Pokazywanie postów oznaczonych etykietą red bull. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą red bull. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 8 lutego 2016

Co siedzi w głowie skoczka narciarskiego? "Moja walka o każdy metr" Thomasa Morgensterna

Zawsze kiedy podczas transmisji skoków narciarskich pokazują ujęcie z samego szczytu skoczni, zastanawiam się, co dzieje się w głowie zawodnika, który siada na belce. „Moja walka o każdy metr” Thomasa Morgensterna zaspokoiła tę ciekawość. Mało tego, pozwoliła przekonać się, że skoki to niesamowicie skomplikowana dyscyplina, w której ogromną rolę odgrywają detale. A to tylko jedna z wielu zalet książki austriackiego sportowca.

O tym, że w Polsce ukazała się książka Thomasa Morgensterna, informowałem dwukrotnie. Najpierw w tekście ze styczniowymi premierami, a następnie w podsumowaniu jego wizyty w naszym kraju. Morgi przyleciał do Warszawy i Zakopanego, spotkał się z fanami, udzielił kilkunastu wywiadów, wsiadł w helikopter i tyle go widziano (przynajmniej na razie). Warto jednak trochę dokładniej przyjrzeć się jego wspomnieniom, bo to naprawdę kawał dobrej lektury. Celowo unikam tutaj stwierdzenia „autobiografia”, bo „Moja walka o każdy metr” nią nie jest. Gdyby była, znaleźlibyśmy w książce chronologiczny opis kolejnych etapów życia skoczka, kulisy największych sukcesów, podsumowanie kariery, itd. Ale tego w dziele napisanym wspólnie z Michaelem Roscherem (dziennikarz ORF, publicznej telewizji i radia w Austrii) nie znajdziecie. I bardzo dobrze, bo „Moja walka o każdy metr” w swojej koncepcji jest bardzo oryginalna i to pierwsza z jej zalet. Ta oryginalność wiąże się wprawdzie z największym minusem, czyli objętością publikacji (do połknięcia w 3-4 godziny), ale jak ulał pasuje tutaj wyświechtany slogan: „liczy się jakość, nie ilość”. Lepsze cztery godziny z Morgensternem, niż dziesięć z biografią Carlosa Teveza (do dziś mam koszmary).

Filmowy początek
Dobra książka ma to do siebie, że odtwarza nam się w głowie niczym film i tak właśnie jest z „Moją walką o każdy metr”. Zaczynamy od wizyty w szpitalu, w którym Thomas wylądował po fatalnym upadku na mamuciej skoczni w Kulm: „Otwieram oczy. Nawet tak mały ruch sprawia, że moja twarz zaczyna płonąć”, zaczyna Morgi i już wiemy, że pracując nad książką, musiał na nowo wrócić do wspomnień ze stycznia 2014 roku. Choć rozpoczęcie od tamtych właśnie wydarzeń nie jest specjalnie zaskakujące (uczyniła tak chociażby Maja Włoszczowska, zaczynając autobiografię od fatalnej kontuzji sprzed Igrzysk Olimpijskich w Londynie), jest coś, co sprawia, że lektura wciąga nas od pierwszej strony. To narracja w czasie teraźniejszym, dzięki której mamy szansę „wejść” do głowy Morgensterna, poznać jego myśli, odczucia, a jednocześnie poczuć się, jakbyśmy siedzieli obok jego łóżka. Skoczek próbuje uświadomić sobie, dlaczego znajduje się w szpitalu i zaczyna swoją opowieść.