poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Calcio!

Literatura przez duże „L”. Tak można nazwać „Calcio!” Juana Estebana Constaina, czyli „powieść o pierwszym w dziejach meczu piłkarskim”. Choć pozycja kolumbijskiego autora nie jest książką stricte sportową, stanowi dobrą propozycję dla kibiców, którzy szukają czegoś ambitniejszego od masowo wypuszczanych na rynek wspomnień sportowców lub wątpliwej jakości biografii wschodzących dopiero gwiazd.

Przyznam się szczerze, że sięgając po pozycję, która w Polsce ukazała się nakładem Domu Wydawniczego Rebis, kompletnie nie wiedziałem, czego się po niej spodziewać. Podtytuł „powieść o pierwszym w dziejach meczu piłkarskim”, zapowiedź książki, a także informacja, że jest hołdem złożonym Diego Maradonie, zaintrygowały mnie jednak na tyle, iż postanowiłem zagłębić się w lekturę. Powieść historyczna, która tematycznie oscyluje wokół futbolu – dotychczas nie miałem okazji obcować z takim gatunkiem literackim, więc stwierdziłem, że warto poznać coś nowego. Muszę przyznać, że po skończeniu książki nie żałuję tej decyzji, choć zagłębiając się w pierwszej strony „Calcio!” zastanawiałem się, czym tak naprawdę jest dzieło, które trzymam właśnie w rękach.

Pewnego razu w Oksfordzie…
Nie tylko jednak dlatego, że dotychczas nigdy nie czytałem podobnej książki, pierwsze strony nieco mnie zaskoczyły. Czytając wiele biografii lub innych pozycji pisanych najczęściej przez dziennikarzy sportowych, przyzwyczaiłem się do dosyć prostego języka. Zwłaszcza w autobiografiach sportowców trudno raczej znaleźć metafory, wyszukane porównania czy inne środki poetyckiego wyrazu, które znalazły się w dziele „Calcio!”. Przez pierwszych kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt stron „zaprzyjaźniałem się” więc z książką, jej specyficznym językiem, poczuciem humoru autora, a także oksfordzkim klimatem lat 40. XX wieku, gdyż właśnie w tym miejscu i tamtym okresie Juan Esteban Constain rozpoczyna swoją narrację.

Kolumbijczyk nie uczynił jednak z samego siebie narratora powieści. Jest nim Dick Sutcliffe – świeżo upieczony doktorant z Cambridge, który przeniósł się do Oksfordu, gdyż na swoim uniwersytecie nie czuł się doceniany. Właśnie w tym brytyjskim ośrodku akademickim w 1940 roku poznał głównego bohatera książki, Arnaldo Momigliano – Żyda, który musiał uciekać z Włoch przed faszyzmem. Panowie znaleźli się więc w tym samym miejscu i tak zrodziła się przyjaźń między tymi dwoma znawcami klasycznej starożytności. Obaj po siedmiu latach nauczania na Oksfordzie dostąpili zaszczytu udziału w „weekendzie w zoo”, gdzie mieli przejść rytuał włączenia ich w poczet najwybitniejszych uniwersyteckich klasyków.

Książkowa matrioszka
Tym sprawnym opisem Constain zaczyna swoją książkę. Na pierwszych stronach kreśli portret Arnaldo Momigliano, gdyż ta postać głównego bohatera przewijać się będzie przez całą powieść. To właśnie ustami tego Włocha żydowskiego pochodzenia czytelnik poznaje historię florenckiego „calcio”, czyli gry, która stała się początkiem futbolu. Tak przynajmniej twierdził Momigliano. Rytuał przyjęcia do grona uczonych klasyków podczas wspomnianego „weekendu w zoo” polegał bowiem na wygłoszeniu mowy na jakiś temat. Uczony wylosował karteczkę z napisem: „różne rodzaje gry w piłkę w starożytności” i wygłosił wspaniałe przemówienie, które oklaskiwali wszyscy zebrani. Problem w tym, że wynikało z niego, iż to Włochy, a nie Anglia, są ojczyzną futbolu.

Ta teza oburzyła oczywiście słuchających wywodów Momigliano Anglików, szczególnie Winwooda, członka Angielskiego Związku Piłki Nożnej. Tak rozpoczyna się akcja powieści. Profesorowie umawiają się, że każdy z nich przygotuje dokumenty, materiały oraz dotrze do wszelkich informacji, które potwierdzą słuszność ich tez. Następnie specjalna komisja wysłucha obu panów i stwierdzi, który z nich ma rację w tym sporze. Na kolejnych stronach czytelnik poznaje więc poprzez korespondencję Momigliano z Sutcliffem historię florenckiego „calcio” i dowody na to, że pierwszy mecz piłki nożnej odbył się podczas oblężenia Florencji, dokładnie 20 lutego 1530 roku. „Calcio!” jest więc pozycją przybierającą formę książkowej matrioszki, „opowieści w opowieści”, co było ze strony autora świetnym ruchem, ubarwiającym jego dzieło.

„Calcio!”
Historia „calcio” przedstawiona została więc w ciekawej formie, gdyż autor nie zdecydował się opowiadać o nim wprost. Czyni to ustami Momigliano, dobrze dostosowując język książki do tej postaci. Narracja prowadzona jest w stylistyce charakterystycznej dla uczonych, pełnej słów, których rzadko używa się mowie potocznej. Zdania także są budowane w specyficzny sposób, do czego początkowo trudno się przyzwyczaić. Constainowi nie są obce także ironia i sarkazm, które często wplata w narrację, dodając swojemu dziełu nieco pikanterii. Całość napisana jest w taki sposób, że czytelnik nie ma wątpliwości, iż styka się z literaturą, a nie książką nie wymagającą od niego właściwie żadnego wysiłku intelektualnego.

Co za tym idzie – „Calcio!” zdecydowanie nie jest pozycją, która przypadnie do gustu każdemu, gdyż w żaden sposób nie przypomina tego, co serwują nam sportowcy, trenerzy, a często także dziennikarze. Tak jak wspomniałem na początku, powieść kolumbijskiego autora nie jest książką stricte sportową. Znaleźć w niej można historię średniowiecznej Europy, odniesienia do drugiej wojny światowej czy zręcznie wplecione w narrację naśmiewanie się z narodowych przywar. Jest oczywiście kilka wątków sportowych – przede wszystkim traktujących o sporcie jako fenomenie społecznym. Juan Esteban Constain niezwykle sprytnie przemycił też do powieści postać Diego Maradony, co wychwyci każdy fan futbolu, a czego nie warto tutaj przybliżać, aby nie popsuć całej zabawy.

Miła odskocznia
Podsumowując, trzeba przyznać, że „Calcio!” to bardzo dobra powieść historyczna z wątkiem sportowym. Nic dziwnego, że kolumbijski autor za to właśnie dzieło otrzymał Nagrodę Spartakusa. Książka Juana Estebana Constaina stanowi miłą odskocznię od często wątpliwej jakości pozycji o sporcie, które wypuszczają na rynek wydawnictwa. Fakt, w przypadku tej publikacji używanie terminu „książka sportowa” nie jest zbyt zasadne, ale bez wątpienia powieść Kolumbijczyka można polecić wszystkim kibicom szukającym w księgarniach ambitnej literatury. Między jedną a drugą biografią zdecydowanie warto sięgnąć po coś zupełnie odmiennego, co poszerzy czytelnicze horyzonty.

2 komentarze:

  1. To chyba pierwsza książka, związana z pierwszym meczem. Musi być niezła. A mozesz powiedzieć, gdzie ty kupujesz książki? Masz jakieś dobre sklepy, gdzie są obniżki ?
    Jak coś to chętnie poznam odpowiedź...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie nie ma jednego sklepu, w którym robię zakupy. Najczęściej poluję na okazje - allegro, matras, rzadziej empik - można znaleźć coś ciekawego w niezłej cenie. A poza tym to raz na jakiś czas robię większe zamówienie w Sendsporcie. Ceny mają tam wprawdzie nieco wyższe, ale dla stałych klientów są rabaty, a poza tym mają książki, których nie ma nigdzie indziej.

      Usuń