To było jedno z największych wyzwań w mojej zawodowej karierze! Thomas Morgenstern – ośmiokrotny mistrz świata, trzykrotny mistrz olimpijski i
dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli – zawitał do Polski, by promować swoją książkę
„Moja walka o każdy metr” wydaną 13 stycznia przez Wydawnictwo SQN. Mimo że spędził nad Wisłą zaledwie 48 godzin, zdążył
spotkać się z tysiącami fanów w Warszawie i w Zakopanem, podpisać kilkaset
książek i zdjęć oraz udzielić kilkunastu wywiadów. Organizacja jego przyjazdu nie była zadaniem łatwym, ale najważniejsze, że nasi gości wrócili do Austrii zadowoleni.
Do wizyty Morgiego
przygotowywaliśmy się w wydawnictwie od dłuższego czasu. I od początku wiedzieliśmy, że nie
będą to zwykłe odwiedziny. A przekonaliśmy się o tym, gdy kilkanaście dni przed
przyjazdem agent Thomasa, Hans Gschwendtner, poinformował nas, że skoczek
poważnie zastanawia się nad przylotem do Polski… własnym śmigłowcem! Ekstrawagancja?
Niekoniecznie. Chyba każdy z nas, posiadając takie cacko, chciałby jak
najczęściej z niego korzystać. Morgenstern też miał taki zamiar, ale nie
wiadomo było, czy na lot śmigłowcem pozwoli pogoda. Decyzja miała zapaść w
ostatniej chwili. Czekaliśmy więc w napięciu. We wtorek dowiedzieliśmy się, że
na 99% się uda. Kiedy w piątek o 9.19 agent Thomasa napisał: „We are in time”,
wiedzieliśmy, że się zaczęło. Za kilka godzin mieliśmy się spotkać z legendą
skoków narciarskich.
Piątek, 22 stycznia, godzina 12.35
Na lotnisku Babice stawiamy się we trójkę: ja, Szymon oraz Michał Jeziorny, który podczas wizyty będzie pełnić rolę
tłumacza (przynajmniej oficjalnie, bo sprawdzi się też idealnie w roli spikera,
kierowcy i… ochroniarza!). Kiedy przejeżdżamy wzdłuż płotu okalającego
lądowisko, zauważamy śmigłowiec z flagą Austrii. Dosłownie przed chwilą Thomas
szczęśliwie wylądował. Podjeżdżamy pod wieżę lotów, z bagażnika wyciągamy
książki i czekamy. Próbujemy się dowiedzieć, w jaki sposób pasażerowie dotrą do
wyjścia – obsługa lotniska każe nam czekać. Po kilku chwilach przyjeżdża agent
Hans Gschwendtner z bagażami. Za moment dołączają do niego piloci: Stefan Seer
oraz oczywiście Thomas Morgenstern. Uśmiechnięty, wyraźnie zadowolony, wita się
z nami niemal czystą polszczyzną: „Cześć!”. Uścisk dłoni, pierwsze zdjęcie z
książką, które za chwile obiegnie media społecznościowe, i możemy ruszać w
trasę. Misja „Warszawa” rozpoczęta!
Do redakcji Sport.pl docieramy
lekko spóźnieni. Paweł Wilkowicz już na nas czeka. Szybki make-up i można
zaczynać wywiad z serii „Sam na sam”. Zamykają się drzwi studia. Przez szybę
obserwujemy, jak Morgi cierpliwie i z uśmiechem na ustach odpowiada na pytania
dziennikarza. Dużo gestykuluje. Widać, że bardzo angażuje się w rozmowę. Kiedy
kończymy, udajemy się na lunch do pobliskiej restauracji. Tam, w oczekiwaniu na
paellę, Thomas udziela dwóch kolejnych wywiadów. A naszych dań wciąż nie ma… Niedobrze,
bo plan staje się coraz bardziej napięty. A przecież teraz czeka nas wizyta na
Domaniewskiej w redakcji „Przeglądu Sportowego”. Mordor. Wsiadamy w samochód i
pędzimy na południe. W siedzibie największego polskiego dziennika sportowego
wita nas tłum dziennikarzy z telefonami. Każdy robi zdjęcie, potem wywiad na żywo
poprzez Periscope i rozmowa wideo, którą przeprowadza Maciej Szmigielski. Oglądamy
to w napięciu, co chwilę zerkając na zegarek. Kiedy wychodzimy z budynku, jest
17.20…
Za 40 minut w Empiku przy
Marszałkowskiej ma się rozpocząć spotkanie autorskie. W TVP czekają na nas
jeszcze redakcje Pytania na śniadanie
i Wiadomości Sportowych. Sytuacja
jest podbramkowa, a nie polepszają jej gigantyczne korki, które zawsze tworzą
się w tej okolicy. Jakimś cudem udaje nam się dosyć sprawnie przejechać przez
światła na skrzyżowaniu Wołoskiej z Domaniewską. Niczym Krzysztof Hołowczyc w
trakcie Rajdu Polski skręcamy w Samochodową i po chwili przejeżdżamy obok
siedziby Telewizji Polskiej. Jest 17.34. Wymieniamy z Michałem spojrzenia.
Szybka decyzja: wjeżdżamy!
Ruszamy do studia, gdzie
Katarzyna Burzyńska przeprowadza z Thomasem wywiad. Zdecydowanie odmienny od
wszystkich, których Morgi udzieli w Polsce – większość pytań dotyczy życia
prywatnego, co nie może dziwić, biorąc pod uwagę charakter programu. Na
pożegnanie skoczek nagrywa jeszcze zaproszenie do obejrzenia wywiadu („Pyta-nie
na sniada-nie” – wyszło mu całkiem nieźle!). Kierujemy się do wyjścia, po
drodze zatrzymując się na trzy minuty przy redakcji sportowej. Nagrywają setkę
do serwisu informacyjnego, która zostanie wyemitowana jeszcze dziś wieczorem.
Wsiadamy do samochodu. Mamy już pięć minut spóźnienia, a przed sobą 8
kilometrów jazdy przez centrum Warszawy. Fani w Empiku zapewne już się
niecierpliwią…
Podczas gdy z Michałem wozimy
Thomasa po kolejnych redakcjach, Szymon udaje się na miejsce spotkania z
kibicami. Takich tłumów jeszcze nigdy nie widział! Pod sceną ścisk, a kolejka
chętnych po autograf ciągnie się dobre kilkadziesiąt metrów, aż do kolejnego
pomieszczenia. Fani oczekują z książkami i zdjęciami w rękach, a dziennikarze
ciągną Szymona za sweter, prosząc o możliwość krótkiej rozmowy. Szaleństwo!
Potem dowiemy się, że pierwsi kibice czekali w Empiku już od 13.00. W ciągu
całego spotkania przewinęło się z pewnością kilkaset osób, może nawet ponad
tysiąc! Organizatorzy mówią, że dawno nie widzieli takich tłumów. Przypominają
rok 2002, kiedy do Polski przyleciał Enrique Iglesias. Fani poprzewracali
półki, tratowali się nawzajem… Na szczęście dziś jest dosyć spokojnie. Kiedy
Thomas pojawia się w sali, niektóre z dziewczyn rzucają się na niego, inne
piszczą. Docieramy na scenę i zaczynamy najważniejszy punkt dzisiejszego dnia!
Z uwagi na tłum ograniczamy
rozmowę o książce do minimum. Morgi pyta fanów, czy przytył, i wspomina, że
Piotr Żyła jest mu dłużny butelkę wódki (to za pomoc Thomasa, dzięki której
Polacy w Val di Fiemme zdobyli brązowy medal mistrzostw świata). Atmosfera jest
świetna i po części oficjalnej zaczynamy podpisywanie książek. Niestety nie ma
czasu na zdjęcia z naszą gwiazdą (z małymi wyjątkami, jak np. poniższa
fotografia rodziców z dzieckiem), bo wtedy nie każdy mógłby otrzymać autograf…
A przecież chcemy, żeby wszyscy mieli pamiątkę ze spotkania. Najwytrwalsi,
którzy czekali do samego końca, zostaną nagrodzeni. Po kolejnych wywiadach dla
mediów Thomas ustawia się do kilkunastu indywidualnych zdjęć z fanami, mimo że
na jego twarzy rysuje się już potworne zmęczenie. Na każdej fotografii jest jednak
uśmiechnięty, choć jego przymknięte oczy wskazują, że pora kończyć. Zabieramy
prezenty, które otrzymał (coś ciężkiego, zapewne polskie piwo, do tego pluszak
i kilka kopert) i ruszamy do windy.
Kiedy na nią czekamy, Morgi
przygląda się jednemu z regałów. „Ana Lewandowska!” – wykrzykuje, kiedy zauważa
książkę żony naszego najlepszego piłkarza. Bierze poradnik do ręki i przegląda go
przez kilka chwil. Jak widać, popularność państwa Lewandowskich nie zna granic!
Udajemy się na parking, skąd odjeżdżamy do hotelu. Tam ostatni już wywiad
dzisiejszego dnia. Potem do łóżek! Trzeba się wyspać przed kolejnym pełnym
wrażeń dniem. Thomas wraz z Hansem i Stefanem zostają w hotelu, my natomiast
kierujemy się samochodem w stronę Krakowa, skąd w sobotę rano ruszymy do
Zakopanego. Ekipa Morgiego ma innym plan – skoro świt uda się na lotnisko
Babice taksówką i stamtąd odleci do „biało-czerwonej krainy czarów”.
Sobota, godz. 10.43
W Zakopanem wraz z Michałem
pojawiamy się przed 11.00. Spaliśmy tylko trzy i poł godziny, z Warszawy
wróciliśmy ok. 3.00 w nocy. Adrenalina sprawia jednak, że nie odczuwamy
zmęczenia. Zostawiamy samochód pod Centralnym Ośrodkiem Sportu i udajemy się po
odbiór akredytacji. Kiedy opuszczamy Hotel Hyrny z wejściówkami, na niebie
zauważamy nadlatujący znajomy śmigłowiec. Przyspieszamy kroku, by zdążyć
przywitać naszych gości na prowizorycznym lądowisku urządzonym na… boisku!
Pojawiamy się tam już po lądowaniu i zabieramy Thomasa, Hansa i Stefana do
willi, w której będą nocować. Po kilku chwilach jesteśmy już w restauracji,
gdzie umówiliśmy się z dziennikarzami na wywiady. Między kolejnymi espresso
Morgi opowiada o karierze, kolegach z reprezentacji i aktualnej sytuacji w
skokach narciarskich.
W Zakopanem czuć już atmosferę
sportowego święta. Fanów ubranych w biało-czerwone barwy, którzy trąbią bez
opamiętania, pojawia się coraz więcej. Grupka kibiców zbiera się w restauracji
i prosi o zdjęcie oraz autograf. Mimo że Thomas już nie startuje w zawodach,
ciągle jest niezwykle popularny i rozpoznawalny. Dobitnie przekonamy się o tym za
kilka godzin, a najbardziej w niedzielę… Po lunchu udajemy się w kierunku
skoczni. Na szczęście mamy wjazdówkę, dzięki której podwozimy gości pod samo
wejście. Teraz czas na wywiad dla TVP, a później prezentację książki na głównej
scenie.
Spikerzy dbający o atmosferę
podczas Pucharu Świata spisują się naprawdę znakomicie. Po kilku zdaniach na
temat książki przygotowują dla Thomasa niespodziankę: taniec, który wykonywało
całe Zakopane, gdy Morgi walczył w szpitalu o powrót do zdrowia po upadku w
Kulm. Teraz skoczek tańczy razem z kibicami. Wszyscy przyłączają się do zabawy,
lecąc, pokazując siłę, wysokość, skacząc, płynąc i przybijając piątkę. Piękna
chwila! Kilkanaście tysięcy kibiców tańczy z Thomasem i dla niego,
udowadniając, że wciąż jest jednym z ich ulubionych sportowców. Coś cudownego!
Zobaczcie zresztą sami i choć po części poczujcie atmosferę tamtych chwil:
Po tej prezentacji Thomas ma
wreszcie wolne. Znika w wiosce zawodników, a my tymczasem obserwujemy zawody.
Robią na nas ogromne wrażenie! Nic dziwnego, że wszyscy skoczkowie tak lubią
przyjeżdżać do stolicy Tatr. Po konkursie, w którym Polacy zajmują trzecie
miejsce, ponownie spotykamy się z Morgim i jego agentem. Ruszamy do kawiarni
„Piekiełko”, w której jutro odbędzie się spotkanie z fanami. Tam przeprowadzony
zostaje ostatni wywiad. Agent Thomasa informuje, że ten jest już umówiony z
Andreasem Goldbergerem na wspólne wyjście „na miasto”. Skoczek przed wyjściem
podpisuje jeszcze kilka książek i wychodzi. Potem widziany będzie w klubie La
Scandale, gdzie popalał wielkie cygaro…
Niedziela, 9.00
Trzeci dzień wizyty Thomasa
Morgensterna rozpoczynamy od konferencji prasowej. Niestety, okazało się, że
Morgi musi wylecieć z Zakopanego dokładnie o 12.00. Na 10.00 zaplanowaliśmy już
konferencję dla dziennikarzy, o 11.00 spotkanie z fanami. Czasu jest bardzo
mało. Decydujemy się skrócić pierwsze z wydarzeń do pół godziny, by fani jak
najdłużej mogli widzieć się ze skoczkiem. Konferencja przebiega bardzo
sprawnie, punktualnie o 10.30 udajemy się do „Piekiełka”. Tam czeka już na nas
tłum fanów. W środku znajduje się kilkaset osób, kolejne czekają na zewnątrz.
Znowu szaleństwo! Po krótkiej części oficjalnej rozpoczynamy podpisywanie. Ale
kiedy tylko Sebastian Szczęsny zapowiada, że można już podchodzić z książkami,
tłum rusza na stolik, przy którym siedzi Thomas. Morgi zostaje przyparty do
ściany, Michałowi z Szymonem i Hansem ledwie udaje się opanować sytuację. Ja w
tym czasie… niosę drabinę na lądowisko! Okazało się, że przed wylotem
śmigłowiec trzeba odśnieżyć. Kiedy Morgi podpisuje książki, drugi pilot
przygotowuje maszynę do odlotu.
Po pierwszych trudnych minutach w
„Piekiełku” sytuację dość szybko udaje się opanować. Tłum lekko się
przerzedził, ludzie kierują się już we właściwą stronę, dzięki czemu
podpisywanie idzie bardzo sprawnie. Thomas jest wyraźnie zaskoczony góralską
orkiestrą, która cały czas przygrywa. To niespodzianka, którą przygotował menedżer
kawiarni. Kiedy ostatnie osoby otrzymują autograf, cała sala klaszcze,
dziękując Morgiemu za wizytę. Potem zespół gra „Sto lat!”, fani śpiewają na
całe gardło. Piękne zakończenie spotkania! Ubieramy się, przygotowujemy
samochód i przejeżdżamy kilkaset metrów na lądowisko. Odśnieżony śmigłowiec
jest już gotowy do odlotu.
Na miejscu robimy sobie jeszcze
kilka zdjęć z Thomasem, dziękujemy mu za wizytę i zapraszamy na Targi Książki
do Krakowa. Być może Morgi pojawi się w Polsce w październiku! Przy okazji
dowiadujemy się, ile kosztuje przelot śmigłowcem. Jak informuje nas drugi
pilot, jedna minuta lotu to koszt 10 euro. Nie jest to tanie hobby, ale jak
mówi skoczek: „Teraz poświęcam mu całą energię”. Trójka gości wsiada do
maszyny. Śmigło zaczyna kręcić się coraz szybciej. Po pięciu minutach
śmigłowiec odrywa się od ziemi i o 12.08 jest już w powietrzu, obierając
kierunek na Austrię. Dzięki Thomas, że odwiedziłeś Polskę! Do zobaczenia
wkrótce, mamy nadzieję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz