czwartek, 28 stycznia 2016

Minuta warta 10 euro, 'Ana' Lewandowska i cygaro w Le Scandale. Kulisy wizyty Thomasa Morgensterna w Polsce

To było jedno z największych wyzwań w mojej zawodowej karierze! Thomas Morgenstern – ośmiokrotny mistrz świata, trzykrotny mistrz olimpijski i dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli – zawitał do Polski, by promować swoją książkę „Moja walka o każdy metr” wydaną 13 stycznia przez Wydawnictwo SQN. Mimo że spędził nad Wisłą zaledwie 48 godzin, zdążył spotkać się z tysiącami fanów w Warszawie i w Zakopanem, podpisać kilkaset książek i zdjęć oraz udzielić kilkunastu wywiadów. Organizacja jego przyjazdu nie była zadaniem łatwym, ale najważniejsze, że nasi gości wrócili do Austrii zadowoleni.

Do wizyty Morgiego przygotowywaliśmy się w wydawnictwie od dłuższego czasu. I od początku wiedzieliśmy, że nie będą to zwykłe odwiedziny. A przekonaliśmy się o tym, gdy kilkanaście dni przed przyjazdem agent Thomasa, Hans Gschwendtner, poinformował nas, że skoczek poważnie zastanawia się nad przylotem do Polski… własnym śmigłowcem! Ekstrawagancja? Niekoniecznie. Chyba każdy z nas, posiadając takie cacko, chciałby jak najczęściej z niego korzystać. Morgenstern też miał taki zamiar, ale nie wiadomo było, czy na lot śmigłowcem pozwoli pogoda. Decyzja miała zapaść w ostatniej chwili. Czekaliśmy więc w napięciu. We wtorek dowiedzieliśmy się, że na 99% się uda. Kiedy w piątek o 9.19 agent Thomasa napisał: „We are in time”, wiedzieliśmy, że się zaczęło. Za kilka godzin mieliśmy się spotkać z legendą skoków narciarskich.

Piątek, 22 stycznia, godzina 12.35
Na lotnisku Babice stawiamy się we trójkę: ja, Szymon oraz Michał Jeziorny, który podczas wizyty będzie pełnić rolę tłumacza (przynajmniej oficjalnie, bo sprawdzi się też idealnie w roli spikera, kierowcy i… ochroniarza!). Kiedy przejeżdżamy wzdłuż płotu okalającego lądowisko, zauważamy śmigłowiec z flagą Austrii. Dosłownie przed chwilą Thomas szczęśliwie wylądował. Podjeżdżamy pod wieżę lotów, z bagażnika wyciągamy książki i czekamy. Próbujemy się dowiedzieć, w jaki sposób pasażerowie dotrą do wyjścia – obsługa lotniska każe nam czekać. Po kilku chwilach przyjeżdża agent Hans Gschwendtner z bagażami. Za moment dołączają do niego piloci: Stefan Seer oraz oczywiście Thomas Morgenstern. Uśmiechnięty, wyraźnie zadowolony, wita się z nami niemal czystą polszczyzną: „Cześć!”. Uścisk dłoni, pierwsze zdjęcie z książką, które za chwile obiegnie media społecznościowe, i możemy ruszać w trasę. Misja „Warszawa” rozpoczęta!

Do redakcji Sport.pl docieramy lekko spóźnieni. Paweł Wilkowicz już na nas czeka. Szybki make-up i można zaczynać wywiad z serii „Sam na sam”. Zamykają się drzwi studia. Przez szybę obserwujemy, jak Morgi cierpliwie i z uśmiechem na ustach odpowiada na pytania dziennikarza. Dużo gestykuluje. Widać, że bardzo angażuje się w rozmowę. Kiedy kończymy, udajemy się na lunch do pobliskiej restauracji. Tam, w oczekiwaniu na paellę, Thomas udziela dwóch kolejnych wywiadów. A naszych dań wciąż nie ma… Niedobrze, bo plan staje się coraz bardziej napięty. A przecież teraz czeka nas wizyta na Domaniewskiej w redakcji „Przeglądu Sportowego”. Mordor. Wsiadamy w samochód i pędzimy na południe. W siedzibie największego polskiego dziennika sportowego wita nas tłum dziennikarzy z telefonami. Każdy robi zdjęcie, potem wywiad na żywo poprzez Periscope i rozmowa wideo, którą przeprowadza Maciej Szmigielski. Oglądamy to w napięciu, co chwilę zerkając na zegarek. Kiedy wychodzimy z budynku, jest 17.20…

Za 40 minut w Empiku przy Marszałkowskiej ma się rozpocząć spotkanie autorskie. W TVP czekają na nas jeszcze redakcje Pytania na śniadanie i Wiadomości Sportowych. Sytuacja jest podbramkowa, a nie polepszają jej gigantyczne korki, które zawsze tworzą się w tej okolicy. Jakimś cudem udaje nam się dosyć sprawnie przejechać przez światła na skrzyżowaniu Wołoskiej z Domaniewską. Niczym Krzysztof Hołowczyc w trakcie Rajdu Polski skręcamy w Samochodową i po chwili przejeżdżamy obok siedziby Telewizji Polskiej. Jest 17.34. Wymieniamy z Michałem spojrzenia. Szybka decyzja: wjeżdżamy!

Ruszamy do studia, gdzie Katarzyna Burzyńska przeprowadza z Thomasem wywiad. Zdecydowanie odmienny od wszystkich, których Morgi udzieli w Polsce – większość pytań dotyczy życia prywatnego, co nie może dziwić, biorąc pod uwagę charakter programu. Na pożegnanie skoczek nagrywa jeszcze zaproszenie do obejrzenia wywiadu („Pyta-nie na sniada-nie” – wyszło mu całkiem nieźle!). Kierujemy się do wyjścia, po drodze zatrzymując się na trzy minuty przy redakcji sportowej. Nagrywają setkę do serwisu informacyjnego, która zostanie wyemitowana jeszcze dziś wieczorem. Wsiadamy do samochodu. Mamy już pięć minut spóźnienia, a przed sobą 8 kilometrów jazdy przez centrum Warszawy. Fani w Empiku zapewne już się niecierpliwią…

Podczas gdy z Michałem wozimy Thomasa po kolejnych redakcjach, Szymon udaje się na miejsce spotkania z kibicami. Takich tłumów jeszcze nigdy nie widział! Pod sceną ścisk, a kolejka chętnych po autograf ciągnie się dobre kilkadziesiąt metrów, aż do kolejnego pomieszczenia. Fani oczekują z książkami i zdjęciami w rękach, a dziennikarze ciągną Szymona za sweter, prosząc o możliwość krótkiej rozmowy. Szaleństwo! Potem dowiemy się, że pierwsi kibice czekali w Empiku już od 13.00. W ciągu całego spotkania przewinęło się z pewnością kilkaset osób, może nawet ponad tysiąc! Organizatorzy mówią, że dawno nie widzieli takich tłumów. Przypominają rok 2002, kiedy do Polski przyleciał Enrique Iglesias. Fani poprzewracali półki, tratowali się nawzajem… Na szczęście dziś jest dosyć spokojnie. Kiedy Thomas pojawia się w sali, niektóre z dziewczyn rzucają się na niego, inne piszczą. Docieramy na scenę i zaczynamy najważniejszy punkt dzisiejszego dnia!

Z uwagi na tłum ograniczamy rozmowę o książce do minimum. Morgi pyta fanów, czy przytył, i wspomina, że Piotr Żyła jest mu dłużny butelkę wódki (to za pomoc Thomasa, dzięki której Polacy w Val di Fiemme zdobyli brązowy medal mistrzostw świata). Atmosfera jest świetna i po części oficjalnej zaczynamy podpisywanie książek. Niestety nie ma czasu na zdjęcia z naszą gwiazdą (z małymi wyjątkami, jak np. poniższa fotografia rodziców z dzieckiem), bo wtedy nie każdy mógłby otrzymać autograf… A przecież chcemy, żeby wszyscy mieli pamiątkę ze spotkania. Najwytrwalsi, którzy czekali do samego końca, zostaną nagrodzeni. Po kolejnych wywiadach dla mediów Thomas ustawia się do kilkunastu indywidualnych zdjęć z fanami, mimo że na jego twarzy rysuje się już potworne zmęczenie. Na każdej fotografii jest jednak uśmiechnięty, choć jego przymknięte oczy wskazują, że pora kończyć. Zabieramy prezenty, które otrzymał (coś ciężkiego, zapewne polskie piwo, do tego pluszak i kilka kopert) i ruszamy do windy.

Kiedy na nią czekamy, Morgi przygląda się jednemu z regałów. „Ana Lewandowska!” – wykrzykuje, kiedy zauważa książkę żony naszego najlepszego piłkarza. Bierze poradnik do ręki i przegląda go przez kilka chwil. Jak widać, popularność państwa Lewandowskich nie zna granic! Udajemy się na parking, skąd odjeżdżamy do hotelu. Tam ostatni już wywiad dzisiejszego dnia. Potem do łóżek! Trzeba się wyspać przed kolejnym pełnym wrażeń dniem. Thomas wraz z Hansem i Stefanem zostają w hotelu, my natomiast kierujemy się samochodem w stronę Krakowa, skąd w sobotę rano ruszymy do Zakopanego. Ekipa Morgiego ma innym plan – skoro świt uda się na lotnisko Babice taksówką i stamtąd odleci do „biało-czerwonej krainy czarów”.

Sobota, godz. 10.43
W Zakopanem wraz z Michałem pojawiamy się przed 11.00. Spaliśmy tylko trzy i poł godziny, z Warszawy wróciliśmy ok. 3.00 w nocy. Adrenalina sprawia jednak, że nie odczuwamy zmęczenia. Zostawiamy samochód pod Centralnym Ośrodkiem Sportu i udajemy się po odbiór akredytacji. Kiedy opuszczamy Hotel Hyrny z wejściówkami, na niebie zauważamy nadlatujący znajomy śmigłowiec. Przyspieszamy kroku, by zdążyć przywitać naszych gości na prowizorycznym lądowisku urządzonym na… boisku! Pojawiamy się tam już po lądowaniu i zabieramy Thomasa, Hansa i Stefana do willi, w której będą nocować. Po kilku chwilach jesteśmy już w restauracji, gdzie umówiliśmy się z dziennikarzami na wywiady. Między kolejnymi espresso Morgi opowiada o karierze, kolegach z reprezentacji i aktualnej sytuacji w skokach narciarskich.

W Zakopanem czuć już atmosferę sportowego święta. Fanów ubranych w biało-czerwone barwy, którzy trąbią bez opamiętania, pojawia się coraz więcej. Grupka kibiców zbiera się w restauracji i prosi o zdjęcie oraz autograf. Mimo że Thomas już nie startuje w zawodach, ciągle jest niezwykle popularny i rozpoznawalny. Dobitnie przekonamy się o tym za kilka godzin, a najbardziej w niedzielę… Po lunchu udajemy się w kierunku skoczni. Na szczęście mamy wjazdówkę, dzięki której podwozimy gości pod samo wejście. Teraz czas na wywiad dla TVP, a później prezentację książki na głównej scenie.

Spikerzy dbający o atmosferę podczas Pucharu Świata spisują się naprawdę znakomicie. Po kilku zdaniach na temat książki przygotowują dla Thomasa niespodziankę: taniec, który wykonywało całe Zakopane, gdy Morgi walczył w szpitalu o powrót do zdrowia po upadku w Kulm. Teraz skoczek tańczy razem z kibicami. Wszyscy przyłączają się do zabawy, lecąc, pokazując siłę, wysokość, skacząc, płynąc i przybijając piątkę. Piękna chwila! Kilkanaście tysięcy kibiców tańczy z Thomasem i dla niego, udowadniając, że wciąż jest jednym z ich ulubionych sportowców. Coś cudownego! Zobaczcie zresztą sami i choć po części poczujcie atmosferę tamtych chwil:

Po tej prezentacji Thomas ma wreszcie wolne. Znika w wiosce zawodników, a my tymczasem obserwujemy zawody. Robią na nas ogromne wrażenie! Nic dziwnego, że wszyscy skoczkowie tak lubią przyjeżdżać do stolicy Tatr. Po konkursie, w którym Polacy zajmują trzecie miejsce, ponownie spotykamy się z Morgim i jego agentem. Ruszamy do kawiarni „Piekiełko”, w której jutro odbędzie się spotkanie z fanami. Tam przeprowadzony zostaje ostatni wywiad. Agent Thomasa informuje, że ten jest już umówiony z Andreasem Goldbergerem na wspólne wyjście „na miasto”. Skoczek przed wyjściem podpisuje jeszcze kilka książek i wychodzi. Potem widziany będzie w klubie La Scandale, gdzie popalał wielkie cygaro…

Niedziela, 9.00
Trzeci dzień wizyty Thomasa Morgensterna rozpoczynamy od konferencji prasowej. Niestety, okazało się, że Morgi musi wylecieć z Zakopanego dokładnie o 12.00. Na 10.00 zaplanowaliśmy już konferencję dla dziennikarzy, o 11.00 spotkanie z fanami. Czasu jest bardzo mało. Decydujemy się skrócić pierwsze z wydarzeń do pół godziny, by fani jak najdłużej mogli widzieć się ze skoczkiem. Konferencja przebiega bardzo sprawnie, punktualnie o 10.30 udajemy się do „Piekiełka”. Tam czeka już na nas tłum fanów. W środku znajduje się kilkaset osób, kolejne czekają na zewnątrz. Znowu szaleństwo! Po krótkiej części oficjalnej rozpoczynamy podpisywanie. Ale kiedy tylko Sebastian Szczęsny zapowiada, że można już podchodzić z książkami, tłum rusza na stolik, przy którym siedzi Thomas. Morgi zostaje przyparty do ściany, Michałowi z Szymonem i Hansem ledwie udaje się opanować sytuację. Ja w tym czasie… niosę drabinę na lądowisko! Okazało się, że przed wylotem śmigłowiec trzeba odśnieżyć. Kiedy Morgi podpisuje książki, drugi pilot przygotowuje maszynę do odlotu.

Po pierwszych trudnych minutach w „Piekiełku” sytuację dość szybko udaje się opanować. Tłum lekko się przerzedził, ludzie kierują się już we właściwą stronę, dzięki czemu podpisywanie idzie bardzo sprawnie. Thomas jest wyraźnie zaskoczony góralską orkiestrą, która cały czas przygrywa. To niespodzianka, którą przygotował menedżer kawiarni. Kiedy ostatnie osoby otrzymują autograf, cała sala klaszcze, dziękując Morgiemu za wizytę. Potem zespół gra „Sto lat!”, fani śpiewają na całe gardło. Piękne zakończenie spotkania! Ubieramy się, przygotowujemy samochód i przejeżdżamy kilkaset metrów na lądowisko. Odśnieżony śmigłowiec jest już gotowy do odlotu.

Na miejscu robimy sobie jeszcze kilka zdjęć z Thomasem, dziękujemy mu za wizytę i zapraszamy na Targi Książki do Krakowa. Być może Morgi pojawi się w Polsce w październiku! Przy okazji dowiadujemy się, ile kosztuje przelot śmigłowcem. Jak informuje nas drugi pilot, jedna minuta lotu to koszt 10 euro. Nie jest to tanie hobby, ale jak mówi skoczek: „Teraz poświęcam mu całą energię”. Trójka gości wsiada do maszyny. Śmigło zaczyna kręcić się coraz szybciej. Po pięciu minutach śmigłowiec odrywa się od ziemi i o 12.08 jest już w powietrzu, obierając kierunek na Austrię. Dzięki Thomas, że odwiedziłeś Polskę! Do zobaczenia wkrótce, mamy nadzieję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz