czwartek, 17 czerwca 2021

Andrzej Gołota „Niepokonany w 28 walkach”. Recenzja książki Przemysława Osiaka

Choć Andrzej Gołota jest dla Polaków postacią kultową, bibliografia na jego temat prezentuje się zaskakująco skąpo. Po latach posuchy o naszym najsłynniejszym pięściarzu postanowił napisać Przemysław Osiak, a w zasadzie zaprezentować jego karierę w latach 1981-1997 w formie wywiadów z jego trenerami, rywalami, dziennikarzami, ludźmi, którzy go znali lub nim się inspirowali. Wyszła z tego bardzo dobra książka, która pokazuje, dlaczego Gołota nigdy nie został mistrzem świata.

Duże wrażenie robi wachlarz rozmówców, do których udało się dotrzeć autorowi. Są tutaj pierwsi trenerzy Gołoty: Czesław Ptak, Adam Kusior, Jerzy Rybicki oraz koledzy z reprezentacji amatorów (choć właściwszym określeniem byłoby: rywale): Dariusz Michalczewski i Henryk Zatyka, a także bokser Henryk Petrich (który akurat jako jedyny nie miał na pieńku z Gołotą). Oni wszyscy opowiadają o początkach głównego bohatera, twierdząc zgodnie, że był niezwykle utalentowanym pięściarzem i bardzo lubił ciężką pracę, ale jednocześnie podkreślając jego dziwactwa: izolowanie się od grupy, chodzenie własnymi ścieżkami czy nerwy, które zżerały go przed walką. Już w pierwszych rozmowach pada też teza na temat późniejszych niewytłumaczalnych zachowań Gołoty. Zdaniem Michalczewskiego i Zatyki, problemem było specjalne traktowanie tego zawodnika, którego trenerzy poddawali, gdy tylko wiedzieli, że może stać mu się krzywda. Koledzy z dawnych lat uważają, że przez takie postępowanie „Andrew” miał później kłopot ze stawieniem czoła rywalom i spalał się psychicznie. Choć wywiady znacząco różnią się od siebie – tutaj duża pochwała dla Osiaka, że w książce nie ma wielu powtórzeń, a kolejni rozmówcy dodają swoją część do historii Gołoty – w pierwszych rozmowach powtarza się opowieść o poddaniu Andrew w walce z Kubańczykiem Savonem. To pokazuje, że ta walka mogła mieć dużo znaczenie w późniejszej karierze Gołoty.

Niebezpieczne związki Andrzeja Gołoty

środa, 16 czerwca 2021

Czerwcowe premiery (cz. 2)

Rozpoczęło się Euro 2020 i Copa America, więc kibice większość czasu spędzają z pewnością przed telewizorem. Jeśli jednak ktoś chciałby odpocząć od piłkarskiej gorączki, wydawcy mają dla takich osób kilka propozycji: wspinaczkowych oraz futbolowych.

Zaczynamy od książki, która ukaże się 30 czerwca. „Ciało i dusza wspinacza” Adama Ondry i Martina Jarosa to wakacyjna propozycja Wydawnictwa Agora. Nie jest to jednak typowa pozycja himalajska, do jakich przyzwyczaiła ta firma. Owszem, są to wspomnienia wspinacza, ale Ondra specjalizuje się w sportowym wdrapywaniu się po ścianach wspinaczkowych i właśnie w tej dyscyplinie wystartuje już niedługo w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Czech ma na koncie sukcesy głównie w boulderingu (wspinaczka po zazwyczaj wolnostojących, kilkumetrowych blokach skalnych bez użycia asekuracji liną) i prowadzeniu – został w tych konkurencjach mistrzem świata – ale staruje też we wspinacze łącznej i klasycznej. W książce opowie o tym, jak wyglądała jego droga „z Kotliny Czeskiej na szczyty najtrudniejszych skał świata”, jak przeczytać można w opisie. Całość nie jest szczególnie obszerna, gdyż liczy 240 stron (autor jest też stosunkowo młody – ma ledwie 28 lat), a okładkowa cena wspomnień Ondry to 44,99 zł. Jestem bardzo ciekaw, jakim zainteresowaniem w Polsce cieszy się wspinanie skałkowe. Być może sukces na igrzyskach stanie się motorem napędowym sprzedaży książki? O tym przekonamy się już w lipcu. W przedsprzedaży „Ciało i dusza wspinacza” dostępne jest od niespełna 29 zł. Jednym z patronów medialnych wspomnień Czecha jest niniejszy blog, więc wkrótce możecie spodziewać się recenzji tego tytułu.

Wspinaczkową premierę na drugą połowę tego miesiąca przygotowało również Wydawnictwo Bezdroża. 15 czerwca do księgarni trafiła pozycja „Fitz Roy”, której autorami są Mirosław Falco Dąsal, Wiesław Burzyński, Michał Kochańczyk i Piotr Lutyński. O czym traktuje książka? O polskiej wyprawie z 1984 roku na szczyt Fitz Roy znajdujący się na granicy chilijsko-argentyńskiej. Wejścia na wierzchołek dokonali w komplecie autorzy publikacji (oraz Jacek Kozaczkiewicz, który nie figuruje wśród autorów), a wyczyn okazał się na tyle spektakularny, że drogę wytyczoną przez rodaków nazwano „Polaca”. Zresztą o trudności tej trasy czytamy w opisie: „Droga ma 33 nowe wyciągi aż do przełęczy, na której łączy się z drogą Casarotto. Skalne zacięcia i kominy z dużą ilością wspinaczki w skale pokrytej lodem uczyniło tę drogę jedną z najbardziej ekstremalnych na Cerro Fitz Roy”. O tym, jak wielkie było to osiągnięcie, świadczy również fakt, że do dziś nikomu nie udało się powtórzyć wyczynu Polaków. Po latach powspominają oni kulisy wyprawy i wyjaśnią, jak udało im się osiągnąć cel (dwóch członków wyprawy – Falco Dąsal i Kozaczkiewicz – już nie żyją). Całość wspomnień liczy 248 stron, a okładkowa cena książki to 59,90 zł. W internetowych księgarniach można ją jednak znaleźć nawet 25 zł taniej.

poniedziałek, 7 czerwca 2021

TOP10: Najbardziej oryginalne piłkarskie zwroty z całego świata

„Języki futbolu” to książka naszpikowana ciekawymi zwrotami piłkarskimi funkcjonującymi w najdalszych zakątkach świata. Interesujące jest ich pochodzenie, czasem znaczenie, a kiedy indziej uśmiech na twarzy wywołuje sam osobliwy zwrot używany do określenia konkretnej boiskowej postawy, sytuacji lub zawodnika. Przejrzałem publikację Toma Williamsa, by zaprezentować 10 najbardziej oryginalnych futbolowych sformułowań z całego świata.

 

10. Palto (kurtka) – Grecja

Na początek oryginalne określenie piłkarza, którego u nas nazwalibyśmy „niewypałem transferowym”. Dlaczego w Grecji na nowego zawodnika, który nie spełnia pokładanych w nim nadziei, mówi się „palto”, co oznacza to samo co w języku polskim, czyli ciepłą kurtkę? Ma to związek z występującą w tym kraju pogodą. Jak wiadomo, w Grecji jest raczej ciepło i palto jest tam niemal zbędną częścią garderoby. W najlepszym wypadku nosi się je przez miesiąc lub dwa, a potem ląduje zapomniane w szafie. Teraz już rozumiecie, skąd to porównanie?

9. Kai teek (rozbić jajko) – Tajlandia

Kolejny ciekawy piłkarski zwrot to „rozbicie jajka” w Tajlandii. Przyznam szczerze, że zupełnie nie spodziewałem się, co może oznaczać, ale po przeczytaniu wyjaśnienia sprawa stała się oczywista, a określenie bardzo trafne. „Rozbić jajko” oznacza w tym kraju otwarcie wyniku spotkania dla swojej drużyny. Jak łatwo się domyślić, „jajko” to zero na tablicy wyników, a jego rozbicie oznacza, że ktoś właśnie strzelił pierwszą bramkę spotkania. Całkiem przyjemne określenie, które z powodzeniem można by zastosować również u nas!

8. Pelopina (bobrówka) – Hiszpania

Miejsce ósme dla chyba najdziwniejszego zwrotu, jaki znalazł się w „Językach futbolu”. Wszyscy doskonale wiedzą, jak wspaniałym piłkarzem był Xavi, ale sądzę, że niewielu miało pojęcie, iż jego firmowe zagranie (zwrócenie się z piłką w kierunku własnej bramki, a potem przełożenie jej na bok i ruszenie na bramkę rywala) określane było w ojczyźnie zawodnika mianem „pelopiny”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż pochodzi ono od ksywki „pelopo”, którą ponoć w La Masii przezywali się nawzajem Xavi z Miguelem Angelem. Pseudonim oznaczał… włosy łonowe, gdyż ówczesne uczesanie obu piłkarzy miało je przypominać. Ksywka przylgnęła do Xaviego i tak właśnie coś, co wspaniale wyglądało na boisku, określane było raczej mało chlubnym zwrotem.

piątek, 4 czerwca 2021

Czerwcowe premiery (cz. 1)

Czerwiec przywitał nas piękną pogodą, która dobrze nastraja do wyjazdów, wycieczek czy pikników. Wyruszając w podróż, nie zapominajcie o dobrej lekturze, a tych na początku tego miesiąca nie zabraknie! Do sprzedaży trafiło już pięć bardzo ciekawych propozycji, o których więcej w dzisiejszym wpisie.

Na początek coś dla fanów boksu. Nie ma wśród polskich pięściarzy postaci bardziej fascynującej niż Andrzej Gołota. Choć Andrew nigdy nie zdobył upragnionego tytułu mistrza świata wagi ciężkiej, jego walkami żyła niegdyś cała Polska. Nic dziwnego, że rodacy mają do pięściarza ogromny sentyment i z niecierpliwością wyczekiwali książki o jego życiu. 2 czerwca z odsieczą przyszedł Przemysław Osiak, wydając nakładem Ringier Axel Springer Polska swoją książkę „Niepokonany w 28 walkach”. Dziennikarz „Przeglądu Sportowego” z okazji 25-lecia słynnych walk z Riddickiem Bowe’em, postanowił przeprowadzić 25 wywiadów z ludźmi znającymi Gołotę i pokazać, jak wyglądała jego kariera w latach 1981-1997 (do tego okresu ogranicza się książka). Wśród rozmówców Osiaka są m.in. Janusz Pindera, Teddy Atlas, Sam Colonna czy Lennox Lewis, ale nie brakuje też postaci mniej oczywistych, pozornie niezwiązanych ze sportem: Aleksandra Kwaśniewskiego, Marcina Dańca czy Kazika Staszewskiego, do którego utworu „Andrzej Gołota” nawiązuje tytuł książki. To wszystko pozwala wierzyć, że będzie to niezwykle wszechstronna, ale też odkrywcza pozycja, dająca w końcu odpowiedź na pytanie, dlaczego Gołocie nigdy nie udało się zdobyć upragnionego pasa. Całość liczy 328 stron, a okładkowa cena publikacji to 42 zł. Na Literia.pl czy Empik.com „Niepokonanego w 28 walkach” można nabyć już za niecałe 30 zł. Jestem właśnie w trakcie lektury i już niedługo na blogu możecie spodziewać się recenzji książki, która zapowiada się naprawdę dobrze.

Kolejny z tytułów z datą premiery 2 czerwca to również zbiór opowieści. Jacek Janczewski i Emil Kopański, redaktorzy portalu PZPN Łączy Nas Piłka, postanowili tuż przed Euro 2020 przepytać 100 reprezentantów Polski i dowiedzieć się, jaki mecz z orzełkiem na piersi był dla nich najważniejszy. Właśnie tak powstała publikacja „Moje najważniejsze 90 minut” wydana przez Wydawnictwo SQN. Książka robi wrażenie swoim wydaniem: twarda oprawa, pełny kolor, dużo zdjęć, ładna szata graficzna i najważniejsze: dokładnie 656 stron. To wszystko sprawia, że książka prezentuje się kapitalnie i jawi się jako idealny prezent na wszelkie okazje: zbliżający się Dzień Ojca, urodziny czy Święta. Znakomita robota produkcyjna poparta została ciekawą treścią, której dużym atutem jest fakt, że piłkarze wypowiadają się w książce w pierwszej osobie. Kolejne rozdziały nie są przedstawiane w formie wywiadów, co nadaje lekturze bardziej osobisty charakter. A kto znalazł się w gronie 100 bohaterów, którzy podzielili się swoimi historiami? Są postaci oczywiste, jak Zbigniew Boniek, Wojciech Kowalczyk, Józef Młynarczyk czy Jerzy Dudek, ale jest też kilku zawodników mniej znanych, jak Zbigniew Kaczmarek, Leszek Lipka, Krzysztof Pawlak czy Henryk Wawrowski. Nie brakuje bohaterów kilku pokoleń, co czyni „Moje najważniejsze 90 minut” bardzo uniwersalną lekturą dla każdego pokolenia kibiców. Okładkowa cena publikacji nie jest niska – to 64,99 zł – ale na LaBotiga.pl znajdziecie ją z blisko 20 zł rabatem.

sobota, 29 maja 2021

Mowa trawa 2:0. Marcin Rosłoń i nowe wydanie jego książki

Książek na temat terminologii piłkarskiej ukazało się w Polsce niewiele. „Mowa trawa” Marcina Rosłonia jest jedną z nielicznych pozycji tego typu, dlatego bardzo dobrze, że po dekadzie do księgarni trafiło jej nowe, zaktualizowane wydanie. Nie jest to wprawdzie odkrywcza lektura dla kibiców interesujących się futbolem od lat, ale początkującym fanom kopanej na pewno zapewni niezłą rozrywkę i przyniesie sporą wiedzę.

Czym nowe wydanie, za które odpowiada Ringier Axel Springer, różni się od poprzedniego? Przede wszystkim formą. Wydana w 2011 roku książka miała twardą oprawę i kwadratowy format, wyglądała bardziej na encyklopedię. Nowsza publikacja jest stworzona typowo do czytania od deski do deski, ale wydawca nie zrezygnował z urozmaiconej oprawy graficznej: każda kolejna litera alfabetu przedstawiona jest w formie rysunku nawiązującego do piłki nożnej (np. „c” to odpowiedni wygięta noga piłkarza, a „e” tworzą ręka golkipera i bramka). W „Mowie trawie” autor – niegdyś piłkarz m.in. Legii Warszawa, a obecnie komentator CANAL+ Sport – przedstawił i wyjaśnił alfabetycznie 231 futbolowych zwrotów funkcjonujących w Polsce, całość uzupełniając słownikiem blisko 90 „starych piłkarskich prawd i powiedzeń”. Marcin Rosłoń z pewnością był idealnym kandydatem do napisania takiej książki, gdyż w trakcie kariery dobrze poznał klimat szatni piłkarskich i funkcjonujący tam język, a jako komentator dołożył do swojego arsenału wiele zwrotów, które stosują dziennikarze sportowi. Choć „Mowę trawę” czyta się nieźle, trudno oprzeć się wrażeniu, że oczywistych haseł jest w niej zbyt wiele, przez co dla kibica interesującego się futbolem od lat lektura długimi fragmentami może okazać się nużąca.

Więcej anegdot!

Tym, co mogło uratować tę książkę dla bardziej doświadczonych fanów piłki nożnej, są anegdoty. W końcu wielu kibiców właśnie po to sięga po publikacje byłych piłkarzy: by dowiedzieć się czegoś, czego nie mogli zaobserwować w telewizji lub usłyszeć w oficjalnych wywiadach. Marcin Rosłoń w „Mowie trawie” co kilka lub kilkanaście haseł przytacza jakąś smaczną anegdotkę (np. o Dariuszu Wdowczyku, który lubił żartować z piłkarzy Legii, morderczych treningach biegowych Dragomira Okuki czy celnych strzałach w okienko Lucjana Brychczego), ale jest ich niestety zbyt mało, by utrzymać uwagę doświadczonego czytelnika przez dłuższy czas na wysokim poziomie. Oczywiście nie jest tak, że wszystkie hasła w książce są oczywiste i dobrze znane. Sam dowiedziałem się kilku nowych rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia (np. agrafka czy flądra), a przy kilkunastu hasłach nie miałem pojęcia, że właśnie tak określa się w piłkarskiej szatni dany przedmiot, osobę czy zdarzenie. Zaletą publikacji jest też jej kompleksowość, gdyż autor bardzo często przytacza nie jedno, lecz kilka zwrotów o tym samym znaczeniu, co pozwala wyłapać regionalizmy. Przykład pierwszy z brzegu? U nas na Śląsku na poprzeczkę zawsze mówiło się „lata” (od niemieckiego „latte”), natomiast z książki dowiedziałem się, że w języku szatni funkcjonują określenia „lada” lub „sztanga”. Gdyby podobnych ciekawostek, niuansów lub anegdot było więcej, z pewnością ocena w oczach kibiców z wieloletnim stażem byłaby wyższa. Nie oznacza to jednak, że po „Mowę trawę” nie warto sięgnąć.

środa, 19 maja 2021

100 okładek na stulecie „Przeglądu Sportowego”. Recenzja albumu

To wydawnictwo ze wszech miar wyjątkowe: pod względem formatu, sposobu wydania, tematyki i okoliczności. Album „100 okładek na stulecie «Przeglądu Sportowego»” jest wspaniałą podróżą przez historię Polski, sportu, prasy oraz dziennikarstwa. Nie mam wątpliwości, że dla każdego fana książek sportowych to pozycja, która obowiązkowo powinna znaleźć się w jego biblioteczce.

Nie będę ukrywał, że album przygotowany przez redakcję „Przeglądu Sportowego” idealnie trafia w moje gusta. Uwielbiam historię, jestem absolwentem dziennikarstwa i od kiedy tylko zacząłem interesować się sportem, dużo czytałem, również „PS”. Bardzo ucieszyłem się na wieść o tym, że z okazji zacnej rocznicy polskiego dziennika sportowego ukaże się album ze zbiorem najważniejszych w dziejach gazety okładek. Publikacja nie rozczarowała mnie ani trochę, bo jest po prostu genialna w swojej prostocie. Autorzy, czyli Bartosz Gębicz, Cezary Piotrowski, Rafał Tymiński i Lech Ufel wybrali 100 okładek, przeglądając, jak zapewnia we wstępie redaktor naczelny „PS”, Paweł Wołosik, absolutnie wszystkie ówczesne wydania gazety (do lutego 2021 roku). Domyślam się, jak ciężko było wybrać jedynie 100 z blisko 19 000 okładek, ale twórcy albumu poradzili sobie z tym bardzo dobrze. Przede wszystkim dlatego, że nie starali się streszczać historii polskiego sportu, a raczej skupiali się na milowych krokach „Przeglądu Sportowego”. Powstało dzięki temu coś nie tylko dla oka (piękne wydanie!), ale przede wszystkim fascynująca podróż przez dzieje najstarszego polskiego dziennika sportowego.

Stalin i Bierut ważniejsi niż sportowcy

Każda z okładek, które znalazły się w książce, doczekała się dobrej jakości reprodukcji oraz krótkiego opisu. Na wstępie pochwalić trzeba duży format wydawnictwa – to właśnie on sprawił, że każda reprodukcja jest czytelna i można dosyć swobodnie przeczytać każdy tekst na okładce. To niezwykle ważne, bo praktycznie do końca XX wieku na frontach „PS” znajdowało się stosunkowo dużo zajawek, relacji czy nawet całych artykułów. Czytelnik ma więc okazję przekonać się, jak na przestrzeni 100 lat ewoluował sposób pisania o sporcie. Dobra jakość reprodukcji pozwala również na dłużej skupić się na każdej okładce, gdzie oprócz rzeczy, do których odnoszą się autorzy albumu w dołączonym tekście, wyłapać można mnóstwo ciekawostek. A tych naprawdę nie brakuje, bowiem autorzy wyciągnęli z archiwów mnóstwo smaczków związanych z „PS”. Mamy na przykład historię o tym, skąd wzięło się popularne na polskich stadionach zawołanie „Sędzia, kalosz” (nie miałem pojęcia, że zaczęło się od… prawdziwego kalosza, który wylądował na lodowisku w trakcie hokejowych mistrzostw świata w 1931 roku), w jaki sposób uzyskiwano pozornie kolorowe okładki czy kiedy pod tytułem gazety pojawił się funkcjonujący do dziś dopisek „Rok założenia: 1921”.

niedziela, 16 maja 2021

Majowe premiery (cz. 2)

Piłkarska nomenklatura, autobiografia futbolowej legendy z niecodzienną okładką oraz coś dla najmłodszych kibiców, fanów wspinania i treningu wytrzymałościowego. Maj przynosi naprawdę urozmaiconą ofertę wydawców, którzy co chwilę zdradzają nowe plany na najbliższe dni. W kolejnej części zapowiedzi przeczytacie o tym, co już ukazało się na rynku lub dopiero ukaże w drugiej połowie miesiąca.

Zaczynamy od książki już niemalże kultowej dla fanów futbolu. W 2011 roku Wydawnictwo Bukowy Las wydało publikację dziennikarza CANAL+ Sport i byłego piłkarza Legii Warszawa, Marcina Rosłonia. Pozycja zatytułowana „Mowa trawa” była słownikiem piłkarskiej polszczyzny i spotkała się z ciepłym przyjęciem czytelników. Jak się okazuje, po 10 latach przyszedł czas na nowe, rozszerzone wydanie książki, które dokładnie 19 maja na rynek wypuści Ringier Axel Springer Polska. „Mowa trawa 2:0” otrzyma nowy layout (inna okładka oraz oprawa graficzna), ale główny cel publikacji – możliwość poznania języka, którym na co dzień posługują się piłkarze – pozostanie bez zmian. Nowe wydanie liczyć będzie 312 stron (przy 272 stronach pierwszego wydania), mieć miękką oprawę oraz nowy, bardziej tradycyjny format (poprzednia książka wydana została w twardej oprawie i kwadratowym formacie). Okładkowa cena książki to 38 zł, ale w przedsprzedaży na Literia.pl lub Empik.com tę pozycję znajdziecie już za ok. 24 zł. Niedługo na blogu recenzja efektu pracy Marcina Rosłonia, co cieszy mnie tym bardziej, że nie miałem okazji zapoznać się z pierwszym wydaniem (do dziś się dziwię, dlaczego). Dla takich jak ja premiera nowego wydania będzie więc idealną okazją do uzupełnienia sportowej biblioteczki.

Kolejna z majowych premier wyskoczyła niczym królik z kapelusza. Fanów literatury sportowej zaskoczyła jednak nie tylko brakiem zapowiedzi, ale przede wszystkim okładką, która jest dosyć… odważna. Dokładnie 12 maja ukazały się wspomnienia Władysława Żmudy, jednego z członków legendarnej drużyny „Orłów Górskiego”. Książka zatytułowana „A ty będziesz piłkarzem” napisana została z udziałem dziennikarza sportowego Dariusza Kurowskiego. Pewne kontrowersje może wzbudzać okładka, na której główny bohater wyciąga rękę do Boga znanego z fresków Michała Anioła pochodzących z Kaplicy Sykstyńskiej (widać to na pełnym projekcie okładki, razem z tylną jej częścią). Czy porównanie do stworzenia Adama znajdzie swoje uzasadnienie również w treści książki? O tym będzie się mógł przekonać każdy, kto sięgnie po pozycję wydaną przez Arskom. Jeśli nie kojarzycie takiego wydawcy, to nie ma się czemu dziwić – ta firma to m.in. właściciel agencji marketingowej Sport Brokers i wydawca „NieREALnej kariery” Jerzego Dudka. Ta pozycja również pisana była z udziałem Dariusza Kurowskiego i doczekała się nawet brytyjskiego wydania. Wątpliwe, by tak samo było z książką Żmudy, gdyż jego kariera na zachodzie nie odbiła się tak szerokim echem. W każdym razie za liczącą 240 stron pozycję trzeba zapłacić 39,90 zł, bo taka jest cena okładkowa książki. W przedsprzedaży można ją znaleźć już za nieco ponad 25 zł.

poniedziałek, 3 maja 2021

Majowe premiery (cz. 1)

Oj, będzie się działo! W maju czeka nas prawdziwe książkowe eldorado, gdyż na półki w księgarniach ma trafić nawet kilkanaście sportowych tytułów. Rozstrzał tematyczny będzie spory: od piłki nożnej i wspinania, przez koszykówkę, a na poradnikach i okolicznościowych pozycjach skończywszy.

Zaczynamy od książki naprawdę wyjątkowej, która dla kolekcjonerów literatury sportowej będzie z pewnością pozycją obowiązkową. 21 maja tego roku jubileusz 100-lecia będzie obchodzić „Przegląd Sportowy”. Z tej okazji obecny wydawca dziennika – Ringier Axel Springer Polska – przygotował album „100 okładek na stulecie Przeglądu Sportowego”. Licząca 208 stron pozycja ukaże się na rynku 5 maja, a jej autorami będą dziennikarze „PS”: Bartosz Gębicz, Cezary Piotrowski, Rafał Tymiński oraz Lech Ufel. Jak łatwo się domyślić, album będzie prezentował sto najsłynniejszych lub z różnych względów najbardziej znaczących okładek prasowego jubilata. Oprócz reprodukcji okładek, w publikacji znajdą się krótkie opisy każdej z nich, z których dowiemy się o krokach milowych w rozwoju gazety. Podróż przez 100 lat egzystencji „Przeglądu Sportowego” będzie jednak nie tylko historią dziennika, ale też polskiego sportu, z którym dzieje „PS” nierozerwalnie są związane. Miałem już możliwość zajrzenia do środka i muszę przyznać, że całość prezentuje się naprawdę imponująco, a na kartkach albumu nie zabrakło miejsca również na trudne momenty w historii gazety, gdy np. była wykorzystywana przez komunistyczne władze do celów propagandowych. Ta propozycja jawi się jako pozycja obowiązkowa dla fanów literatury sportowej i bez wątpienia musi znaleźć się na pólkach prawdziwszych książkowych pasjonatów. Okładkowa cena publikacji nie jest niska – to równe 100 zł – ale w przedsprzedaży na empik.com można ją znaleźć już za nieco ponad 60 zł. Książka zamówić można również na Literia.pl, gdzie wkrótce mają pojawić się również reprodukcje okładek z albumu w formie plakatów. To dopiero gratka dla wszystkich wiernych czytelników „Przeglądu Sportowego”!

wtorek, 20 kwietnia 2021

Superliga? Ale to już było i wydarzyło się 30 lat temu

Cały piłkarski świat żyje utworzeniem Superligi przez najlepsze europejskie kluby. Skala oburzenia kibiców zdaje się być bezprecedensowa, dziennikarze prześcigają się w serwowaniu kolejnych prognoz tego, co teraz się wydarzy. Mało kto zwraca uwagę, że to wszystko już było – niemal dokładnie 30 lat temu Wielka Piątka, czyli Arsenal, Tottenham, Liverpool, Manchester United i Everton w imię pieniędzy odłączyły się od Football League i doprowadziły do utworzenia niezależnych rozgrywek znanych dziś na całym świecie pod nazwą Premier League.

Jak przebiegał ten proces, w znakomitej książce „Klub. O tym, jak Premier League stałą się najbardziej szaloną, najbogatszą i najbardziej destruktywną siłą w sporcie” piszą dwaj dziennikarze: Joshua Robinson i Jonathan Clegg. Pierwsze strony lektury, na których autorzy opisują genezę nowych rozgrywek, jak żywo przypominają wszystko to, co dzieje się obecnie wokół Superligi. „W miarę jak rosły ambicje biznesowe najlepszych klubów, uznały one, że cała reszta struktury stanowi dla nich niepotrzebny ciężar”, czytamy we wstępie, otrzymując cytat, który równie dobrze może odnosić się do aktualnych wydarzeń. Podobnych fragmentów w książce jest znacznie więcej, bo też schemat działania najbogatszych klubów jest niemal identyczny. Czy obie sprawy będą miały również identyczny finał? Tego powinniśmy dowiedzieć się już niedługo, ale lektura „Klubu” pokazuje, że jest to wielce prawdopodobne.

Sprzeciw środowiska i amerykańskie wzorce

Analogii w założeniu nowych rozgrywek można doszukiwać się na wielu polach. Począwszy od konspiracyjnych spotkań właścicieli klubów, którzy za sobą nie przepadali (wtedy Manchester United – Liverpool czy Arsenal – Tottenham, teraz FC Barcelona – Real Madryt czy Inter – Milan), przez ostry sprzeciw środowiska i władz piłkarskich (wtedy Football League, teraz UEFA i krajowe federacje), a na czerpaniu amerykańskich wzorców (od wyremontowania stadionów po sposób przeprowadzania transmisji telewizyjnych) skończywszy. Nawet poddawany przez wielu kibiców w wątpliwość udział Arsenalu i Tottenhamu w zakładaniu Superligi da się wytłumaczyć początkami Premier League – w końcu oba kluby wchodziły w skład Wielkiej Piątki i były inicjatorami zmian. „Klub” unaocznia te wszystkie analogie i w zasadzie czytanie pierwszych fragmentów równie dobrze może być lekturą z przyszłości, z której dowiadujemy się, jak wyglądały początki Superligi. Zmieniają się ludzie, liczby czy miejsca, ale reszta pozostaje taka sama: bogaci chcą być jeszcze bogatsi i odciąć „zbędny balast”, jak w książce nazywane są pozostałe angielskie kluby.

wtorek, 13 kwietnia 2021

Kwietniowe premiery

Poprzeplatał nam ten kwiecień trochę piłki, gór i boksu. Obecny miesiąc upłynie pod znakiem kilku ciekawych premier, choć trudno powiedzieć, żeby był to okres szczególnie obfitujący w sportowe nowości. Jestem jednak przekonany, że to ledwie zapowiedź tego, co czeka nas już wkrótce, gdy rozpocznie się Euro 2021 oraz Igrzyska Olimpijskie w Tokio.

Na początek o książce, która mimo czerwcowej daty premiery do czytelników trafiła już na początku kwietnia. Chodzi o publikację napisaną przez włoskiego szkoleniowca Arrigo Sacchiego „AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny”. Ta pozycja na półki w księgarniach trafi nakładem Wydawnictwa SQN 24 czerwca, ale do tego momentu można ją zamawiać i otrzymać od ręki wyłącznie w księgarni krakowskiej firmy LaBotiga.pl. Za liczącą 312 stron pozycję trzeba zapłacić niecałe 35 zł, co przy okładkowej cenie 42,99 zł daje 20% rabat. Gratis otrzymacie zakładkę do książki, a w nieco wyższej cenie możecie dorzucić do koszyka pakiet z pięcioma innymi zakładami w formie… piłkarzy. Jeśli chcecie zaznaczyć Sacchim, Van Bastenem, Gullitem, Rijkaardem lub Maldinim, gdzie skończyliście czytać, teraz macie niepowtarzalną okazję. Zakładki i wybór postaci nie jest przypadkowy – w końcu „Nieśmiertelni” to opowieść o konkretnej drużynie AC Milan, która w 1989 roku w wielkim stylu sięgnęła po Puchar Europy Mistrzów Krajowych. Właśnie temu teamowi poświęcona jest książka jego szkoleniowca, w której pisaniu pomagał Sacchiemu Luigi Garlando. Nie mam wątpliwości, że będzie to pozycja obowiązkowa każdego milanisty – wszak nie było dotąd w Polsce książki o ich ukochanym klubie. Dla kibiców rossonerich mam dobre wieści, bo na tym nie koniec. 7 maja ukażą się w Polsce wspomnienia Marco Van Bastena, które już teraz można dorzucić do zamówienia na LaBotiga.pl. Wysyłka takiego pakietu od 30 kwietnia, ale więcej o autobiografii „Basta. Moje życie, moja prawda” w kolejnym tekście z premierami.

Jednak nie tylko fani AC Milan będą mieli w tym miesiącu powody do zadowolenia. Nie inaczej będzie z kibicami The Reds, a to za sprawą książki, która ukazała się na rynku 7 kwietnia. „Klopp. Mój romans z Liverpoolem” to publikacja Anthony’ego Quinna, która znalazła się w moim rankingu najbardziej wyczekiwanych premier tego roku. Być może nawet nie dlatego, że zapowiadała się jakoś wyjątkowo, ale po prostu była jedną z niewielu pozycji, o ukazaniu się której wiedzieliśmy już pod koniec ubiegłego roku. Książkę Wydawnictwa Agora trudno nazwać klasyczną biografią. Sam autor odżegnuje się od takiego określenia, tłumacząc, że ujął postać niemieckiego szkoleniowca na swój osobliwy sposób. Jestem w trakcie lektury i muszę przyznać brytyjskiemu dziennikarzowi rację – nie opisuje krok po kroku kariery Kloppa, a raczej skupia się na nieoczywistych wątkach, chociażby obecności niemieckich piłkarzy i trenerów w angielskich drużynach. Pierwsze rozdziały są całkiem obiecujące i niedługo zdam relację, jak prezentuje się całość. Na razie mogę zapewnić, że licząca 248 stron pozycja jest czymś zupełnie innym niż „Jurgen Klopp. Robimy hałas” Raphaela Honingsteina czy „Zapiski z mistrzowskiego sezonu”, które niedawno ukazały się nakładem Wydawnictwa SQN. Dla fanów Liverpoolu to kolejna pozycja obowiązkowa do przeczytania, która nie spowoduje wrażenia deja vu. Jej okładkowa cena to 44,99 zł, ale na LaBotiga.pl znajdziecie tę publikację już za 31,49 zł.