poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Jorge Zepeda Patterson "Morderczy wyścig". Recenzja książki

Wielkimi krokami zbliża się wyścig Tour de Pologne. To znakomita okazja, by sięgnąć po literaturę o tematyce kolarskiej. Chciałbym na przestrzeni kilku dni, przedstawić dwie, jakże różne od siebie książki, opisujące tę piękną i niezwykle popularną w naszym kraju (zwłaszcza wśród amatorów) dyscyplinę sportu. Dziś spróbuję zachęcić czytelników do oderwania się na chwilę od biografii sportowych i przeniesienia się w częściowo fikcyjny świat stworzony przez meksykańskiego pisarza Jorge Zepedę Pattersona w książce "Morderczy wyścig".

Powieść ukazała się co prawda kilka lat temu, ale tak bardzo mi się spodobała, że nawet po czasie zapragnąłem podzielić się wrażeniami. Osobom, które interesują się zawodowym kolarstwem, ta pozycja powinna przypaść do gustu. Autor powieści sam był przez jakiś czas mocno związany z kolarstwem szosowym i podróżował wraz z jedną z drużyn zawodowych po świecie. Obserwując wyścigi z pozycji pasażera samochodu jadącego w wyścigu, mógł doskonale poznać tajniki kolarstwa i zasady panujące w peletonie.

Czas rozpocząć Tour de France

Głównym bohaterem powieści jest Marc Moreau, francuski kolarz kolumbijskiego pochodzenia, znakomity "góral" o niezwykłej wytrzymałości, jeżdżący w drużynie Fonar. Niestety, przez całe zawodowe życie kolarskie pełni on rolę gregario, czyli pomocnika lidera swojego zespołu, dla którego musi wykonywać "czarną robotę" i pomagać odnosić zwycięstwa w poszczególnych wyścigach. Do jego zadań należy m.in. osłanianie lidera przed podmuchami wiatru, narzucanie dużego tempa w jeździe pod górę, gubiąc tym samym innych zawodników i oszczędzając siły lidera, oddawanie własnego roweru w przypadku, gdy rower zawodnika, dla którego pracuje, uległ uszkodzeniu czy nawet rozwożenie bidonów w peletonie dla kolegów ze swojej drużyny. Liderem Fonaru jest Amerykanin Steve Panata, który już czterokrotnie wygrywał Tour de France i ponownie jest jednym z głównych kandydatów do zwycięstwa. Akcja powieści toczy się na przestrzeni trzech tygodni, w ciągu których rozgrywany jest słynny wieloetapowy francuski wyścig kolarski. Mimo że kolarze "Morderczego wyścigu" są postaciami fikcyjnymi, to Patterson bardzo umiejętnie wplótł w fabułę prawdziwe nazwy kolarskich drużyn oraz przybliżył czytelnikowi niektóre fakty z wyścigów Tour de France, które rzeczywiście miały miejsce.

Wątek kryminalny

Dla kibica kolarstwa dzieje się na stronach tej powieści bardzo wiele. Autor opisuje dość szczegółowo przebieg etapów i przedstawia taktykę niektórych ekip na poszczególnych odcinkach wyścigu. Pod koniec każdego rozdziału zamieszczone są wyniki klasyfikacji przejściowej po każdym etapie wraz ze stratami kolarzy do lidera wyścigu. Wątek sportowy to jednak nie wszystko. Kryminalny motyw wkrada się w momencie, gdy na Tour de France zaczynają dziać się niewytłumaczalne i raczej nieprzypadkowe incydenty. Eliminowani są pomocnicy liderów swoich ekip: jedni zaliczają trudne do wytłumaczenia upadki, inni biorą udział w zbiorowych kraksach, a jeden z kolarzy posuwa się nawet do próby samobójczej. Wszystko to w atmosferze wielkiego kolarskiego święta, gdzie emocje z trasy przeplatają się z mrożącymi krew w żyłach historiami. Zawodnicy są przerażeni i zaczynają bać się o własne zdrowie. Nikt bowiem nie wie, kto stoi za tymi wszystkimi incydentami.

Czy jedzie z nami Rafał Majka?

Im dalej w las, tym ciekawiej. Autor zadbał o to, by czytelnik się nie nudził. Emocji nie brakuje ani na trasie wyścigu, ani poza nią, gdzie toczą się psychologiczne gierki między zawodnikami oraz prowadzone jest śledztwo mające wyjaśnić dość zagadkowe incydenty z głębi peletonu. Mamy też w powieści polskiego kolarza, który jest chyba trochę wzorowany na Rafale Majce. Wszystkich tych, którzy chcą się przekonać, w jakim świetle autor przedstawił Polaka, odsyłam do lektury.

Pattersson to nie Larrson

Podsumowując tę pozycję muszę stwierdzić, że autorowi należą się ogromne brawa. To była pierwsza jego książka, po którą sięgnąłem i nie zawiodłem się. Czyta się ją jednym tchem i absolutnie nie ma tam nawet krztyny nudy. Osobiście uważam, że sporą krzywdę robi autorowi w polskim wydaniu okładkowy cytat z Kirkusa, że Patterson to drugi Stieg Larsson. To sprawia, że czytelnik oczekuje pokręconych dziennikarskich śledztw, rozbudowanych wątków i szalonej nieśmiertelnej bohaterki. A Patterson to Patterson - nie musi udawać Larssona, żeby napisać świetną książkę.

Niestety, książka nie jest dla wszystkich. Od razu zaznaczę, że osoby, które nie rozumieją kolarstwa, będą się czuły jak polonista czytający o fizyce kwantowej, czyli nic z tego nie zrozumieją, a zawiłości zawodowego kolarstwa przyprawią ich o ból głowy. Z jednej strony to zaleta, bo książka jest napisana w sposób profesjonalny, a z drugiej wada, bo nie każdy będzie cieszył się lekturą. Sam natknąłem się na kilka niepochlebnych recenzji wynikających z elementarnego braku wiedzy na temat opisywanej dyscypliny.

Brawa dla tłumaczki

Na koniec wielkie brawa dla osoby, która przetłumaczyła tę powieść na język polski, czyli dla Joanny Ostrowskiej. Mimo wielu fachowych zwrotów, których używa się właściwie tylko w kolarstwie, pani Joanna poradziła sobie świetnie i mam wrażenie, że znakomicie czuje ten sport. Gratulacje dla tłumaczki niech wybrzmią szczególnie głośno, bo ludzie w tym fachu tak często są przez czytelników krytykowani, a tak rzadko chwaleni.

Za kilka dni znowu coś dla pasjonatów kolarstwa. Postaram się napisać kilka słów na temat „Anonimowego kolarza” od Wydawnictwa SQN, czyli zupełnie nowej na polskim rynku książki, która w zamyśle ma obnażyć kibicowi kolarski świat i pokazać prawdziwe życie w zawodowym peletonie.

CZYTAJ TAKŻE:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz