Anita Włodarczyk jest jedną z głównych polskich kandydatek do zdobycia w Tokio złotego medalu. Podwójna mistrzyni olimpijska kontynuuje wspaniałe tradycje zapoczątkowane w 2000 roku w Sydney przez Kamilę Skolimowską. Właśnie tragicznie zmarłej w 2009 roku sportsmence poświęcona zostanie pierwsza z sierpniowych premier. Mowa o książce „Kama. Historia Kamili Skolimowskiej”, która ukaże się 11 sierpnia. Autorami biografii są Beata Żurek i Tomasz Czoik, dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Czytelnicy publikacji sportowych mogą kojarzyć Żurek z napisanej wspólnie z Pawłem Czado książki „Piechniczek. Tego nie wie nikt”. Dla Czoika będzie to literacki debiut, więc zobaczymy, jak ten duet spisze się w praktyce. Zadanie na pewno nie będzie łatwe, bowiem pisanie o zmarłych, zwłaszcza w takich okolicznościach, jak zator tętnicy płucnej, wymaga ogromnego wyczucia. Wydawnictwo Agora, które odpowiada za wypuszczenie tej publikacji, zapewnia jednak, że „nie jest to jednak tylko tragiczna opowieść”, ale też historia „dziewczyny z warszawskiego blokowiska, o za dużej posturze i nieco nieokrzesanej”, która „stawia wszystko na jedną kartę”. Przypomnijmy, Skolimowska została mistrzynią olimpijską w rzucie młotem w wieku zaledwie 18 lat. Zmarła, mając niespełna 27 lat i całe życie przed sobą. Wydaje się, że książka może mieć podobny charakter do pozycji „Arkadiusz Gołaś. Przerwana podróż” Piotra Bąka. Warto również dodać, że nie będzie to pierwsza biografia Skolimowskiej, która się u nas ukazuje. W 2012 roku Edycja Świętego Pawła wypuściła na rynek książkę Rafała Bały „Kamila Skolimowska. Dziewczyna na medal”. Zobaczymy, jak nowsza pozycja, licząca 320 stron i mająca cenę okładkową 44,99 zł, wypadnie na tle tamtej. Biografię w przedsprzedaży za niecałe 33 zł można znaleźć na LaBotiga.pl.
niedziela, 1 sierpnia 2021
Sierpniowe premiery
czwartek, 29 lipca 2021
Jacek Kurowski "Medal będzie mój". Recenzja książki
Bohaterami książki są: specjalistka od rzutu młotem, Joanną Fiodorow, sprinterki Anna Kiełbasińską (400 m) oraz Ewa Swoboda (100 m), kulomiot Michał Haratyk, a także tyczkarze: Paweł Wojciechowski i Piotr Lisek. Skoro sportowców w książce jest sześcioro, skąd wymienione na wstępie dwanaście rozmów? Każdy z sześciu rozdziałów został poświęcony jednemu z bohaterów książki i podzielony na wywiady sprzed pandemii, gdy sportowcy nie wiedzieli jeszcze o przełożeniu igrzysk, a także z początku tego roku, kiedy byli już na ostatniej prostej do Tokio 2020.
Pierwiastek szaleństwa
Na pierwszy ogień dostajemy do bólu szczerą wymianę słów z Joanną Fiodorow, która nie gryzła się w język i bez owijania w bawełnę porozmawiała z autorem. Czytając jej wypowiedzi, łatwo możemy sobie wyobrazić, że te słowa padają właśnie z ust Fiedzi. Zawsze naładowana energią, czasem pozytywną, czasem negatywną, ale zawsze nabuzowana i pozytywnie szalona. Po lekturze człowiek uświadamia sobie, że pomimo wielu lat oglądania sportowców na stadionie lub na ekranie telewizora tak naprawdę nic nie wie o tych ludziach. W rozmowie z Joanną najbardziej zainteresował mnie wątek jej relacji z byłym trenerem, Czesławem Cybulskim, a także z Pawłem Fajdkiem czy Malwiną Kopron. Ciekawa jest również opowieść o jej rodzicach. Wicemistrzyni świata z Doha opowiada z wielką dynamiką, którą znamy z relacji telewizyjnych, chociaż trzeba przyznać, że w tym rozdziale bywa też nostalgicznie i wzruszająco.
piątek, 16 lipca 2021
"Igrzyska lekkoatletów. Antwerpia 1920. Tom 6". Recenzja książki
Panowie Daniel Grinberg i Adam Parczewski nie pozwalają o sobie zapomnieć. Właśnie wypuścili na rynek szósty już tom olimpijskiej historii lekkoatletyki zatytułowany „Igrzyska lekkoatletów. Antwerpia 1920”. Po obszernym dziele, jakim był tom piąty opisujący igrzyska olimpijskie z roku 1912, które odbyły się w Sztokholmie, teraz autorom przyszło się zmierzyć z nieco trudniejszym zadaniem, bowiem nie wiedzieć czemu z belgijskich igrzysk zachowało się niewiele materiałów, nie tylko pisanych, ale również filmowych i dźwiękowych. Tym bardziej autorom należą się wielkie brawa, że podołali temu zadaniu i odtworzyli olimpijską rywalizację z dużą dokładnością, a efektem ich pracy jest kolejna bardzo udana książka. Mimo mniejszej niż zwykle dostępności materiałów źródłowych z samych igrzysk, autorzy wypuścili na rynek ponad czterystustronicową publikację.
Szerokie tło historyczno-polityczne
Czy warto nabyć tę książkę? Jeśli ktoś lubi literaturę historyczną, szuka faktów a nie mitów, a do tego jest fanem lekkoatletyki, to na to pytanie może odpowiedzieć tylko twierdząco. Tak jak w poprzednich tomach cyklu, „Antwerpia 1920” rozpoczyna się od rozdziału zatytułowanego „Kapsuła czasu”. Tym razem rozdział ten jest monstrualnych rozmiarów i liczy ponad 80 stron. Stało się tak, gdyż autorzy postanowili przybliżyć czytelnikowi wydarzenia historyczne z Polski i ze świata, jakie miały miejsce w latach 1912-1919, czyli między Sztokholmem a Antwerpią. Pozwala to czytelnikowi zorientować się, jak wyglądała sytuacja na świecie w tamtych czasach i w jakich okolicznościach politycznych odbywały się siódme igrzyska olimpijskie. Autorzy opisali w pigułce, a właściwie w wielkiej pigule, wydarzenia historyczne, te oczywiste, a także te nie do końca poprawne politycznie. Mam na myśli część poświęconą Polsce. Kilka faktów mocno mnie zaskoczyło i zapewniam, że o wielu wspomnianych tam wydarzeniach nie uczą się w szkołach. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do rozmiarów tego rozdziału. Będąc w połowie lektury, czytelnikowi daty i wydarzenia mieszają się jak warzywa w garnku z zupą i ciężko je zapamiętać. Gdyby było o połowę krócej, z całą pewnością byłoby ciekawiej, a tak trochę wieje nudą.
środa, 14 lipca 2021
Adam Ondra „Ciało i dusza wspinacza”. Recenzja książki
Kacper Tekeli w recenzji książki „Ciało i dusza wspinacza” zamieszczonej na jej okładce porównuje Adama Ondrę do Muhammada Alego, Diego Maradony czy Michaela Jordana. To zestawienie wcale nie jest na wyrost, bowiem Czecha cechuje dokładnie to samo, co tych wielkich mistrzów: nieustępliwość, pasja (a nawet miłość) do tego, co robią lub robili, oraz tysiące godzin spędzonych na treningu. Ondra zdradza, że wspinać zaczął się już w wieku trzech lat, choć jego matka wspomina, że już dużo wcześniej podjął pierwsze wspinaczkowe wyzwanie, wychodząc samodzielnie z dziecięcej kołyski. Odtąd noce spędzał już wyłącznie w łóżku rodziców, gdyż ci obawiali się kolejnych śmiałych prób malca. Ojciec z matką odegrali w życiu i karierze Adama niezwykle ważną rolę, wspierając syna w jego dążeniach do bycia coraz lepszym. Zabierali go na weekendowe wypady m.in. do Chorwacji, skąd wracali niedzielną nocą. Jak pisze główny bohater, jego ojciec czasem nawet nie kładł się spać, idąc do pracy tuż po przyjeździe do domu. Sam również trenował wspinaczkę i już później wraz z synem wspiął się na „The Nose” w dolinie Yosemite, co było pierwszym znaczącym osiągnięciem nastolatka.
Rodzice wspierali go od początku
Ondra, jak wszyscy późniejsi wielcy mistrzowie, trenował swoje umiejętności praktycznie zawsze i wszędzie. Rodzie postawili w jego pokoju ściankę wspinaczkową. Początkowo niewielką, którą z wiekiem rozbudowali nie tylko na ściany, ale także sufit, dzięki czemu Adam mógł poruszać się po mieszkaniu wyłącznie po ścianach i suficie, szlifując swoje zdolności. Matka nie pozwalała mu zakładać butów, by nie pobrudzić powierzchni, czym również przysłużyła się synowi. Ondra wyjaśnia, że dzięki temu wyćwiczył doskonale mięśnie i ścięgna w stopach, co ułatwiło mu rywalizację z najlepszymi. Opis pierwszych lat życia wspinacza i tego, w jaki sposób wspierali go rodzice, to pierwsze ciekawe fragmenty książki. Czech jest potwierdzeniem zawartej w „Kopalniach talentów” Rasmusa Ankersena tezy, że aby być w czymś dobrym, trzeba trenować co najmniej 10 000 godzin. Im wcześniej osiągnie się ten pułap, tym większa szansa na późniejszy sukces. Ondra zrealizował też dobrze znany z innych biografii model kariery, w której ogromne znaczenie miał ktoś, kogo spotkał na swojej życiowej drodze. Takimi motywatorami bywają pierwsi trenerzy, dziadkowie, ale też rodzice, którzy zawsze byli wyrozumiali dla ryzykownej pasji swojego syna i wspierali go w tym, co robi. Początkowe fragmenty książki to świetny podręcznik dla wszystkich rodziców, którzy chcieliby wspierać swoje dziecko w dążeniu do realizacji marzeń.
wtorek, 6 lipca 2021
Lipcowe premiery
Na początek o nowym numerze magazynu „Kopalnia. Sztuka futbolu”. Dokładnie 5 lipca miała miejsce premiera szóstej już części wydawnictwa tworzonego przez Piotra Żelaznego. Nowy numer to druga publikacja z serii SQN Originals wydana we współpracy z Wydawnictwem SQN. Widać już pierwsze pozytywne aspekty tej współpracy – po długim czasie oczekiwania na „piątkę” (ponad trzy i pół roku), „szóstka” trafia w nasze ręce ledwie dziewięć miesięcy później. Nowy numer poświęcony został latom 90., co przejawia się już na okładce – ta zaprojektowana została w stylu Telegazety. Oznacza to również odejście od dotychczasowych białych okładek, co pewnie nie spodoba się kolekcjonerom, ale widocznie spójność tematyczna numeru miała tym razem wyższy priorytet. Kto tym razem znalazł się w gronie znamienitych autorów? Oprócz Żelaznego są to: Rafał Stec, Leszek Jarosz, Tomasz Łapiński, Wojciech Jagielski, Stefan Szczepłek, Michał Okoński, Paweł Czado, Iza Koprowiak, Tomasz Lipiński, Adam Drygalski, Leszek Milewski, Joanna Wiśniowska, Piotr Wesołowicz, Zbigniew Mucha, Olgierd Kwiatkowski, Michał Zachodny, Piotr Jagielski i Michał Trela, a także reprezentacja zagraniczna: Sas Ibrulj, Emanuel Rosu i Manuel Veth. Zespół autorski na papierze wygląda naprawdę zacnie, a spektrum tematów, które postanowili poruszyć dziennikarze (i nie tylko, bo jest tutaj chociażby piłkarz Tomasz Łapiński), jest niezwykle szerokie: od "citkomanii", przez aferę korupcyjną nad Sekwaną, a na dopingowej wpadce Diego Maradony skończywszy. Jak więc widać, autorzy nie ograniczają się wyłącznie do polskich tematów, będzie naprawdę światowo! Całość magazynu liczy 304 strony i kosztuje 55 zł w internetowej księgarni sportowej LaBotiga.pl. Tam w cenie 250 zł można również znaleźć pakiet wszystkich sześciu tomów. Dla tych, którzy jeszcze nie mają żadnego numeru, to idealna okazja do nadrobienia zaległości!
czwartek, 17 czerwca 2021
Andrzej Gołota „Niepokonany w 28 walkach”. Recenzja książki Przemysława Osiaka
Duże wrażenie robi wachlarz rozmówców, do których udało się dotrzeć autorowi. Są tutaj pierwsi trenerzy Gołoty: Czesław Ptak, Adam Kusior, Jerzy Rybicki oraz koledzy z reprezentacji amatorów (choć właściwszym określeniem byłoby: rywale): Dariusz Michalczewski i Henryk Zatyka, a także bokser Henryk Petrich (który akurat jako jedyny nie miał na pieńku z Gołotą). Oni wszyscy opowiadają o początkach głównego bohatera, twierdząc zgodnie, że był niezwykle utalentowanym pięściarzem i bardzo lubił ciężką pracę, ale jednocześnie podkreślając jego dziwactwa: izolowanie się od grupy, chodzenie własnymi ścieżkami czy nerwy, które zżerały go przed walką. Już w pierwszych rozmowach pada też teza na temat późniejszych niewytłumaczalnych zachowań Gołoty. Zdaniem Michalczewskiego i Zatyki, problemem było specjalne traktowanie tego zawodnika, którego trenerzy poddawali, gdy tylko wiedzieli, że może stać mu się krzywda. Koledzy z dawnych lat uważają, że przez takie postępowanie „Andrew” miał później kłopot ze stawieniem czoła rywalom i spalał się psychicznie. Choć wywiady znacząco różnią się od siebie – tutaj duża pochwała dla Osiaka, że w książce nie ma wielu powtórzeń, a kolejni rozmówcy dodają swoją część do historii Gołoty – w pierwszych rozmowach powtarza się opowieść o poddaniu Andrew w walce z Kubańczykiem Savonem. To pokazuje, że ta walka mogła mieć dużo znaczenie w późniejszej karierze Gołoty.
Niebezpieczne związki Andrzeja Gołoty
środa, 16 czerwca 2021
Czerwcowe premiery (cz. 2)
Zaczynamy od książki, która ukaże się 30 czerwca. „Ciało i dusza wspinacza” Adama Ondry i Martina Jarosa to wakacyjna propozycja Wydawnictwa Agora. Nie jest to jednak typowa pozycja himalajska, do jakich przyzwyczaiła ta firma. Owszem, są to wspomnienia wspinacza, ale Ondra specjalizuje się w sportowym wdrapywaniu się po ścianach wspinaczkowych i właśnie w tej dyscyplinie wystartuje już niedługo w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Czech ma na koncie sukcesy głównie w boulderingu (wspinaczka po zazwyczaj wolnostojących, kilkumetrowych blokach skalnych bez użycia asekuracji liną) i prowadzeniu – został w tych konkurencjach mistrzem świata – ale staruje też we wspinacze łącznej i klasycznej. W książce opowie o tym, jak wyglądała jego droga „z Kotliny Czeskiej na szczyty najtrudniejszych skał świata”, jak przeczytać można w opisie. Całość nie jest szczególnie obszerna, gdyż liczy 240 stron (autor jest też stosunkowo młody – ma ledwie 28 lat), a okładkowa cena wspomnień Ondry to 44,99 zł. Jestem bardzo ciekaw, jakim zainteresowaniem w Polsce cieszy się wspinanie skałkowe. Być może sukces na igrzyskach stanie się motorem napędowym sprzedaży książki? O tym przekonamy się już w lipcu. W przedsprzedaży „Ciało i dusza wspinacza” dostępne jest od niespełna 29 zł. Jednym z patronów medialnych wspomnień Czecha jest niniejszy blog, więc wkrótce możecie spodziewać się recenzji tego tytułu.
poniedziałek, 7 czerwca 2021
TOP10: Najbardziej oryginalne piłkarskie zwroty z całego świata
10. Palto (kurtka) – Grecja
Na początek oryginalne określenie piłkarza, którego u nas nazwalibyśmy „niewypałem transferowym”. Dlaczego w Grecji na nowego zawodnika, który nie spełnia pokładanych w nim nadziei, mówi się „palto”, co oznacza to samo co w języku polskim, czyli ciepłą kurtkę? Ma to związek z występującą w tym kraju pogodą. Jak wiadomo, w Grecji jest raczej ciepło i palto jest tam niemal zbędną częścią garderoby. W najlepszym wypadku nosi się je przez miesiąc lub dwa, a potem ląduje zapomniane w szafie. Teraz już rozumiecie, skąd to porównanie?
9. Kai teek (rozbić jajko) – Tajlandia
Kolejny ciekawy piłkarski zwrot to „rozbicie jajka” w Tajlandii. Przyznam szczerze, że zupełnie nie spodziewałem się, co może oznaczać, ale po przeczytaniu wyjaśnienia sprawa stała się oczywista, a określenie bardzo trafne. „Rozbić jajko” oznacza w tym kraju otwarcie wyniku spotkania dla swojej drużyny. Jak łatwo się domyślić, „jajko” to zero na tablicy wyników, a jego rozbicie oznacza, że ktoś właśnie strzelił pierwszą bramkę spotkania. Całkiem przyjemne określenie, które z powodzeniem można by zastosować również u nas!
8. Pelopina (bobrówka) – Hiszpania
Miejsce ósme dla chyba najdziwniejszego zwrotu, jaki znalazł się w „Językach futbolu”. Wszyscy doskonale wiedzą, jak wspaniałym piłkarzem był Xavi, ale sądzę, że niewielu miało pojęcie, iż jego firmowe zagranie (zwrócenie się z piłką w kierunku własnej bramki, a potem przełożenie jej na bok i ruszenie na bramkę rywala) określane było w ojczyźnie zawodnika mianem „pelopiny”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż pochodzi ono od ksywki „pelopo”, którą ponoć w La Masii przezywali się nawzajem Xavi z Miguelem Angelem. Pseudonim oznaczał… włosy łonowe, gdyż ówczesne uczesanie obu piłkarzy miało je przypominać. Ksywka przylgnęła do Xaviego i tak właśnie coś, co wspaniale wyglądało na boisku, określane było raczej mało chlubnym zwrotem.
piątek, 4 czerwca 2021
Czerwcowe premiery (cz. 1)
Na początek coś dla fanów boksu. Nie ma wśród polskich pięściarzy postaci bardziej fascynującej niż Andrzej Gołota. Choć Andrew nigdy nie zdobył upragnionego tytułu mistrza świata wagi ciężkiej, jego walkami żyła niegdyś cała Polska. Nic dziwnego, że rodacy mają do pięściarza ogromny sentyment i z niecierpliwością wyczekiwali książki o jego życiu. 2 czerwca z odsieczą przyszedł Przemysław Osiak, wydając nakładem Ringier Axel Springer Polska swoją książkę „Niepokonany w 28 walkach”. Dziennikarz „Przeglądu Sportowego” z okazji 25-lecia słynnych walk z Riddickiem Bowe’em, postanowił przeprowadzić 25 wywiadów z ludźmi znającymi Gołotę i pokazać, jak wyglądała jego kariera w latach 1981-1997 (do tego okresu ogranicza się książka). Wśród rozmówców Osiaka są m.in. Janusz Pindera, Teddy Atlas, Sam Colonna czy Lennox Lewis, ale nie brakuje też postaci mniej oczywistych, pozornie niezwiązanych ze sportem: Aleksandra Kwaśniewskiego, Marcina Dańca czy Kazika Staszewskiego, do którego utworu „Andrzej Gołota” nawiązuje tytuł książki. To wszystko pozwala wierzyć, że będzie to niezwykle wszechstronna, ale też odkrywcza pozycja, dająca w końcu odpowiedź na pytanie, dlaczego Gołocie nigdy nie udało się zdobyć upragnionego pasa. Całość liczy 328 stron, a okładkowa cena publikacji to 42 zł. Na Literia.pl czy Empik.com „Niepokonanego w 28 walkach” można nabyć już za niecałe 30 zł. Jestem właśnie w trakcie lektury i już niedługo na blogu możecie spodziewać się recenzji książki, która zapowiada się naprawdę dobrze.
sobota, 29 maja 2021
Mowa trawa 2:0. Marcin Rosłoń i nowe wydanie jego książki
Czym nowe wydanie, za które odpowiada Ringier Axel Springer, różni się od poprzedniego? Przede wszystkim formą. Wydana w 2011 roku książka miała twardą oprawę i kwadratowy format, wyglądała bardziej na encyklopedię. Nowsza publikacja jest stworzona typowo do czytania od deski do deski, ale wydawca nie zrezygnował z urozmaiconej oprawy graficznej: każda kolejna litera alfabetu przedstawiona jest w formie rysunku nawiązującego do piłki nożnej (np. „c” to odpowiedni wygięta noga piłkarza, a „e” tworzą ręka golkipera i bramka). W „Mowie trawie” autor – niegdyś piłkarz m.in. Legii Warszawa, a obecnie komentator CANAL+ Sport – przedstawił i wyjaśnił alfabetycznie 231 futbolowych zwrotów funkcjonujących w Polsce, całość uzupełniając słownikiem blisko 90 „starych piłkarskich prawd i powiedzeń”. Marcin Rosłoń z pewnością był idealnym kandydatem do napisania takiej książki, gdyż w trakcie kariery dobrze poznał klimat szatni piłkarskich i funkcjonujący tam język, a jako komentator dołożył do swojego arsenału wiele zwrotów, które stosują dziennikarze sportowi. Choć „Mowę trawę” czyta się nieźle, trudno oprzeć się wrażeniu, że oczywistych haseł jest w niej zbyt wiele, przez co dla kibica interesującego się futbolem od lat lektura długimi fragmentami może okazać się nużąca.
Więcej anegdot!