„Życie w cieniu Broad Peaku” to
historia fascynująca i tragiczna jednocześnie. Maciej Berbeka w 1988 roku był przekonany,
że zdobył zimą Broad Peak, jednak okazało się, że dotarł jedynie na
przedwierzchołek Rocky Summit. 25 lat później, mimo że miał już prawie 60 lat,
ponownie zmierzył się z górą. Zdobył ją, ale cena, jaką przyszło mu zapłacić za
wyrównanie rachunków, była najwyższa z możliwych.
Za opisanie życia Macieja Berbeki
zabrali się dwaj doświadczeni autorzy: Dariusz Kortko i Jerzy Porębki. Pierwszy
z nich, redaktor naczelny katowickiej „Gazety Wyborczej”, ma na swoim koncie
biografie Jerzego Kukuczki, Krzysztofa Wielickiego czy Mirosława
Hermaszewskiego. Wszystkie napisał wraz z Marcinem Pietraszewskim. Teraz
postanowił zmienić partnera od pióra, którym został Jerzy Porębski, dotychczas słynący z
pisania w duecie z Wojciechem Fuskiem („Polskie Himalaje” czy „Lekarze w górach”).
Drugi z panów był prywatne przyjacielem głównego bohatera, co niewątpliwie
ułatwiło prace nad częścią książki poświęconą rodzinie. Nowy autorski duet
spisał się bardzo dobrze, bo historia Berbeki ma (jak wszystkie górskie biografie
Wydawnictwa Agora) świetnie zbudowaną narrację, jest wielowątkowa i wcale nie
skupia się wyłącznie na wyprawach na ośmiotysięczniki. Równie ważną i być może
nawet lepszą jej częścią są wątki rodzinne, prywatne czy poświęcone pracy
Berbeków w ich rodzinnym Zakopanem.
Nie tylko o górskich wyprawach
Książkę otwiera epilog dotyczący
wyprawy na K2 z 1988 roku. Poznajmy okoliczności ekspedycji zorganizowanej
przez Andrzeja Zawadę, jej przebieg i przyczyny decyzji o zaatakowaniu Broad
Peaku. To wszystko ma znaczenie dla historii Macieja Berbeki, bowiem nie znał typografii góry, na którą przyszło mu wchodzić – celem wyprawy było zdobycie K2, ale ze względu na niekorzystne
warunki pogodowe zdecydowano o próbie wejścia na sąsiedni szczyt, która
zakończyła się połowicznym sukcesem. Główny bohater książki był przekonany, że
dotarł do wierzchołka, ale było inaczej, o czym dosyć szybko zorientowali się
jego towarzysze. Z racji tego, że Berbeka swój wyczyn przypłacił wieloma odmrożeniami,
koledzy nie chcieli powiedzieć mu, że jednak nie stanął na szczycie zimą jako
pierwszy. Dowiedział się o tym dopiero po powrocie do kraju… z prasy. Partner,
z którym zaatakował szczyt – Aleksander Lwow – przyznał to w artykule
podsumowującym wyprawę. Autorzy książki dosyć dokładnie naświetlają sprawę,
wprowadzając czytelnika w temat i pokazując, jak emocjonalnie podchodził
Berbeka do tej sytuacji, przede wszystkim będąc złym na milczenie kolegów („Przyjaciele, kurwa”). To sprytny zabieg, bo otwiera
klamrę, która zamyka się na końcu książki wyprawą na ten sam szczyt z 2013 roku. Cała narracja opiera się więc na założeniu, że główny bohater ma z Broad Peakiem rachunki do wyrównania.
Później w biografii znajdziemy już
w większości chronologicznie uporządkowany obraz życia Macieja Berbeki. Jest
opowieść o jego matce i ojcu Krzysztofie, słynnym ratowniku TOPR, który zginął
w szwajcarskim szpitalu po wypadku w Alpach, a dzięki któremu główny bohater
został wpinaczem. Jest o pierwszych górskich podbojach w Tatrach, poznaniu żony
Ewy Dyakowskiej (której surowy ojciec pobłogosławił związek z Berbeką, bo
dobrze znał jego matkę – siedzieli razem w szkolnej ławce). Poznajmy też historie
pierwszych poważnych wypraw Berbeki: Pik Komunizmu, Annapurna czy wreszcie historyczne,
bo pierwsze zimowe wejścia na ośmiotysięczniki Manaslu i Czo Oju. Co ciekawe
jednak, nie jest to wcale najważniejsza część lektury. Nawet dla mnie, jako
osoby dopiero od niedawna interesującej się himalaizmem, były to w jakiejś
mierze tematy już znane z innych książek. Prawdziwą wartością były dla mnie wątki
na pierwszy rzut oka poboczne: Maciej Berbeka w oczach uczennic z Zespołu Szkół
Plastycznych w Zakopanem, ślub z Ewą, narodziny dzieci, praca żony nad oprawą
graficzną dla Teatru im. Witkacego, w której pomagał mąż, przygotowanie pogrzebu
po sprowadzaniu do Zakopanego z Ukrainy ciała Witkacego (które okazało się ciałem
anonimowej Ukrainki) czy praca w roli ratownika TOPR i poboczny wątek związany
ze szkoleniem toprowców zorganizowanym zomowcom, którzy strzelali do górników pod
Kopalnią Wujek. To wszystko, osadzone w odpowiednim klimacie opisywanych lat, sprawia,
że „Życie w cieniu Broad Peaku” jest nie tylko opowieścią o górskich wyprawach,
jak większość biografii wielkich postaci himalaizmu, ale też książką z wieloma
ciekawostkami poświęconymi zupełnie innym dziedzinom życia. Wydaje się też, że
lepiej niż w innych tego typu pozycjach możemy dzięki niej poznać, jaki
naprawdę był główny bohater. Berbeka jawi się jako człowiek niezwykle otwarty,
życzliwy i zrywa z łatką introwertyka, którego interesują wyłącznie góry (choć swoimi wyczynami nigdy nie lubił się przechwalać).
Ważny element lokalności i
gotowy scenariusz filmowy
Tym, co jeszcze wyróżnia „Życie w
cieniu Broad Peaku” na tle pozostałych biografii himalaistów, jest z pewnością
mocno podkreślony wątek lokalności. Berbekowie od lat byli związani z Zakopanem,
tam żyli i pracowali, dlatego też wiele z wymienionych wcześniej historii ma
ten niesamowity zakopiański klimat. Dodaje on uroku opowieści, pokazuje
charakterystykę tej miejscowości głównie w czasach PRL-u oraz cechy prawdziwych
górali, dziś już przysłonione stereotypami o biznesmenach, którzy przede wszystkim
chcą zarobić na turystach. Książka pokazuje, że prawdziwi górale, do których
należał Berbeka, byli zupełnie inni: życzliwi, pomocni, skromni (ciekawa jest
anegdota o tym, jak znajomi namawiali Berbeków, by podnieśli ceny za przygotowywane
wystroje na różne wydarzenia, a ci nie chcieli tego robić). Czuć to szczególnie
w tej części biografii, która opisuje to, co w życiu głównego bohatera działo
się po zakończeniu częstych wypraw w Himalaje, gdy Berbeka skupił się na pracy
przewodnika, oprowadzał turystów po Tatrach, organizował komercyjne wyprawy w
różne rejony świata, chociażby na Kilimandżaro (niezwykle ciekawy wątek o tym,
jak wygląda wejście na szczyt wulkanu). W tym wszystkim pojawia się też temat śmierci
dwóch klientów, które mocno wstrząsnęły głównym bohaterem. To też pokazuje,
jaki był naprawdę.
Cała ta opowieść spina się klamrą
na zakończenie, gdy dochodzimy do momentu poznania okoliczności wyprawy na
Broad Peak w 2013 roku. Tutaj znów himalaizm wysuwa się na pierwszy plan, a opowieść
jest poprowadzona przez autorów tak sugestywnie, że dosłownie wbija w fotel i
chwyta za serce. Choć można było poznać okoliczności tej wyprawy chociażby w
autobiografii Adama Bieleckiego
„Spod zamarzniętych powiek”, relacja rodziny –
żony i dzieci – mieszająca się z opisem ataku szczytowego, naprawdę trzymają w
napięciu. Czytelnik, choć doskonale wie, jaki będzie finał, chciałby, żeby to
wszystko potoczyło się inaczej, a Maciej Berbeka z Tomaszem Kowalskim
szczęśliwie wrócili do domu. Niestety stało się inaczej, a przyczyny takiego stanu rzeczy autorzy opisują bardzo dokładnie, przytaczając
cała dyskusję, jaka przetoczyła się przez środowisko po tragedii (zarzuty o to,
że indywidualizm wygrywa z braterstwem), a także prezentując różne punkty
widzenia: rodziny, która jest przekonana, że Berbeka zginął, bo nie chciał opuszczać
partnera, jak i kierownika wyprawy Krzysztofa Wielickiego, który ma na ten
temat odmienne zdanie. Mocne końcowe fragmenty są naprawdę znakomite i chwytają
za gardło, co wieńczy bardzo dobrą i wielowątkową książkę, która pokazuje, że
by napisać dobrą biografię himalaisty, wcale nie trzeba skupiać się wyłącznie
na górach. Wydawcy zapewniają w opisie, że historia Macieja Berbeki to gotowy scenariusz
na film. Mają rację i warto się z nią zapoznać, bo „Życie w cieniu Broad Peaku”
jest biografią, jakiej nie było na rynku już dawno.
CZYTAJ TAKŻE:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz