niedziela, 21 listopada 2021

Lekko o atletyce, czyli historie o polskich sportowcach. Recenzja książki Tomasza Sowy

W ostatnim czasie na rynku wydawniczym liczba publikacji dotyczących lekkoatletyki wzrasta. Oznacza to, że jest na tę tematykę zapotrzebowanie i ludzie chętnie sięgają po literaturę tego typu. Tomasz Sowa wpasował się w ten trend i napisał książkę lekką i przyjemną, która może zainteresować osoby rozpoczynające przygodę z historią polskiej lekkoatletyki, ale nie tylko.

Porządek i chronologia

Autor przybliżył czytelnikom historię królowej sportu na ziemiach polskich od XIX wieku aż po dziś. Skupił się przede wszystkim na sukcesach naszych reprezentantów z dwudziestego stulecia, opisując wydarzenia w najbardziej znanych wersjach. Nie oszukujmy się, ile publikacji, tyle wariantów wydarzeń. Pisząc to, mam na myśli historie typu: „Janusz Sidło podczas konkursu rzutu oszczepem na IO w Melbourne, oddał swój oszczep Egilowi Danielsenowi”. Wiemy doskonale, że wielu historyków sportu podważa tę wersję wydarzeń. Takich przypadków jest w książce dużo. Krótko mówiąc, Tomasz Sowa nie bawi się w obalanie mitów, tylko snuje lekkoatletyczne opowieści, zachowując przy tym chronologiczną kolejność wydarzeń, co bardzo ułatwia czytanie książki. Panuje porządek, bo jest ona napisana prostym, bardzo przystępnym językiem, co sprawia, że spokojnie może po nią sięgnąć nie tylko kibic sportu, ale także osoba na co dzień sportem się nie interesująca, lubiąca poczytać o ciekawych ludzkich historiach. Zaznaczam, że dla kibica lekkoatletyki, który śledzi na ekranie telewizora najważniejsze sportowe imprezy i słucha uważnie komentatorów, którzy bardzo często przywołują sukcesy z minionej epoki, większość faktów będzie znana, ale z całą pewnością natkną się też na takie historie, które nie są zbyt popularne w przestrzeni publicznej.

Antoni Cejzik i Witold Gerutto

Mnie w szczególności spodobały się opowieści o Antonim Cejziku i figurującym na okładce książki Witoldzie Gerutto, o których wcześniej zbyt wiele nie słyszałem. Cejzik wychował się w Moskwie i w latach dwudziestych XX wieku sięgnął po osiem tytułów mistrza ZSRR. W 1924 roku przybył do Polski i stał się prawdziwą gwiazdą naszej lekkoatletyki, zdobywając worek medali mistrzostw Polski. Reprezentował nasz kraj w dziesięcioboju na dwóch igrzyskach olimpijskich: w Paryżu (1924) oraz Amsterdamie (1928).  Poległ w czasie kampanii wrześniowej 20 września 1939 roku. Gerutto natomiast urodził się w chińskim Harbinie, a w wieku sześciu lat przyjechał z rodzicami do Grodna, gdzie ukończył szkołę powszechną. W 1938 roku uzyskał w Wilnie tytuł magistra ekonomii. Był dziewięciokrotnym mistrzem Polski w tak różnorodnych konkurencjach jak pchnięcie kulą, skok wzwyż, rzut oszczepem, rzut dyskiem czy dziesięciobój. Z opisem życia tych sportowców warto się zapoznać, zwłaszcza że pan Tomasz bardzo ciekawie przedstawił ich życiorysy na stronach swojej książki. Gorąco polecam też bardzo mocny rozdział o losach polskich lekkoatletów w czasie II wojny światowej.

Czy będzie druga część?

Im bardziej Tomasz Sowa zbliża się w swoich opowieściach do czasów współczesnych, tym więcej znanych historii, które czyta się z dużą ciekawością, mimo tego, że często wiemy w jakim kierunku potoczy się dana opowieść. XX wiek został przez autora opisany z dużą dokładnością i precyzją. Twórca wykonał swoją pracę bardzo rzetelnie, przybliżając czytelnikowi najważniejsze wydarzenia lekkoatletyczne z udziałem naszych sportowców. Niestety, w momencie wejścia w XXI wiek zmienia się też narracja autora, który już nie opowiada i nie zaciekawia, lecz biegnie po kolejnych wydarzeniach niczym Usain Bolt w Berlinie. Nie zatrzymuje się na dłużej przy naszych medalach, nie zachwyca się sukcesami biało-czerwonych sportowców, tylko odnosi się do nich trochę po macoszemu. Nie da się oprzeć wrażeniu, że ostatnie lata traktowane są przez autora jako sukcesy mniejsze, że stawia medale Janusza Kusocińskiego, Zdzisława Krzyszkowiaka czy Władysława Komara znacznie wyżej niż medale Tomasza Majewskiego, Anity Włodarczyk czy Wojciecha Nowickiego. Na całe szczęście w ostatnim rozdziale pojawia się wzmianka, że sukcesom polskich lekkoatletów z pierwszych dwudziestu lat XXI wieku można poświęcić osobną książkę. Nie ukrywam, że daje to nadzieję na drugą część historii o olimpijskich sportowcach. Bardzo chciałbym, aby coś takiego się ukazało, bo bez wątpienia „Lekko o atletyce” jest niezwykle ważną publikacją, która skupia w jednym miejscu najważniejsze wyczyny naszych lekkoatletów.

Historia sportu do szkół

Uważam też, że brakuje tego typu literatury w spisie lektur szkolnych. Dzieci w szkołach powinny uczyć się również o sukcesach polskich sportowców, przynajmniej tych odnoszonych w dyscyplinach olimpijskich. To też jest historia Polski, a wiele wydarzeń ze świata sportu miało również przełożenie na nastroje społeczne w naszym kraju. Myślę, że fragmenty książek Bohdana Tomaszewskiego, Bogdana Tuszyńskiego, Tadeusza Olszańskiego, Krzysztofa Szujeckiego czy właśnie Tomasza Sowy powinny zostać przedrukowane do podręczników języka polskiego lub historii. To wstyd, że współczesna młodzież nie wie, kim była Halina Konopacka, Janusz Kusociński, Elżbieta Duńska-Krzesińska, Zdzisław Krzyszkowiak czy Irena Szewińska. Książki takie jak ta są potrzebne i pomimo że dla kibica lekkoatletyki nie są one odkrywcze, to bezwzględnie powinny pojawiać się na rynku wydawniczym.

Warto jeszcze wspomnieć o tym, że książka „Lekko o atletyce” została ładnie wydana, a jakość zdjęć jest na bardzo wysokim poziomie. Widać, że dla Wydawnictwa SBM, jak i dla samego autora, ten aspekt był niezwykle ważny, bo liczne fotografie bardzo wzbogacają książkę i pozytywnie wpływają na jej odbiór. Podsumowując, pozycja bezwzględnie warta przeczytania. Z całą pewnością czas poświęcony na lekturę nie będzie czasem straconym. Ja osobiście czekam na kolejną część „Lekko o atletyce” poświęconą wydarzeniom z XXI wieku, bo mam wielką nadzieję, że ostatnie rozdziały były tylko wstępem do dalszych opowieści, które niebawem ukażą się na rynku.

CZYTAJ TAKŻE:

2 komentarze:

  1. Dziękuję bardzo za recenzję! Panie Michale, ma Pan absolutną rację jeśli chodzi okrojony opis wydarzeń i sukcesów z XIX wieku. W trakcie pisania zdałem sobie sprawę, że kompleksowe przedstawienie historii polskich lekkoatletów i ich sukcesów z ostatnich dwudziestu lat to materiał na osobną książkę. Streścić ich w jednym rozdziale zwyczajnie nie sposób. Żyjemy w czasach "Wunderteamu II" i mam nadzieję, że w przyszłości - razem z Wydawcą - uda nam się stworzyć podobną książkę, traktującą tylko o polskiej lekkoatletyce w XIX. Tym bardziej, że osoby, sportowcy, trenerzy, którzy cieszyli i cieszą nasze kibicowskie serca i oczy nadal żyją. Może zechcą podzielić sią swoimi historiami.

    A sukcesy lekkoatletów, te dawne i obecne, cenię sobie tak samo :)

    Jeszcze raz dziękuję za pochlebne słowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, z rozpędu wpisałem XIX wieku, zamiast XXI :)

      Usuń