sobota, 14 maja 2016

Futbol według Joachima Löwa

To nie jest lektura do przeczytania „na raz”. Z książką „Joachim Löw. Strateg, esteta, mistrz świata” spędzicie co najmniej kilka wieczorów. Jeśli lubicie niemiecką piłką i interesują was szczegóły pracy najlepszych trenerów świata, to zdecydowanie propozycja dla was. Może nie będzie to najlepsza książka o piłkarskim szkoleniowcu, jaką mieliście w rękach, ale na pewno znajdziecie w niej wiele ciekawych spostrzeżeń.

Książka Christopha Bausenweina ma klasyczną formę – autor chronologicznie przedstawia nam kolejne fakty z życia głównego bohatera. Wyróżnia ją jednak to, że jest publikacją niemal w pełni skupioną na futbolu. Wątków prywatnych, dotyczących rodziny czy małżonki selekcjonera reprezentacji Niemiec, jest jak na lekarstwo. Nic w tym dziwnego, gdyż nie jest to biografia powstająca przy udziale Löwa, a on sam dla ludzi z zewnątrz jest raczej niedostępny. O swoich bliskich nie lubi mówić zbyt wiele, stara się ich trzymać z dala od mediów, więc z książki nie dowiemy się na przykład tego, dlaczego do tej pory nie doczekał potomstwa czy jak układają się jego relacje z żoną. To zresztą żaden zarzut. Wręcz przeciwnie, zaleta, bo w końcu kibic, który sięgnie po tę biografię, będzie chciał dowiedzieć się czegoś na temat boiskowych dokonań Jogiego – zarówno na zielonej murawie, jak i trenerskiej ławce. W tych kwestiach nie może być rozczarowania, bo „Joachim Löw. Strateg, esteta, mistrz świata” jest biografią w 100% futbolową. Niezwykle skrupulatną, dzięki której możemy prześledzić drogę niemieckiego trenera na piłkarski szczyt i poznać jego filozofię prowadzenia drużyny.

Ray Clemence zakończył jego karierę
Zaczyna się bardzo ciekawie. Pierwsze fragmenty książki to bowiem opis zawodniczej kariery Joachima Löwa. Nie czarujmy się, niewielu kibiców w Polsce wie, w jakich klubach grał selekcjoner niemieckiej kadry. Ja sam przed lekturą biografii nie miałem o tym pojęcia, a tymczasem okazuje się, że Jogi zapowiadał się na całkiem dobrego grajka. Niestety, jak to często w futbolu bywa, jego karierę zakończył praktycznie jeden epizod. W meczu sparingowym przed sezonem 1980/81 VfB Stuttgart, w którym występował 21-letni wtedy Joachim, podejmowało Liverpool. Wcześniej Löw występował zawsze z nisko opuszczonymi getrami i bez ochraniaczy, czyli prezentował styl, z którego słynął później chociażby Rui Costa. Tego feralnego dnia trener nakazał jednak zawodnikowi założenie ochraniaczy na nogi i, paradoksalnie, właśnie wtedy piłkarz uległ kontuzji. Za mocno wypuścił sobie piłkę i bramkarz The Reds Ray Clemence kopnął go w postawną nogę. Doszło do złamania kości piszczelowej, co nie pozostało bez wpływu na przyszłość Löwa. Wrócił wprawdzie na murawę, ale zatracił dawną odwagę i szybkość. Pewnie dlatego nie zrobił wielkiej kariery, stając się piłkarzem dobrym jedynie na 2. Bundesligę.

Jogi występował w kilku innych znanych klubach, m.in. Eintrachcie Frankfurt i Karlsruher S.C., balansując między pierwszą, a drugą czy nawet trzecią ligą. W najwyższej klasie rozgrywkowej szło mu średnio i młody zawodnik szybko zdał sobie sprawę, że wielkiej kariery nie zrobi. Po ponad 10 latach występów na niemieckich boiskach, gdy nie zdołał zaliczyć nawet jednego występu w reprezentacji (mimo że ma na swoim koncie kilka gier w młodzieżowych kadrach), postanowił wyjechać do Szwajcarii. Tam „dogrywał” swoją karierę w trzech klubach, ale przede wszystkim przymierzał się powoli do zawodu szkoleniowca. Jak zaznacza autor, to właśnie w Szwajcarii Löw po raz pierwszy spotkał się z tym, że wszystkie zespoły – od młodzieżowych po pierwszą kadrę – grają jednym systemem. Tę ideę starał się potem przeszczepić na niemiecki grunt, kiedy nasi zachodni sąsiedzi szykowali się do gruntownej zmiany systemu szkolenia. Na opis tego wszystkiego autor poświęca pierwsze dwa rozdziały. Potem przechodzi już do trenerskiej kariery Jogiego, podczas której zdarzył się jeden przełomowy dla niego moment – w czerwcu 2000 roku byli zasłużeni reprezentanci uczestniczyli w specjalnym kursie trenerskim. Byli wśród nich Joachim Löw i Jürgen Klinsmann. Właśnie wtedy pierwszy z nich miał w dwie minuty wygłosić wykład na temat zalet gry czwórką odbiorców. Słowa Löwa tak spodobały się Klinsmannowi, że kiedy kilka lat później został selekcjonerem niemieckiej reprezentacji, na swojego asystenta wybrał właśnie człowieka, który wyjaśnił mu to zagadnienie lepiej niż wszyscy trenerzy w jego dotychczasowej karierze.

Trener bez sukcesów zostaje mistrzem świata
A trzeba wiedzieć, że kiedy Löw zostawał asystentem trenera kadry, nie był wcale uznanym za naszą zachodnią granicą szkoleniowcem. Możliwość poznania tego, jak wiodło się Jogiemu przed nominacją to kolejna zaleta książki, szczególnie dla fanów Bundesligi. Autor opisuje bowiem jego świetny początek w drużynie VfB Stuttgart, w której rządzili Krasmir Bałakow, Fredi Bobić i Giovane Elber. Kawał historii niemieckiej ligi! Pierwszy z tych piłkarzy stał się też początkiem końca Löwa w tej drużynie, bowiem chciał rządzić zespołem, co doprowadziło do konfliktu i zwrócenia się piłkarzy przeciw szkoleniowcowi. Autor bardzo ciekawie opisuje w książce pierwsze pożary, które musiał gasić Löw i z którymi niespecjalnie sobie radził (co zresztą zdarzało się potem w przyszłości wielokrotnie). Opowiada też o kulisach kolejnych trenerskich przygód głównego bohatera: w Turcji (Fenerbahce i zwolnienie po zajęciu trzeciego miejsca) czy Austrii (objęcie mistrzowskiej drużyny Tirol Innsbruck, która borykała się jednak z problemami finansowymi i zbankrutowała). Te rozdziały pokazują, jak cienka linia dzieli wybitnego trenera od człowieka z łatką kiepskiego szkoleniowca. Gdyby nie jeden nieistotny z pozoru epizod – wykład na temat gry czwórką obrońców podczas kursu trenerskiego – być może o Joachimie Löwie nigdy byśmy nie usłyszeli…

Tak naprawdę jednak dopiero moment nominacji na asystenta Klinsmanna to prawdziwy punkt kulminacyjny książki, następujący mniej więcej na 100. stronie. Dopiero od tego momentu mamy do czynienia z „właściwą” opowieścią o tym, jak Joachim Löw doprowadził Niemców do mistrzostwa świata. Tutaj też wszystko opisane jest bardzo dokładnie, z niezwykłą wręcz precyzją. To znacznie wydłuża czytanie lektury, ale też sprawia wrażenie, że autor bardzo rzetelnie podszedł do tematu. W kolejnych rozdziałach czytamy o „Projekcie 2006” i rewolucji Klinsmanna, której Löw był jednym z głównych architektów. Później zapoznajemy się już z wizją futbolu według Jogiego, a Bausenwein bardzo szczegółowo charakteryzuje też zmieniający się klimat wokół kadry. To ciekawe doświadczenie, gdyż utarło się, że Niemcy to drużyna działająca niemal mechanicznie, zespół, w którym emocje nie odgrywają dużej roli. Z książki wynika co innego – dziennikarze już kilkukrotnie domagali się zwolnienia Löwa lub podawali w wątpliwość sens jego działań! Mimo że od 2006 roku począwszy reprezentacja na KAŻDYM turnieju mistrzowskim dociera co najmniej do półfinału, selekcjoner kilkukrotnie był w sytuacjach kryzysowych. Dzięki książce uzmysławiamy sobie, że niemiecka drużyna narodowa jest taka jak każda inna. Też targają nią konflikty, też pojawiają się krytyczne głosy i słabsze momenty.

Niczym Nawałka
Im głębiej brnąłem w biografię Löwa tym mocniej przekonywałem się, że jego życiorys jest niezwykle podobny do tego, co w życiu przeszedł Adam Nawałka. Pomyślmy tylko – kariera piłkarska obu zawodników zakończyła się przez kontuzje. Obaj wcześnie zaczęli myśleć o trenerce, obaj zaczynali jako asystenci selekcjonerów (Nawałka o Beenkahkkera), podpatrując ich i czerpiąc wzorce. Obaj niechętnie dzielą się swoim prywatnym życiem z mediami, obaj lubią nawet wyglądać elegancko! Jeśli dołożymy do tego podobne sytuacje, z którymi musieli się mierzyć (chociażby spór o liderowanie w kadrze – u Nawałki konflikt Błaszyczkowski-Lewandowski, u Löwa Ballack-Lahm), wychodzi na to, że to bardzo podobni trenerzy. Zresztą w książce jest jeszcze kilka punktów, które można odnieść do naszych realiów (chociażby wprowadzane w Niemczech kilka lat temu usystematyzowanie sposobu szkolenia, u nas teraz – Narodowy Model Gry), przez co zdajemy sobie sprawę, że powoli gonimy naszych zachodnich sąsiadów. Czy efektem tego będzie poprawa gry reprezentacji i dobre wyniki na mistrzowskich imprezach? Życzyłbym tego sobie z całego serca.

Wracając jednak do książki i podsumowując powoli tę lekturę, muszę przyznać, że wyniosłem z niej wiele ciekawych rzeczy – informacji na temat Joachima Löwa, niemieckiej kadry, zmiany systemu szkolenia za naszą zachodnią granicą. Nie wszystkie rzeczy były równie interesujące, momentami książka była dla mnie trochę nużąca, ale jak na ponad 400 stron, dzięki którym miałem zajęcie na kilka wieczorów, to naprawdę niewiele. Myślę, że z książką powinien zapoznać się każdy, kto lubi niemiecką piłkę lub marzy o karierze trenera. Z biografii Löwa dowie się, jak długa i wyboista droga prowadzi do mistrzostwa, ale też nabierze przekonania, że wszystko jest do wypracowania, a drużynę do sukcesów doprowadzić może zwykły człowiek, niemający na koncie wcześniej wielkich osiągnięć. „Joachim Löw. Strateg, esteta, mistrz świata” nie utwierdza bowiem w przekonaniu, że na drodze do sukcesu nie wolno popełniać żadnych błędów. Trzeba, jak Joachim Löw, nauczyć się wyciągać z tych błędów wnioski, a oprócz tego mieć po prostu trochę szczęścia. Na przykład wygłosić mowę życia w obecności przyszłego selekcjonera, zapewniając sobie przepustkę do nieśmiertelności…

CZYTAJ TAKŻE:

2 komentarze: