Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kamil glik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kamil glik. Pokaż wszystkie posty

sobota, 31 grudnia 2016

Słodko-gorzki rok 2016

Jedno z ostatnich zdjęć Andrzeja Niemczyka
zrobione podczas Warszawskich Targów Książki
To było udane dwanaście miesięcy. Zarówno dla polskiego sportu, jak i dla rynku książek sportowych. Dla mnie osobiście mijający rok przyniósł mnóstwo kolejnych zawodowych wyzwań, ale dał też wiele satysfakcji. Szkoda tylko, że nie wszyscy doczekali jego końca – odejście Andrzeja Niemczyka pozostaje wydarzeniem, które położyło się cieniem na 2016 roku…

To była jedna z najwybitniejszych postaci w historii siatkówki. Charyzmatyczny szkoleniowiec, silna osobowość, człowiek z ogromnym doświadczeniem – trenerskim, ale i życiowym. Andrzej Niemczyk odszedł 2 czerwca, przegrywając kolejną batalię z nowotworem. Dla środowiska sportowego w Polsce to był ogromny cios. Dla mnie szczególny, bo w ostatnich miesiącach jego życia miałem z trenerem dosyć częsty kontakt. Przykro było patrzeć, jak po powrocie do świetnej formy i wydaniu autobiografii znów dopadł go rak… Szerzej o moich relacjach z Andrzejem Niemczykiem pisałem już w osobistym wpisie opublikowanym tuż po jego śmierci. Odsyłam do tekstu i mogę zapewnić, że pamięć o tej wielkiej postaci nigdy w wydawnictwie nie zaginie. To był zaszczyt, móc z trenerem współpracować! Właśnie dlatego jego odejście sprawia, że rok 2016 trudno uznać za w pełni udany. Mijające dwanaście miesięcy już na zawsze pozostawi po sobie gorzki smak…

Jeśli chodzi o moją pracę w Wydawnictwie SQN, był to udany okres. Od początku intensywny i pełen wyzwań, ale też niezwykle satysfakcjonujący. Były podczas tego roku dwa momenty, kiedy poczułem, że zrobiliśmy coś wielkiego. Pierwszy z nich miał miejsce podczas wizyty Thomasa Morgensterna w Polsce. O tym, jak przebiegały jego odwiedziny, pisałem tutaj. Dwa miasta, napięty grafik, przylot śmigłowcem, wypożyczony samochód – pod względem logistycznym nie było to łatwe przedsięwzięcie, ale prawie wszystko przebiegło tak jak to zaplanowaliśmy. Wypadło na tyle dobrze, że Thomas chętnie odwiedzi Polskę kolejny raz – być może już niedługo! Wracając jednak do tegorocznej wizyty – do końca życia zapamiętam, jak stanął na scenie pod Wielką Krokwią, a ponad 23 tysiące kibiców razem z Morgim zatańczyło do piosenki „So ein schöner Tag”, którą całe Zakopane śpiewało po jego fatalnym upadku w 2014 roku. Wspaniała chwila, w której dotarło do mnie: „To my sprawiliśmy, że znalazł się na tej scenie i zatańczył wraz ze stolicą polskich Tatr!”. Coś niesamowitego, zobaczcie zresztą sami, jak to wyglądało:

piątek, 2 grudnia 2016

Piątka na piątek: Ciekawostki z książki Marcina Feddka „Dekalog Nawałki”

Przez ostatnie trzy lata nie było dziennikarza, który byłby bliżej reprezentacji Polski niż Marcin Feddek. Dobrze się stało, że reporter Polsatu Sport zdecydował się opisać to, co w tym okresie działo się za zamkniętymi drzwiami kadry. Lektura „Dekalogu Nawałki", który do księgarni w całej Polsce trafi już 7 grudnia, przynosi wiele ciekawostek na temat selekcjonera i jego piłkarzy. Poznajcie pięć z nich.

1. Dlaczego Artur Sobiech przegrał rywalizację z Mariuszem Stępińskim i nie pojechał na Euro 2016?

Po ogłoszeniu przez Adama Nawałkę 23-osobowej kadry na Euro 2016, jednym z największych zaskoczeń była obecność Mariusza Stępińskiego, który wygrał rywalizację o bilet do Francji z bardziej doświadczonym i pięć lat starszym Arturem Sobiechem. Decydująca była postawa obu piłkarzy podczas zgrupowania w Arłamowie. Tak w książce opisuje ją Marcin Feddek:

Nie przekonywał za to Artur Sobiech. Napastnik Hannoveru od początku zgrupowania sprawiał wrażenie, jakby nie pasował do towarzystwa. Na boisku był dużo mniej wyrazisty od Stępińskiego, z którym przecież rywalizował o wyjazd na Euro. Młody piłkarz Ruchu wykazywał większą determinację. Oczywiście obaj są zupełnie innymi typami zawodników. Sobiech to typowa dziewiątka, natomiast Stępiński jest bardziej uniwersalny. Może być jednym z dwóch napastników, ale równie dobrze czuje się na skrzydle. Te dysproporcje były szczególnie widoczne na jednym z wcześniejszych treningów, na którym Zając ćwiczył prosty, wydawałoby się, schemat ofensywny. W polu karnym stały cztery plastikowe chłopki imitujące linię obrony rywali. Na ich wysokości pionowo ustawiali się dwaj napastnicy: Milik i Stępiński.
– Panowie, idzie prostopadłe podanie z głębi pola. Pierwszy z was dynamicznie wychodzi i przepuszcza zagraną piłkę. Drugi, stojąc tyłem do bramki, na przykład Arek, lekko, bez przyjęcia kontruje ją przed siebie, a Patryk z pierwszej piłki zagrywa ją do skrzydła. I obaj gazem ruszacie w pole karne, gdzie dostaniecie ostre zwrotne podanie – tłumaczył założenia Zając.
Pierwsza faza, z przepuszczeniem piłki, wychodziła bardzo sprawnie, szczególnie w parze Milik – Stępiński. Arek, który był głębiej, nabiegał na dalszy słupek, Mariusz na bliższy. Kiedy jednego z nich zmieniał Sobiech, brakowało płynności, zrozumienia.
– Po każdej akcji są dodatkowe strzały! Po pierwszym uderzeniu musisz się wycofać za szesnastkę! – przypominał Sobiechowi Zając.
Było to o tyle dziwne, że przecież Artur w trakcie eliminacji zaliczył kilka zgrupowań i te podstawowe zasady powinien dobrze pamiętać. Niestety, momentami trenował bez wiary. Sprawiał wrażenie, jakby brakowało mu nadziei na końcowy sukces.

2. Jak Tomasz Brzyski skreślił się z kadry.

niedziela, 5 czerwca 2016

Czerwcowe premiery

No i nastał ten piękny piłkarski miesiąc, w którym doczekamy się wreszcie rozpoczęcia Euro 2016! Jak łatwo się domyślić, czerwiec upłynie nam pod znakiem futbolu nie tylko w telewizji, gdyż w księgarniach też królować będą wyłącznie piłkarskie premiery. Co ciekawe jednak, nie wszystkie wprost nawiązują do mających rozpocząć się za kilka dni we Francji mistrzostw Europy.

Zaczynamy właśnie od jednej z takich pozycji, czyli biografii „Andrzej Szarmach. Diabeł nie anioł”. Wydawać by się mogło, że Euro 2016 to idealna okazja do wydania książki o aktualnych reprezentantach Polski, względnie historii turnieju bądź też zawodnikach, którzy byli gwiazdami mistrzostw Europy. Do innego wniosku doszło Wydawnictwo Dolnośląskie, które na 15 czerwca zaplanowało premierę wspomnień jednego z najsłynniejszych „Orłów Górskiego”: Andrzeja Szarmacha. Interesujący zabieg, wziąwszy pod uwagę, że „Diabeł” ma tyle wspólnego ze zmaganiami o prymat na Starym Kontynencie, co niemal każdy inny polski zawodnik – nic. No, może prawie nic, bo brał udział w meczach eliminacyjnych do mistrzostw Europy, ale biało-czerwoni za jego czasów nie mieli okazji wystąpić w turnieju finałowym. Jedynym więc powiązaniem ze zbliżającym się Euro będzie więc futbol, ale trzeba przyznać, że akurat jeśli chodzi o postać Szarmacha, bardzo dobrze się stało, iż ukazuje się jego biografia.

Szarmach, mimo że zawodnikiem był wybitnym, w ostatnich latach nie brylował w mediach. Powstawały książki o Deynie, Tomaszewskim, Lacie, Żmudzie czy Górskim, ale o „Diable” było cicho. Jest on więc postacią nieodkrytą i mam nadzieję, że dzięki tej książce poznamy go trochę lepiej. A opowiadać zdecydowanie ma o czym, bo abstrahując od występów w reprezentacji, grał przecież w wielkich polskich klubach: Górniku Zabrze i Stali Mielec, a gdy wyjechał do francuskiego AJ Auxerre, z miejsca stał się tam jedną z klubowych legend. Nawet w biografii Erica Cantony, wtedy wchodzącego do zespołu młodzieńca, znajduje się informacja, że Polak był dla Francuza wzorem. Jest to piłkarz z ciekawym życiorysem, a do tego barwna postać, więc jego książka nie może być nudna. Wydawcy zapowiadają ją tak: „Gdyby nie piłka nożna, pewnie pracowałby w stoczni. Nie mieściło mu się w głowie, że pojedzie na mistrzostwa świata, a strzelał tam gole najlepszym. Był postrachem bramkarzy i przekleństwem futbolowych potęg. Trudno powiedzieć, co stanowiło jego znak rozpoznawczy – orli nos, blond czupryna, zawadiacki wąsik czy może szelmowski uśmiech”. Licząca 240 stron książka nie będzie klasyczną biografią – to wywiad-rzeka, który z piłkarzem przeprowadził dziennikarz TVP, Jacek Kurowski. Jak spisze się ten duet? Przekonamy się już niedługo. Okładkowa cena publikacji to standardowe 39,90 zł.