Jak zostać legendą sportu? Książka Dawida Piątkowskiego, byłego
tenisisty, a obecnie trenera, miała dać odpowiedź na to pytanie. „Obsesja
doskonałości” rzeczywiście zawiera mnóstwo porad na temat tego, co należy
robić, aby osiągnąć w sporcie sukces. Zbyt wiele znaków zapytania co do formy publikacji i jej zawartości nie wystawia jej jednak najlepszego świadectwa.
Kilkanaście dni temu na blogu
pojawił się wywiad z Dawidem Piątkowskim, w którym ten opowiadał o swojej
unikatowej i nowatorskiej metodzie rozwoju osobistego sportowców, mającej
zaprowadzić ich na szczyt. Już podczas przeprowadzania rozmowy pojawiły się we
mnie pierwsze wątpliwości. W tym, co mówił autor „Obsesji doskonałości”, nie
potrafiłem odnaleźć niczego oryginalnego, nie byłem w stanie dostrzec, co może
sprawić, że „książka zmieni oblicze sportu na całym świecie”. Liczyłem, że
lektura tej pozycji rozwieje moje wątpliwości w tej kwestii, zwłaszcza że autor
zapewniał, iż będzie to jedna z lepszych publikacji, jakie kiedykolwiek
przeczytałem. Zabrałem się więc za książkę, ale muszę przyznać, że po jej
skończeniu w mojej głowie zrodziło się jeszcze więcej znaków zapytania.
O co w tym wszystkim chodzi?
Zanim przejdę jednak do oceny
książki, warto chociaż w kilku słowach ją streścić. „Obsesja doskonałości”
składa się z 28 krótkich rozdziałów, które z kolei podzielone zostały na cztery
moduły: „Nieświadomy wojownik”, „Przebudzony wojownik”, „Rodzice wojownika”
oraz „Trener wojownika”. Jak łatwo się domyślić, w każdej z tych części autor
pisze o innych aspektach rozwoju osobistego. Najobszerniejsza i najważniejsza
jest druga z nich, gdyż wyraża istotę metody stworzonej przez Dawida
Piątkowskiego. Jest o pasji, wizji, motywacji, pewności, mowie ciała czy walce.
Szlifowanie wszystkich tych elementów pozwala zdaniem autora osiągnąć stan
doskonałości, który jest podstawą w drodze do stania się legendą sportu. Tak pokrótce prezentuje się licząca ponad 240 stron książka. Z racji tego, że format
nie jest duży, czyta się ją bardzo szybko, więc zgłębienie metody rozwoju wymyślonej
przez autora nie powinno zająć przeciętnemu czytelnikowi więcej niż kilku
godzin.
Na czym mniej więcej polega tworzenie
„przebudzonego wojownika”? Sporo można dowiedzieć z wywiadu z autorem, w którym
ten opowiada chociażby o walce z Ego, rozszerzając oczywiście ten wątek w
swojej książce. Zdaniem Dawida Piątkowskiego nowo narodzony człowiek jest niczym
biała kartka, a jego cechy charakteru zrodziły się przypadkowo w wyniku wpływu otoczenia.
Według autora „Obsesji doskonałości” każdy może jednak wybrać sobie to, jaki
chce być i stworzyć swoją osobowość niejako na nowo. Kluczem do sukcesu jest
przede wszystkim samokontrola, przejawiająca się między innymi zapanowaniem nad
myślami, nawykami, emocjami czy nawet snem. W ten sposób można zdaniem autora
stać się kimkolwiek tylko się zapragnie, można kontrolować stres, wprowadzać
się w wybrane stany emocjonalne, „świadomie” śnić o tym, o czym się chce. To, w
połączeniu z motywacją, pewnością siebie i ciężkim treningiem, doprowadzić ma
do statusu wybitnego sportowca, co jest celem stworzonej przez Piątkowskiego
metody.
Wszystko to wydaje się bardzo
piękne i proste, problemem jest jednak to, że wygląda tak tylko na papierze.
Piątkowski przekonuje bowiem, że można stać się kimś w rodzaju nadczłowieka i w
pełni kontrolować swoje zachowanie. Sam zresztą pisze o sobie: „Doskonaląc się
od ponad 10 lat, udało mi się w pełni zapanować nad własnymi emocjami. Od kilku
lat nie było dnia, żebym miał negatywne myśli czy czuł się źle. Nie wiem, co to
brak motywacji czy zniechęcenie”. Można tylko pogratulować, ale wydaje się, że
autor zapomina, iż człowiek ze swej natury jest niedoskonały. Trudno oczekiwać
więc, że jest w stanie osiągnąć coś w rodzaju doskonałości. Może się do niej
zbliżyć, ale przecież nawet największym mistrzom puszczają nerwy, zdarza im się
popełnić błąd czy stracić nad sobą kontrolę. Zresztą ludzi spotykają w życiu
różne doświadczenia, często bardzo tragiczne, więc pełne panowanie nad emocjami
brzmi utopijnie.
Tym bardziej, że autor stara się
przekonać czytelnika, iż wszystko jest bardzo proste. Chcesz poczuć się dobrze?
Wyobraź sobie najpiękniejszy moment w swoim życiu i przywołuj ten obraz za każdym
razem, kiedy będziesz czuł się źle. Chcesz, aby przyśniło ci się coś
konkretnego? Intensywnie pomyśl o tym przed snem, a w końcu „przejmiesz pełną
kontrolę nad własnymi snami”. Podobnych przykładów w „Obsesji doskonałości”
jest znacznie więcej i aż ciśnie się na usta pytanie: skoro to takie łatwe, dlaczego
jest takie trudne? Gdyby osiągnięcie takiego stanu przychodziło łatwo,
mielibyśmy na świecie samych szczęśliwych ludzi, każdy byłby tym, kim chce i
robił to, co kocha. Mam wrażenie, że wszystkie te porady mogą się sprawdzić,
ale tylko w teorii lub w świecie idealnym, który nie istnieje. Człowiek nie
żyje przecież w próżni, nie będzie nigdy w stanie odciąć się od wpływu świata
zewnętrznego. Autor nie przewidział jednak scenariusza, w którym coś idzie nie
tak. Książka nie zawiera uwag mówiących o tym, że coś może się nie udać. Ma się
wrażenie, że zastosowanie się do porad to wręcz gwarancja sukcesu.
Z głowy, czyli z niczego?
Problemem „Obsesji doskonałości”
jest także fakt, że informacje zawarte w książce nie zostały poparte żadnymi
źródłami. Autor powołuje się jedynie na dra Jerzego Wielkoszyńskiego, pisząc,
że był jego mentorem. Nie zaznacza jednak, które z informacji oparte zostały na
jego naukach. Nie podaje też, skąd czerpie swoją wiedzę. We wstępie wspomina
tylko: „Gdy zakończyłem karierę tenisową, rozpocząłem podróż w głąb własnego
umysłu. Potrafiłem po kilkanaście godzin dziennie, całymi miesiącami,
nieprzerwanie pochłaniać wiedzę”. Czyje to były nauki? Tego niestety się nie
dowiemy. Wprawdzie w książce zawartych zostało mnóstwo cytatów wielkich sportowców
czy światowych przywódców, które pewnie mają uwiarygodnić przekaz, ale przy
konkretnych liczbach czy danych nie ma już żadnych odnośników do źródeł. A
Dawid Piątkowski stawia całkiem odważne tezy.
W jednym miejscu pisze na
przykład: „95% piłkarzy na całym świecie trenuje po 2 godziny dziennie”, nieco
dalej zauważa, że 95% sportowców brakuje pewności siebie. Skąd właśnie takie
liczby? Czy są to wyniki jakichkolwiek badań czy wyłącznie szacunki autora?
Tego się nie dowiemy. W książce Rasmusa Ankersena „Kopalnie talentów” autor
powoływał się na konkretnych badaczy i wyniki ich prac, ponadto zasięgnął porad
specjalistów w dziedzinie odkrywania talentów. Wiarygodność podawanych przez
niego informacji była więc bardzo duża. Publikacja Dawida Piątkowskiego sprawia
wrażenie napisanej „z głowy”, wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń. To
moim zdaniem zbyt mało, bo doświadczenie wprawdzie jest ważne, ale należałoby
je poprzeć wiedzą teoretyczną. Szczególnie, jeśli porusza się tak istotne
tematy jak trening sportowca – mentalny i fizyczny. Nie wiemy niestety nic o
wykształceniu autora, poza jego krytycznym stosunkiem do szkoły oraz
informacją, że nic z niej nie wyniósł i był to dla niego stracony czas.
Zbyt dużo wątpliwości
Podsumowując, trudno powiedzieć,
aby „Obsesja doskonałości” była jedną z lepszych książek, jakie kiedykolwiek
czytałem. Daleko jej nawet do miana niezłej. Być może to kwestia nastawienia i
wiary w to, co przekazuje autor, ale w mojej ocenie Dawid Piątkowski niewiele
zrobił, żeby uwiarygodnić swój przekaz. Dziś pisać każdy może i autor to
właśnie zrobił – siadł przy komputerze i napisał, jak jego zdaniem stać się
legendą sportu. Problem w tym, że nie poparł swoich porad żadnymi źródłami czy
wynikami badań, więc trudno powiedzieć, na ile wiadomości zawarte w książce są
wiarygodne. Samo doświadczenie, znowu nie tak wielkie, to jednak zbyt mało.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że „Obsesja doskonałości” ma być tylko dodatkiem do
trenerskiej działalności Piątkowskiego i zachęcić potencjalnych klientów do
treningów pod jego okiem. Wskazywać może na to także ogromna liczba błędów w
książce – ortograficznych, interpunkcyjnych, językowych. Zbyt dużo wątpliwości,
by stwierdzić, że publikacja ma szansę stać się bestsellerem, nie mówiąc już o
zmienianiu oblicza sportu.
CZYTAJ TAKŻE:
może i nieoryginalne, może brak badań. Dałem książkę synowi. Przeczytał parę rozdziałów, pojechał na trening. Warunki były paskudne, nikogo nie było na torze, trener sugerował, że może wrócić do domu. Krzysiek (mój syn) po lekturze powiedział - ciśniemy, to jest moja szansa, żebym dzisiaj stał się lepszy. Urwał cztery sekundy. Conajmniej dla jednego człowieka, mojego syna warto było napisać tę książkę. Dobrze, że przeczytał z niej kawałek a nie tę recenzję. Tak się zastanawiam, ile osób po przeczytaniu tej recenzji nie sięgnie po nią i zaprzepaści możliwość realizacji swoich prawdziwych marzeń. Dobrze, że Dawid Piątkowski ją napisał, szkoda że Piotr Stokłosa napisał taką recenzję.
OdpowiedzUsuńPostępy moich chłopaków można śledzić na fejsbuku - zamiast badań.
Andrzej Biesiekirski
Jeśli przynajmniej jednej osobie ta książka pomoże w życiu, to znak, że warto było ją wydać. Dobrze, że ludzie czytają, nawet, jeśli mieliby czytać takie książki. W mojej ocenie jednak błędy językowe czy zwłaszcza ortograficzne nie powinny się tak nagminnie powtarzać w jakiejkolwiek publikacji. To jednak je dyskwalifikuje, a że książka Dawida Piątkowskiego do mnie nie trafiła również jeśli chodzi o treść, wyszła mocno negatywna recenzja. Nie twierdzę, że Dawid Piątkowski jest złym trenerem. Może być najlepszym trenerem na świecie, ale jeśli bierze się za pisanie książki, powinien kierować się tym, co zawarł w swojej publikacji, czyli dążyć do doskonałości. Choćby przez pokazanie tekstu korektorowi lub redaktorowi, którzy poprawią błędy. Wtedy wrażenie będzie dużo lepsze, a i przyczepić będzie się można wyłącznie do treści, co przecież pozostanie już tylko kwestią subiektywnej oceny.
UsuńDajcie juz spokoj z bledami sami napiszcie ksiazke
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, co tam błędy językowe czy ortograficzne w książce, kto by na to zwracał uwagę... Uważam, że jeśli ktoś szumnie informuje, że wydał KSIĄŻKĘ, to jednak przyłożył się do takich podstawowych kwestii jak sprawdzenie ortografii, interpunkcji i poprawności językowej.
UsuńA, i bloga prowadzę jako Piotr Stokłosa, więc wystarczy napisać: "Sam napisz książkę". Może kiedyś to zrobię. Na pewno nie będzie w niej tylu błędów. ;)
Książka jest motywująca, mimo, że styl jest słaby, błędy są zauważalne, a autor wydał kilka bardzo podobnych książek,
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że może to być info-produkt zachęcający do korzystania z usług trenerskich autora.
Oczywiście zawsze warto poczytać motywujące przemyślenia innych.
Główna zaleta - zwięzłość.
Wydaje mi się że ta książka działa na młodych a na starszych średnio
OdpowiedzUsuń