1. Ta pierwsza walka w obozie
Tadeusz Pietrzykowski trafił do KL Auschwitz 14 czerwca 1940 roku. Pierwsze miesiące były najgorsze. Sytuacja „Teddy’ego” zaczęła się poprawić po pierwszej walce w obozie, która miała miejsce w marcu 1941 roku. Przeciwnikiem Polaka był Walter Dünning, niemiecki kryminalista, pełniący w Oświęcimiu funkcję kapo. Był zdecydowanie lepiej odżywiony od Pietrzykowskiego, gdyż ważył ok. 70 kilogramów, podczas gdy jego rywal ledwo dobijał do 50 kilogramów. Ale to właśnie głód był głównym motywatorem „Teddy’ego” do tego, by stanąć do walki. „Towarzyszyła mi jedna natrętna myśl: za walkę dają chleb. Byłem głodny. Głodni byli również moi koledzy”, wspominał pięściarz. Polak podjął rękawicę, choć wszyscy wokół pukali się w czoło, nie dając mu najmniejszych szans. Gdyby poległ, prawdopodobieństwa śmierci w obozie dramatycznie rosło. „Wygrana walka dawała szansę zdobycia w obozowej społeczności pozycji ułatwiającej przeżycie”, wyjaśniał Pietrzykowski. Już pierwsza runda spowodowała, że na Polaka wszyscy zaczęli patrzeć inaczej – ktoś, kto jak poprzedni przeciwnicy Dünninga był z góry skazany na porażkę, zaprezentował znakomitą technikę, umiejętnie się broniąc i trafiając rywala. W drugiej rundzie „Teddy” rozkwasił rywalowi nos. „Uderzyłem jak zwykle kilka razy lewym prostym, potem poszedłem prawym prostym, następnie lewym sierpem. I o dziwo cios doszedł, Walter nie zdołał go uniknąć”, czytamy w „Mistrzu”. Niemiecki przedwojenny pięściarz uznał porażkę i był pod wrażeniem umiejętności Tadeusza. Zaprosił go do swojego bloku i dał pół bochenka chleba oraz kawałek mięsa. Niemcy poklepywali polskiego pięściarza po plecach, a inny kapo, Otto Küsel, nazajutrz załatwił przeniesienie do komanda, gdzie praca była dużo lżejsza. Pietrzykowski podzielił się chlebem ze współwięźniami i odtąd jego los w obozie był nieco lepszy – mógł liczyć na lepsze wyżywienie, a nawet odbywał treningi, pracując w stadninie i ćwicząc uderzenia na… krowich zadkach. W Auschwitz odbył łącznie ponad czterdzieści walk, wykorzystując swoją pozycję, by pomagać innym. Po latach pisał: „Widzę tę walkę we wspomnieniach, każdy szczegół, gest, ruch. Czuję atmosferę, słyszę wszystkie dźwięki. Nie można jej wykreślić z pamięci, tak jak się pozbywa balastu dziesiątków innych pojedynków”. Po zakończeniu II wojny światowej napisał nawet list do swojego pierwszego rywala, którego odnalazł w Niemczech, ale ten niestety pozostał bez odpowiedzi…
2. Uratowanie ojca Maksymiliana Kolbe