To nie jest lektura do przeczytania „na raz”. Z książką „Joachim Löw.
Strateg, esteta, mistrz świata” spędzicie co najmniej kilka wieczorów. Jeśli
lubicie niemiecką piłką i interesują was szczegóły pracy najlepszych trenerów świata,
to zdecydowanie propozycja dla was. Może nie będzie to najlepsza książka o
piłkarskim szkoleniowcu, jaką mieliście w rękach, ale na pewno znajdziecie w
niej wiele ciekawych spostrzeżeń.
Książka Christopha Bausenweina ma
klasyczną formę – autor chronologicznie przedstawia nam kolejne fakty z życia
głównego bohatera. Wyróżnia ją jednak to, że jest publikacją niemal w pełni
skupioną na futbolu. Wątków prywatnych, dotyczących rodziny czy małżonki
selekcjonera reprezentacji Niemiec, jest jak na lekarstwo. Nic w tym dziwnego,
gdyż nie jest to biografia powstająca przy udziale Löwa, a on sam dla ludzi z
zewnątrz jest raczej niedostępny. O swoich bliskich nie lubi mówić zbyt wiele,
stara się ich trzymać z dala od mediów, więc z książki nie dowiemy się na przykład
tego, dlaczego do tej pory nie doczekał potomstwa czy jak układają się jego
relacje z żoną. To zresztą żaden zarzut. Wręcz przeciwnie, zaleta, bo w końcu
kibic, który sięgnie po tę biografię, będzie chciał dowiedzieć się czegoś na
temat boiskowych dokonań Jogiego – zarówno na zielonej murawie, jak i
trenerskiej ławce. W tych kwestiach nie może być rozczarowania, bo „Joachim Löw.
Strateg, esteta, mistrz świata” jest biografią w 100% futbolową. Niezwykle
skrupulatną, dzięki której możemy prześledzić drogę niemieckiego trenera na
piłkarski szczyt i poznać jego filozofię prowadzenia drużyny.
Ray Clemence zakończył jego karierę
Zaczyna się bardzo ciekawie.
Pierwsze fragmenty książki to bowiem opis zawodniczej kariery Joachima Löwa.
Nie czarujmy się, niewielu kibiców w Polsce wie, w jakich klubach grał
selekcjoner niemieckiej kadry. Ja sam przed lekturą biografii nie miałem o tym
pojęcia, a tymczasem okazuje się, że Jogi zapowiadał się na całkiem dobrego
grajka. Niestety, jak to często w futbolu bywa, jego karierę zakończył
praktycznie jeden epizod. W meczu sparingowym przed sezonem 1980/81 VfB
Stuttgart, w którym występował 21-letni wtedy Joachim, podejmowało Liverpool.
Wcześniej Löw występował zawsze z nisko opuszczonymi getrami i bez ochraniaczy,
czyli prezentował styl, z którego słynął później chociażby Rui Costa. Tego
feralnego dnia trener nakazał jednak zawodnikowi założenie ochraniaczy na nogi
i, paradoksalnie, właśnie wtedy piłkarz uległ kontuzji. Za mocno wypuścił sobie
piłkę i bramkarz The Reds Ray Clemence kopnął go w postawną nogę. Doszło do
złamania kości piszczelowej, co nie pozostało bez wpływu na przyszłość Löwa.
Wrócił wprawdzie na murawę, ale zatracił dawną odwagę i szybkość. Pewnie
dlatego nie zrobił wielkiej kariery, stając się piłkarzem dobrym jedynie na 2.
Bundesligę.