To jedna z najmocniejszych
biografii, jakie czytałem w ostatnim czasie. Historia Harry’ego Hafta – żydowskiego
pięściarza, który urodził się w Bełchatowie w 1925 roku i poznał wszelkie okrucieństwa
II wojny światowej – przeraża i szokuje, ale też wciąga i daje do myślenia. To
gorzka, ale jednocześnie piękna opowieść o nienawiści, miłości, okrucieństwie i
człowieczeństwie, w której autor, będący synem głównego bohatera, nie stara się
wybielić swojego ojca, lecz go zrozumieć.
Mimo że główne wydarzenia w
książce odnoszą się do lat 30., 40. i 50. XX wieku, ta historia została spisana
dopiero w 2003 roku. To wtedy blisko 80-letni Harry Haft (Harry to imię, które
główny bohater przyjął po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych, wcześniej
nazywał się Hercka) zdecydował się opowiedzieć najstarszemu synowi o tym, co
przeżył. Jego losy były znane członkom rodziny, ale dopiero wtedy poznali
wszystkie szczegóły. Senior przez dwa dni dokładnie opowiadał o swoim
dzieciństwie spędzonym w Polsce, pierwszej prawdziwej miłości, a potem
nadejściu wojny, która najpierw niespodziewania odmieniła los rodziny Haftów
(zaczęli parać się wielce intratnym przemytem i
poprawił się ich status), ale później sprowadziła na nią śmierć, ból i
cierpienie. Na początku wojny Hercka trafił bowiem do obozu koncentracyjnego w
Poznaniu i tak zaczęła się jego kilkuletnia gehenna. Później było Auschwitz,
Jaworzno, obóz Gross-Rosen i marsz śmierci. Przyszły zawodowy pięściarz
wszystko to przetrwał, również dzięki umiejętnościom bokserskim, a następnie
wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczął zawodową karierę sportową. Ta
doprowadziła go do walki z Rockym Marciano, które to wydarzenie jest w
zasadzie punktem końcowym tej niesamowitej historii. To właśnie o tym, jak
nastolatkowi udało się
przetrwać piekło wojny, a następnie zrobić niezłą bokserską karierę na obcej
ziemi, opowiada książka.
Kierując się instynktem
przetrwania
Tym, co wyróżnia tę opowieść od
wielu historii ofiar Holokaustu, które uszły z życiem, jest z pewnością fakt,
że autor nie kreuje głównej postaci na nieskazitelnego bohatera. Nie czyni
tego, bo w swoich opowieściach nie robił tego sam ojciec. Ta książka nie buduje
mitu wspaniałego człowieka, który mimo wszechobecnej śmierci, okrucieństwa i
otaczającego go zła, zachował w sobie człowieczeństwo i wykazywał się wielką
odwagą. Być może właśnie dlatego mamy okazję w ogóle poznać losy Hafta – jest
on przykładem na to, że aby przetrwać te straszne czasy, trzeba było
zaadoptować się do panującej sytuacji. Młody Hercka potrafił czynić to
doskonale. W obozie w Poznaniu wszedł w układ z pilnującym jego grupę Niemcem,
dla którego kradł papierosy i inne towary, dzięki czemu mógł liczyć na
specjalne względy. W obozie Auschwitz-Birkenau zyskał przychylność wysokiej
rangi oficera SS, bo potrafił dochować tajemnicy, dzięki czemu uratował nie
tylko siebie, ale też brata. Wkrótce został przeniesiony do kopalni w
Jaworznie, gdzie wprawdzie na początku ciężko pracował, ale ciągle dostawał
specjalne racje żywnościowe, przez co na tle wychudzonych więźniów wyróżniał
się znacznie posturą. Gdy oficer zwietrzył szansę na wykorzystanie Hafta do
dostarczania rozrywki niemieckim żołnierzom, zrobił z niego „Żydowską bestię” –
pięściarza bijącego się z innymi więźniami w ringu przy aplauzie nazistowskich
oprawców.
Dochodzimy tutaj do sedna sprawy
i ogromnej odwagi, na jakąś zdobył się Hercka w swoich opowieściach. Nie próbował
zmienić swojej historii – opowiedział ją zgodnie z prawdą. Żeby przetrwać
wojnę, Haft wysoce rozwinął w sobie instynkt przetrwania. Kiedy bił się w ringu
z innymi Żydami, wiedział, że przegrany prawdopodobnie zostanie zabity. Miał
przewagę nad rywalami, bo gdy ci stawali do walki wycieńczeni ciężką pracą,
słaniając się na nogach, on miał solidnie zbudowane mięśnie dzięki dobremu
odżywaniu i lekkim zajęciom. Haft dostarczał rozrywki niemieckim oprawcom,
robił to, czego oczekiwali („Nauczył się przeciągać pojedynek, zanim wykończył
przeciwnika. W ten sposób podniecenie na widowni sięgało nieludzkiego zenitu”).
Widział, że jeśli tego nie zrobi, sam zginie, a jeśli chce przeżyć, musi myśleć
przede wszystkim o sobie. Harry Haft był świadomy, że aby przetrwać, musi
zrobić wszystko, by być potrzebnym nazistom. Nie miał więc oporów przed
wstąpieniem do grupy komando, przyjmowaniem lepszego jedzenia i układaniu się
ze swoimi wrogami. Porządne wyżywienie dawało mu siłę, dzięki której mógł
przetrwać wycieńczające transporty koleją do kolejnych obozów i marsz śmierci,
w którym po drodze zginęły tysiące więźniów. Mimo tego, że Haft opowiedział
wprost o swoim postępowaniu, wzbudza współczucie i sympatię czytelnika. Po
części wynika to z jego szczerości, po części z okoliczności, przez które nie
można do jego czynów przykładać moralnej miary tożsamej z czasami pokoju.
Okrucieństwo wojny wywróciło do góry nogami wszelkie wartości, przemieniając
ludzi niemal w zwierzęta kierujące się wyłącznie instynktem. Haft nie był
wyjątkiem, a jego postawa stoi w sprzeczności z wyobrażeniem bohaterstwa tak
mocno zakorzenionym w naszej kulturze i martyrologicznej historii. Postawa
Hercki wydaje się jednak dużo bliższa prawdzie i pokazuje, jak łatwo można
wyzbyć się człowieczeństwa w określonych okolicznościach i jak ofiary same mogą
stać się oprawcami.
Nic nie będzie już takie samo
Jest w książce kilka momentów
prawdziwie przerażających, które ściskają gardło i sprawiają, że łzy same cisną
się do oczu. Stają się one również punktami zwrotnymi w życiorysie Hafta, w
którym po każdym takim wydarzeniu zachodzą nieodwracalne zmiany. Pierwsza
sytuacja to scena, w której Hercka widzi, jak niemieccy żołnierze próbują
wrzucić niemowlę jego siostry do ciężarówki wywożącej Żydów do obozu,
a gdy im się to nie udaje, zabijają je jednym strzałem z karabinu. Druga, chyba
najbardziej naturalistyczna, to praca Hafta w krematorium Auschwitz-Birkenau,
gdzie musi palić zwłoki zagazowanych więźniów. Ostatnia to pobyt pod koniec
wojny w obozie Gross-Rosen, gdzie z powodu głodu dochodzi do aktów kanibalizmu.
Opisy tych sytuacji są tak wymowne i wręcz naturalistyczne, że serce boli od
samego czytania. Nic dziwnego, że wydarzenia te zostawiają głęboki ślad w
psychice głównego bohatera, który po ucieczce z marszu śmierci zabija nawet
10-letnie niemieckie dziecko, bojąc się, że go wyda. Do końca życia, co opisuje w posłowiu
syn Alan Scott, Haft miewał też napady agresji, bił swoje dzieci i często
groził, że się zabije. Dopiero po usłyszeniu całej opowieści ojca w 2003 roku
jego najstarszy syn zrozumiał, co było przyczyną takiego zachowania.
Mimo to biografia pięściarza nie
jest pozycją jednoznacznie pesymistyczną. Jest w niej bowiem piękny wątek
miłosny prowadzony przez całą książkę, który znajduje zaskakujące zakończenie.
Również historia sportowej kariery Hafta wpisuje się w opowieść z gatunku
„amerykańskiego snu”, a główny bohater w wywiadzie z 1990 roku, który został
dołączony do polskiego wydania, mówi na koniec, że jest „najszczęśliwszym
facetem na świecie”. Mimo niesamowitej i bardzo wciągającej historii Hercki
(przeczytałem książkę ciągiem w kilka godzin) biografia nie jest lekturą bez
wad. Ma ona dosyć wysoki próg wejścia z powodu wstępu amerykańskiego historyka,
który opowiada o życiu Żydów w przedwojennej Polsce w formie rozprawy naukowej.
Ta część zawiera fakty dobrze znane osobom interesującym się historią, ale
trudno oprzeć się wrażeniu, że bardzo mocno skupia się na antysemityzmie w II
RP, sprawiając wrażenie, jakby to Polacy byli częściowo odpowiedzialni za
Holokaust. Także w opowieściach Hafta można znaleźć kilka podobnych sugestii
(chociażby stwierdzenie, że polscy więźniowie mścili się na żydowskich za
sytuację, w której się znaleźli), co nieopatrzone żadnym komentarzem ani
przykładem pomocy udzielonej przez Polaków ludności żydowskiej niesie dosyć
jednostronny przekaz. Nie jestem zwolennikiem wybielania dziejów naszego narodu,
ale po tej lekturze przestaję się dziwić, że Amerykanie mogą myśleć o nas nie
jako o ofiarach II wojny światowej, ale oprawcach. Dobrze byłoby, gdyby
tamtejsi historycy nieco rzetelniej podeszli do tematu, prezentując obie strony
medalu (choć uczciwie trzeba przyznać, że w opowieściach Hafta jest też wiele
przykładów zachowań Żydów różnego pochodzenia, które są mocno negatywne).
Zanim powstanie film
Podsumowując, książka „Harry
Haft. Historia boksera z Bełchatowa. Od piekła Auschwitz do walki z Rockym
Marciano” to niezwykle mocna i wciągająca lektura, obok której nie można
przejść obojętnie. Nie jest to typowa pozycja sportowa, ale wątki poświęcone
amerykańskiemu pięściarstwu w latach 50. również się w niej znajdują i
pokazują, jak świat boksu przeplatał się w tamtym latach z przestępczym
półświatkiem (zdaniem Hafta, przed walką z Marciano odwiedzili go gangsterzy,
którzy grozili mu śmiercią, gdyby pokonał swojego rywala). Tym jednak, co
zdecydowanie w biografii najciekawsze, są wojenne losy głównego bohatera. To
niezwykle szczere świadectwo ofiary Holokaustu, które jest gotowym scenariuszem
filmowym. Aż dziwne, że dotychczas nikt nie wpadł na pomysł stworzenia
produkcji o życiu Harry’ego Hafta. Dopiero teraz Barry Levinson pracuje nad
filmem, w którym w roli głównej ma wystąpić Ben Foster. Nie mam wątpliwości, że
będzie o nim bardzo głośno, ale zanim obraz trafi na ekrany kin, zachęcam do
przeczytania tej biografii. Gwarantuję, że nie będziecie żałować.
CZYTAJ TAKŻE:
Ciekawe, wydaje mi się, że książka dobra nie tylko dla miłośników sportu...
OdpowiedzUsuńŚwietna dla każdego, kto lubi mocne i dobre ludzkie historie. Na pewno daje do myślenia, dobrze będzie się ją czytać nie tylko kibicom, ale też fanom historii.
UsuńPrzeczytałem
OdpowiedzUsuńMocna rzecz. Mało kto przyznałby się do morderstw popełnianych z zimną krwią na niewinnych ludziach. Wiele brudu jest w tej biografii i to jest prawdziwe aż do bólu. Jedna z lepszych biografii jakie czytałem. Wielkim plusem jest też to że Harry Haft dla mnie przed lekturą był całkowicie anonimowy i chłonąłem każdą informację jak gąbka wodę. Warto czytać sportową literaturę nawet jeśli jedna na dziesięć jest tak dobra jak biografia Hafta:)
Piękna historia :)
OdpowiedzUsuń