Przed lekturą pozycji „Biec albo umrzeć” o skyrunningu nie wiedziałem
właściwie nic. Po przeczytaniu książki Kiliana Jorneta jestem bogatszy nie
tylko w wiedzę dotyczącą tego ekstremalnego sportu, ale przede wszystkim wiele
dowiedziałem się o granicach ludzkiego organizmu. Granicach, które dla autora - hiszpańskiego biegacza - właściwie nie istnieją.
Wbiec na Kilimandżaro, a
następnie zbiec z tego masywu w czasie nieco ponad 7 godzin? Żaden problem.
Zwyciężyć trzykrotnie w Skyrunner World Series, cyklu jednych z najtrudniejszych
wyścigów na świecie? Proszę bardzo. Lista sukcesów Killiana Jorneta jest bardzo
długa. Hiszpański sportowiec, specjalizujący się w biegach długodystansowych,
kolarstwie górskim, skalpiniźmie i dwuboju (kolarstwo górskie i bieg po
górach), nie należy jednak do ludzi z pierwszych stron gazet. Przede wszystkim
dlatego, że, pomimo wielu osiągnięć, uprawiane przez niego dyscypliny nie są
najpopularniejszymi sportami. Szczególnie w Polsce niewiele osób słyszało o
skyrunningu, a większość z nich, dowiadując się o konkurencji polegającej na
bieganiu po górach położonych nawet powyżej 2 tys. metrów n.p.m. i nachyleniu
momentami większym niż 30%, popukałaby się pewnie w czoło. Tym bardziej warto
sięgnąć po książkę kogoś, kto z powodzeniem startuje w tej dyscyplinie, ba,
kilkukrotnie okazywał się w niej najlepszy na świecie.