To jedna z tych książek, po które sięga się w ciemno. Autobiografia
postaci takiej jak Johan Cruyff, który był częścią futbolowej rewolucji zarówno
jako piłkarz, jak i trener, to pozycja obowiązkowa każdego kibica. Wspomnienia
Holendra pozostawiają jednak pewien niedosyt. Być może to kwestia wygórowanych
oczekiwań, bo od geniuszy wymaga się więcej, a książka nie jest tak wybitna jak
jej autor. Co nie oznacza, że nie warto jej przeczytać.
Książka Cruyffa nie jest klasyczną
piłkarską autobiografią – uporządkowaną, pisaną według wytycznych w stylu:
opowiedz kilka anegdot, zdradź parę sekretów szatni, najlepiej obraź kogoś
znanego. Tego typu pozycji pojawia się ostatnio na rynku całkiem sporo i
gwarantują one duże zainteresowanie mediów – w końcu nic tak nie przyciąga
uwagi jak głośny skandal. Wspomnienia Holendra nie są w ogóle kontrowersyjne,
ale też trudno było akurat po nim spodziewać się, że wyda skandalizującą
publikację. Nie musiało to być wcale minusem, bo przecież nie tylko pikantnymi
historiami żyje kibic, ale u Cruyffa ciekawych anegdot jest bardzo niewiele i
to jest największy problem książki. Na dłuższą metę to trochę jednak mierzi, bo
Holender bardzo pobieżnie przemyka po kolejnych tematach, opis tego, co
najciekawsze (kariera reprezentacyjna, gra w Ajaksie i FC Barcelonie,
stworzenie „Dream Teamu” na Camp Nou) zamykając w połowie (sic!) książki.
Były piłkarz i trener opowiada o
swoim życiu wybiórczo, co wynikać może z faktu, że nie przykładał dużej wagi do
przeszłości. „(…) nigdy nie lubiłem oglądać się wstecz – po powrocie do domu
zamykałem za sobą drzwi i wszystko zostawiałem za sobą. Właśnie dlatego zwykle
nie pamiętałem za dobrze szczegółów meczów, które rozegrałem, ani strzelonych
przeze mnie goli”, pisze w pewnym momencie. To widać w książce, bo podczas gdy
czytelnik liczy na spory rozdział o mistrzostwach świata w Niemczech, dostaje
kilka akapitów o meczach z Brazylią (zdaniem Cruyffa najlepszym, w jakim
kiedykolwiek zagrał) i finale z Niemcami (z ciekawym zapewnieniem, że
obyczajowy skandal, który wywołała niemiecka prasa tuż przed najważniejszych
spotkaniem, nie miał wpływu na jego postawę). Podobnie jest z innymi wątkami –
początki Cruyffa w Ajaksie i początek jego przygody z futbolem zostały opisane szczegółowo,
ale już okres gry w Barcelonie i drużynie z Amsterdamu – dosyć pobieżnie. To
powoduje spory niedosyt, bo przecież Holender był częścią legendarnych
zespołów, o których każdy fan chciałby dowiedzieć się jak najwięcej.