Jeden zespół, jeden turniej, dwunastu wyjątkowych zawodników. „Dream
Team” to drużyna niepowtarzalna, jednorazowa, sportowy fenomen, którego nie da
się w żaden sposób skopiować. Historię koszykarskiej reprezentacji USA, która
zagrała na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie, postanowił przedstawić Jack
McCallum. Co z tego wyszło? Bardzo dobra książka, będąca lekturą obowiązkową
każdego fana NBA.
Przed sięgnięciem po dzieło
dziennikarza „Sport Illustrated” o „Dream Teamie” widziałem tyle, ile każdy przeciętny
fan sportu. Nie należę do pokolenia, które śledziło rozgrywki NBA w Telewizji
Polskiej. Nie pamiętam słynnych słów Włodzimierza Szaranowicza: „Hej, hej, tu
NBA!”. W czasach, kiedy ten cytat elektryzował tysiące kibiców, ja nie miałem
możliwości śledzenia popisów amerykańskich koszykarzy. Kiedy trwały Igrzyska
Olimpijskie w 1992 roku, miałem niecałe półtora roku. Ale o „Dream Teamie” w
końcu musiałem się dowiedzieć. Nie sposób interesować się sportem i nie znać
drużyny, w której razem występowali Michael Jordan, Ervin ‘Magic’ Johnson,
Scottie Pippen i Larry Bird. Przeczytałem swego czasu książkę „Szaleństwo w Barcelonie” Andrzeja Makowieckiego, korespondenta, który w Hiszpanii śledził
rywalizację sportowców i później opisał jej kulisy. Z tej publikacji sporo
dowiedziałem się o reprezentacji USA, która zdominowała olimpijski turniej
koszykarski, ba, nawet całe igrzyska. Były to tak naprawdę jedynie szczątkowe
informacje w porównaniu z tym, co w swoim dziele zawarł Jack McCallum.