Strony

poniedziałek, 30 listopada 2020

Maciej Berbeka i jego „Życie w cieniu Broad Peaku”

„Życie w cieniu Broad Peaku” to historia fascynująca i tragiczna jednocześnie. Maciej Berbeka w 1988 roku był przekonany, że zdobył zimą Broad Peak, jednak okazało się, że dotarł jedynie na przedwierzchołek Rocky Summit. 25 lat później, mimo że miał już prawie 60 lat, ponownie zmierzył się z górą. Zdobył ją, ale cena, jaką przyszło mu zapłacić za wyrównanie rachunków, była najwyższa z możliwych.

Za opisanie życia Macieja Berbeki zabrali się dwaj doświadczeni autorzy: Dariusz Kortko i Jerzy Porębki. Pierwszy z nich, redaktor naczelny katowickiej „Gazety Wyborczej”, ma na swoim koncie biografie Jerzego Kukuczki, Krzysztofa Wielickiego czy Mirosława Hermaszewskiego. Wszystkie napisał wraz z Marcinem Pietraszewskim. Teraz postanowił zmienić partnera od pióra, którym został Jerzy Porębski, dotychczas słynący z pisania w duecie z Wojciechem Fuskiem („Polskie Himalaje” czy „Lekarze w górach”). Drugi z panów był prywatne przyjacielem głównego bohatera, co niewątpliwie ułatwiło prace nad częścią książki poświęconą rodzinie. Nowy autorski duet spisał się bardzo dobrze, bo historia Berbeki ma (jak wszystkie górskie biografie Wydawnictwa Agora) świetnie zbudowaną narrację, jest wielowątkowa i wcale nie skupia się wyłącznie na wyprawach na ośmiotysięczniki. Równie ważną i być może nawet lepszą jej częścią są wątki rodzinne, prywatne czy poświęcone pracy Berbeków w ich rodzinnym Zakopanem.

Nie tylko o górskich wyprawach

Książkę otwiera epilog dotyczący wyprawy na K2 z 1988 roku. Poznajmy okoliczności ekspedycji zorganizowanej przez Andrzeja Zawadę, jej przebieg i przyczyny decyzji o zaatakowaniu Broad Peaku. To wszystko ma znaczenie dla historii Macieja Berbeki, bowiem nie znał typografii góry, na którą przyszło mu wchodzić – celem wyprawy było zdobycie K2, ale ze względu na niekorzystne warunki pogodowe zdecydowano o próbie wejścia na sąsiedni szczyt, która zakończyła się połowicznym sukcesem. Główny bohater książki był przekonany, że dotarł do wierzchołka, ale było inaczej, o czym dosyć szybko zorientowali się jego towarzysze. Z racji tego, że Berbeka swój wyczyn przypłacił wieloma odmrożeniami, koledzy nie chcieli powiedzieć mu, że jednak nie stanął na szczycie zimą jako pierwszy. Dowiedział się o tym dopiero po powrocie do kraju… z prasy. Partner, z którym zaatakował szczyt – Aleksander Lwow – przyznał to w artykule podsumowującym wyprawę. Autorzy książki dosyć dokładnie naświetlają sprawę, wprowadzając czytelnika w temat i pokazując, jak emocjonalnie podchodził Berbeka do tej sytuacji, przede wszystkim będąc złym na milczenie kolegów („Przyjaciele, kurwa”). To sprytny zabieg, bo otwiera klamrę, która zamyka się na końcu książki wyprawą na ten sam szczyt z 2013 roku. Cała narracja opiera się więc na założeniu, że główny bohater ma z Broad Peakiem rachunki do wyrównania.

Później w biografii znajdziemy już w większości chronologicznie uporządkowany obraz życia Macieja Berbeki. Jest opowieść o jego matce i ojcu Krzysztofie, słynnym ratowniku TOPR, który zginął w szwajcarskim szpitalu po wypadku w Alpach, a dzięki któremu główny bohater został wpinaczem. Jest o pierwszych górskich podbojach w Tatrach, poznaniu żony Ewy Dyakowskiej (której surowy ojciec pobłogosławił związek z Berbeką, bo dobrze znał jego matkę – siedzieli razem w szkolnej ławce). Poznajmy też historie pierwszych poważnych wypraw Berbeki: Pik Komunizmu, Annapurna czy wreszcie historyczne, bo pierwsze zimowe wejścia na ośmiotysięczniki Manaslu i Czo Oju. Co ciekawe jednak, nie jest to wcale najważniejsza część lektury. Nawet dla mnie, jako osoby dopiero od niedawna interesującej się himalaizmem, były to w jakiejś mierze tematy już znane z innych książek. Prawdziwą wartością były dla mnie wątki na pierwszy rzut oka poboczne: Maciej Berbeka w oczach uczennic z Zespołu Szkół Plastycznych w Zakopanem, ślub z Ewą, narodziny dzieci, praca żony nad oprawą graficzną dla Teatru im. Witkacego, w której pomagał mąż, przygotowanie pogrzebu po sprowadzaniu do Zakopanego z Ukrainy ciała Witkacego (które okazało się ciałem anonimowej Ukrainki) czy praca w roli ratownika TOPR i poboczny wątek związany ze szkoleniem toprowców zorganizowanym zomowcom, którzy strzelali do górników pod Kopalnią Wujek. To wszystko, osadzone w odpowiednim klimacie opisywanych lat, sprawia, że „Życie w cieniu Broad Peaku” jest nie tylko opowieścią o górskich wyprawach, jak większość biografii wielkich postaci himalaizmu, ale też książką z wieloma ciekawostkami poświęconymi zupełnie innym dziedzinom życia. Wydaje się też, że lepiej niż w innych tego typu pozycjach możemy dzięki niej poznać, jaki naprawdę był główny bohater. Berbeka jawi się jako człowiek niezwykle otwarty, życzliwy i zrywa z łatką introwertyka, którego interesują wyłącznie góry (choć swoimi wyczynami nigdy nie lubił się przechwalać).

Ważny element lokalności i gotowy scenariusz filmowy

Tym, co jeszcze wyróżnia „Życie w cieniu Broad Peaku” na tle pozostałych biografii himalaistów, jest z pewnością mocno podkreślony wątek lokalności. Berbekowie od lat byli związani z Zakopanem, tam żyli i pracowali, dlatego też wiele z wymienionych wcześniej historii ma ten niesamowity zakopiański klimat. Dodaje on uroku opowieści, pokazuje charakterystykę tej miejscowości głównie w czasach PRL-u oraz cechy prawdziwych górali, dziś już przysłonione stereotypami o biznesmenach, którzy przede wszystkim chcą zarobić na turystach. Książka pokazuje, że prawdziwi górale, do których należał Berbeka, byli zupełnie inni: życzliwi, pomocni, skromni (ciekawa jest anegdota o tym, jak znajomi namawiali Berbeków, by podnieśli ceny za przygotowywane wystroje na różne wydarzenia, a ci nie chcieli tego robić). Czuć to szczególnie w tej części biografii, która opisuje to, co w życiu głównego bohatera działo się po zakończeniu częstych wypraw w Himalaje, gdy Berbeka skupił się na pracy przewodnika, oprowadzał turystów po Tatrach, organizował komercyjne wyprawy w różne rejony świata, chociażby na Kilimandżaro (niezwykle ciekawy wątek o tym, jak wygląda wejście na szczyt wulkanu). W tym wszystkim pojawia się też temat śmierci dwóch klientów, które mocno wstrząsnęły głównym bohaterem. To też pokazuje, jaki był naprawdę.


Cała ta opowieść spina się klamrą na zakończenie, gdy dochodzimy do momentu poznania okoliczności wyprawy na Broad Peak w 2013 roku. Tutaj znów himalaizm wysuwa się na pierwszy plan, a opowieść jest poprowadzona przez autorów tak sugestywnie, że dosłownie wbija w fotel i chwyta za serce. Choć można było poznać okoliczności tej wyprawy chociażby w autobiografii Adama Bieleckiego „Spod zamarzniętych powiek”, relacja rodziny – żony i dzieci – mieszająca się z opisem ataku szczytowego, naprawdę trzymają w napięciu. Czytelnik, choć doskonale wie, jaki będzie finał, chciałby, żeby to wszystko potoczyło się inaczej, a Maciej Berbeka z Tomaszem Kowalskim szczęśliwie wrócili do domu. Niestety stało się inaczej, a przyczyny takiego stanu rzeczy autorzy opisują bardzo dokładnie, przytaczając cała dyskusję, jaka przetoczyła się przez środowisko po tragedii (zarzuty o to, że indywidualizm wygrywa z braterstwem), a także prezentując różne punkty widzenia: rodziny, która jest przekonana, że Berbeka zginął, bo nie chciał opuszczać partnera, jak i kierownika wyprawy Krzysztofa Wielickiego, który ma na ten temat odmienne zdanie. Mocne końcowe fragmenty są naprawdę znakomite i chwytają za gardło, co wieńczy bardzo dobrą i wielowątkową książkę, która pokazuje, że by napisać dobrą biografię himalaisty, wcale nie trzeba skupiać się wyłącznie na górach. Wydawcy zapewniają w opisie, że historia Macieja Berbeki to gotowy scenariusz na film. Mają rację i warto się z nią zapoznać, bo „Życie w cieniu Broad Peaku” jest biografią, jakiej nie było na rynku już dawno.

CZYTAJ TAKŻE:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz