24 października 1989 roku
podczas zdobywania południowej ściany Lhotse zginął Jerzy Kukuczka. Po trzech
dekadach od tamtego smutnego wydarzenia jedna z uczestniczek wyprawy postanowiła
po raz pierwszy opublikować swoje prywatne zapiski z wyprawy. Książka
dziennikarki Elżbiety Piętak nie rzuca wprawdzie nowego światła na przyczyny
odpadnięcia polskiego himalaisty od ściany, ale jest dobrą lekturą podróżniczą,
która przypadnie do gustu przede wszystkim górskim nowatorom.
Polska ekspedycja na Lhotse z
1989 roku liczyła 13 osób (nie licząc Nepalczyków, którzy zapewniali pomoc na
miejscu). Jedyną kobietą w tym gronie była dziennikarka telewizyjna Elżbieta
Piętak, która w Telewizji Katowice prowadziła program „Góry”. Właśnie stąd
wzięła się jej znajomość z Jerzym Kukuczką, kierownikiem wyprawy, który
zaprosił ją w Himalaje. Reporterka miała przygotować film dokumentalny z próby
przejścia ściany, która do tamtej pory pozostawała niezdobyta. Dla
najsłynniejszego polskiego wspinacza, który dwa lata wcześniej zdobył Koronę
Himalajów i Karakorum, było to kolejne wielkie marzenie. Kukuczka chciał je
urzeczywistnić, a Elżbieta Piętak miała udokumentować ekspedycję, co też
uczyniła. Efektem jej pracy był film „Lhotse ‘89” wyemitowany po powrocie z
Nepalu. Jednak dziennikarka w trakcie swojego pobytu w bazie skrzętnie notowała
to wszystko, co działo się podczas wyprawy. Dopiero teraz, po 30 latach, Piętak
zdecydowała się upublicznić swoje zapiski, całość uzupełniając wprowadzeniem w
temat, gdzie można przeczytać o przygotowaniach do wyprawy i początkach
znajomości z ludźmi ze środowiska himalajskiego, a także posłowiem opisującym
to, co działo się po powrocie. To wszystko składa się na bogato ilustrowaną
książkę, która przybliża ostatnie wielkie wyzwanie w karierze Kukuczki.
Golonko, bigos i nepalskie
papierosy
„Lhotse ‘89” jest raczej pozycją
skierowaną do himalajskich laików. Świadczą o tym infografiki, które
przedstawiają wszystkie czternaście ośmiotysięczników, ich pierwszych zdobywców
czy śmiałków, którzy mogą się poszczycić zdobyciem Korony Himalajów i
Karakorum. Widać, że autorzy chcieli dobrze wprowadzić w temat czytelników nie
mających o nim zielonego pojęcia, co dzięki atrakcyjnym grafikom powinno się
łatwo udać. Za takim skierowaniem przekazu przemawia też fakt, że pamiętniki
autorki nie mają charakteru specjalistycznego. Choć Piętak niewątpliwie ma duże
pojęcie o wspinaniu, to życie w bazie opisuje dosyć prosto, skupiając się na
przedstawieniu uczestników wyprawy, opowiedzeniu o tym, co jedli każdego dnia
czy jakie trudności napotkali. W książce nie znajdziemy raczej technicznych
aspektów czy fragmentów mrożących krew w żyłach, dzięki którym możemy poczuć
się, jakbyśmy sami znaleźli się na wysokości ośmiu tysięcy metrów. To dzieje
się z jednego powodu – autorka na wyprawie pełniła rolę dziennikarki,
praktycznie cały czas spędzała w bazie, nie wychodząc w górę. Nie opisuje więc
wspinaczki, trudów pokonywania kolejnych metrów i zakładania kolejnych obozów.
Piętak skupia się na życiu w bazie, ale też nie można jej się dziwić – w końcu
jej zapiski miały pomóc w realizacji filmu, który kierowany był do masowego
widza. Pod tym względem publikacja jak najbardziej spełnia swoją rolę, bowiem
świetnie pokazuje, jakie są kolejne etapy wyprawy, a także przybliża wiele
innych ciekawych aspektów: dlaczego temperatura wrzenia wody na wysokości jest
inna niż w normalnych warunkach, jak w górach wyrywa się zęby czy dlaczego
ohydne nepalskie papierosy smakują w bazie najlepiej na świecie.
Jak wiele miejsca w tych opisach
autorka poświęciła głównemu bohaterowi opowieści, Jerzemu Kukuczce? Wcale nie
tak dużo, „Lhotse ‘89” określiłbym raczej jako książkę o wyprawie na ten
ośmiotysięcznik, a nie biografię himalaisty z Katowic. Owszem, poznajemy dzięki
niej dyrektora ekspedycji dużo lepiej (lubi golonkę, choć zachwyca się też
robionym przez autorkę bigosem i generalnie nie gardzi żadnym jedzeniem),
możemy się przekonać o jego ambicji (wtedy, gdy na wysokości ośmiu tysięcy
metrów ledwo wykrztusza z siebie słowa, ale też wtedy, gdy zarzuca autorce, że
zbyt mało filmuje) czy stanowczości (gdy nie pozwala pozostałym uczestnikom
zjeść obiadu w ramach kary za to, że się na niego spóźnili). Kukuczka jawi się
w książce jako mentor, człowiek postrzegany przez innych w zasadzie jako
niezniszczalny, któremu ufają i na którego doświadczeniu polegają. „Lhotse ‘89”
nie przynosi jednak wielu nowych informacji na temat jego ostatniego przejścia
– autorka obserwuje poczynania kolegów przez lornetkę, a o tym, że stało się
coś złego, dowiaduje się dopiero wtedy, gdy spogląda w górę i widzi tylko jedną
postać, która wraca z obozu piątego. To wszystko sprawia, że dla tych, którzy
szukają w książce nowych faktów na temat ekspedycji na Lhotse, będzie ona
raczej rozczarowaniem. Dla tych jednak, którzy chcieliby poczuć się, jakby sami
przebywali w bazie pod górą, jest to idealna lektura do tego, by przenieść się
w Himalaje i zgłębić temat.
Żeńska wersja Rafała Froni
Umiejscawiając książkę na rynku
publikacji o górach, których w ostatnich miesiącach przecież nie brakuje,
porównałbym ją do książek Rafała Froni – uczestnika wielu wypraw Polskiego
Himalaizmu Górskiego oraz autora słynnych już dzienników z Zimowej Narodowej
Wyprawy na K2. Podobnie jak w najnowszej książce tego autora, „Rozmowie z
Górą”, również w „Lhotse ‘89” mamy do czynienia głównie z opisami życia w
bazie. Wynika to z podobnych przyczyn – podczas obu ekspedycji pogoda nie
pozwalała wspinaczom na zbyt wiele i przez większość czasu siedzieli oni w
bazie w oczekiwaniu na poprawę warunków. Styl pisania Elżbiety Piętak również
jest nieco podobny do tego autorstwa Froni – oboje budują krótkie zdania, a
także dużo miejsca poświęcają drodze do bazy, kulturze Nepalu i tamtejszym zwyczajom, wierzeniom i zasadom buddyzmu, usposobieniu Nepalczyków, czyli temu
wszystkiemu, co na wyprawie jest dodatkiem do wspinania. Kto ceni twórczość
Froni, z pewnością z uwagą przeczyta zapiski dziennikarki. Tym bardziej, że
swój przekaz kieruje ona bardziej do kobiet – opisuje swoją relację z żoną
Kukuczki Cecylią i przybliża w szczegółach niezwykle emocjonalne spotkanie z
nią po powrocie z wyprawy. To chyba najbardziej chwytający za serce fragment w
całej książce, która raczej nie ma wymiaru wielce emocjonalnego, a raczej
przygodowy. Można wyróżnić tutaj więc kolejną grupę odbiorców, którym książka
prawdopodobnie przypadnie do gustu – będą to czytelnicy literatury
podróżniczej.
Kilka osobnych słów należy
poświęcić jakości wydania książka, bo ta stoi na bardzo wysokim poziomie:
twarda oprawa, kredowy papier, pełny kolor, bardzo ładne infografiki, piękne
zdjęcia z Nepalu, a do tego skany dokumentów, pocztówek czy wycinków prasowych
z archiwum autorki. Trzeba przyznać, że pod tym względem wydawnictwo spisało
się znakomicie, bo te wszystkie smaczki sprawiają, że książkę po prostu czyta
się bardzo przyjemnie. Ma ona również duży walor edukacyjny dla… studentów
dziennikarstwa czy ludzi interesujących się historią mediów. Autorka sporo
miejsca poświęca opisowi swoich pomysłów na film i tego, w jaki sposób je
realizowała. Redaktorzy uzupełnili z kolei jej opowieść o ramki, w których
kreślą krótki rys historyczny sprzętów, na których pracowała filmowa ekipa i
opowiadają o trudnościach związanych z działaniem tych wynalazków na dużych
wysokościach. Trzeba więc uczciwie przyznać, że z dosyć prostego materiału
wyjściowego (niezbyt specjalistyczne zapiski z wyprawy) udało się stworzyć
całkiem pokaźne i interesujące dzieło, które zawiera wiele smaczków i
ciekawostek. Nie jest to lektura przełomowa, która przynosi nowe fakty
dotyczące ostatniej wyprawy Jerzego Kukuczki, ale też nikt nie oczekiwał, że po
30 latach na światło dzienne wyjdą sensacyjne informacje. „Lhotse ‘89” to
dobrze udokumentowana i dopracowana w szczegółach pozycja, która powinna trafić
przede wszystkim do tych, którzy zaczynają swoją przygodę z himalaizmem lub są
na jej początku. Dla takich osób będzie to z pewnością ciekawa i godna
polecenia lektura na długie jesienne wieczory.
CZYTAJ TAKŻE:
- Kukuczka [Recenzja biografii Jerzego Kukuczki autorstwa Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego]
- Erhard Loretan. Ten trzeci [Recenzja książki Erharda Loretana "Ryczące ośmiotysięczniki"]
- "Czapkins". Jaki naprawdę był Tomasz Mackiewicz? [Recenzja książki Dominika Szczepańskiego]
- Polskie Himalaje [Recenzja książki Janusza Kurczaba, Wojciecha Fuska i Jerzego Porębskiego]
Świetny opis książki. Jak najbardziej kolejny dobry wpis.
OdpowiedzUsuń