Zaczynamy od nowej książki Stefana Szczepłka „Mecze polskich spraw”, która ujrzy światło dzienne 10 marca. Dzieła autorstwa dziennikarza „Rzeczpospolitej” to zawsze pozycje godne uwagi i nie inaczej będzie tym razem. Autor postanowił wziąć na warsztat kilkanaście meczów reprezentacji Polski – tych słynnych, jak i mniej oczywistych – i stworzyć z nich opowieść o tym, jak otoczenie społeczne i polityczne wpływało na te spotkania oraz jak te rozgrywki oddziaływały na naród. Wyszło z tego 336 stron, a podtytuł „Jak Cieślik ogral Chruszczowa, Lubański uciszył Anglików, a Nawałka zatrzymał Niemców” wskazuje przynajmniej kilka tropów, którymi podążył dziennikarz. Styl Stefana Szczepłka można lubić lub nie, ale jedno muszą przyznać nawet jego najwięksi przeciwnicy – potrafi wspaniale opowiadać o futbolu i choćby dlatego warto będzie sięgnąć po książkę wydaną przez Wydawnictwa SQN. Jej okładkowa cena to 42,99 zł, ale w przedsprzedaży na LaBotiga.pl „Mecze polskich spraw” można znaleźć już za niecałe 30 zł z wysyłką od ręki. O tym, co znajdzie się w książce, najlepiej opowie sam autor, więc na zakończenie tej zapowiedzi to jemu oddaję głos (miałem przyjemność gościć osobiście w biurze Pana Stefana – kolekcja różnych wydawnictw, którą tam zgromadził, robi ogromne wrażenie!):
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stefan szczepłek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą stefan szczepłek. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 7 marca 2021
Marcowe premiery (cz. 1)
Marzec będzie nas rozpieszczał!
Nas, czyli fanów futbolu, bo kibice innych dyscyplin przynajmniej w pierwszej części
tego miesiąca nie będą mieli wielu powodów do radości. Co innego zwolennicy
kopanej – na nich będą czekać aż cztery nowości, każda z datą premiery 10
marca.
Kolejna z marcowych premier to
coś dla tych, którzy dorastali w latach 80. i za najlepszego piłkarza świata
uznają Diego Maradonę. Oczywistym było, że po śmierci Argentyńczyka na rynku
literatury sportowej zagoszczą ponownie jego biografie. Piszę ponownie, gdyż
dwie już się w Polsce ukazały, obie nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka. Pierwsza
była „Ręka boga” Jimmy’ego Burnsa z 2004 roku, a kolejna „El Diego”, będąca
autobiografią piłkarza, ukazała się rok później. Obie stały się białymi
krukami, więc nic dziwnego, że Wydawnictwo Albatros zdecydowało się na ponowne
wydanie pierwszej z nich. Nowe i zaktualizowane wydanie „Ręki boga” Jimmy’ego Burnsa
ujrzy światło dzienne 10 marca. To znakomita biografia, w której nie brakuje szerokiego
kontekstu historycznego, z którego znany jest hiszpański dziennikarz. Jeśli
ktoś jeszcze nie ma tej pozycji na półce, teraz będzie miał okazję uzupełnić
braki. Ja już nie muszę, ale wszystkim innym rekomenduję takie rozwiązanie –
naprawdę warto! Okładkowa cena książki, która będzie liczyć 352 strony, to
39,90 zł, ale w przedsprzedaży na LaBotiga.pl jest ona dostępna już za niespełna 28 zł. Warto dodać, że to nie jedyna pozycja o genialnym Argentyńczyku,
która niedługo trafi na półki w księgarniach. Na lipiec premierę biografii „Diego Maradona. Chłopiec, buntownik, bóg” autorstwa Guillema Balague zapowiada
Wydawnictwo SQN.
środa, 3 lipca 2019
Lipcowe premiery
Zaczyna się dziś, bo właśnie 3
lipca do księgarni w całej Polsce trafiła książka Artura Rolaka „Skazany na
Wimbledon”. Nie było chyba lepszego kandydata w naszym kraju do napisania tego
typu wspomnień z najbardziej prestiżowego tenisowego turnieju świata – wszak pan
Artur gościł na zielonych kortach już 27 razy, a właśnie jest w trakcie
śledzenia swojego 28. Wimbledonu. Rolak widział i wie zdecydowanie więcej niż
koledzy po fachu, stąd jego książka może być kopalnią ciekawych anegdot i
nieznanych wcześniej historii. Tak wynika z opisu publikacji, w którym czytamy:
„Historia ręcznika pewnej tenisistki, który wylądował na głowie autora.
Dziennikarz udający ochroniarza, by dostać się na teren turnieju. »Strzelanina«
pomiędzy Radwańską a Kuzniecową. Tej książki nie można postawić na półce wśród
encyklopedii. Nie jest to po prostu historia Wimbledonu. To historia turnieju
według Artura Rolaka – człowieka, który został skazany na Wimbledon. Mimo że
wcale się o to nie prosił”. Smaczkiem w dziennikarskiej karierze autora jest
fakt, że na pierwszy Wimbledon pojechał właściwie z przypadku. Okoliczności
tamtego pamiętnego turnieju z 1992 roku Rolak opisuje w książce, wyjaśniając,
jak to się stało, że dziś, obok Krzysztofa Rawy, jest jednym polskim
dziennikarzem posiadającym specjalną akredytację na turniej. „Skazany na Wimbledon”
ukazuje się na rynku nakładem Wydawnictwa SQN, które odpowiada również za
wypuszczenie wcześniejszej książki autora – biografii Łukasza Kubota. Nie był
to jednak literacki debiut Rolaka – w 2017 roku nakładem Wydawnictwa Burda
Książki ukazały się wspomnienia Agnieszki Radwańskiej, których był współautorem.
Najnowsza publikacji jest pierwszym solowym projektem dziennikarza. Liczy 272
strony, a na jej okładce widnieje cena 39,99 zł. W księgarni sportowej
LaBotiga.pl można ją nabyć już za równe 28 zł.
Na kolejną premierę tego miesiąca
przyjdzie nam poczekać kilkanaście dni. 17 lipca do księgarni trafi kolejne „dziecko”
Wydawnictwa SQN. Tym razem będzie to coś dla fanów futbolu. „Umowa stoi. Tajemnice piłkarskich kontraktów i wielomilionowych transferów w Premier League” (org. „Done
Deal”) to książka brytyjskiego prawnika sportowego Daniela Geeya, w której odkrywa
kulisy rynku transferowego w Premier League. Autor współpracuje ze znanymi
piłkarzami ligi angielskiej, więc ma wiedzę na temat dziwnych zapisów w
kontraktach, negocjowania umów czy wszystkich pułapek, które czyhają zarówno na
zawodników, jak i właścicieli klubów. Tą wiedzą Geey dzieli się w książce,
która w Wielkiej Brytanii uznana została Piłkarską Książką Roku (razem z „Siłą Żółtej
Ściany” Uliego Hessego). W opisie publikacji czytamy: „Mniej liczą się tutaj
piękne bramki i efektowne parady, możesz się za to dowiedzieć, który piłkarz
musiał zapłacić 80 tysięcy funtów za to, że przez chwilę było mu widać majtki,
któremu Szwedowi zakazano w kontrakcie latania w kosmos albo który zawodnik
wymagał w swojej umowie zapisu o sfinansowaniu lekcji gotowania dla jego żony. Wielkie
pieniądze, kontraktowe zawiłości i wierność barwom klubowym będąca tylko
kwestią ceny – tak wygląda świat współczesnego futbolu”. Za poznanie tej
tajemnej wiedzy wydawca życzy sobie 39,99 zł. Taka kwota widnieje przynajmniej
na okładce liczącej 336 stron publikacji, bo w przedsprzedaży na LaBotiga.pl można ją nabyć za nieco ponad 29 zł. Tłumaczeniem książki zajął się Bartosz
Sałbut, a SQN przekonuje, że lektura „otwiera oczy na sprawy, o których nigdy
nie myślałeś!”. Pozostaje tylko się przekonać, czy tak jest w rzeczy samej.
czwartek, 4 października 2018
Październikowe premiery (cz. 1)
Październik to zawsze dobry czas dla czytelników – za rogiem Targi
Książki w Krakowie, później Mikołajki i Święta. Jak co roku na ten okres
wydawnictwa przygotowują sporą ofensywę. Nie inaczej będzie teraz, bo ciekawych
pozycji w pierwszej części października nie zabraknie! Przeczytajcie o
najciekawszych z nich.
Zacznie się, a w zasadzie już
zaczęło, 1 października. Właśnie wtedy do sprzedaży trafiła biografia Tomasza
Mackiewicza „Nanga Dream”. To opowieść o himalaiście, który zginął tragicznie w
styczniu tego roku, kiedy wraz z Elizabeth Revol atakował Nangę Parbat. Mimo
osiągnięcia szczytu przez parę wspinaczy, Mackiewiczowi nie udało się zejść, a
koledzy, którzy przylecieli spod K2 ratować jego życie, ze względu na złe
warunki pogodowe zmuszeni byli poprzestać na ściągnięciu z góry Francuzki, co i
tak uznać należy za wielki wyczyn. O tamtych dramatycznych wydarzeniach,
którymi żyła cała Polska, w największym stopniu traktować będzie pierwsza
książka o himalajskim outsiderze. Ale nie tylko. Jak zapowiada Wydawnictwo Znak,
„to nie tylko relacja z podróży po miejscach, do których trafiał. To także
zapis rozmów z tymi, którzy pojawiali się w jego życiu – na chwilę albo na
dłużej, z rodziną i przyjaciółmi”. Autorem publikacji jest reporter Mariusz
Siepioło, znany dotychczas chociażby z książki „Himalaistki”. Dziennikarz
piszący dla „Tygodnika Powszechnego” i „Polityki” spłodził równo 300 stron, na
których przybliża postać Tomasza Mackiewicza, „człowieka wymykającego się
schematom”, jak przeczytać można w zapowiedzi. O biografii nieco więcej pisałem
jakiś czas temu w osobnej zapowiedzi na blogu. Odsyłam do niej po szczegóły, a
na zakończenie dodam tylko, że okładkowa cena publikacji to 44,90 zł. W księgarni Mestro.pl znajdziecie ją jednak już za niecałe 28 zł.
Biografia Tomasza Mackiewicza nie
będzie jedyną himalajską premierą tego miesiąca. 17 października do sprzedaży
trafi książka Elżbiety Sieradzińskiej „Wanda Rutkiewicz. Jeszcze tylko
jeden szczyt”. Za wypuszczenie na rynek tej pozycji odpowiada Wydawnictwo
Marginesy. Warto dodać, że całkiem niedawno inne wydawnictwo – Literackie –
wydało biografię legendy polskiej wspinaczki zatytułowaną po prostu „Wanda”.
Książka Anny Kamińskiej cieszyła się sporym powodzeniem, więc niespecjalnie
dziwi, że nieco ponad rok później czytelnicy doczekali się kolejnej pozycji o
Rutkiewicz. Czym ta najnowsza będzie różnić się od poprzedniej? Wydawcy
przekonują, że „Elżbieta Sieradzińska wykonała tytaniczną pracę: przeprowadziła
dziesiątki rozmów z alpinistami, sięgnęła do wielu źródeł – także tych
nieznanych, jak zachowane fragmenty niewydanych wspomnień matki himalaistki, Marii
Błaszkiewicz. Przytacza także niepublikowane dotąd fragmenty relacji
uczestników holenderskiej wyprawy, którzy wsparli Wandę w tragicznych dla niej
wydarzeniach na Broad Peak w 1991 roku. Wydarzeniach, które być może zaważyły
na kondycji psychicznej Wandy Rutkiewicz i na podejmowanych przez nią decyzjach
w ostatnich latach życia”. Czy to wystarczy, by powtórzyć sukces poprzedniczki?
Trudno wyrokować, ale trzeba przyznać, że autorka sporo się napracowała – jej dzieło
liczy 568 stron. Czytelnicy już niedługo będą mogli przekonać się, która z pań lepiej
poradziła sobie z zadaniem przedstawienia historii słynnej himalaistki.
Okładkowa cena książki Marginesów to 49,90 zł, ale na TaniaKsiążka.pl można ją nabyć już ponad 20 zł taniej.
niedziela, 8 kwietnia 2018
Jak to było?
Książka „Jak to było naprawdę”, w której kilkunastu dziennikarzy
opisuje niezwykłe sportowe opowieści, to debiut Wydawnictwa Arena. Całkiem
udany pod względem jakości, jednak nieco na wyrost, jeśli rozpatrywać go pod
względem zgodności treści z tytułem. Publikacja nie wnosi bowiem wiele nowego
do wiedzy na temat skandali, zabawnych, głośnych i niesamowitych historii,
które miały miejsce w dziejach polskiego sportu.
Autorami tekstów w książce są w
znakomitej większości dziennikarze słynnego krakowskiego „Tempa” (z wyjątkiem
Stefana Szczepłka, który swoim artykułem otwiera publikację, Janusza Kozła oraz
Norberta Tkacza). Już to samo w sobie powinno być wystarczającą rekomendacją do
sięgnięcia po lekturę i tak jest w rzeczy samej – pod względem jakości tekstów
i ich rzetelności wszystko stoi na bardzo wysokim poziomie. Kolejne opowieści
(jest ich łącznie 23) czyta się sprawnie, cieszy spora liczba źródeł, z których
korzystają autorzy, a także sposób narracji – dla każdego rozdziału inny, w autorskim
stylu, ale jednocześnie niemal zawsze interesujący, nie powodujący znużenia. Mnogość
opisywanych tematów (kulisy wielkich imprez, przemyt, słynne mecze polskich
drużyn, dieta, wątki polityczne, doping, oskarżenia o szpiegostwo, sympatie
między sportowcami) oraz dyscyplin (m.in. piłka nożna, tenis, lekkoatletyka,
boks, kolarstwo, skoki narciarskie, zapasy) sprawia, że książka ma niezwykle
uniwersalny charakter. Widać, że autorzy nie kierowali się popularnością
wydarzeń, które brali na warsztat, ale ich niezwykłym charakterem. Dzięki temu
w książce można przeczytać nie tylko o wielokrotnie opisywanych głośnych
sprawach, jak afera na Okęciu czy gest Kozakiewicza, ale też mało znanym
„handelku” zapaśników czy przedwojennym piłkarzu Karolu Pazurku. Wszystko to
sprawia, że czytelnicy otrzymują dobrze usystematyzowaną i ciekawie podaną
porcję wiedzy o niezwykłych sportowych historiach.
Czy aby na pewno „naprawdę”?
Poważnym mankamentem – jak na
książką zatytułowaną „Jak to było NAPRAWDĘ” (akcent na ostatni wyraz
nieprzypadkowy) – jest jednak przewaga źródeł medialnych i literackich nad
ekskluzywnymi wypowiedziami osób, które były świadkami danych wydarzeń. Gdy tylko ta tendencja zostaje odwrócona, jak w tekście Stefana Szczepłka, to nawet
jeśli bohaterowie opowiadają o tym co przeżyli po raz kolejny, ma to większą
wartość niż przytoczenie tych wypowiedzi z gazety lub innych opracowań.
Wspomniany dziennikarz „Rzeczpospolitej” opisuje w swoim tekście polityczne tło
udziału Polaków w mundialu w Hiszpanii w 1982 roku i choć temat ten był
wielokrotnie poruszany przy innych okazjach (najczęściej w kontekście meczu z
ZSRR i cenzury zastosowanej podczas transmisji), przedstawiony oczami Zbigniewa
Bońka, Andrzeja Buncola, Józefa Młynarczyka i trenera Antoniego Piechniczka,
odżywa na nowo. Zresztą wystarczającym potwierdzeniem tej tezy jest fakt, że
dla mnie najlepszym rozdziałem całej publikacji jest opowieść Piotra Płatka o
tym, jak polscy zapaśnicy handlowali różnego rodzaju towarami podczas wyjazdów
na zawody, co w czasach PRL-u stało się niemal tradycją sportowej braci. W
tekście wypowiadają się gęsto sami zawodnicy, wspominając niezwykłe historie ze
swoim udziałem, dzięki czemu czytelnik otrzymuje informacje z pierwszej ręki –
w najlepszej z możliwych form.
czwartek, 22 lutego 2018
Tomasz Gawędzki: „Takiego doświadczenia, jakie ma nasz team autorski, nie ma nikt w Polsce”. [Wywiad z dyrektorem Wydawnictwa Arena]
Tomasz Gawędzki, dyrektor Wydawnictwa Arena |
Kilkadziesiąt dni temu niemal znienacka pojawiło się Wydawnictwo Arena
i od razu zapowiedziało mocne uderzenie – kilkanaście książek o tematyce
sportowej w pierwszym roku działalności. O planach na przyszłość, idei
przyświecającej twórcom i autorom, a także zbliżających się projektach w
wywiadzie dla bloga szerzej opowiada Tomasz Gawędzki, dyrektor nowego gracza na
rynku wydawniczym.
- 26 lutego ukaże się pierwsza książka Wydawnictwa Arena. Kto stoi za
tym projektem?
Wydawnictwo Arena tworzą ludzie,
którzy mają prawie 20-letnie doświadczenie na rynku wydawniczym. Jest to
imprint Domu Wydawniczego Rafael, można rzec, że „urodził” się wskutek wielu
rozmów na tematy sportowe i okołosportowe. Konkluzją jest fakt, że podmiot
został powołany do życia, aby zaproponować czytelnikom nową, inną niż do tej
pory formę książek sportowych.
- Na czym będzie polegać ta nowa forma pisania o sporcie?
W głównej mierze przyświeca nam
idea przedstawienia czytelnikom niezwykłych opowieści sportowych opowiedzianych
w taki sposób, by książka zostawiała po sobie jakiś ślad. Chcemy, by można było
do niej wielokrotnie wracać, a nie po przeczytaniu odstawić na półkę, gdzie
pokryje się kurzem. Nie skupiamy się na żadnej konkretnej dyscyplinie, na przykład
na piłce nożnej, nasze tytuły będą różnorakie. W planach mamy również biografie
ciekawych osobowości – zawodników, trenerów, klubów, ale przede wszystkim
chodzi nam o pokazanie sportu z tej nie do końca oczywistej strony.
- Wasz debiut – książka „Jak to było naprawdę” – ukaże się właśnie pod
szyldem serii "Niezwykłych opowieści sportowych". Będzie to wiodąca
linia Areny?
To nie seria, tylko marka
wspierająca naszą inicjatywę medialno-wydawniczą. Nasze publikacje będą
sygnowane certyfikatem „Niezwykłych Opowieści Sportowych”. To marka, pod którą
team autorski Areny będzie rozwijał działalność w mediach społecznościowych.
Profil facebookowy, twitterowy, Instagram, kanał youtubowy oraz blog – temu
wszystkiemu będzie przyświecał jeden cel: pisać i mówić o sporcie z pasją i
ciekawie, stworzyć platformę do dialogu z odbiorcami, odkrywać niezwykłe
historie właśnie, które pochłoną czytelników i widzów. Chcemy pokazywać piękno
sportu i jego bohaterów. W skrócie – „Niezwykłe Opowieści Sportowe” mają
wspierać projekty wydawnicze Areny.
wtorek, 1 marca 2016
Marcowe premiery
Wydawnicza machina powoli się rozkręca. Po ubogim styczniu i niemrawym
lutym czas na całkiem nieźle zapowiadający się marzec. W tym miesiącu możemy
oczekiwać aż siedmiu sportowych premier związanych z jedną tylko dyscypliną:
piłką nożną. Radzę się przyzwyczajać, bo im bliżej EURO 2016, tym więcej
futbolowych publikacji trafiać będzie na półki w księgarniach.
Zaczynamy od książki, na którą
kibice piłkarscy znad Wisły czekali od wielu lat. W 2009 roku w Danii
autobiografię zatytułowaną „Fucking Polak” wydał Arkadiusz Onyszko. Był to
swoisty fenomen, bo bramkarz, o którym nie było zbyt głośno w Polsce, nagle
stał się jedną z czołowych postaci duńskiego show biznesu. Jego wspomnienia
okazały się prawdziwym hitem i… idealnym prezentem bożonarodzeniowym! Nic to,
że piłkarz wyrażał się w nich ostro o gejach („nienawidzę ich”), dziennikarkach
sportowych („głupie blondynki”) czy przyznał, iż chciałby kiedyś spróbować
kokainy. Książka sprzedawała się świetnie (łącznie ponad 25 tys. sprzedanych
egzemplarzy), a kontrowersyjne fragmenty łamiące tematy tabu napędzały
promocję. Onyszko zapraszany był do programów telewizyjnych pokroju naszego „Kuba
Wojewódzki Show”, ale wydanie książki przypłacił zwolnieniem z FC Midtjylland.
Była to nie lada sztuka, gdyż klub zatrudnił go… mimo wyroku za znęcanie się
nad żoną! Po tym, jak w połowie 2009 roku sąd skazał piłkarza na miesiąc
aresztu domowego, jego dotychczasowy klub, Odense BK, postanowił rozwiązać z
nim kontrakt. Tak Onyszko trafił do FC Midtjylland, którego zawodnikiem był
jednak przez niespełna cztery miesiące…
Po tych historiach, o których
oczywiście głośno zrobiło się również w Polsce, kibice czekali, aż „Fucking
Polak” ukaże się w naszym kraju. Czekali, czekali i czekali… Ale Onyszko ani
myślał tłumaczyć na ojczysty język swojej książki. Musiało minąć sześć i pół
roku, żeby światło dzienne ujrzała nowa, wzbogacona o polskie wątki
autobiografia bramkarza. Swoją premierę będzie miała już jutro, 2 marca, a
zatytułowana zostanie znajomo: „Fucking Polak. Nowe życie”. Jak sugeruje tytuł,
jest to nowa książka, w której piłkarz „wraca do tamtych wydarzeń. Wspomina
czasy, kiedy był gwiazdą duńskiej ligi, zdradza kulisy olimpijskiej
reprezentacji z Barcelony, a także opowiada o Legii, Widzewie i Lechu z lat 90.”,
jak czytamy w opisie. Mówiąc krótko, ponownie porusza temat Danii i dodaje do
tego ciekawe polskie wątki, których w jego życiorysie przecież nie brakuje (był
członkiem olimpijskiej reprezentacji z Barcelony, grał w legendarnych zespołach
Legii i Widzewa z lat 90., podpisał kontrakt z Polonią Warszawa Janusza
Wojciechowskiego, po czym stwierdzono u niego niewydolność nerek i umowę trzeba
było rozwiązać). Właśnie o tym wszystkim piłkarz opowiada na 320 stronach, a
słuchającą i spisującą, nomen-omen, stroną jest w tym przypadku dziennikarka „Przeglądu
Sportowego”, Izabela Koprowiak. Z kooperacji tego duetu wyszła publikacja
wyceniana na 36,90 zł (okładkowe) i zapowiadana przez Wydawnictwo SQN jako „najbardziej
wyczekiwana piłkarska biografia ostatnich lat”. Dla fanów mocnych piłkarskich
lektur w stylu „Kowal. Prawdziwa historia”, „Spalony” czy „Przegrany” to na
pewno kolejna pozycja obowiązkowa.
wtorek, 20 października 2015
Targi Książki w Krakowie na sportowo. Które stoiska warto odwiedzić? [Zapowiedź]
Targi Książki to wydarzenie, którego nie może przegapić żaden szanujący się czytelnik! |
Rozpoczynające się w najbliższy czwartek w Krakowie Targi Książki mają
wprawdzie charakter imprezy kulturalnej, ale jak zwykle podczas ich trwania nie
zabraknie sportowych akcentów. Które stoiska koniecznie powinni odwiedzić
kibice? Kiedy i gdzie spotkają sportowców, dziennikarzy lub autorów piszących o
sporcie? Gdzie nabędą nowości jeszcze przed premierą? Zapraszam do zapoznania
się z praktycznym przewodnikiem, który ułatwi wam zwiedzanie hali EXPO.
Pierwszym zadaniem, które stoi
przed odwiedzającym, jest ustalenie tego, po co przychodzi na targi. Jeśli ktoś
wybiera się do Krakowa tylko po to, by kupić kilka nowości w dobrych cenach i
poszukać innych ciekawych tytułów, wizytę powinien zaplanować raczej na
czwartek lub piątek. Wtedy odwiedzających jest zdecydowanie mniej i można
swobodnie poruszać się między stoiskami, dokładnie przeszukując targową ofertę.
Nie jest to za bardzo możliwe w sobotę i niedzielę – wtedy do hali EXPO
ściągają zazwyczaj prawdziwe tłumy, a kolejka do wejścia może mieć długość
nawet kilkudziesięciu metrów (jak przed rokiem, o czym pisałem w tej relacji).
Weekend ma jednak swoje zalety – z racji dużej frekwencji wydawnictwa właśnie
wtedy organizują najwięcej spotkań, więc jeśli komuś zależy na książkach z
autografem, zdjęciach z autorami oraz zamienieniu z nimi kilku słów, musi swoje
odcierpieć (a w zasadzie odczekać).
Jeśli właśnie to jest głównym
celem waszej wizyty, najlepiej zaplanować ją na sobotę. Odwiedzając targi 24
października, macie szansę zaliczenia aż dziesięciu spotkań autorskich! Zacznie
się od małej świętej wojny, gdyż o 11.00 rozpoczną się spotkania Leszka Mazana
i Mateusza Migi. Pierwszy, starszy z panów, pojawi się na targach bynajmniej
nie ze sportowego powodu, ale jest przecież jednym z najbardziej znanych
kibiców Cracovii i napisał o tym klubie słynną książkę zatytułowana
„Pochowajcie mnie na polu karnym Cracovii!”. Jeśli więc przyniesiecie mu
właśnie tę publikację do podpisu, na pewno będziecie mogli liczyć na autograf,
a także pogawędkę o futbolu. Byleby nie za długą, gdyż o tej samej porze, tylko
że na stoisku Wydawnictwa SQN, czekać będzie już Mateusz Miga, autor książki
„Wisła Kraków. Sen o potędze”. Jak więc widać, derby Krakowa przeniosą się na
moment na halę EXPO, ale trzeba zauważyć, że obaj autorzy nie startują do tego
wyścigu z równych pozycji. Leszek Mazan na targach spędzi bowiem zdecydowanie
więcej czasu (zakończy spotkanie dopiero o 18.00), więc szansę na autograf fani
będą mieli nawet tuż przed zamknięciem imprezy w sobotę.
środa, 29 lipca 2015
Pofilozofujmy o futbolu
Są takie książki, przez które brnie się z przyjemnością, są też takie, których
czytanie chce się jak najszybciej zakończyć. Ku własnemu zdziwieniu
„Porozmawiajmy o futbolu”, czyli wywiad-rzekę z Michelem Platinim, muszę
niestety zaliczyć do tej drugiej kategorii. Mimo kilku ciekawych fragmentów,
publikacja nie rzuciła mnie na kolana. Nie jest to zdecydowanie lektura, która
każdemu kibicowi przypadnie do gustu.
Nie do końca potrafię znaleźć
odpowiedź na pytanie, z czego to wynikało, ale już dawno nie było książki, przy
której tak się męczyłem. Mówiąc szczerze, kilkukrotnie nosiłem się z zamiarem
odłożenia jej na bok. Jedynie chęć napisania rzetelnej recenzji zmusiła mnie do
tego, żebym dobrnął do ostatniej kartki liczącego 296 stron dzieła. Lekturę
zaczynałem z dużymi nadziejami, bo też książka zapowiadała się niezwykle
interesująco. Oto Gerard Ernault, dziennikarz związany z tak szanowanymi
tytułami jak „L’Equipe” i „France Football”, a także wieloletni przewodniczący
międzynarodowego jury Złotej Piłki FIFA, prowadzi rozmowę z prezydentem UEFA,
Michelem Platinim. Pomyślałem, że może wyjść z tego całkiem interesujący
wywiad, po części poświęcony karierze francuskiego piłkarza, a po części jego
spojrzeniu na futbol. Okazało się jednak, że książka w całości dotyczy
piłkarskiej wizji Platiniego, co niestety, przynajmniej w mojej ocenie, ją
zabiło. Zabrakło równowagi, zróżnicowania, było natomiast bardzo monotonnie, co
na dłuższą metę stało trudne do przełknięcia.
Miłe złego początki
Zaczyna się całkiem obiecująco.
Najpierw Ernault we wstępie wyjaśnia motywy stworzenia książki (która
początkowo książką być nie miała), okrasza to kilkoma wątkami
autobiograficznymi i wyjaśnia, jak doszło do jego pierwszego spotkania z
Platinim. Po kilkunastu stronach rozpoczyna się wywiad (wiele mówiącym tytułem
pierwszej części: „Witajcie w Platinilandzie”) i na kolejnych stronach, już do
ostatnich kartek, prezydent UEFA przedstawia swój ogląd piłkarskiej
rzeczywistości. W zasadzie nie czyni tego tylko on, bo też, co jest
charakterystyczną cechą wywiadów-rzek, sporo dodaje od siebie rozmawiający
dziennikarz. On także przedstawia swój punkt widzenia na tematy rozmów, często
prowokuje pytaniami Platiniego czy umyślnie się z nim sprzecza, aby ten musiał
dobrze uargumentować swoje stanowisko. Sposób rozmowy jest bez zarzutu, jednak
treść sprawia, że z każdą kolejną stroną można odnieść wrażenie, że to nie
wymiana zdań dwóch panów mających dużą futbolową wiedzę i doświadczenie, a
zwykłe piłkarskie filozofowanie.
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Wracam do świata żywych (czytaj: piszących)!
Sterta nowości "do przeczytania" rośnie z każdym dniem. Czas nadrobić zaległości! |
Jak zapewne zauważyliście, przez ostatni miesiąc na blogu nie działo
się zupełnie nic. Brak czasu sprawił, że byłem zmuszony zarzucić pisanie, ale
wszystkich czytelników informuję, że ten smutny okres dobiegł już końca.
Powracam i to – mam nadzieję – ze zdwojoną siłą!
Przyznam szczerze, że już mnie to
męczyło. Nie, nie pisanie, ale… niemożność napisania czegokolwiek! A dokładnie
rzecz ujmując – brak czasu. Od dobrych dwóch lat zamieszczałem na blogu
regularnie od kilku do kilkunastu wpisów miesięcznie. Co takiego działo się więc
przez ostatnie kilkadziesiąt dni, że nie znalazłem czasu na ani jeden post?
Dużo. Bardzo dużo. W pracy gorący okres – przygotowania do Warszawskich Targów
Książki, a później czterodniowa impreza na Stadionie Narodowym. Duża liczba
sportowych premier (w okresie kwiecień-czerwiec dokładnie siedem), a więc też
zdwojona energia włożona w ich przygotowanie i wypromowanie. Jakby tego było
mało, po pracy przychodził czas na… pracę! Tym razem magisterską. Na szczęście
wszystko powoli wraca do normy. Wszystkie sportowe książki Wydawnictwa SQN
przewidziane na pierwsze półrocze już gotowe, a praca czeka na ostatnie
poprawki. Wszem i wobec ogłaszam więc: czas na powrót do blogowania! Tym
bardziej, że ostatnio na rynku pozycji o sporcie dzieje się bardzo dużo.
Zacznę od sprawy najgłośniejszej –
autobiografii Jakuba Błaszczykowskiego, która oficjalną premierę miała na
początku czerwca. Można piłkarza lubić lub nie, ale trudno odmówić mu ambicji i
wytrwałości w walce o sportowe sukcesy. No i nie można zapomnieć o tym, co spotkało
go w dzieciństwie, bo coś takiego jak zabójstwo matki przez ojca musi odcisnąć
głębokie piętno na dziecku, które w dodatku jest naocznym świadkiem takiego
zdarzenia. No więc eks-kapitan reprezentacji Polski postanowił przemówić i po
raz pierwszy w swoim życiu otwarcie opowiedzieć o tym wszystkim. Zaufał
kobiecie, Małgorzacie Domagalik, która na futbolu zna się może niezbyt dobrze,
ale potrafi wzbudzić zaufanie i opowiedzieć ludzką historię. Sądząc po tej recenzji Krzysztofa Stanowskiego lub tej autorstwa Marka Wawrzynowskiego,
efekt końcowy jest naprawdę mocny. Podobno, bo książki „Kuba” jeszcze nie
czytałem, ale co do tego, że sięgnę po nią w pierwszej kolejności, nie mam żadnych
złudzeń. To jedna z tych pozycji, którą musi znać każdy polski kibic.
niedziela, 23 listopada 2014
Janusz Wójcik: „Moja książka to dopiero przygotowanie terenu do bombardowania” [Wywiad]
19 listopada, w dniu premiery swojej autobiografii „Wójt. Jedziemy z frajerami!”, Janusz Wójcik pojawił się w krakowskim Empiku na spotkaniu autorskim. W
charakterystyczny dla siebie sposób opowiadał o książce, swoim życiu,
korupcyjnych zarzutach oraz środowisku piłkarskim. Po spotkaniu udało mi się
porozmawiać z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski i zdać kilka pytań.
Efektem tego wywiad, w którym szkoleniowiec zdradza kulisy pracy nad autobiografią
oraz zapowiada… kolejną!
- Do księgarni w całej Polsce trafia właśnie pańska autobiografia. Jest
Pan zadowolony z efektu końcowego?
Nieważne, czy ja jestem
zadowolony, ważne, żeby zadowoleni byli czytelnicy. Gorąco zachęcam do
przeczytania książki, ale nie dlatego, żeby nabijać statystki. Objętościowo
pozycja nie jest zbyt szeroka, ale jest za to, mogę to powiedzieć z pełną
odpowiedzialnością, bogata w wiele informacji, o których kibice nie mieli do
tej pory pojęcia. W książce zdradzam, co działo się za kulisami naszego
futbolu: i klubowego, i reprezentacyjnego.
- Jaki był główny cel napisania tej książki? Chciał się Pan przypomnieć
kibicom? Wyprostować kilka spraw, o których mówiło się w mediach?
Nikomu nie musiałem się
przypominać. W tych klubach, w których pracowałem, zarówno w Polsce, jak i za
granicą, jestem rozpoznawalny, więc na brak popularności nie narzekam. Z
mediami zawsze miałem do czynienia, jeśli dziennikarze nie byli nachalni, nigdy
ich nie unikałem. W związku z tym nie musiałem się wcale przypominać. Chciałem
po prostu w książce ujawnić wiele spraw, które do tej pory nie ujrzały światła
dziennego. Nie mówię tu tylko o sprawach związanych ze sportem, ale również z
polityką.
- Ta książka zapowiadana była przez Pana już od dłuższego czasu,
właściwie od kilku lat. Dlaczego tak dużo czasu upłynęło do momentu jej
wydania?
Szukałem wydawcy. Oprócz
krakowskiego, które ostatecznie wydało książkę (SQN – przyp. red.), miałem też
w zanadrzu jeszcze jedno wydawnictwo, z którym byłem po pewnej rozmowie.
Wydawnictwo z Krakowa okazało się jednak być, tak jak w sporcie,
najskuteczniejsze.
- Były wydawnictwa, które odmówiły współpracy, obawiając się na
przykład procesu sądowego wytoczonego przez osoby opisane w książce?
Ja nie miałem takiej sytuacji.
Jacek Kmiecik czy inni dziennikarze, z którymi współpracowałem, też nie.
Wydawnictwa, z którymi rozmawialiśmy, wiedziały, że jeśli będę chciał ujawnić niektóre
fakty, to dla pewnych osób będą bardzo nieprzyjemne, a ludziom otworzą oczy.
środa, 27 sierpnia 2014
Deyna. Ten obcy
Przed sięgnięciem po pozycję „Deyna, czyli obcy”, zastanawiałem się,
czy czwarta biografia tego samego piłkarza, który w dodatku odszedł dwadzieścia
pięć lat temu, może wnieść coś nowego. Okazało się, że tak, gdyż Roman Kołtoń
podszedł do tematu zupełnie inaczej niż poprzednicy. Napisana przez niego
książka ukazuje postać Kazimierza Deyny na tle epoki, a autor prezentuje
własne, świeże spojrzenie na życie i karierę legendy warszawskiej Legii.
Podążając własną ścieżką
Biografie Deyny pisali najpierw
Stefan Szczepłek i Wiesław Wika, a niedawno zrobił to także Wiktor Bołba,
kustosz muzeum Legii. Jego książkę zatytułowaną „Deyna. Geniusz
futbolu, książe nocy” recenzowałem niedawno na blogu. Podkreślałem przede
wszystkim fakt, że autorowi udało się przedstawić, jakim człowiekiem był
„Kaka”, gdy po meczu lub treningu wracał do domu albo ruszał w miasto. To była
niewątpliwie największa zaleta pozycji wydanej przez Wydawnictwo The Facto, podobnie
jak skrupulatne, uporządkowane i bardzo dokładne przedstawienie kolejnych etapów
życia warszawskiej legendy. Oczywiście z racji tego, że książka Bołby do
sprzedaży trafiła wcześniej niż „Deyna, czyli obcy”, Kołtoń nie mógł podążyć tą
samą drogą i na szczęście tego nie zrobił. Zamiast kolejnej biografii będącej
opisem najważniejszych wydarzeń w życiorysie zawodnika Legii, mamy więc
publikację, która owszem, sporo mówi o Deynie, ale ukazuje jego karierę na
szerszym tle futbolu i rzeczywistości lat 70. i 80.
Momentami można nawet odnieść
wrażenie, że „Deyna, czyli obcy” to… nie biografia tytułowego bohatera, a
książka o „Orłach Górskiego”, mundialu w Niemczech z 1974 roku czy Zbigniewie
Bońku. Kołtoń, w przeciwieństwie do poprzednich autorów piszących o Deynie, nie
stawia piłkarza w centrum zainteresowania. Wątek kariery zawodnika Legii
przewija się wprawdzie przez całą książkę, ale dziennikarz Polsatu Sport nie
ogranicza się wyłącznie do niego. Kiedy na przykład wspomina występy „Kaki” na
mistrzostwach świata, szeroko opisuje mecze Polaków, szuka przyczyn zwycięstw
lub porażek, analizuje decyzje Kazimierza Górskiego oraz Jacka Gmocha, ale
także przybliża sylwetki Johana Cruijffa i Franza Beckenbauera lub opisuje
przebieg finałowych starć z 1974 i 1978 roku. Wszystko, co pojawiało się w
książkach Bołby czy Szczepłka, miało związek z osobą Deyny. U Kołtonia jest
nieco inaczej, gdyż postanowił on nakreślić szerszy obraz futbolu przede
wszystkim lat 70. i na jego tle przedstawić czytelnikowi legendę rodzimej
piłki.
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Sztuka futbolu
Do 2 czerwca selekcjonerzy reprezentacji narodowych mieli obowiązek
ogłosić nazwiska 23 piłkarzy wytypowanych do gry na mundialu. Kilkanaście dni
wcześniej – dokładnie 15 maja – swój zespół zaprezentowało Wydawnictwo
Kopalnia. Trzeba przyznać, że w takim składzie i w takiej formie 23
dziennikarzy i blogerów sportowych, którzy stworzyli projekt „Kopalnia”, z
powodzeniem może walczyć o tytuł mistrzów świata. W dziedzinie piłkarskiej
literatury.
Najnowsze „dziecko” firmy założonej niedawno przez Marka Wawrzynowskiego, Piotra Żelaznego i Tomasza
Rosłona to publikacja, jakiej jeszcze w Polsce nie było. Czołowi dziennikarze
sportowi, m.in. Michał Okoński, Stefan Szczepłek, Paweł Czado oraz dwaj założyciele
wydawnictwa wzmocnieni silnym zagranicznym zaciągiem (m.in. Alex Bellos, Ulrich Hesse, Christopher Lash) oraz poczytnymi blogerami stworzyli dzieło, które bez
cienia wątpliwości zasługuje na miano „Sztuki futbolu”, jak w podtytule
określają je wydawcy. Wrażenie robi nie tylko świetny zespół autorów, który
gwarantuje wysoki poziom tekstów, ale także wizualna forma wydania – kolorowa,
atrakcyjna dla oka, pełna legendarnych zdjęć i znakomitych rysunków stworzonych
przez utalentowanych ilustratorów. Wszystko to sprawia, że projekt „Kopalnia”
powinien stać się przed mundialem pozycją obowiązkową fanów futbolu.
Przynajmniej takich, którzy piłkę nożną postrzegają nie tylko jako prostą grę,
ale także mozaikę historycznych, kulturowych i społecznych oddziaływań.
Drużyna mistrzów
Książka stanowiąca zbiór 22 tekstów
nie jest bowiem zwyczajną opowieścią o futbolu. Tak naprawdę wynik sportowy
schodzi w niej na dalszy plan. Gdyby liczył się tylko on, autorzy pisaliby
wyłącznie o mistrzowskich drużynach i ich zwycięstwach. Czytelnik nie
przeczytałby chociażby o maluczkich wśród uczestników mundiali – Jamajce, Haiti
czy Zairze (świetny tekst braci Nosalów), nie miałby możliwości zapoznania się
z historią meksykańskich startów w mistrzostwach (prosto z Meksyku – Martin del
Palacio Langer) czy podsumowaniem występów reprezentantów Czarnego Lądu (to już Michał Kołodziejczyk), którzy w turnieju finałowym zazwyczaj zbierają cięgi od
rywali i od lat próbują przeskoczyć pułap ćwierćfinału. O zwycięzcach, a także
przegranych faworytach (Brazylia 1950 i Węgry 1954) napisano już wiele i choć
teksty o tych zespołach także znalazły się w „Kopalni” (czyż mogło ich tam
zabraknąć?), zdecydowana większość to rzeczy mało znane przeciętnemu lub nawet
dobrze obeznanemu w tematyce kibicowi, a przez to niesamowicie intrygujące.
piątek, 23 maja 2014
Biografia kompletna: „Deyna. Geniusz futbolu, książe nocy”
Mimo że przed premierą tej biografii ukazały się już dwie książki
poświęcone Kazimierzowi Deynie, trudno było oprzeć się wrażeniu, że cała prawda
o legendzie warszawskiej Legii nie został jeszcze ujawniona. Wiktor Bołba swoją
pozycją „Deyna. Geniusz futbolu, książe nocy” zmienił ten stan rzeczy. Kibice w
końcu mogą poznać „Kakę” nie tylko jako wybitnego zawodnika, ale także zwykłego
człowieka, który, jak każdy z nas, miał swoje słabości.
Kompletna. To chyba najlepsze
określenie biografii napisanej przez kustosza muzeum Legii Warszawa. Nie chodzi
tutaj wyłącznie o to, że w książce ujawnione zostały pozaboiskowe podboje
Kazimierza Deyny, o których dotychczas mówiło się półgębkiem. To oczywiście też
wpływa na pozytywną ocenę publikacji Bołby i jest jednym z tych elementów,
który z pewnością zachęci czytelników do sięgnięcia po lekturę. Ważniejszy jest
jednak fakt, że autor podszedł do życiorysu opisywanego bohatera niezwykle
rzetelnie i z kronikarską wręcz dokładnością przybliżył każdy jego etap. Żaden
z życiowych rozdziałów „Kaki” nie został zaniedbany, co jest szczególnie
istotne w przypadku opisu zagranicznej kariery Deyny, która dotychczas nie
doczekała się tak obszernego opracowania.
Odbrązawianie legendy
O życiu Kazimierza Deyny pisali
dotychczas dwaj autorzy – Wiesław Wika w książce „Kaka. Chłopak ze Starogardu”
oraz Stefan Szczepłek w bardziej znanej biografii zatytułowanej po prostu
„Deyna”. Druga z tych pozycji słusznie uważana była dotychczas za bardziej
kompleksową, choć nie brakowało w jej przypadku głosów krytyki. Część odbiorców
zarzucała znanemu dziennikarzowi sportowemu, że pisał książkę „na kolanach”,
nie starając się ukryć osobistej sympatii do opisywanej postaci, przeradzającej
się często w uwielbienie. To wpłynęło oczywiście na formę biografii i
oczywistym było, że Szczepłek, choć wspominał o późniejszych problemach „Kaki”
z alkoholem i hazardem, nie zabiegał o pozyskanie informacji, które mogłyby
postawić piłkarza w złym świetle. Z publikacji „Deyna” trudno dowiedzieć się
wiele o tym, jakim człowiekiem był legendarny zawodnik Legii, kiedy zrzucał
klubowy dres i wracał do domu lub, co zdarzało się częściej, ruszał w miasto.
sobota, 12 kwietnia 2014
„Nie ma sensu wmawiać światu, że Deyna był postacią krystaliczną” – wywiad z Wiktorem Bołbą
Za kilka dni do sprzedaży trafi trzecia już biografia legendy polskiej
piłki nożnej, Kazimierza Deyny. Pozycja „Deyna. Geniusz futbolu, książe nocy”
ma być pierwszą książką, z której czytelnicy dowiedzą się, jakim człowiekiem
poza boiskiem był „Kaka”. Jej autor – Wiktor Bołba – współpracuje także przy
powstawaniu publikacji o innej wybitnej postaci warszawskiej Legii, Lucjanie
Brychczym. Kustosz muzeum stołecznego klubu w wywiadzie dla bloga opowiada o
obu książkach, zapowiadając… kolejną.
- „Deyna. Geniusz futbolu, książe nocy” to już trzecia, po książkach
"Deyna" Stefana Szczepłka i "Kaka. Chłopak ze Starogardu"
Wiesława Wiki, pozycja o tym piłkarzu. Czym pańska biografia będzie różnić się
od poprzednich?
Wszystkim. Dlaczego? By to
wyjaśnić, posłużę się cytatem z Aleksandara Vukovića, który w słowie wstępnym
napisał: „Ten obraz jest z pewnością bardziej prawdziwy niż to, co do tej pory
o Deynie czytaliście”.
- Często powtarza się, że o zmarłych powinno mówić się tylko dobrze
albo wcale. Co spowodowało, że zdecydował się Pan przedstawić Kazimierza Deynę
takim, jakim rzeczywiście był – z wszystkimi słabościami i wadami?
Ponieważ bardzo poważnie i
rzetelnie postanowiłem przedstawić i przybliżyć czytelnikowi postać człowieka,
wielkiego sportowca, podziwianego i nienawidzonego przez tłumy. By to uściślić,
moja książka jest czymś w rodzaju dokumentu, w dodatku o człowieku, którego
kultu jestem wielkim propagatorem. Mogę śmiało powiedzieć, że mając ogromną
wiedzę na temat jego życia, chciałem być przede wszystkim uczciwy. Mówienie o
tym, że o zmarłych… To jest wbrew praktyce dziennikarskiej. Czy ktoś w takiej
sytuacji kiedykolwiek napisałby słowo o Hitlerze czy Stalinie? Przecież o nich
nie da się napisać dobrze, a jednak powstało wiele publikacji na ich temat.
poniedziałek, 12 listopada 2012
Jedyna taka encyklopedia
Andrzej Gowarzewski - twórca, pomysłodawca, autor i wydawca Encyklopedii Piłkarskiej Fuji. Żródło: www.sportowetempo.pl |
Zaczęło się w 1991 roku. To wtedy ukazał się „pierwszy w historii polski oficjalny ROCZNIK piłkarski”. Prosta szata graficzna, 192 czarno-białe strony, niewiele zdjęć, ale za to multum tabel, wyników i statystyk, kolorowe wkładki z fotografiami drużyn na kredowym papierze i ciekawe teksty znakomitych dziennikarzy. Cena książki? 48 tysięcy ówczesnych złotych.
Właśnie tak prezentował się pierwszy tom Encyklopedii Piłkarskiej Fuji, czyli „Rocznik ‘91”. Na początku lat 90. została stworzona seria wydawnictwa GiA, którą śmiało można uznać za jedyną tego typu inicjatywę w Polsce. Do tamtego momentu brakowało w kraju publikacji, które w tak dokładny i systematyczny sposób opisywałyby dzieje polskiego i światowego futbolu. Rola pomysłodawcy i głównego autora serii – Andrzeja Gowarzewskiego i jego zespołu jest nie do przecenienia, zwłaszcza, jeśli chodzi o rodzimą piłkę nożną. Próba usystematyzowania meczów polskiej reprezentacji – oddzielenie tych oficjalnych od nieoficjalnych, wprowadzenie stałych kryteriów podziału, dokumentacja wyników wszystkich (!) polskich lig, od ekstraklasy po „C”-klasę, czy dogłębna analiza zmagań o Mistrzostwo Polski, to tylko niektóre z osiągnięć twórców Encyklopedii Piłkarskiej Fuji. Zacznijmy jednak od początku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)