Niedawno rozpocząłem w swoim życiu nowy rozdział. Rozdział
zatytułowany: „Praca”. Nie wiem, ilu ludzi może powiedzieć o sobie, że na co
dzień robi to, co kocha, ale cieszę się, że znalazłem się w tym gronie. Czas na
nowe wyzwanie – książkami sportowymi zaczynam zajmować się zawodowo! I to nie
byle gdzie, ale w firmie specjalizującej się w publikacjach o sporcie –
wydawnictwie SQN.
Mam nadzieję, że ten wpis dla
wielu osób okaże się dobrą motywacją do rozwijania zainteresowań i realizacji
własnej pasji. To właśnie ona zaprowadziła mnie bowiem do miejsca, w którym
aktualnie się znajduję. Gdybym w wieku jedenastu lat nie zaczął interesować się
książkami sportowymi, a dziesięć lat później nie założył tego bloga, dziś nie
pracowałbym w wydawnictwie. Początkowo nie sądziłem, że z pozoru tak prozaiczna
rzecz, jak prowadzenie bloga, może mieć wpływ na moją przyszłość. Dziś wiem, że
to dobra droga do tego, aby stać się rozpoznawalnym, wyspecjalizować się w
jakiejś dziedzinie i zdobyć doświadczenie, które może okazać się kartą
przetargową w rozmowie z przyszłym pracodawcą.
Kiedy jakieś półtora roku temu
swoje hobby postanowiłem potraktować bardzo poważnie, regularnie zamieszczając
wpisy na blogu i nawiązując współpracę recenzencką z wydawnictwami, zauważyłem
pierwsze efekty moich starań. Strona stawała się coraz bardziej popularna, a
oprócz fanów literatury sportowej, odwiedzali ją dziennikarze piszący o sporcie
oraz wydawcy. Powoli zaczęło do mnie docierać, że blog może stać się czymś
więcej niż tylko wyrazem mojej pasji. Nigdy nie traktowałem go jednak jako
potencjalnego źródła dochodu, a raczej jako środek prowadzący do celu, którym
było zapewnienie sobie w przyszłości pracy zbieżnej z moimi zainteresowaniami. Marzenie,
początkowo tak odległe, z każdym dniem stawało się coraz bardziej realne, aż w
końcu doczekało się spełnienia.