wtorek, 14 lipca 2015

Kuba

Na tę książkę czekał chyba każdy polski kibic. Kiedy jeden z najlepszych piłkarzy w kraju i kapitan reprezentacji, mający za sobą mocną życiową historię, szykuje się do wydania biografii, musi być ciekawie. I faktycznie jest, ale trudno pozycję zatytułowaną „Kuba” uznać za dzieło w pełni obiektywne i kompletne.

Na wstępie warto wyjaśnić kilka kwestii związanych z formą książki. „Kuba” nie jest autobiografią Błaszczykowskiego. Nie jest to pozycja w stylu „Spalonego” czy też „ZaSYPAnego”, gdzie współautorzy starali się sprawić wrażenie, że przemawia do nas piłkarz, a sami pozostawali w cieniu (skąd wzięło się określenie „ghostwriter”). Małgorzata Domagalik podążyła inną drogą i uczyniła z siebie jedną z bohaterek książki. Tak naprawdę bliższe prawdzie byłoby stwierdzenie, że to po prostu jej dzieło, pisana przez nią biografia Błaszczykowskiego, na którą ten dał przyzwolenie. Bo to dziennikarka jest autorką wstępu, bo to ona prowadzi narrację w kolejnych rozdziałach, oddając od czasu do czasu głos członkom rodziny piłkarza, jego znajomym i trenerom, bo to ona przeprowadzała liczne rozmowy z Kubą, których dokładny zapis znalazł się w książce. Domagalik jest w tej publikacji dużo (momentami można odnieść wrażenie, że nawet za dużo), ale nie jest to nowość – dosyć często autorzy biografii decydują się na podobny zabieg. Było tak chociażby w przypadku pozycji „Henning Berg. Z Manchesteru do Warszawy”, którą niedawno recenzowałem na blogu.

Niczym dokument filmowy
Pod tym względem książka nie odbiega więc od standardów, ale jest dosyć specyficzna w swojej budowie. Mamy bowiem odautorski tekst pisany przez Małgorzatę Domagalik, czyli główną narrację, są cytaty na szarym tle pochodzące z prasy i innych mediów, są przytaczane obszernie (ale nie wplatane w tekst) wypowiedzi rozmówców oraz są wywiady autorki z Kubą Błaszczykowskim, wyróżnione inną czcionką. Wszystkie te części są wyraźnie od siebie oddzielone, z czym, przyznam szczerze, spotykam się po raz pierwszy. Nie czyta się tego źle, wprowadza to ład, ale mimo wszystko rzutuje na odbiór biografii. Dużo trudniej jest bowiem spisać historię w ciągłej formie, utrzymując równowagę między własnymi słowami, cytatami innych osób, materiałami prasowymi i wypowiedziami głównego bohatera. To udało się świetnie na przykład Ronaldowi Rengowi, kiedy spisywał historię Roberta Enke. W przypadku „Kuby” jest inaczej i odniosłem wrażenie (nie wiem, czy taki był zamysł?), że książka przybrała przez to charakter scenariusza telewizyjnego dokumentu. Czytając ją, oczami wyobraźni widziałem siedzącego na krześle Jerzego Brzęczka czy Dawida Błaszczykowskiego, którzy do kamery opowiadają o swoim krewnym.

Forma książki jest specyficzna, ale oryginalne jest również podejście do tematu. Jak na biografię piłkarza w publikacji stosunkowo niewiele jest wątków… stricte piłkarskich, boiskowych. Paradoksalnie to jednak duża zaleta, gdyż autorka nie jest dziennikarską sportową. To czuć, bowiem gdy już pisze o futbolu, zdarzają się jej wpadki, takie jak przekonanie, że trybuny stadionów na całym świecie nazywane są żyletami lub pisanie z myślą o Guardioli „Pepe”, a nie „Pep”. Małgorzata Domagalik futbolową rzeczywistość postrzega na swój sposób, co unaocznia się szczególnie w ostatnim rozdziale, o czym jednak za chwile. Dobrze się więc stało, że w biografii redaktor naczelna „Pani” skupiła się przede wszystkim na prywatnej sferze życia Błaszczykowskiego. Nie czarujmy się – to właśnie ona przyciąga kibiców i nie chodzi tutaj wyłącznie o wielką tragedię, która spotkała Kubę w dzieciństwie. Piłkarz od zawsze jawił się jako postać zamknięta w sobie i dopiero teraz mamy szansę poznać jego prawdziwą osobowość. Pod tym względem pozycja „Kuba” jest naprawdę bardzo wartościowa i to zdecydowanie jej największa zaleta – pokazuje, jakim człowiekiem jest główny bohater i jak to się stało, że mimo przeciwności stał się jednym z najlepszych polskich piłkarzy.

Portret psychologiczny
Ciekawych wątków sportowych jest w książce jak na lekarstwo, ale kilka interesujących historii można znaleźć. Świetna jest na przykład opowieść Jerzego Brzęczka o tym, jak polecił Kubie po strzelonym golu rzucić się w ramiona Kloppa. Stosunki między piłkarzem a trenerem były chłodne, więc wujek zawodnika wpadł na pomysł, jak je poprawić, co okazało się trafionym działaniem. Inna ciekawostka to opowieść o tym, jak Błaszczykowski był traktowany, gdy trafił do młodzieżowej szkółki Górnika Zabrze i zamieszkał w internacie. To z kolei smutna historia, gdyż uświadamia, ile talentów zmarnowało się przez głupie zachowanie rówieśników oraz brak kontroli ze strony szkoleniowców i działaczy. Ciekawe piłkarskie wątki można jednak policzyć na palcach jednej ręki. Zdecydowanie więcej jest świetnych fragmentów odnoszących się do usposobienia Kuby i jego życiowych doświadczeń: zawadiacki charakter, skłonność do agresji, nieumiejętność przegrywania, ale też działalność charytatywna, brak sodówki i spełnianie się w roli męża i ojca. O tym wszystkim na konkretnych przykładach opowiadają członkowie rodziny i znajomi Błaszczykowskiego, a swoje dokładają trenerzy i piłkarze: Jurgen Klopp, Adam Nawałka, Franciszek Smuda, Waldemar Fornalik, Matts Hummels i Sebastian Kehl, których wypowiedzi też znajdziemy w książce.

To wszystko jednak nic w porównaniu z rozdziałami poświęconymi TEMU dniu. Dniu, w którym Kuba w jednej chwili stracił matkę oraz ojca. Narracja prowadząca do tej tragedii jest budowana niezwykle umiejętnie – dowiadujemy się o tym, jakimi ludźmi byli rodzice piłkarza, później czytamy o sygnałach, które zwiastowały najgorsze, a na końcu dowiadujemy się, jak wydarzenie, którego świadkiem był Kuba, wpłynęło na jego psychikę. Tutaj oddanie głosu rodzinie (z której zdecydowanie najciekawszą postacią jest babcia Felicja Brzęczek) jest kapitalnym zabiegiem. Czytelnik wie, co się za chwilę wydarzy, ale odczuwa niepokój i lęk przed przewróceniem kolejnej kartki. Tak jakby to miało coś zmienić, cofnąć czas i zapobiec morderstwu Anny Błaszczykowskiej przez męża. Tutaj Małgorzata Domagalik spisała się świetnie, ale nie byłoby to możliwe, gdyby wcześniej nie zdobyła zaufania nie tylko Kuby, ale też jego rodziny. Nie mam wątpliwości, że przed żadnym dziennikarzem sportowym piłkarz tak by się nie otworzył. To pomogło stworzyć ciekawy i dogłębny portret psychologiczny Błaszczykowskiego, co jest największą wartością książki. Stało się też jednak przyczyną braku obiektywizmu autorki, który unaocznił się szczególnie w ostatnim rozdziale.

„Nie kopie się leżącego, prawda?”
Poświęcony został on opasce kapitańskiej reprezentacji Polski i decyzji selekcjonera Nawałki o tym, że zostanie ona na stałe przekazana Robertowi Lewandowskiemu. Jak łatwo się domyślić, Małgorzata Domagalik staje w tej sprawie po stronie Kuby. To w pełni zrozumiałe, gdyż nawiązała bardzo bliskie relacje z piłkarzem, podziwia go, uważa, że na opaskę, którą dotychczas nosił, nadal zasługuje. Ta stronniczość zaczyna jednak denerwować, gdyż autorka od początku do końca stara się przekonać czytelnika, że ta decyzja była zła (używając chociażby bezpośredniego zwrotu: „Nie kopie się leżącego, prawda?”), podobnie jak moment na jej przekazanie. Mimo że wcześniej Błaszczykowski opisywany był jako człowiek, którego przeciwności losu motywują do walki, nagle staje się zawodnikiem, którego taka sytuacja może pogrążyć. Kłóci się to z obrazem piłkarza, który czytelnik ułożył w głowie na podstawie poprzednich rozdziałów. Ale najbardziej denerwuje ignorowania argumentów przemawiających za tą decyzją – ani słowa o odmienionym obrazie gry reprezentacji, brak próby zrozumienia, że obrana koncepcja okazała się skuteczna, czy wreszcie ledwie liźnięty temat relacji Błaszczykowskiego z Lewandowskim, który odgrywa tutaj niebagatelną rolę.

„Kuba” jest więc lekturą dwojaką, ale trzeba przyznać, że taką musiał być. Dzięki książce poznajemy wreszcie reprezentanta Polski prywatnie i to ogromna zaleta. Tragedia z dzieciństwa i jej wpływ na całe życie Kuby, opisane zostały bardzo dokładnie. Nie byłoby to możliwe, gdyby Małgorzata Domagalik nie stała się niemal częścią rodziny Błaszczykowskich. To jednak niosło za sobą konsekwencje w postaci niezachowania dystansu w spornych kwestiach, co było szczególnie widoczne w przypadku fragmentów o opasce kapitańskiej czy niesławnych biletach dla rodzin piłkarzy na EURO 2012. Czy warto sięgnąć po tę książkę? Zdecydowanie. Powiem więcej – to jedna z tych lektur, które trzeba przeczytać. Pod względem informacji piłkarskich nie znajdziemy w niej wielu odkrywczych rzeczy, ale na pewno pozwala ona poznać prawdę o jednym z najlepszych polskich zawodników ostatnich lat. Przynajmniej tę prawdę, którą w tym momencie Kuba i jego bliscy postanowili na jego temat przekazać.

CZYTAJ TAKŻE:

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Warto, naprawdę. Mimo wszystkich minusów, o których pisałem.

      Usuń
  2. Książka na razie czeka na biurku na swoją kolej, a po tej recenzji tym bardziej nie mogę się doczekać. Na czytanie zawsze jest za mało czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety największy problem. Ja mam teraz taki: co tutaj wybrać? Dziekan, Kopalnia II, Platini, Li Na, Dudek, St. Pauli, a może jeszcze coś innego? ;)

      Usuń
    2. Przeczytałem.... fakt książka inna niż wszystkie. .. ale widać jak ludzie mało wiedzą o Kubie i krzywdzące są o nim opinie. Wiele wątków na mnie zrobiło wrażenie począwszy od tragedii z dzieciństwa po jego wielką pomoc charytatywna o której praktycznie nikt nie wie. POLECAM

      Usuń
  3. Przeczytałem.... fakt książka inna niż wszystkie. .. ale widać jak ludzie mało wiedzą o Kubie i krzywdzące są o nim opinie. Wiele wątków na mnie zrobiło wrażenie począwszy od tragedii z dzieciństwa po jego wielką pomoc charytatywna o której praktycznie nikt nie wie. POLECAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się, dzięki tej książce poznajemy to, o czym wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Fakt, nie ma w niej za bardzo drugiej strony medalu, czyli jakichś wad Kuby (oprócz spóźniania się, ale to jest raczej przedstawione życzliwie), krytycznego spojrzenia na jego osobę, ale przeczytać na pewno warto.

      Usuń
  4. O! To może być naprawdę ciekawe!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa pasja. Moja biblioteczka sportowa jest niestety mała, ale z każdym rokiem powiększa się.
    Mam takie pytanie: Na jakich stronach int. można zaopatrzyć się w książki sportowe, bo w okolicznych księgarniach już pustki ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy kiedyś zaczynał od pierwszej książki. ;) Jeśli chodzi o ofertę sportową, polecam www.labotiga.pl - jest tam bardzo duży wybór książek, a obecnie trwa nawet promocja i można sporo pozycji nabyć w naprawdę niskich cenach. Poza tym sendsport.pl czy sklep.weszlo.com.

      Usuń