Działacz. W zrozumieniu istoty polskiego sportu to słowo-klucz. Choć
dziś nie mają już takiej władzy jak kiedyś, w latach PRL-u mogli praktycznie
wszystko – na przykład złamać karierę nielubianego lub niepokornego sportowca.
Rafał Podraza postanowił podążyć tym tropem i w książce „Przegrane medale”
prezentuje historie pięciu sportsmenek, które przez nieprzychylność działaczy i
trenerów straciły szanse na wielkie sukcesy.
Pomysł na temat publikacji wydaje
się znakomity. Podczas gdy większość autorów stara się pisać o ludziach
sukcesu, Rafał Podraza postanowił podążyć inną drogą i skupił się na
przegranych. No, może nie do końca, bo bohaterki jego książki mają na koncie
wiele wspaniałych sukcesów, ale generalnie w swoim życiu mogły osiągnąć
znacznie więcej. Mogły, gdyby tylko działacze i trenerze starali się im pomóc,
zamiast rzucać kłody pod nogi. Właśnie o tym dziennikarz, poeta i autor tekstów
piosenek postanowił porozmawiać ze sportsmenkami: Celiną Jesionowską, Elżbietą
Bednarek, Mirosławą Sarną i Dorotą Brzozowską. Wywiady z tymi kobietami,
wzbogacone o przedruk rozmowy z najbardziej znaną w tym gronie Ewą Kłobukowską
(nie chciała rozmawiać z autorem, więc ten wspomógł się materiałem z „Lekkiej
Atletyki” sprzed prawie 30 lat), składają się na liczącą 132 strony lekturę.
Całkiem ciekawą, ale mającą jedną podstawową wadę: prezentującą tylko jeden
punkt widzenia.
Utracone szanse
Zanim jednak o rzeczach złych, na
początek pozytywny. Oprócz oryginalnego pomysłu, na pewno pochwalić trzeba
wydanie książki. Mimo że całość to tak naprawdę pięć rozmówek do połknięcia w
praktycznie półtorej godziny, publikacja wzbogacona została licznymi zdjęciami
i skanami gazet sprzed lat. To niewątpliwy plus, bo bez tych dodatków książka
prezentowałaby się mizernie. Tak mamy możliwość zawieszenia na czymś oka w
przerwach między kolejnymi pytaniami, a nawet zapoznania się ze starymi
tekstami prasowymi, które są wielkości odpowiedniej do czytania. Pochwalić
należy też sposób przeprowadzenia wywiadów, gdyż są one interesujące. To
wszystko sprawia, że lekturę pochłania się niezwykle przyjemnie i jedynie włos
jeży się na głowie, gdy pomyślimy sobie, jak bezmyślnie (lub umyślnie)
niweczone były w PRL-u medalowe nadzieje sportowców, którzy mogliby osiągnąć
zdecydowanie więcej.