Po przeczytaniu wspomnień sir Aleksa Fergusona byłem przekonany, że to
najlepsza książka, jaką kiedykolwiek napisał menedżer piłkarski i długo nie
pojawi się taka, która będzie w stanie jej dorównać. Mając za sobą lekturą
autobiografii „Zawsze pod kontrolą” Harry’ego Redknappa muszę jednak
zweryfikować ten pogląd. Dzieło szkoleniowca Queens Park Rangers czytało się
bowiem równie dobrze jak książkę jego starszego kolegi po fachu.
Podobieństw miedzy tymi trenerami
jest zresztą znacznie więcej. Choć Ferguson urodził się ponad pięć lat
wcześniej niż Redknapp, można powiedzieć, że obaj są reprezentantami tego
samego pokolenia. Co za tym idzie, obaj nadają na podobnych falach, a sposób
ich patrzenia na futbol też momentami staje się zbieżny. Można to wyczuć,
czytając ich wspomnienia, choć oczywiście trzeba pamiętać, że wieloletni
menedżer Manchesteru United jest dużo bardziej utytułowany. O ile jednak
„Fergie” pracował przez dobre kilkanaście lat z drużyną z absolutnej światowej
czołówki, tego samego nie można powiedzieć o jego młodszym koledze. Zespoły,
które prowadził Redknapp, to drużyny o dużo mniejszym potencjale, więc mizerna liczba trofeów na koncie tego szkoleniowca nie może dziwić. W tym
aspekcie Ferguson wyprzedza trenera QPR o kilka długości, ale już na poletku
pisarskim obaj panowie stają się równorzędnymi konkurentami.
Czasy się zmieniają, Redknapp pozostaje
O tym, jak do spisania swoich
wspomnień podszedł sir Alex Ferguson, pisałem jakiś czas temu w recenzji jego „Autobiografii”. Podkreślałem przede wszystkim fakt, że były menedżer
„Czerwonych Diabłów” napisał książkę na własnych zasadach. To samo można
powiedzieć o Redknappie, choć jego biografia nie cechuje się tak wielką swobodą w kolejności przedstawiania zdarzeń. Autor pozycji „Zawsze pod kontrolą” stara się raczej
trzymać chronologii. Zaczyna wprawdzie opisem procesu, który toczył się między
innymi przeciwko niemu od 2007 roku, a następnie przechodzi do tematu
spekulacji dotyczących objęcia przez niego funkcji szkoleniowca reprezentacji
Anglii (2012 rok), a więc zaburza porządek, ale to zabieg, który stosuje wielu autorów wspomnień. Jest
to rodzaj wprowadzenia do lektury – na kolejnych stronach menedżer trzyma się
chronologii wydarzeń, rzadko pozwalając sobie na wybieganie w odległą przyszłość czy tworzenie długich dygresji na temat tego, co miało miejsce wcześniej.