Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ronnie o'sullivan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ronnie o'sullivan. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 kwietnia 2015

Kwietniowe premiery (cz. 2)

W pierwszej połowie kwietnia do księgarni trafiły trzy książki sportowe. Trochę więc się działo, ale wydaje się, że była to zaledwie rozgrzewka przed mocnym uderzeniem. To nastąpi w drugiej części miesiąca, kiedy premierę będą miały naprawdę głośne tytuły. Każdy z nich zapowiada się niezwykle ciekawie.

Zaczynamy od jedynej w tym gronie książki niepiłkarskiej. 22 kwietnia nakładem Wydawnictwa Sine Qua Non ukaże się „Running. Autobiografia mistrza snookera” Ronniego O’Sullivana. Fanom snookera książki przedstawiać nie trzeba – to kultowa pozycja, na którą czekał chyba każdy z nich. W Wielkiej Brytanii publikacja miała swoją premierę w 2013 roku, tuż po zdobyciu przez O’Sullivana piątego tytułu mistrza świata. Do Polski trafi w idealnym momencie, gdyż w Sheffield właśnie rozpoczął się turniej, w którym autor wspomnień walczyć będzie o szósty czempionat. Wszyscy ci, którzy śledzą rozgrywki, mogą więc umilić sobie oglądanie transmisji lekturą książki. Jako że jej autor to chyba najbardziej utalentowany, a na pewno najbardziej charyzmatyczny snookerzysta w historii, nie może być nudno. I faktycznie nie jest, o czym przekonuje już sam opis autobiografii: „Uzależnienie od alkoholu i narkotyków. Ojciec skazany za zabójstwo. Bolesne rozstanie z kobietą życia poznaną na spotkaniu anonimowych narkomanów… Bieganie, które okazało się ucieczką i szansą na lepsze jutro”. To wszystko, w połączeniu z kulisami sportowych sukcesów i porażek, składa się na książkę będącą „szczerą spowiedzią legendy snookera”.

O’Sullivan postanowił na bezkompromisowość i przede wszystkim to decyduje o sukcesie jego biografii. Nie unika trudnych tematów, przez co jego wspomnienia czyta się świetnie. Zresztą książki tak wyrazistych postaci zawsze wypadają znakomicie, a Ronnie jest tego najlepszym potwierdzeniem. W pisaniu autobiografii pomagał mu wprawdzie Simon Halttenstone, dziennikarz „The Guardian”, ale wydaje się, że i bez jego pomocy pozycja „Running” byłaby równie dobra. To po prostu intrygująca życiowa historia, która do gustu może przypaść praktycznie każdemu. Na szerszą recenzję przyjdzie jednak jeszcze czas. Na razie kilka podstawowych informacji o biografii: liczy 288 stron, a jej tłumaczeniem zajęli się Konrad Mazur i Bartosz Sałbut. Okładkowa cena książki to 39,90 zł, ale składając zamówienie na www.labotiga.pl/ronnie z kodem KSRONNIE możecie liczyć na tradycyjny już rabat -25%.

niedziela, 22 grudnia 2013

"Chcemy, żeby ktoś, kto kupuje nasze produkty, był jak klient Apple" - wywiad z założycielami Sine Qua Non (cz. 2)

Od prawej: Łukasz Kuśnierz, Przemysław Romański
i Michał Rędziak, czyli właściciele Wydawnictwa SQN
W pierwszej części wywiadu Łukasz Kuśnierz i Przemysław Romański opowiadali o początkach swojego wydawnictwa, filozofii, która przyświeca im w pracy, a także planach na najbliższe miesiące. W drugiej części założyciele SQN mówią o wpływie dużych imprez sportowych na rynek literatury w naszym kraju, zdradzają, które z wydanych przez nich pozycji cieszyły się dotąd największym zainteresowaniem, a także informują o próbach sprowadzenia do Polski gwiazd światowego sportu. Zapraszam do zapoznania się z rozmową.

- Jak duży jest wpływ wydarzeń takich jak EURO 2012 na rynek literatury sportowej w naszym kraju? Jak duże ma to przełożenie na liczbę książek o sporcie, które ukazują się w Polsce?

Przemysław Romański: Wpływ takich wydarzeń na pewno jest spory, ponieważ przy okazji imprez takich jak EURO 2012 dużo mówi się o nich w mediach, co z kolei przekłada się na to, że ludzie często i sporo o nich słyszą. Wiele zależy też od atmosfery i od ewentualnych sukcesów polskich drużyn, które biorą w takich wydarzeniach udział. Ma to swoje plusy i minusy. Plus jest taki, że dużo się o tym mówi, a minusem jest to, że… dużo się o tym mówi. Dziennikarz może zwyczajnie nie mieć miejsca na recenzję książki, ponieważ trzeba napisać o czymś ważniejszym czy aktualniejszym, typu wynik wczorajszego meczu. Inny przykład – chcemy wysłać jakiegoś dziennikarza, żeby zrobił wywiad z autorem naszej książki, a on nie ma czasu, bo ma wtedy inne zobowiązania. To są więc negatywne aspekty towarzyszące takim imprezom. Są też mniejsze wydarzenia, które mogą się przyczynić do wydania książki. Jedną z dyscyplin – o której wcześniej nie wspomnieliśmy przy okazji mówienia o naszych planach – jest snooker. W przyszłym roku wydamy biografię Ronniego O’Sullivana. Gdyby ten snookerzysta był w Polsce, a miał być w lutym czy w marcu na turnieju w Gdyni, byłaby to idealna okazja do wydania jego książki. Niestety ostatecznie go nie będzie, gdyż nie dogadał się z organizatorami, więc premiera biografii nastąpi w innym terminie, kiedy my ściągniemy go do Polski. Tak jak powiedziałeś, EURO 2012 to jest powód do tego, żeby wydać dużo książek, ale niekoniecznie dzięki temu lepiej je sprzedać czy wypromować.
Dzięki SQN polscy kibice będę mogli
wkrótce zapoznać się z autobiografią
Ronniego O'Sullivana
Łukasz Kuśnierz: Mistrzostwa Europy w Polsce były wielką okazją, co obserwowaliśmy na przykładzie reprezentacji Portugalii i samego Ronaldo. W prasie pojawiały się zdjęcia, na których Portugalczyk coś podpisywał, i okazywało się, że bardzo często była to wydana przez nas biografia. Kibice dawali mu ją do podpisu. EURO na pewno zbudowało w jakimś stopniu rynek, co zresztą widać w trendach sprzedażowych. Ten rok jest inny niż poprzedni – teraz nie ma takiego zainteresowania literaturą sportową, jakie było podczas EURO. Zobaczymy, jak będzie w przyszłym roku, gdyż rynek w pewien sposób już się nasycił.
P.R.: Bardzo ważne było też to, że EURO 2012 odbywało się tutaj, w Polsce, że gwiazdy były na miejscu. To, że będą teraz mistrzostwa świata w Brazylii, jest fajne dla kibiców i ludzi pasjonujących się piłką, bo to w końcu kultowy kraj, jeśli chodzi o historię piłki, natomiast w porównaniu do EURO jest to zupełnie inna skala. Wtedy było mnóstwo okazji do wywiadów, spotkań, zdjęć. Podczas pobytu w Polsce reprezentacji Anglii, która mieszkała w Krakowie niedaleko Rynku, ludzie codziennie czekali pod hotelem, aż któryś z piłkarzy wyjrzy z okna albo wyjdzie i rozda autografy. Jasne, że mundial w Brazylii będzie dobrą okazją do wydania kilku tytułów zarówno u nas, jak i u konkurencji, ale to nie będzie wyglądało sprzedażowo tak, jak w ubiegłym roku. Bardzo trudno będzie to powtórzyć. Nawet siatkarskie mistrzostwa świata tego nie zmienią, bo siatkówka jest wprawdzie w Polsce dyscypliną ważną i bogatą, ale Polska to jeden z niewielu krajów, w których tak jest. Na świecie siatkówka jest dyscypliną niszową.
Ł.K.: Zagranicznych książek o siatkówce tak naprawdę nie ma. No, może jedynie w krajach takich jak Włochy czy Rosja znajdzie się kilka pozycji, ale na przykład na amazon.com nie ma książek o volleyu dostępnych w języku angielskim.

środa, 18 grudnia 2013

"Nie kierujemy się wyłącznie zyskiem" - wywiad z Łukaszem Kuśnierzem i Przemysławem Romańskim z Sine Qua Non (cz. 1)

Od prawej: Łukasz Kuśnierz, Przemysław Romański
i Michał Rędziak, czyli właściciele SQN w komplecie
Historia powstania Wydawnictwa Sine Qua Non to opowieść rodem z Hollywood. W 2010 roku dwaj koledzy pracujący w firmie zajmującej się dystrybucją sprzętu komputerowego postanowili zacząć wydawać książki. Jako że jeden z nich jest zagorzałym fanem futbolu i FC Barcelony, postarał się o to, żeby w Polsce ukazały się wspomnienia Andrésa Iniesty. Autobiografia hiszpańskiego piłkarza okazała się dużym sukcesem, który pociągnął za sobą kolejne pozycje. Do tego stopnia, że dziś Sine Qua Non to wydawnictwo wypuszczające na polski rynek zdecydowanie największą liczbę książek sportowych. Zapraszam na pierwszą część ekskluzywnej rozmowy z jego założycielami - Łukaszem Kuśnierzem i Przemysławem Romańskim.

- Jaka myśl przyświecała Panom, kiedy w 2010 roku zakładaliście Wydawnictwo Sine Qua Non?

Łukasz Kuśnierz: Kiedy zakładaliśmy Sine Qua Non, nie było to w ogóle wydawnictwo sportowe. Pierwsza książka, którą wydaliśmy, była związana z popkulturą, a dokładnie z serialem telewizyjnym, którego obaj byliśmy fanami. Przemek trafił na książkę o tym serialu i zapytał mnie, czy chciałbym mu pomóc w jej wydaniu. Powiedziałem, że jak najbardziej możemy spróbować. To było w połowie 2010 roku, natomiast w 2011 Przemek, jako wielki fan FC Barcelony, przyszedł do mnie z książką Andrésa Iniesty, o której przeczytał gdzieś w internecie. Pamiętam, że na początku planowaliśmy wydać ją w nakładzie 700 egzemplarzy. Ostatecznie przekonaliśmy się do 1000.
Przemysław Romański: Chcieliśmy wydać tę książkę dla samych siebie, dla własnej frajdy i ewentualnie grona najbliższych znajomych.
Ł.K.: Ta pierwsza książka jakoś się tam sprzedawała, nie był to wtedy jeszcze bestseller, ale szło całkiem nieźle. Podobało nam się to, co wokół niej zrobiliśmy. Kiedy Przemek przyszedł z tematem książki piłkarskiej, pomyślałem: „Czemu nie?”. Choć nie mam do końca sportowego usposobienia, stwierdziłem, że spróbujemy ją wydać. No i tak to się zaczęło.
P.R.: Biografię Iniesty udało się wydać przy okazji La Manity (zwycięstwo FC Barcelony nad Realem Madryt 5:0, było to 29 listopada 2010 roku – przyp. red.). Zrobiliśmy świetną promocję ze stacją CANAL+ i zorganizowaliśmy bezpośrednią sprzedaż dla fanów. Idealnie wstrzeliliśmy się z tą książką w okres, w którym Barcelona uważana była za najlepszą drużynę świata, a jej popularność ciągle rosła. Zespół osiągał wtedy niesamowite wyniki, a dodatkowo był to czas przedświąteczny, tuż przed mikołajkami. To był także moment odświeżenia na rynku książek sportowych, a o Barcelonie nie było wtedy żadnej pozycji. Kilka, a może nawet kilkanaście czynników złożyło się na to, że wyszedł nam ogromny sukces – i sprzedażowy, i marketingowy. To pozwoliło nam się odbić i móc inwestować w następne tytuły sportowe. Dzięki temu mogliśmy się rozwijać, to był taki pozytywny…
Ł.K.: …kopniak. Tylko od razu dodamy, że to nie było tak, że wszystko poszło ładnie, pięknie i było miło. Że po pierwszej książce od razu założyliśmy firmę, biuro, zatrudniliśmy ludzi, siedzieliśmy jako prezesi w koszulach za biurkami i czekaliśmy tylko na spływające pieniądze. Przez cały rok 2011 i połowę 2012 dzieliliśmy obowiązki między naszą stałą pracę, z której mogliśmy żyć, a wydawanie książek, które bardziej przynosiło nam satysfakcję niż jakieś pieniądze, przynajmniej w tamtym momencie. Dopiero po dwóch latach od założenia wydawnictwa stanęliśmy na nogi na tyle, żeby zająć się już wyłącznie książkami. Najpierw zrobiłem to ja, potem dołączył Przemek, jeszcze później pojawił się trzeci wspólnik…
P.R.: Odcięliśmy się od naszych podstawowych zajęć, mogliśmy się już w pełni skupić na wydawaniu książek i ich promowaniu.
Ł.K.: Zabawne jest też to, że żaden z nas nie był związany w żaden sposób z branżą wydawniczą, nawet z branżą księgarską nie mieliśmy nic wspólnego.
P.R.: Po prostu lubiliśmy czytać książki (śmiech).
Ł.K.: Tak. Znaliśmy się jako koledzy z pracy. Pracowaliśmy w jednym pokoju, biurko w biurko, w firmie, która zajmowała się dystrybucją sprzętu komputerowego. Połączyła nas pasja, i do książek i do piłki, choć to drugie raczej Przemka i Michała (Michał Rędziak – trzeci z właścicieli wydawnictwa – przyp. red.), mnie z Przemkiem bardziej wspomniany serial. Dlatego też, tak jak piszemy w misji wydawnictwa, naszym celem jest wydawanie książek z pasją.