To zdecydowanie jedna z
najciekawszych sportowych biografii, jakie ukazały się w ostatnich latach.
Tyson Fury jest postacią niezwykle barwną, ale w książce pokazuje nam się „Bez maski”.
Zdradza swoje prawdziwe oblicze, na którym odcisnęły się życiowe zakręty:
depresja, problemy z alkoholem i narkotykami, śmierć dzieci i próba samobójcza.
Na wspomnienia takich sportowców
zawsze czeka się z niecierpliwością. Tyson Fury, samozwańczy „Król Cyganów”,
wprowadził do świata boksu luz, dystans i poczucie humoru. A to pojawi się na
konferencji w stroju Batmana, a to rzuci coś o masturbacji jako formie
przygotowań do walki, a to znowu wyjdzie do ringu ubrany niczym Wuj Sam. Znając
wybryki Brytyjczyka, po jego autobiografii można było się spodziewać dużej
dawki humoru. „Bez maski” nie jest jednak lekturą zabawną, wręcz przeciwnie.
Fury ujawnia, że jego zachowanie było tylko pozą, przykrywką. Prawda o jego
życiu jest zgoła inna – już od początku było ono naznaczone kłopotami, których
kumulacja nastąpiła wtedy, gdy znalazł się na szczycie, zdobywając wymarzony
tytuł mistrza świata po pokonaniu Władimira Kliczki. To właśnie wtedy był
bliski skończenia ze sobą, a jego rodzina przeżywała dramat, kiedy pił, ćpał i
przytył do 180 kilogramów.
Niczym biografia Roberta Enke
Dotychczas w literaturze
sportowej spotkaliśmy się z jedną wybitną książką poświęconą problemowi
depresji. Była to oczywiście znakomita biografia autorstwa Ronalda Renga
„Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk”. Porównanie wspomnień Fury’ego do tamtej
lektury wcale nie jest na wyrost – obie pokazują prawdziwe oblicze depresji.
Wbrew powszechnym przekonaniom choroba ta wcale nie musi się nasilać w trudnych
momentach. Tak jak dla Roberta Enke punktem zapalnym nie była wcale śmierć
córeczki, tak w przypadku Tysona atak nastąpił, gdy spełnił swoje
marzenie o tytule zawodowego mistrza świata wagi ciężkiej. Właśnie wtedy
zrealizował swój cel i poczuł ogromną pustkę, co wpędziło go w problemy, które
o mały włos nie doprowadziły go do śmierci. „Baz maski” rozpoczyna się właśnie
od prologu, w którym pięściarz pisze o próbie samobójczej. Jadąc swoim ferrari,
chciał się rozbić, ale w ostatniej chwili uratowała go myśl o dzieciach. To
niezwykle mocne wprowadzenie do lektury, która z każdą kolejną stroną staje
jeszcze bardziej szczera, pokazując, przez co musiał przejść Fury.