poniedziałek, 30 marca 2020

Lekarze w górach

Wbrew temu, co sugeruje tytuł, „Lekarze w górach” nie są reportażem przybliżającym sylwetki kilku lub kilkunastu lekarzy biorących udział w górskich wyprawach. Książka opisuje szerokie spektrum tematów związanych z pracą medyków w Himalajach, począwszy od głośnych i mniej znanych wypadków, przez najczęstsze dolegliwości i choroby na wysokościach, a na dopingu skończywszy. Dzieło Wojciech Fuska i Jerzego Porębskiego, choć niepozbawione wad, jest na pewno powiewem świeżości na rynku rodzimej literatury górskiej.

Po dziesiątkach biografii i pamiętników z wypraw, w końcu przyszedł czas na książkę tematyczną. Wydaje się to naturalnym następstwem rozwoju rynku literatury górskiej, ale pierwsza taka pozycja pojawiła się stosunkowo późno, bo dopiero po kilku latach od wydawniczego „boomu”. Wojciech Fusek i Jerzy Porębski podjęli temat bardzo obszerny, a w zasadzie takim go uczynili, mocno rozszerzając spektrum wątków poruszanych w „Lekarzach w górach”. Ma to swoje zalety, bo książka nie koncentruje się wyłącznie na kulisach pracy medyków, ale porusza też wiele pobocznych kwestii. Załatwianie potrzeb fizjologicznych czy stosowanie dopingu (a w zasadzie próba ustalenia, co nim jest, a co nie) to tylko niektóre z nich, ale dobrze pokazują podejście autorów do swojego dzieła. Ma ono wiele pozytywów, bo dzięki książce dowiadujemy się wiele nowego, ale z drugiej strony sprawia, że jest ona dosyć nierówna i mocno poszatkowana. Ostateczna ocena wypada jednak całkiem pozytywnie – lektura wnosi sporo do wiedzy przeciętnego czytelnika tego typu literatury, a niewątpliwym zwycięstwem autorów jest uczynienie głównymi bohaterami tych, którzy zazwyczaj pozostają w cieniu. Dobrze wybrzmiewa to zwłaszcza w końcowych fragmentach.

Z każdą stroną coraz lepiej
Książkę rozpoczyna historia lekarza Marka Roslana, który podczas jednej z wypraw został porwany przez lawinę, uderzył w kamień i uszkodził płuco. Cudem uszedł z życiem dzięki udanej akcji ratunkowej, podczas której, jak piszą autorzy „był ratowany i ratował sam siebie”. Ta opowieść jest dla Fuska i Porębskiego punktem wyjścia do dalszych rozważań na temat „bohaterów drugiego planu”, którzy mocno przyłożyli rękę do sukcesów polskiego himalaizmu w latach 80 i 90. Autorzy podkreślają, że choć zdarzały się wypadki z udziałem lekarzy, zdecydowanie częściej ratowali oni cudze zdrowie i życie. W tym miejscu warto napisać o kolejnym fakcie, który nie wynika z tytułu książki – koncentruje się ona na polskich medykach. Nie znajdziemy tutaj przykładów globalnych (z małymi wyjątkami), co na pewno jest zaletą dla fanów rodzimego wspinania. Bariera wejścia w lekturę jest jednak dosyć wysoka – po wstępie w postaci wyprawowej opowieści, autorski duet kreśli bowiem rys historyczny dotyczący początków wspinania, cofając się w swoich opowieściach aż do 218 r. p.n.e. To wszystko oczywiście po to, by wyjaśnić, kiedy w górach pojawili się ratownicy, znajdując ich początki pod koniec IX wieku w klasztorach-schroniskach ufundowanych przez świętego Bernarda z Menthon.


Jak łatwo się domyślić, dla tych, którzy nie interesują się historią, nie są to najbardziej pasjonujące fragmenty książki. Na szczęście dosyć płynnie autorzy przechodzą do dziejów polskich, a następnie przyszłości ratownictwa medycznego w górach, kreśląc wizję ludzi ocalałych dzięki technologii (co już stało się faktem po tym, jak brat Andrzeja Bargiela uratował życie himalaisty dzięki dronowi). Kolejne rozdziały są już jednak dużo bardziej wciągające i żywe, bo autorzy oddają głos uczestnikom wypraw. Warto podkreślić, że są to nie tylko lekarze, ale też himalaiści. Fusek z Porębskim garściami czerpią też z wyselekcjonowanych źródeł literackich, cytując inne książki, które zawierają wątki dotyczące wypadków, akcji ratowniczych czy innych medycznych kwestii. Ta mnogość źródeł to w z pewnością jedna z największych zalet lektury, wymagająca dobrej znajomości literatury górskiej albo świetnego researchu. Pod tym kątem autorzy wykonali dużą pracę, wyciągając perełki takie jak chociażby historia biegunki podczas wyprawy na Lhotse w 1979 roku i wiele, wiele innych ciekawych opowieści.

Alkohol, sikanie i seks w górach
Kolejną z zalet „Lekarzy w górach” jest właśnie podejście do tematu. Poza historycznym początkiem narracja nie jest prowadzona nudno, chronologicznie, ale autorzy postanowili stworzyć zamknięte rozdziały poświęcone jednemu zagadnieniu. Jest więc część poświęcona alkoholowi na wyprawach (za który odpowiedzialni byli lekarze, bo przecież oficjalnie miał służyć do celów leczniczych), załatwianiu potrzeb fizjologicznych, a liźnięty został nawet temat tabu: seks w górach. To wszystko pokazuje, że lektura wykracza daleko poza medycynę, a dla autorów nawet luźny związek ciekawego tematu był okazją do zahaczenia o niego, by opisać interesującą kwestię związaną ze wspinaniem. Oczywiście część przytaczanych historii oraz anegdot jest powszechnie znana (wyczyn Krzysztofa Wielickiego, który zdobył szczyt w ortopedycznym gorsecie; „zdalne” nastawianie barku Krzysztofa Żurka), ale wiele jest też opowieści, które były dla mnie nowe. Wpływ z pewnością miał na to fakt, że autorzy nie skupiali się w swojej książce wyłącznie na postaciach wielkich, którym poświęcono już wiele literackich dzieł. Owszem, w książce często cytowany jest Wielicki, przeczytamy w niej o Jerzym Kukuczce (jest chociażby teoria z papierosami mającymi ułatwiać aklimatyzację) czy Wandzie Rutkiewicz, ale to nie zdobycie szczytu jest dla autorów najważniejszym wyczynem. W ich podejściu takim osiągnięciem jest spektakularna akcja ratunkowa lub uratowanie przez lekarzy przypadków pozornie beznadziejnych. Takie historie też znajdziemy w „Lekarzach w górach”.

Na ile więc książka jest kolejną relacją z wypraw, pisaną po prostu pod innym kątem, a na ile zawiera tematy związane stricte z medycyną? Jest gdzieś pośrodku, bo przeciętny czytelnik znajdzie w niej sporo górskiej akcji, ale też dowie się o przebiegu choroby wysokościowej, ślepocie, odmrożeniach, lekach i ich działaniu, funkcjonowaniu i reakcjach ludzkiego organizmu czy najczęściej stosowanych środkach dopingujących. Jak więc widać, wątków związanych z medycyną jest w publikacji bardzo dużo, dzięki czemu zyskuje ona w oczach czytelnika jako coś więcej niż tylko kolejna lektura o wyprawach. Co ciekawe nie wyczerpuje ona jednak tematu, bo w mojej ocenie wciąż jest na rynku miejsce dla dobrego reportażu, który ograniczy się wyłącznie do historii kilku górskich lekarzy, opowiadających o dramatach, traumach, ale też radościach swojej pracy. Bardzo dobrze jednak, że taka książka jak „Lekarze w górach” powstała i mam nadzieję, że pociągnie ona za sobą następne pozycje poświęcone tematycznym zagadnieniom. W zalewie biografii i pamiętników z wypraw to na pewno jedna z tych publikacji, na które warto zwrócić szczególną uwagę.

CZYTAJ TAKŻE:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz