Zostałem oszukany. Byłem nastawiony na kolejną powieść z futbolem jako
motywem przewodnim, a tymczasem po lekturze „Wódy i bali” okazało się, że
tytułowa „bala” była jedynie wabikiem dla ludzi zakręconych na punkcie piłki.
Ale skoro zacząłem już czytać, to dokończyłem, i muszę przyznać, że nie były to
zmarnowane godziny. Jeśli pewnej soboty poszedłem spać grubo po pierwszej, bo
bardzo chciałem poznać zakończenie, oznacza to, że autor – Grzegorz Żurek –
wywiązał się ze swojego zadania bardzo dobrze.
Trudno jednoznacznie
zakwalifikować tę publikację. Mocno zastanawiałem się, co to będzie, gdy
przeczytałem opis, nie do końca jestem w stanie określić rodzaj już po
zakończeniu lektury. Autor twierdzi, że to „postmodernistyczny memuar w starym
stylu”, czyli w dużym skrócie i uproszczeniu pamiętnik. I tak faktycznie może
się wydawać, kiedy zaczyna się czytanie. Poznajemy głównego bohatera, Grzesia,
który opowiada o swoich przygodach – grze w A-klasowej Lechii Mysłowice,
początkach przygody z futbolem, szkole, kontuzji, rodzinie… Autor na dzień
dobry raczy nas swoim charakterystycznym stylem, od pierwszej strony bawiąc się
z czytelnikiem: przekomarzając się na temat tego, jak powinien zacząć książkę,
wplatając w tekst dygresje, często zmieniając język… Czytelnik taki jak ja,
przyzwyczajony raczej do literatury faktu (czyli głównie biografii sportowców)
i jednorodnego stylu, jest zaskoczony tą dynamiką. Pojawiające się archaizmy
oraz – na drugim biegunie – odwołania do znanych z popkultury tekstów piosenek,
tytułów książek czy wyświechtanych przysłów sprawiają, że początkowo trudno
zorientować się, w co bawi się autor. Ale kiedy pozwolimy mu wciągnąć się w
jego grę, wciąga nas lektura, dzięki czemu do końca czyta się ją bardzo dobrze.
„Wszyscy jesteśmy A-klasowymi kopaczami”
Napisałem w tytule tej recenzji,
że w książce niewiele jest o piłce, ale niektóre fragmenty, właśnie te
futbolowe, zapadły mi w pamięć. Ciekawa jest na przykład teza, że piłkarskie
emocje są takie same w A-klasie, jak w Primera Division czy Premier League.
Coś w tym jest, gdy autor stwierdza: „Moje pięć sekund po strzeleniu gola jest
tak samo euforyczne jak pięć sekund Messiego”. Czytamy dalej i natrafiamy na
kolejną złotą myśl: „(…) wszystko osadzone w odpowiednio szerokim kontekście
staje się A-klasą”, a następnie mamy kilka trafnych porównań („Polska na tle
świata jest A-klasowym krajem z zapijaczonymi trenerami bez uprawnień (…)”). To
stwierdzenia, które z pewnością trafią do kogoś, kto miał jakikolwiek kontakt –
jako kibic, zawodnik, trener czy sędzia – z rzeczywistością niższych klas
rozgrywkowych. Klimat rodem z kartoflisk dominuje w „Wodzie i bali” w przypadku
opisów piłkarskich. Ten świat nie jest prezentowany w kontekście pięknych
stadionów, równo przystrzyżonej murawy i wypielęgnowanych piłkarzy, nawet w
sferze marzeń głównego bohatera. Piłka przedstawiona jest w książce na wskroś
negatywnie, a zawodnicy kojarzą się najbardziej z drugim tytułowym
rzeczownikiem: „wódą”, którą piją przed i po meczach. Zresztą nie może być
inaczej, jeśli autor na miejsce akcji wybrał rodzime Mysłowice – ośrodek, który
nigdy nie miał swojego przedstawiciela w piłkarskiej elicie.
Jeśli chodzi o futbolowe
fragmenty, był jeszcze jeden, który przypadł mi do gustu. To początek rozdziału
trzeciego i opis więziennej celi, w której przebywa drugi z bohaterów,
Sylwester, i plakatu z pewnym Holendrem, który powiesił nad pryczą. „Wszyscy
popowieszali sobie gołe, cycate blondyny lub raperów o zakazanych, małpich
gębach, a Sylwester, w przypływie awangardowości powiesił sobie Seedorfa”. Cały
kawałek jest znakomity i przywodzi na myśl książkę Przemysława Rudzkiego
„Futbol i cała reszta”. Do pewnie momentu myślałem zresztą, że „Wóda i bala”
będzie podobną pozycją, autobiografią pokolenia z futbolem jako motywem
przewodnim. Po kilku rozdziałach przekonałem się jednak, że powieść Grzegorza
Żurka jest zdecydowanie mniej konceptualna, a autor starał się w swoim
debiutanckim dziele pokazać kilka oblicz. Jedno z nich – oblicze fana futbolu –
wypadło bardzo okazale i jestem zdania, że pisarz z Mysłowic mógłby stworzyć
świetną książkę kręcącą się tylko wokół piłki. Może kiedyś? Na pewno potencjał jest
duży, ale na razie musimy zadowolić się okołofutbolową publikacją, w której z
dwóch tytułowych symboli dominuje zdecydowanie pierwszy: wóda. Przelewa się
przez kartki tej książki od samego początku do niemal ostatniej kropki.
Zabawa z czytelnikiem
Przybliżyłem nieco piłkarskie
wątki, które znalazły się w książce, bo choć to pozycja okołofutbolowa, temat
sportu stale się w niej przewija. Należałoby jednak napisać więcej o fabule
powieści, bo to pozwoli uzmysłowić czytelnikom, co czeka ich podczas spotkania
z „Wódą i balą”. Trudno jednak ocenić, na ile przedstawione w książce zdarzenia
są zmyśloną fabułą, a na ile sytuacjami, które autor zna z autopsji. W
biogramie Grzegorza Żurka znajdujemy informację, że „Z bohaterem «Wódy i bali»
łączy go wszystko”. Rzekłbym: niemal wszystko, bo część rzeczy (gra w
A-klasowym zespole, kontuzja, studia i kompani, za którymi nie przepadał)
owszem, mogła się przytrafić pisarzowi (zwłaszcza, że główny bohater nosi jego
imię i nazwisko), ale inne (alkoholizm, życie kloszarda, szkody górnicze
unicestwiające niemal całą drużynę) już niekoniecznie. Zresztą czytelnik może
tylko zgadywać, gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna literacka fikcja i
jest to jedna z wielu gier prowadzonych przez autora z czytelnikiem. Mam
wrażenie, że cała powieść oparta jest właśnie na tym patencie – kiedy wydaje
nam się, że już zaczynamy rozumieć, o co chodzi w tej książce, Grzegorz Żurek
prowadzi narrację w ten sposób, by zburzyć nasze dotychczasowe przemyślenia. To
ciekawy zabieg, który pozwala trzymać w napięciu do samego końca.
Autor jest niczym nauczyciel (to
zresztą jego wyuczony zawód), który podczas lekcji historii zaczyna gadać na
zupełnie inny temat, by sprawdzić czujność uczniów. Tak czyni Żurek, chociażby
wprowadzając – nie stąd, ni zowąd – nową postać (Sylwestra) w połowie książki,
wplątując w narrację liczne dygresje i kończąc powieść w iście surrealistycznym
stylu à la Franz Kafka. Po drodze nie tylko opisuje klimat piłkarskiej
rzeczywistości A-klasowego zespołu, ale tworzy portret pokolenia, miejsca
(Mysłowic), naturalistycznie wręcz opowiada o patologiach, a nawet wyśmiewa
współczesne trendy, zachowania, relacje rodzinne (co szczególnie unaocznia się
w przypadku postaci Neurotycznej Vanessy). W „Wódzie i bali” momentami jest
zabawnie, momentami strasznie lub obrzydliwie, ale (prawie) zawsze jakoś.
Jedynie czasami zbyt długie przemyślenia głównego bohatera stają się nużące (zwłaszcza
na początku czwartego rozdziału), ale powieść wydaną nakładem Oficynki należy
uznać za debiut udany. Nie jest to na pewno książka łatwa, gdyż wiele w niej
podtekstów, symboli, ukrytych znaczeń. Ale dla kibiców znużonych kolejnymi
banalnymi biografiami sportowców to dobra odskocznia. Spodziewałem się czegoś
innego, trochę czuję się oszukany. Ale tak oszukiwany mogę być zawsze. Wybaczam
i czekam na więcej!
CZYTAJ TAKŻE:
Ciekawe :) Też się zastanawiałem nad tą książką, ale ja z kolei miałem już dosyć bibliografii. Myślę, że to będzie ciekawa odskocznia od standardowych książek :)
OdpowiedzUsuńMiałeś dosyć bibliografii? ;)
UsuńBiografii, naturalnie :D
UsuńBibliografii można mieć dość, ale to bardziej w przypadku pisania pracy licencjackiej lub magisterskiej. ;)
UsuńHm, no nie wiem... Nie przepadam za takim chaosem w książkach.
OdpowiedzUsuńNie jest aż tak chaotyczna, to po prostu książka, która wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom. ;)
UsuńNie wiem czy w książce o sporcie, chciałbym czytać długich przemyśleń głównego bohatera.
OdpowiedzUsuńTematyka powinna obligować autora książki do wartkiej akcji.
Myślę, że nie do końca. Był taki jeden fragment, który trochę się dłużył, ale poza tym było bardzo ok. Nie nudziłem się za bardzo.
UsuńNa pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję, przekonała mnie i muszę sobie znaleźć tę książkę!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zachęciłem do przeczytania. Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz. Czekam na opinię! ;)
UsuńObowiązkowo przeczytam! Dziękuje za recenzję :)
OdpowiedzUsuń