, poniżej film prezentujący drogę Polaków do Mistrzostw Świata w Korei Południowej i Japonii:


niedziela, 19 lutego 2012

Na początek

Nie jest prawdą, że kibic nie czyta. Nie jest również prawdziwym stwierdzenie, że w Polsce ukazuje się niewiele książek o sporcie. Wprawdzie półki w księgarniach nie uginają się pod ich ciężarem, ale na przestrzeni lat trochę pozycji o sporcie pojawiło się na rynku. O tych nowych i starszych, a także o wydarzeniach sportowych, które opisują, będzie ten blog. Zapraszam wszystkich do odwiedzania, czytania i komentowania.